piątek, 8 lutego 2013

Cztery gwiazdki nadkomisarzem nie czynią (Dariusz Rekosz "Siostrzyczka")

Dariusz Rekosz
"Siostrzyczka"
Wyd. Gdańskie 
Wydawnictwo Psychologiczne
208 stron
Chmielewska, Rudnicka czy Doncowa - tych nazwisk chyba nie trzeba przybliżać fanom literackich komedii kryminalnych. Autorki gwarantują porcję dobrej rozrywki. Niedawno do tego zacnego grona dopisałam Irenę Matuszkiewicz i jej powieść "Nie zabijać pająków", a teraz pojawiła się szansa na dorzucenie do listy jeszcze jednego tytułu. Rządna intryg i salw śmiechu zabrałam się za "Siostrzyczkę" Dariusza Rekosza.
Ta historia zaczęła się w jednym z gdańskich basenów miejskich w momencie, gdy pani Hania wkroczyła do damskiej szatni z "niebieskim kubłem pełnym wody, mopem i płynem pod pachą".[1] Obiekt był już zamknięty, przyszedł czas na porządki. Niestety zakres obowiązków Hanki Kaczyńskiej ("Ale nie z TYCH Kaczyńskich"![2]) nie przewidywał usuwania z toalety trupa nagiego mężczyzny z wyłupionymi oczami, nic więc dziwnego, że sprzątaczka krzyknęła z przerażeniem i pochyliwszy się nad niebieskim kubłem, zwróciła doń "kawę oraz dwie delicje, które zdążyła przekąsić kilka chwil temu".[3] Na pomoc przybiegł ratownik Marek oraz kasjerka Basia. Następnie zjawiła się policja. Sprawą zajął się nadkomisarz Maciej Szwerman i młodszy aspirant Jerzy Woźniak. Śledztwo ruszyło.

Czego jak czego, ale w tej niewielkiej książeczce trupów nie brakuje. Część z nich charakteryzuje się brakiem gałek ocznych, co wywołuje niezdrowe zainteresowanie czytelnika i w pełni uzasadnione śledczych. Akcja rozkręca się coraz bardziej, źli przestają dbać o kamuflaż i w pewnym momencie robi się jatka rodem z amerykańskich filmów klasy B. Z niespiesznego kryminału ze średnio bystrym nadkomisarzem robi się coś na kształt chaotycznej sensacyjki. Zbyt szybko wiadomo kto i dlaczego jest odpowiedzialny za zbrodnie. Otoczka tajemnicy pryska. Krwią.

"Siostrzyczka" zapowiadała się na niezły, zabawny kryminał. Niestety humorystyczne dialogi szybko mnie znużyły. Właściwie wszyscy ważniejsi bohaterowie mieli ostre języki, cięty dowcip, błyskali elokwencją i emanowali pewnością siebie. Żartobliwe wymiany poglądów przekształciły się w nieustanną słowną szermierkę. To, co mogło stać się atutem książki, po jakimś czasie jedynie irytowało. Tym bardziej, że przebieg akcji wcale taki zabawny nie był i komizm pasował do niego niczym przysłowiowy kwiatek do kożucha (co prawda modą można się bawić, przy okazji olewając konwencje, ale nie każdemu taka zabawa musi się podobać).

Dariusz Rekosz
źr. pl.wikipedia.org
Sama intryga niezbyt mnie wciągnęła. Znów początkowo było dobrze, a później zrobiło się chaotycznie i bez pomysłu. Niestety całość jest niedopracowana. Gdzieś w trakcie zniknął wątek Marka, na którego autor przez dłuższy czas próbował skierować podejrzenia przedstawicieli prawa, a brunetka z lokami zmienia się w prostowłosą blondynkę po jednej, krótkiej wizycie u fryzjera (nie, nie to nie była peruka, tylko farbowanie). Dajcie mi adres tego magika. Chętnie skorzystam. W tym pędzie do finału zabrakło spokojniejszych momentów, odrobiny psychologicznych wtrętów. Jeśli jednak ktoś szuka bardzo dynamicznej fabuły i nie ma potrzeby wgłębiania się w umysły bohaterów czy analizowania ich postępowania, to śmiało może po tę książkę sięgnąć i nie powinien się rozczarować.

Najbardziej irytowała mnie postać nadkomisarza. Nie wiem dzięki jakim koneksjom wylądował na tym stanowisku, bo własnej inteligencji na pewno nie zawdzięcza awansu. Szwerman ma problem z zapamiętaniem imienia, które może być ważne dla śledztwa, dłuższą chwilę zastanawia się w czym przetransportować dowód przestępstwa znaleziony w pustym worku na śmieci, zostawia na widoku motorówkę, gdy zamierza sprawdzić miejsce, które może być główną siedzibą kryminalistów. Ale co tam, cztery gwiazdki na pagonie ma. Szacun.

Jest pomysł, jest humor, ale całość mnie nie przekonuje. Połączenie żartobliwego tonu ze stadem nieboszczyków nieco zgrzyta, choć świetnie by się sprawdziło w utworze nieco bardziej satyrycznym, nie  zaś typowo sensacyjnym. Gdy zajrzycie na stronę autora siostrzyczka.rekosz.pl, to z pewnością od razu zauważycie, że Rekoszowi nie brak poczucia humoru. Czarna komedia w jego wydaniu mogłaby się okazać majstersztykiem. "Siostrzyczka" nim nie jest.

---
[1]Dariusz Rekosz, "Siostrzyczka", Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, 2009, s. 5.
[2]Tamże, s. 10.
[3]Tamże, s. 6.

---

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytamy kryminały", "Z literą w tle", "Polacy nie gęsi", "Pochłaniam strony" (208 s.).

40 komentarzy:

  1. W sumie nie znam tej książki ani jej autora, ale miło się czytało Twoją opinię;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak możesz mieć pretensje o magię fryzjerstwa w książce, której autorem jest mężczyzna, na dodatek łysy? ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, teraz to mi łyso za to, że się czepiam. :P

      Usuń
    2. Masz na pocieszenie: http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=f5BvoqlWuEU
      Wiem, że offtop, i przepraszam za to, ale muszę się tym z kimś podzielić!

      Usuń
    3. Napiszesz moją autobiografię? :P

      Usuń
    4. Oj, to by był zaszczyt! ;P

      Usuń
    5. Tylko bądź obiektywna, bo jak nie to sama ją napiszę!

      Usuń
  3. Szkoda, że, jako całokształt nie zachwyciła cię ta książka. Ja mimo wszytko chce poznać twórczość Dariusza Rekosza, bo mnie akurat tematyka ,,Siostrzyczki'' ogromnie zaciekawiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Sieci jest cała masa ogromnie pozytywnych opinii, więc jestem w mniejszości. Możesz więc czytać spokojnie i jest spora szansa, że Ci się spodoba. :)

      Usuń
  4. Trochę kiepsko, a szkoda, bo z Twojej recenzji wnioskuję, że autor ma potencjał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak napisałam wyżej Cyrysi, jestem w mniejszości, więc spokojnie możesz dać tej książce szansę.

      Usuń
  5. Ta kawa z dwoma delicjami mnie urzekła ;). Tylko szkoda, że Ciebie nie za bardzo...

    A tak nawiasem mówiąc... okładka świetna. Ten mrok z Posejdonem... ach... Ja chyba za bardzo przejmuję się samą szatą graficzną zamiast normalnym tekstem (czyt. najważniejszą rzeczą w książkach, no ale cóż ;P).

    Pozdrawiam!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawartość cudzych żołądków średnio mnie kręci. :P

      A co do okładki to się zgodzę - jest świetna.

      Przerzuć się na komiksy. Obrazków tam pod dostatkiem, będziesz miał się czym przejmować. ;)

      Usuń
  6. Ja mam potrzebę wgłębiania się w umysły bohaterów, więc nie chcę tej książki czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zwykle też. I tu mi właśnie zabrakło takich psychologicznych elementów.

      Usuń
  7. O rany dla mnie wszystkie wady tej książki, które wymieniłaś były... zaletami! Szwerman mnie rozbrajał swoją nieudacznością, dialogi bawiły, a cała historia intrygowała.
    Fakt Marek gdzieś "zaginął", ale nie brakowało mi go szczególnie. Jedynie wątek bunkru był dla mnie przesadzony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szwerman bardziej by mnie bawił, gdyby nie był nadkomisarzem, a zwykłym posterunkowym. Dialogi były największym plusem tej książki, ale po jakimś czasie i one zaczęły mnie męczyć.

      Marka też mi nie brakowało, ale domknięcia wątku już tak. A bunkier to była katastrofa. No i samo zakończenie mi nie pasowało, a konkretnie to, czyją córką okazało się to śliczne, wredne dziewczę. Moim zdaniem to było zbędne.

      Usuń
  8. Mimo wszystko to chyba coś dla mnie, więc będę ją miała na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkooooda, bo początek wydawał się bardzo intrygujący. Wiesz, te brakujące gałki oczne to magnes na takie dziewczyny jak ja :P
    Nie mam tyle czasu, żeby marnować go na książki, przy których występuje spore prawdopodobieństwo rozczarowania, więc pas, pas i jeszcze raz pas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak podejdziesz do tego od dobrej strony tzn. traktując książkę jako rzecz czysto rozrywkową, to jest szansa, że będziesz się dobrze bawić. :)

      Usuń
  10. Kolejny rodzimy autor do odkrycia przez mnie. Kiedy ja znajdę na to czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojęcia nie mam, ale jak znajdziesz na to jakiś sposób to daj znać. Też by mi się przydało go choć odrobinę więcej.

      Usuń
  11. Oj szkoda, zwłaszcza tych dialogów, bo gdy jedna czy dwie osoby mają cięty język, zawsze jest ciekawie, ale wszyscy? Aha, też chcę numer tego fryzjera! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic z tego, jak już zdobędę ten numer, to z nikim się nie podzielę!

      A co do dialogów... Faktycznie trochę szkoda, ale trzeba przyznać, że autor ma duże poczucie humoru. :)

      Usuń
  12. Chyba jednak zostanę przy powieściach Chmielewskiej i Rudnickiej. Trupy z wyłupionymi oczami jakoś mnie nie przekonują;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mnie czekają dwie książki Rudnickiej i już się nie mogę ich doczekać.
      Wyłupione oczy mi nie przeszkadzają (przynajmniej w literaturze ;), ale humorystyczny styl średnio z nimi współgra.

      Usuń
  13. Faktycznie, takie zestawienie może się gryźć, ale spróbuj się zrobić na prostowłosą blondynkę, to wtedy ja Cię pogryzę. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cicho! Właśnie sobie Ciebie wyobrażam w takiej fryzurce. Mmmm... Gustownie. :P

      Usuń
  14. Na razie nie mam chyba na nią ochoty:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie przekonuje mnie to. Po pierwsze nie lubię kryminałów, po drugie jeszcze bardziej nie lubię głupich bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, pan nadkomisarz po prostu był odrobinę mało lotny. :P

      Usuń
  16. Cały przemysł powieści kryminalnych opiera się na niezdrowym zainteresowaniu czytelników :P

    Książki, w których akcja toczy się bardzo szybko, raczej mi nie odpowiadają. Denerwuje mnie to również w niektórych serialach kryminalnych. Potrzebuję chwili, żeby "nacieszyć się" aktualnym podejrzanym, tropem czy sytuacją, a nie od razu przeskoczyć na następna.

    Może nadkomisarz został nadkomisarzem właśnie dlatego, że jest głupi - dzięki temu nie będzie przeszkadzać przełożonym w nieczystych gierkach i nie będzie dla nich konkurencją ^^

    Na stronę autora zajrzałam i zrobiona z pomysłem, ciekawa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga. :)

      Nic nie mam do szybkiej akcji, ale wolę by to była szybka akcja w stylu Deavera, gdzie dużo się dzieje, zwrot następuje za zwrotem, ale to wszystko rozciąga się na o wiele więcej stron i jest też miejsce na włażenie w umysły bohaterów.

      O takim wariancie nie pomyślałam. W takim razie idealnie się na to stanowisko nadaje.

      Usuń
  17. Tym razem nie czuję przyciągania wobec tej książki, więc ją sobie odpuszczę. Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.