plakat filmowy źr. filmweb.pl |
Georges (Jean-Louis Trintignant) i Anna (Emmanuelle Riva) to para uroczych staruszków. Oboje są emerytami, zamieszkują przytulny lokal w kamienicy, przebywają w otoczeniu książek i muzyki. Tak chciałabym przeżywać swoją starość. Z bliską osobą, w mieszkaniu pełnym bibelotów-reliktów z przeszłości, wśród książek gromadzonych przez lata. Starość ma jednak niewiele do zaoferowania, poza wolnym czasem, który wreszcie przestaje składać się w kradzionych minut pomiędzy obowiązkami domowymi, rodzinnymi a pracą. Problem polega na tym, że nie bardzo wiadomo jak wiele tego czasu nam zostanie (to jest ten moment, w którym ten i ów może sobie ponarzekać na wydłużenie wieku emerytalnego). Anna nie ma go zbyt dużo.
Chwilowe oderwanie od rzeczywistości. Przez jakiś czas kobieta wydaje się być głęboko zamyślona, pogrążona w letargu. Taką zastaje ją mąż. Przez mieszkanie przepływa chłód niepokoju. Udar to dla Anny wyrok. Kobieta ma sparaliżowaną połowę ciała. Odtąd będzie się poruszać na wózku, a wykonywanie codziennych czynności okaże się nie lada wyzwaniem. Georges wchodzi w rolę opiekuna bez sprzeciwu. Koncentruje całą swą uwagę na żonie. Gdy ta odmawia leczenia szpitalnego, chcąc umrzeć w domu, z godnością (co dr House określił mianem oksymoronu, ale cóż... rozumiem Annę) mężczyzna wynajmuje opiekunkę i czuwa nad małżonką nieustannie.
Haneke nie tylko o powiada o miłości pięknej, o oddaniu, o sile uczuć. Reżyser znów pokazuje nam człowieka postawionego w trudnym położeniu, ekstremalnej sytuacji. Stawia przed Georgesem wyzwanie i niemal do ostatnich minut filmu, nie wiadomo czy mężczyzna udźwignie ciężar, jaki nałożono na jego barki. W głębi serca wciąż nie potrafię znaleźć odpowiedzi na pytanie, czy droga, którą wybrał Georges nie była tą najtrudniejszą, wymagającą wielkiej siły czy też jednak tchórzostwem nie mającym nic wspólnego z miłością. Nie chcę jednak zdradzać zbyt wiele, więc w tym momencie muszę zamilknąć.
Michael Haneke źr. sensesofcinema.com |
"Miłość" to film złożony z precyzyjnych ujęć, współgrających ze sobą szczegółów. Nic nie zakłóca odbioru, nie ma tu elementów zbędnych. Skrzypiąca podłoga, kapiący kran, dźwięki pianina, nawet gościnny występ gołębia, zdają się tworzyć spójną całość, idealne tło dla tej historii. Choć to film o parze muzyków, samych dźwięków jest w nim niewiele. Odrobina Schuberta, Beethovena, Bacha i kilka ledwie słyszalnych odgłosów codzienności. To wszystko. Skromna scenografia, skromna oprawa dźwiękowa. Haneke udowadnia, że mniej czasami znaczy więcej, silniej, emocjonalnie doskonalej.
Franz Schubert "Impromptu, Op. 90 D899 No. 3 in G-Flat Major wyk. Alexandre Tharaud
Na uznanie zasługuje gra aktorska, zarówno nominowana do Oscara Emanuelle Riva, jak i pominięty Jean-Louis Trintignant spisali się naprawdę dobrze. Ich twarze wyrażają wszystkie emocje, od szczęścia, po ból i rozpacz. Riva wspaniale wczuła się w rolę sparaliżowanej kobiety, której udar odebrał możliwość cieszenie się spokojną starością, obcowania z tak ważną dla niej kulturą, sprawił, że stała się całkowicie zależna od innych. Anna czuła się upokorzona, nie chciała nawet widywać córki. To niełatwa rola, ale jest wspaniałym uwieńczeniem aktorskiej kariery Emmanuelle.
kadr z filmu źr. cinema-scope.com |
Film Haneke został już doceniony podczas rozdania Złotych Globów, wygrywając w kategorii filmów nieanglojęzycznych. W tej samej kategorii powalczy też o Oscara, ale co bardziej zdumiewające "Miłość" znajduje się też w ścisłej dziewiątce filmów startujących w kategorii głównej dla najlepszego filmu, w której do tej pory dominowały filmy anglojęzyczne. Jeszcze rzadszym przypadkiem jest pojawienie się filmu nieanglojęzycznego w obydwu kategoriach. Podobna sytuacja miejsce w 1999 roku, gdy "Życie jest piękne" Roberta Benigniego wygrało kategorię nieanglojęzyczną, w głównej przegrywając z jednym z moich ukochanych filmów - "Zakochanym Szekspirem" Johna Maddena. Czy Haneke ma szansę powtórzyć sukces swego włoskiego kolegi po fachu? A może zrobi coś więcej i zwycięży w obydwu kategoriach? O tym dowiemy się 25 lutego w okolicach czwartej-piątej rano.
Czy owocem tej współpracy będzie statuetka golasa z mieczem? źr. hitfix.com |
W tej chwili dla Haneke zostawiłabym statuetkę za reżyserię i najlepszy film nieanglojęzyczny (choć nie widziałam pozostałych, więc to nieco oszukańczy werdykt, ale Michael naprawdę zasługuje na tę nagrodę). Kategorię główną typować będę dopiero po ostatnim seansie, co do aktorki też jeszcze nie jestem przekonana (choć Riva spisała się świetnie), a za scenariusz... cóż... konkurentem jest "Django". Trudno porównać ze sobą te dwie produkcje, ale gdybym miała wybrać, postawiłabym na Quentina Tarantino. Dziwi mnie fakt, że do tej pory Akademia nie doceniła Haneke, który ma na swoim koncie intrygujące "Ukryte", seksualnie kontrowersyjną "Pianistkę", mroczną "Białą wstążkę" czy wstrząsające "Funny Games" (moim zdaniem najlepszy i najbardziej szokujący film reżysera). Dopóki nie obejrzała "Pianistki", nigdy bym nie przypuszczała, że prozę Elfriede Jelinek można przenieść na ekran, nie czyniąc jej szkody. Wszak teksty Noblistki, to nie tylko szokujące fabuły, ale przede wszystkim mocny, charakterystyczny język. Haneke udowodnił swoją wielkość i czas najwyższy, by Akademia to doceniła.
"Miłość" została już nagrodzona Złotą Palmą na festiwalu w Cannes źr. nicematin.com |
Akademia filmowa nominowała "Miłość" w pięciu kategoriach:
Najlepszy film (Margaret Ménégoz, Michael Katz, Stefan Arndt, Veit Heiduschka)
Najlepsza aktorka pierwszoplanowa (Emmanuelle Riva)
Najlepszy reżyser (Michael Haneke)
Najlepszy scenariusz oryginalny (Michael Haneke)
Najlepszy film nieanglojęzyczny
Ocena: 8/10
Pozostałe oscarowe notki:
Najlepsza aktorka pierwszoplanowa (Emmanuelle Riva)
Najlepszy reżyser (Michael Haneke)
Najlepszy scenariusz oryginalny (Michael Haneke)
Najlepszy film nieanglojęzyczny
polski zwiastun
Ocena: 8/10
Pozostałe oscarowe notki:
[1/9] "Życie Pi" (Ang Lee)
[2/9] "Bestie z południowych krain" (Benh Zeitlin)
[3/9] "Django" (Quentin Tarantino)
[4/9] "Operacja Argo" (Ben Affleck)
[6/9] "Lincoln" (Stephen Spielberg)
[7/9] "Poradnik pozytywnego myślenia" (David O. Russell)
[8/9] "Nędznicy" (Tom Hooper)
[9/9] "Wróg numer jeden" (Kathryn Bigelow)
[2/9] "Bestie z południowych krain" (Benh Zeitlin)
[3/9] "Django" (Quentin Tarantino)
[4/9] "Operacja Argo" (Ben Affleck)
[6/9] "Lincoln" (Stephen Spielberg)
[7/9] "Poradnik pozytywnego myślenia" (David O. Russell)
[8/9] "Nędznicy" (Tom Hooper)
[9/9] "Wróg numer jeden" (Kathryn Bigelow)
Och, dla samej obsady / to już historia kina / oglądnęłabym ten film i kiedyś może go obejrzę.)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że nie znam tych aktorów, ale w "Miłości" wypadli świetnie.
UsuńBardzo lubię takie życiowe historie , film może kiedyś obejrzę:)
OdpowiedzUsuńZachęcam. :)
UsuńMoże i ja kiedyś się skuszę!
OdpowiedzUsuńCałkiem dobry pomysł. :)
UsuńJeżeli już bym musiał to udałbym się na to do kina, ale tak z własnej nieprzymuszonej woli?! Nie sądzę...
OdpowiedzUsuńPo prostu jakoś niespecjalnie pociąga mnie ta tematyka ;P... Dajcie coś z potężną dawką grozy, która du** urywa, a nóż widelec się skuszę ;D.
Pozdrawiam!
Melon
PS: Przynajmniej film o miłości starych dziadków, a nie o zakochanych nastolatkach (9-13 lat ;P)... Przynajmniej coś innego :).
No wiesz, zależy od której strony patrzeć na temat, dla mnie większą grozą jest udar zabierający człowiekowi resztę życia niż stado krwiożerczych zombie. ;)
UsuńNo, ale młode Melony mają jeszcze czas na takie refleksje, w przeciwieństwie do takich staruszek jak ja. =D
A Ty co masz do zakochanych nastolatków, co? :P
Ja?!
UsuńJa nic do nich nie mam... tylko, że ja się z nimi spotykam na co dzień, a z dziadkami (oprócz moich... no i Ciebie ;P... dobra, nie będę chamski ;3) nie mam stałego kontaktu...
A krwiożercze zombie i tak są lepsze :D!
Dobra, dobra, przyznaj, że jakaś super laska dała Ci kosza. :P
Usuń(udam, że nie widziałam tego, co napisałeś w nawiasie GÓWNIARZU :P)
Animowane też? Bo jak lubisz animowane, krwiożercze zombie, to polecam "ParaNorman". :P
Chętnie oglądnę w wolnym czasie, bowiem Francuz lubić drama movie's :D
OdpowiedzUsuńPS: AnnRK nie wiedziałem że 25 stycznia rozdadzą Nagrody Akademii ;)
I słusznie, mój bardzo uważny, wytykający błędy czytelniku. :P
UsuńJa widziałam już wszystkie filmy z nieanglojęzycznej (no poza "No") i myślę, że "Miłość" wygra, choć to najtrudniejszy film. "Kochanek królowej" i "Kon-tiki" nie mają szans, jedynie "Wiedźma wojny" może trochę namieszać.
OdpowiedzUsuńWygrana "Miłości" jednak w głównej kategorii byłaby sporym zaskoczeniem i zdecydowanie zmianą w Oscarach. Do oscarowego finiszu zostały mi "Życie Pi" i "Operacja Argo" i kibicuję "Nędznikom" i "Django". Oba te filmy dostały ode mnie 9/10. W kategorii aktorskiej życzę sobie wygranej Hushpuppy:) Śmiesznie by było:) Chociaż obiektywnie rzecz biorąc to najlepiej zagrała Jennifer Lawrence w "Pamiętniku...".
Ech, żałuję tej "Wiedźmy..." ogromnie. Że też akurat teraz musieli mi wyłączyć Ale Kino. =/
UsuńTeż mi się nie wydaje, by Haneke wygrał kategorię główną. Zresztą, chyba bym tego nie chciała. Wygrana w nieanglojęzycznej musi mu wystarczyć. Na "Nędzników" idę w końcu w środę, a dziś w planach jest "Lincoln" (aż się boję :P). Po "Miłości" jestem rozdarta, bo Hushpuppy była przecudna, ale Riva zagrała naprawdę dobrze, no i pewnie miło by było jej dostać nagrodę na koniec kariery. "Poradnika..." jeszcze nie widziałam, więc nie wiem jak Jennifer wypadła, ale słyszałam same dobre opinie.
Bardzo interesujący post! Widziałam zwiastun "Miłości" i to, co rzuciło mi się w nim w oczy, to właśnie ten specyficzny minimalizm. Brak przesytu, który przecież nie musi iść w parze z sukcesem kinowym. Nie sądziłam też że jakakolwiek powieść Jelinek została zekranizowana. W ogóle zastanawiam się jak Haneke podołał temu zadaniu, przecież proza Jelinek jest niezwykle mało elastyczna...
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńPrzyznaję, że mam słabość do takich minimalistycznych obrazów i Haneke idealnie trafił w mój gust. A Jelinek nie dość, że została zekranizowana, to jeszcze w naprawdę dobrym stylu. Film jest mocny, przejmujący. Oczywiście, to nie to samo co książka, ale Haneke z pewnością nie ma się czego wstydzić.
Szczerze mówiąc, gdyby nie ta recenzja - tytuł na pewno by mnie odstraszył. :P A tak, może kiedyś...
OdpowiedzUsuńMasz dziwną awersję do tego, na czym opiera się większość naszego życia. ;)
UsuńAkurat ten film chcę obejrzeć odkąd o nim usłyszałam i obejrzałam zwiastun. Z całą pewnością to zrobię. Sam temat jest niezwykle poruszający, więc nie mogę się doczekać seansu.
OdpowiedzUsuńObejrzyj, obejrzyj. Piękny i poruszający film, świetny aktorsko, bardzo dopracowany. Taka minimalistyczna perełka.
Usuńten film mnie raczej nie zainteresuje - chociaż może kiedyś uda mi się go obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńPewnie nie, ale gdyby Ci się kiedyś zmienił gust, to o nim pamiętaj. :)
UsuńZobacze chociazby dla samej obsady:)
OdpowiedzUsuńPowiesci Jelinek nigdy mnie nie wciagnely w swoj swiat, raczej wyrzucaly z hukiem, moze film mnie uwiedzie?
Jelinek jest specyficzna. Ciężka tematycznie, hipnotyzująca językowo. Mnie jej powieści przerażają i fascynują. Tak też było z "Pianistką". Jeśli nie pasuje Ci tylko język Noblistki, to spokojnie możesz oglądać film, ale jeżeli fabuła zupełnie Ci nie odpowiada, to film może też nie trafić w Twój gust. Nie mniej jednak zachęcam choćby do podjęcia próby.
UsuńJestem ciekawa tego filmu :) Moje dwa podejścia do "Django" skończyły się porażką już po kilku minutach, ale chyba spróbuję po raz trzeci. :)
OdpowiedzUsuńNa MOIM blogu przyznajesz się, że Ci się "Django" nie podoba??? Śmierci się nie boisz? :P
UsuńA tak serio, co Ci się w nim nie podoba? Sam styl Tarantino, czy coś konkretnego?
koniecznie muszę obejrzeć, coś czuję, że mi się ten film spodoba
OdpowiedzUsuńUdanego seansu! :)
UsuńTarantino Oscara nie dostanie (bo... nie ;) ). Nie widziałam jeszcze Operacji Argo, która jest wymieniana w gonie ścisłych faworytów, to jednak bardzo mnie zdziwi, aby film akcji, który obejrzymy, a potem zapomnimy (bo tak wynika z recenzji, które czytałam) miałby dostać Oscara za najlepszy film. Chociaż podobnie było z "King's speech", więc wiele mnie nie zdziwi.
OdpowiedzUsuńFilm jest naszprycowany emocjami i ludzkim cierpieniem, takie natężenie nie oddziałowuje dobrze na widza, szczególnie dzisiaj, gdy oczekuje się strzelanki, pościgów i akcji, a nie spokojnej i wyważonej historii, w której nie pada wiele słów, ale każda scena jest ważna i ma wpływ na to, co widzimy na ekranie. Podczas seansu miałam wrażenie, jakbym była nieco manipulowana (ale w dobrym znaczeniu tego słowa, o ile takowe istnieje) napięcie rosło z każdą minutą, wraz z cierpieniem, którego doznają bohaterowie.
Dlatego mam nadzieję, że ten film dostanie sporo nagród 25 lutego :) Bo nie jest łatwo o nim zapomnieć, choć widziałam go w kilka dni po polskiej premierze
Ano nie dostanie. Tak samo jak nie mogło go dostać "Prawdziwe męstwo" (chlip, chlip).
UsuńCo do "Operacji Argo" to się nie zgodzę. To nie jest jakieśtam zwykłe kino akcji, o którym się zapomina na kilka minut po seansie, bo jest podobne do miliona innych nieznaczących produkcji. Obejrzyj, a zobaczysz. :)
"Jak zostać królem" to bardzo dobry film z genialnym aktorstwem. Stawiałam wtedy na "Czarnego łabędzia", drugie w kolejce było "Prawdziwe męstwo" (ale jak już pisałam, wiadome było, że Oscara nie dostanie), trzecie "Jak zostać królem", więc w sumie to rozdanie mnie nie rozczarowało aż tak bardzo.
A "Miłość" jest świetnym filmem i życzę mu Oscara, ale nie w kategorii głównej. ;)
Czekałem na tę recenzję :) Nie wiem czemu filmowcy boją się ukazywać starość, a jeżeli już to jako coś niepotrzebnego i zbędnego w życiu. Haneke poszedł o krok dalej i ukazał starość jako kolejny etap w życiu, który ma swoje zalety i wady.
OdpowiedzUsuńCóż scenariusz "Django" trzyma się mocno i pewnie. Lecz czasem i pewniaki zostają w tyle. Werdyktu akademii nie przewidzisz :P
A tak poza tym mam kolejny film który można obejrzeć z L. Będzie zachwycona :)
"Mordercza Opona" w reżyserii Quentina Dupieuxa
Młodych starość nie interesuje, starszym ciężej ten temat pokazać, bo ciąży nad nimi świadomość bliskości jej obecności. Tak mi się przynajmniej wydaje. Mnie starość przeraża, bo może to jest moment odpoczynku po tych wszystkich latach, ale jak pokazuje Haneke choroba może nam go odebrać. W mojej najnowszej recenzji książkowej tez jest taki przypadek, gdy bohaterkę dopada Alzheimer.
UsuńNo tak, Akademia już nie raz udowodniła, że nie wie co dobre. Członkowie powinni częściej czytać blogi. :P
"Mordercza opona"? O_o Wiesz, lubię Leanikę, chyba nie mam aż tak sadystycznych skłonności. :P
Idę poszukać trailera. =D
Ekhm, Ciastek, ja wszystko widzę i o wszystkim wiem :P
UsuńJak mnie zmusisz do oglądania "Morderczej Opony", to zemszczę się okrutnie. Przywiążę cię do krzesła i obejrzysz sobie kilka starannie przeze mnie wybranych produkcji.
AnnRK, a więc jednak masz jakieś granice :P Też cię lubię, miło mi, że chociaż raz mnie bronisz przed tym potffffforem.
Obawiam się, że żadna z tych produkcji nie dorówna "Morderczej oponie". Widziałaś trailer? :P
UsuńSolidarność jajników się we mnie obudziła. :P
Ale, ale - sama się zaczynam zastanawiać nad seansem. Choć ta scena spod prysznica, którą pokazali w zwiastunie, pewnie nie pozwoli mi zasnąć. =D
Mam lekki kryzys oscarowy, zostało mi jeszcze sporo filmów, ale jakoś nie mam siły się do nich zabrać - Miłość jest dość ciężkim filmem, o Lincolnie słyszałam negatywne opinie, więc chyba pora zobaczyć Operację Argo. Chyba i tak nie wyrobię się przed rozdaniem niestety.
OdpowiedzUsuń"Lincolna" oglądałam wczoraj. Hm. No... Yyyy... =)
UsuńDłuży się nieco (delikatnie rzecz ujmując). :P
Jestem zawiedziona tym, że film nie tyle jest o postaci Lincolna co o 13. poprawce, ale aktorsko jest świetny, zdjęcia są genialne (brawo Kamiński!), w ogóle wizualnie film prezentuje się cudnie.
Nie poddawaj się. Masz jeszcze dwa tygodnie. :)
"Miłości" nie mam w planach. Wystarczą mi ambitne lektury, przy ambitnych filmach wysiadam:)
OdpowiedzUsuńOj tam, poczekaj na odpowiedni nastrój. :)
UsuńOj tak, obejrzę na pewno. Tylko dr House'a w to nie mieszaj... zbyt cyniczny na takie filmy. ;)
OdpowiedzUsuńI mam kolejny offtop. Będę w czerwcu w Poznaniu przez kilka dni, jadę odebrać bratanka z rąk brata na wakacje :) Więc, ekhm, tak sobie myślałam.... ;)
UsuńDr House pasuje do wszystkiego. Temat tematem, powaga powagą, ale nie dajmy się zwariować, bo nam kąciki ust zwiędną.
UsuńW ogóle to wreszcie skończyłam oglądać ten serial. Nie wiem ile lat to trwało, ale w końcu dobrnęłam do finału i jestem z siebie dumna. =)
O! Takie offtopy to ja lubię! :)
Ryczałaś? Ja tak. Najpierw ze smutku, potem ze śmiechu. Świetny koniec.
UsuńNo, cieszy mnie to niezmiernie. Będziem w kontakcie, bejb!
Ryczeć nie ryczałam, ale jakoś tak nieswojo mi się zrobiło. No, ale później myślę sobie: dobre zakończenie. Jakby został tam z premedytacją, to by było samobójstwo i przekreśliłoby cały sens serialu. Jakby się uratował, to wylądowałby w więzieniu i też do kitu. Więc stwierdziłam, że zakończenie w stylu chciał a nie mógł było ok. Ale scenarzyści mieli lepszy pomysł. =D
UsuńCudnie. Będę wypatrywać kolejnych offtopów. :)
Wydaje mi się, że to ciężki film. Ale podjęcie się takiego tematu jest godne podziwu...
OdpowiedzUsuńEmocjonalnie na pewno. Ale jest dobry i warto go obejrzeć.
UsuńWidzę, że moje 1/9 może się schować, idziesz jak burza :). Też mam ambitny plan obejrzenia całej dziewiątki do 24 lutego, ale musiałabym się bardzo spiąć, żeby tego dokonać i nie sądzę niestety, żeby było to jeszcze możliwe.
OdpowiedzUsuńPo "Miłości" spodziewałam się właściwie wszystkiego tego, co tu opisałaś. Nie mogę się doczekać seansu, choć generalnie, w ramach odmóżdżania, mam teraz ochotę na innego rodzaju filmy :)
Na siłę nie ma co się spinać, w końcu to ma być przyjemność a nie przymus. Rozłożyłam sobie seanse w czasie i powoli realizuję plan. Wczoraj "Lincoln...", dziś "Poradnik..." w środę "Nędznicy" a w weekend "Wróg..." i wsio. :)
UsuńA w ramach odmóżdżania wczoraj zaliczyłam jeszcze animację "ParaNorman". =)
Chętnie obejrzę ten film:)
OdpowiedzUsuńI słusznie, bo jest naprawdę dobry. :)
Usuń