piątek, 28 grudnia 2012

Douglas Kennedy "Posada"
Wadliwa posada

Douglas Kennedy
Posada
Wyd. Amber
2000
320 stron
Wysyłasz maila. Jednego, drugiego, trzeciego... W pewnym momencie przestajesz je liczyć. Czasami dzwonisz. Na dźwięk telefonu serce podskakuje ci do gardła. Może po drugiej stronie jest ten długo wyczekiwany ktoś. W końcu umawiasz się na spotkanie. Przed wyjściem godzinami stoisz wpatrując się w swoje lustrzane odbicie. Starannie obmyślasz strój, polerujesz buty na wysoki połysk, ćwiczysz minę człowieka godnego zaufania. Chcesz zrobić jak najlepsze wrażenie. Po wszystkim stres nie mija. Znów czekasz na telefon. Z każdym dniem twój niepokój wzrasta. Twoje poczucie wartości nabiera zachowuje się niczym giełdowy kurs papierów wartościowych w czasie bessy.


Jeśli zdarzyło wam się dłużej przebywać na niechcianym bezrobociu lub nagle straciliście pracę, wiecie o czym mowa. Wertowanie ogłoszeń, maile, telefony, stresujące rozmowy i to oczekiwanie na pozytywny wynik rekrutacji... Bywa, że nie jest lekko. Oszczędności się kurczą, czas leci i nawet upić się z rozpaczy nie ma za co. Po jakimś czasie przestaje się marzyć o służbowym samochodzie, firmowej komórce, kierowniczej pensji czy płatnych nadgodzinach. Duma zostaje w domu, aspiracje też. Byleby coś znaleźć. Cokolwiek.

W takiej nieprzyjemnej sytuacji znalazł się bohater Posady Douglasa Kennedy'ego. Ned Allen jest ambitny, pracowity i żądny sukcesów. Uwielbia swoją posadę w dziale reklamy wielkiego, nowojorskiego magazynu komputerowego. Problem w tym, że w firmie zaczyna się źle dziać. Najpierw jeden z pracowników traci bardzo ważny kontrakt, później okazuje się, że magazyn zmienia właściciela. Wydaje się, że Ned spadnie na cztery łapy, ale niestety, zamiast awansu dostaje wypowiedzenie. Reakcja Allena na słowa szefa była natychmiastowa. Zdzieliłem sukinsyna prawą pięścią w szczękę, potem zadałem cios w żołądek. Kreplin zgiął się w pół. Znowu walnąłem go z całej siły pięścią w twarz. Kiedy upadł na podłogę, już całkowicie straciłem panowanie nad sobą. Zacząłem kopać drania w klatkę piersiową, głowę, brzuch.[1]

W branży wieści roznoszą się bardzo szybko. Ned, mimo niezłych kwalifikacji, nie może znaleźć pracy. Na dodatek coraz gorzej układa mu się w małżeństwie. Zdesperowany zatrudnia się w call center. Nie jest to praca marzeń, nie pozwoli też na spłatę długów (a tych bohater ma sporo), ale daje szansę na zarobienie paru groszy. Niestety Allena znów ponoszą nerwy. Tym razem obchodzi się bez rękoczynów, ale pracy nie udaje się zachować. Dachu nad głową też, bo Lizzie, jego żona, każe mu się spakować. Słowa idź do diabła i zdychaj[2] nie dają większych szans na negocjacje. Zrozpaczony Ned dzwoni do starego kumpla. Jerry Schubert proponuje mu dach nad głową i... pracę. Przyjmując pomoc Allen wpakuje się w tarapaty, o  jakich nawet mu się nie śniło.

Douglas Kennedy porównywany jest do Johna Grishama, a Posada do Firmy mistrza thrillerów prawniczych i kryminałów. Czy słusznie? Jeszcze nie wiem. Wiem natomiast, że thriller Kennedy'ego trzyma w napięciu do samego końca. Z sieci intryg wyłania się obraz człowieka, który goniąc za sukcesem wpada w nie lada kłopoty, a im bardziej stara z nich wybrnąć, tym gorzej na tym wychodzi. Dopiero doprowadzony do ostateczności pokazuje na co go stać, okazując się przeciwnikiem godnym podziwu. Tylko czy będzie na tyle sprytny, by wykiwać oszustów, morderców i szantażystów? Czy znajdzie w sobie tyle determinacji, by pokonać swoje słabości, odzyskać żonę i dawne życie?

Posada jest nie tylko wciągającym thrillerem, ale i całkiem niezłą powieścią psychologiczną. Czytelnik ma okazję zaobserwować przemianę bohatera, który z niezłego handlowca pozbawionego skłonności do manipulacji i intryganctwa, staje się człowiekiem zdolnym do czynów wykraczających poza granice prawa i moralności. Świat biznesu ukazany jest od swej najciemniejszej strony. Nielegalne transakcje, pranie brudnych pieniędzy, fikcyjne firmy, szantaże, a nawet morderstwa - w takiej rzeczywistości będzie musiał się odnaleźć Ned Allen.


Pamiętajcie, zanim przyjmiecie jakąkolwiek posadę, upewnijcie się, że będziecie mogli z niej zrezygnować...

***
[1] Douglas Kennedy, Posada, przeł. Dorota Penar, Wyd. Amber, 2000, s. 113.
[2]Tamże, s. 185.

42 komentarze:

  1. ciekawa recenzja, lubię Grishama więc jest szansa że ita książke mi się spodoba

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, zarys fabuły bardzo mnie zaintrygował! Chętnie przyjrzałabym się bliżej temu thrillerowi:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto. Mam zamiar sprawdzić jeszcze inne tytuły tego autora. :)

      Usuń
  3. Tematyka niezbyt przyjemna, acz ciekawa. Po studiach ponad 2 miesiące szukałam pracy i może nie było to długotrwałe bezrobocie, ale miałam już bardzo czarne myśli i zaczęłam tracić wiarę. W kazdym razie udało się zanim zaczęłam szukać czegokolwiek. Nie słyszałam o Kennedym, ale jak piszesz, że to nie tylko thriller, ale i dobra powieść psychologiczna, to zapiszę sobie tytuł. A co!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też to znam. Na szczęście i mnie się udało. Tak sobie pomyślałam, że może nie zawsze bywa aż tak drastycznie jak w książce, ale to smutne, gdy się pomyśli jak łatwo wykorzystać kogoś, kogo brak pieniędzy zmusza do chwytania się różnych dziwnych zajęć.

      Usuń
  4. Intrygująca, ale nie wiem czy znalazłabym na nią czas.)

    OdpowiedzUsuń
  5. Poszukiwanie stałej pracy jeszcze przede mną, ale lektura tej książki mogłaby być bardzo pożyteczną nauką. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano. Dam Ci jedną wskazówkę: strzeż się firm, które mają konta na Bahamach. :P

      Usuń
  6. Z chęcią zrezygnowałabym ze swojej posady :) Interesująca książka, zajrzę z pewnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A sprawdziłaś, czy możesz? Bo wiesz, Allen miał z tym pewne kłopoty. :P

      Usuń
  7. Jestem bezrobotna, więc coś o tym wiem... ;) Fabuła nie wiedzieć czemu przypomniała mi "Ostatni bastion Barta Dawesa" S. Kinga, Dawes też stracił pracę, żonę i dom, a efekt tego, co robi człowiek przyparty do muru - dość zaskakujący :) Jak "Posada" wpadnie w ręce, zajrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się strzeż. Pracodawcy-intryganci nie śpią. ;)

      Tego Kinga nie znam. Warto przeczytać?

      Usuń
    2. Szczerze? Tak sobie. King napisał ją pod pseudonimem Richard Bachman, więc pod tym nazwiskiem szukaj, ale czy warto... Sprawa dyskusyjna, acz mi się książka podobała :)

      Usuń
    3. To się jeszcze wstrzymam. Przede mną jeszcze sporo tych bardziej znanych i podobno dobrych książek (np. "Cztery pory roku", "Bastion" czy "To"). Ale jak będę się pałętała w bibliotece przy regałach z horrorami i ten tytuł rzuci mi się w oczy, to uznam to za znak i zabiorę książkę ze sobą. :P

      Usuń
    4. W dokładnie taki sam sposób ja na nią natrafiłam ;) Sama wpadła w ręce ;)

      Usuń
    5. Widocznie ten typ tak ma. ;)

      Usuń
  8. Znów intrygujesz, kochana.Powiedz, co ja mam z tobą zrobić? Przez ciebie w kółko muszę nowe książki do listy dopisywać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze mną? Podrzucić mi kilka kiepskich tytułów, żebym mogła napisać kilka zniechęcających recenzji. :P

      Usuń
  9. Myślę, że i u nas można by niezły thriller napisać. Tylko nie wiem, czy to dobrze. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że dobrze. Zrobi się z tego bestseller i autor nie będzie się musiał martwić o kasę do końca życia. A tym samym o szukanie posady z haczykiem.

      (W tle słychać rozbawionych polskich pisarzy, którzy spoglądają na swoje wyciągi z kont)

      Usuń
    2. Ok, to ja już lecę pisać. :P Chcesz dedykację? :P

      Usuń
    3. Pfff... Dedykację... Chcę mieć udział w zyskach ze sprzedaży. :P

      Usuń
    4. Będzie tak jak z tymi jazzowymi muzykami, co to się kiedyś spotkali i jeden mówi:
      -Wiesz, kupiłem twoją nową płytę!
      A na to drugi:
      -Aaa... to byłeś ty...
      :P

      Usuń
    5. Poproszę o dedykację. =)

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. Nie obawiasz się potencjalnych pracodawców? :P

      Usuń
  11. Zapowiada się świetnie. Lubię czytać o takich historiach, chociaż nigdy nie chciałabym spotkać się z takimi wydarzeniami w rzeczywistości. Tytuł już dopisany do listy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nikt by nie chciał. Dopływ adrenaliny można sobie zapewnić na sto ciekawszych sposobów. ;)

      Usuń
  12. Doskonale wiem o czym piszesz, w końcu mój nick (choć może już nie do końca aktualny) do czegoś zobowiązuje :). Przeczytałam jak dotąd tylko jedną powieść Grishama, wolę bowiem raczej inne gatunki literackie, ale i na dobry kryminał w tym stylu zawsze znajdzie się ochota, szczególnie, że nazwisko autora już wcześniej obiło mi się o uszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że trafiłaś nieco lepiej niż nasz bohater. ;)

      Historie Grishama lepiej znam z wersji filmowych niż powieści, ale zamierzam nadrobić te ważniejsze tytuły.

      Usuń
  13. Raczej nie dla mnie;p

    Zapraszam na Candy, do wygrania książki : http://recenzje-kiti.blogspot.com/2012/12/candy-noworoczne.html

    OdpowiedzUsuń
  14. powieści psychologiczne psychicznie mnie męczą ja pasuje, ale siostrze wspomne o tytule :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Rzeczywiście, motyw z pracą z której niekoniecznie można zrezygnować i przez którą można mieć ogromne kłopoty, nieco przypomina "Firmę". Jednak...wolę zostać przy starym, dobrym Grishamie - jakoś nie mam ochoty na "Posadę", przynajmniej na razie;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Po Twojej recenzji jak najbardziej sięgnęłabym po ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytając początek Twojej recenzji myślałam, że chodzi o miłość a nie o poszukiwanie pracy xD zachowania dość podobne. Chyba warto przeczytać, żeby wiedzieć czego unikać na rynku pracy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Git! Tak miałaś pomyśleć. :P

      Zacznij od unikania podejrzanie pomocnych szantażystów z morderczymi skłonnościami. ;)

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.