August Kowalczyk Refren kolczastego drutu: trylogia prawdziwa Wyd. Urząd Miejski w Pszczynie 1995 262 strony zdjęcie: ok.brzeszcze.pl |
August Kowalczyk przeżył pobyt w obozie Auschwitz-Birkenau. W swoich wydanych w 1995 roku wspomnieniach Refren kolczastego drutu: trylogia prawdziwa opisuje okres poprzedzający uwięzienie, następnie więzienną rzeczywistość, w końcu ucieczkę z obozu i czas spędzony w ukryciu. Powraca jak refren tamten czas. Tak już będzie do końca. Uporządkowane i dające się opisać zdarzenia, refleksje, emocje, fakty, na stronach tej trylogii świadczą o dramatycznym zdarzeniu, historii stającej się moim czasem wzrastania. Dojrzałość pojawiała się wśród codziennych wyborów, a prawie każdy alternatywny: życie - śmierć.[1]
August miał dziewiętnaście lat, gdy postanowił opuścić rodzinę i przedostać się do Francji, gdzie formowały się oddziały Wojska Polskiego. 6 maja 1940 roku wraz ze swym kolegą, Zbyszkiem Makuszewskim, wyruszył przez Brzostek i Jasło w stronę polsko-słowackiej granicy. Choć pełny zapału, żądny przygody i dokonywania bohaterskich czynów, nie miał szczęścia. Aresztowany na Słowacji, więziony w Dukli, Jaśle i Tarnowie, trafił w końcu do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie spędził półtora roku. W czerwcu 1942 roku, wraz z około pięćdziesięcioma innymi więźniami podjął próbę ucieczki. Szcześliwie znalazł się wśród dziewiątki, której ten niebezpieczny manewr się udał. Pomogli mu dobrzy ludzie z okolicznej wioski Bojszów oraz Oświęcimia. Po przedostaniu się do Krakowa, autor wstąpił w szeregi AK.
Każdy, kto przeczytał choć jedne wspomnienia ocalałego z obozu, wie czego można się spodziewać po zapiskach Kowalczyka. Głód, strach, tortury, choroby - taka jest codzienność więźnia numer 6804. Autor nie boi się opisywać nawet tych najbardziej intymnych przeżyć. Pojawiają się więc wzmianki o homoseksualnych doświadczeniach czy poruszające wyznania o podnieceniu, jakie towarzyszyło Kowalczykowi podczas bicia jednego z współwięźniów.
Refren kolczastego drutu składa się z trzech części. Dwie pierwsze Przygoda w cieniu świata i Okruchy z dna opowiadając wojenną historię autora. Na ostatnią, zatytułowaną Szesnaście powrotów składają się dręczące Kowalczyka sny, w których wspomnienia mieszają się z teraźniejszością, a niedające się wymazać z pamięci przeżycia odbierają szansę na spokojną noc. Najgorsze są sny-seriale... Budzisz się... Zasypiasz i następny odcinek... aż do kolejnego przebudzenia... Jak długo można...? Czasami pięć, sześć odcinków w ciągu jednej nocy... Litości...[2] Inny jest styl zapisków z trzeciej części, inny mają one charakter. Dwa pierwsze segmenty pisane są oszczędnie, surowo, w ostatnim autor daje upust emocjom.
Trudno powiedzieć, czy książka Kowalczyka jest lepsza czy gorsza niż podobne jej tytuły. To osobista historia, zapis przeżyć, których nie da się porównać z innymi. Na mnie, przedstawicielce pokolenia, którego wojna w bezpośredni sposób nie dotknęła, te opowieści niezmiennie robią wrażenie. Tu nie liczy się styl, a treść. I choć mogłabym marudzić na literówki czy swawolne przecinki, to poza wzmianką o ich istnieniu, nie mam ochoty tego robić.
Refren kolczastego drutu jest kolejnym świadectwem ludzkiego okrucieństwa, bezmyślności, sadystycznego podniecenia wywoływanego cierpieniem innych. Kowalczyk, w powojennej rzeczywistości aktor, reżyser, dyrektor teatru, przez wiele lat opowiadał swoją historię podróżując do szkół. Pragnął, by także młodzi zrozumieli, czym było Auschwitz, jak wyglądała obozowa rzeczywistość. Odwiedził tysiące placówek.
August Kowalczyk zmarł 29 lipca 2012 roku.
August miał dziewiętnaście lat, gdy postanowił opuścić rodzinę i przedostać się do Francji, gdzie formowały się oddziały Wojska Polskiego. 6 maja 1940 roku wraz ze swym kolegą, Zbyszkiem Makuszewskim, wyruszył przez Brzostek i Jasło w stronę polsko-słowackiej granicy. Choć pełny zapału, żądny przygody i dokonywania bohaterskich czynów, nie miał szczęścia. Aresztowany na Słowacji, więziony w Dukli, Jaśle i Tarnowie, trafił w końcu do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie spędził półtora roku. W czerwcu 1942 roku, wraz z około pięćdziesięcioma innymi więźniami podjął próbę ucieczki. Szcześliwie znalazł się wśród dziewiątki, której ten niebezpieczny manewr się udał. Pomogli mu dobrzy ludzie z okolicznej wioski Bojszów oraz Oświęcimia. Po przedostaniu się do Krakowa, autor wstąpił w szeregi AK.
August Kowalczyk - więzień nr 6804 źr. eolkusz.pl |
Każdy, kto przeczytał choć jedne wspomnienia ocalałego z obozu, wie czego można się spodziewać po zapiskach Kowalczyka. Głód, strach, tortury, choroby - taka jest codzienność więźnia numer 6804. Autor nie boi się opisywać nawet tych najbardziej intymnych przeżyć. Pojawiają się więc wzmianki o homoseksualnych doświadczeniach czy poruszające wyznania o podnieceniu, jakie towarzyszyło Kowalczykowi podczas bicia jednego z współwięźniów.
Refren kolczastego drutu składa się z trzech części. Dwie pierwsze Przygoda w cieniu świata i Okruchy z dna opowiadając wojenną historię autora. Na ostatnią, zatytułowaną Szesnaście powrotów składają się dręczące Kowalczyka sny, w których wspomnienia mieszają się z teraźniejszością, a niedające się wymazać z pamięci przeżycia odbierają szansę na spokojną noc. Najgorsze są sny-seriale... Budzisz się... Zasypiasz i następny odcinek... aż do kolejnego przebudzenia... Jak długo można...? Czasami pięć, sześć odcinków w ciągu jednej nocy... Litości...[2] Inny jest styl zapisków z trzeciej części, inny mają one charakter. Dwa pierwsze segmenty pisane są oszczędnie, surowo, w ostatnim autor daje upust emocjom.
Refren kolczastego drutu jest kolejnym świadectwem ludzkiego okrucieństwa, bezmyślności, sadystycznego podniecenia wywoływanego cierpieniem innych. Kowalczyk, w powojennej rzeczywistości aktor, reżyser, dyrektor teatru, przez wiele lat opowiadał swoją historię podróżując do szkół. Pragnął, by także młodzi zrozumieli, czym było Auschwitz, jak wyglądała obozowa rzeczywistość. Odwiedził tysiące placówek.
August Kowalczyk zmarł 29 lipca 2012 roku.
***
[1] August Kowalczyk, Od Autora, w: Refren kolczastego drutu: trylogia prawdziwa, Wyd. Urząd Miejski w Pszczynie, 1995, s. 7.
[2] August Kowalczyk, dz. cyt., s. 238.
Jak wiesz, czytałam tę książkę niedawno. Trochę pogniewałam się na autora za to, że - silniejszy, lepiej odżywiony od innych - bił współwięźniów.
OdpowiedzUsuńMało kto w naszych czasach chce sięgać po świadectwa więźniów obozów koncentracyjnych, prawie każdy woli pogodniejsze, lżejsze lektury. Bardzo się cieszę, że przeczytałaś tę książkę :)
Dzięki Tobie w ogóle dowiedziałam się o tym tytule. :)
UsuńTak, zwłaszcza ta sytuacja z Gajowym może zmniejszyć sympatię do autora. Jednak z drugiej strony, nie chcę go oceniać. Kto wie, kim sama bym się okazała w takich warunkach...
Pogodniejsze, lżejsze lektury też na mnie czekają, ale czasami mam potrzebę sięgnięcia po cięższe tematy Ale faktycznie, jest coś w tym, co napisałaś. Widać to na wielu blogach recenzenckich, gdzie dominują jednak lekkie, pogodne powieści.
Straszne, ale lubię taką tematykę.
OdpowiedzUsuńStraszna byłaby znieczulica i kompletne niezainteresowanie tym ważnym w naszej historii tematem.
UsuńJa nie lubię czytać takich książek, za ciężkie i za bardzo to przeżywam :|
OdpowiedzUsuńA to znaczy, że serce masz na właściwym miejscu. :)
UsuńLubię tą tematykę.
OdpowiedzUsuńTo jest nas dwie, a nawet więcej. :)
UsuńTematyka Holokaustu zajmuje bardzo ważne miejsce w moim życiu Trudno wartościować czy osądzać kogokolwiek na podstawie tak koszmarnych wspomnień, ale rozumiem, o co chodziło koczowniczce - przy lekturze "I boję się snów" Wandy Półtawskiej miałam mieszane uczucia, bo wyczuwalna była wyższość autorki nad współwięźniarkami, których zachowań ja nie ośmieliłabym się oceniać.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tę recenzję - z pewnością wyszukam sobie tę książkę.
Pozdrawiam serdecznie:)
Półtawską czytałam ponad dziesięć lat temu, więc trudno mi się odnieść do jej postaci. Pamiętam, że "I boje się snów" zrobiło na mnie spore wrażenie, zwłaszcza przez to, że ukazywało obozową rzeczywistość z punktu widzenia kobiety. Do tej pory znałam jedynie męskie historie. I trudno się chyba dziwić, że eksperymenty na kobietach potrafiły mnie zszokować. Z emocji pewnie nawet nie zwróciłam uwagi na stosunek Półtawskiej do współwięźniarek. Dziś mogłabym tę książkę odebrać zupełnie inaczej.
UsuńO tak, niewiele jest obozowych wspomnień spisanych przez kobiety. Czytałam wspomnienia reporterki, która brała udział w procesach norymberskich, biografię kata - Irmy Grese, ale oprócz Półtawskiej jakoś nie rzuciło mi się w oczy nic spisanego kobiecą ręką.
UsuńJa czytałam "Dom lalek", ale nie wiem na ile jest to zapis autentycznych przeżyć. Kilka słów o tej książce znajdziesz TUTAJ pod numerem 10.
UsuńZ obozowych wspomnień pisanych przez kobiety czytałam "Nadzieja umiera ostatnia" Haliny Birenbaum oraz "W otchłani" Zofii Kossak. Książki Półtawskiej jeszcze nie czytałam, poszukam w bibliotece :)
UsuńO, no i już wiemy czego szukać w bibliotekach. :)
UsuńO nie, zdecydowanie nie dla mnie. Byłam niedawno na wycieczce w Oświęcimiu i kilka godzin spędzonych na słuchaniu o tym, co się tam wydarzyło, to zdecydowanie za dużo dla mnie. Jakiś czas temu w szkole oglądaliśmy "Życie jest piękne" i choć to komedia, każdy po dwóch godzinach miał dość. Dlatego też nie mogłabym czytać o ponad roku spędzonym w obozie koncentracyjnym. Może kiedyś, ale wątpię.
OdpowiedzUsuńWierzę, że wycieczka do Oświęcimia może mocno wstrząsnąć. Sama byłam tam wiele lat temu, jeszcze w liceum, ale do tej pory pamiętam jak mocno ją przeżywałam. Mieliśmy naprawdę świetnego przewodnika i nie ja jedna wyszłam stamtąd ze łzami w oczach. =/
Usuń"Życie jest piękne" ma faktycznie komediowy wydźwięk, ale pod tą radosną otoczką kryje się dużo goryczy, smutku i bólu.
Czesto siegam po ta tematyke, tej ksiazki akurat nie mam, ale poszukam.
OdpowiedzUsuńKazda historia jest inna, kazda wazna, kazda wnosi cos innego do mojego zycia.
Otóż to. Każda z tych historii ma swoją wagę. Jedne są napisane lepiej, inne gorzej, ale kryją w sobie czyjś dramat, który trudno ocenić z perspektywy czytelnika, który takie zdarzenia zna jedynie z literatury, filmu czy opowieści. No i te historie pozwalają docenić naszą rzeczywistość. Niełatwą, ale i nieporównywalną.
UsuńTym razem sobie odpuszczę... historia to zdecydowanie nie moja bajka. Zapraszam też do siebie :-)
OdpowiedzUsuńW ogóle tej historii daleko do jakiejkolwiek bajki... ;)
UsuńOglądałam wiele filmów o takiej tematyce, ale książkę czytałam tylko jedną więc może czas to zmienić ... To z pewnością trudny temat i trzeba go analizować na spokojnie, więc jeżeli nie będę miała nawału obowiązków postaram się sięgnąć po tę lekturę :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że powstają takie książki, aby młodsze pokolenie wiedziało i pamiętało o tych strasznych wydarzeniach.
Pozdrawiam :)
Polecam też "Pięć lat kacetu" Grzesiuka. Naprawdę dobra rzecz.
UsuńNiedługo nie będzie już tych, którzy mogą opowiadać o tamtych wydarzeniach. Tym cenniejsze są takie książki.
Jak wiesz, lubię książki o takiej tematyce, więc jeżeli bedę miała okazję to przeczytam.
OdpowiedzUsuńW komentarzach wyżej, dziewczyny rzuciły jeszcze kilka ciekawych tytułów. :)
UsuńUwielbiam książki o obozowej tematyce i dziękuję Ci bardzo, że podsunęłaś mi kolejną pozycję tego typu. ;) Wszystkiego dobrego na Nowy Rok! :)
OdpowiedzUsuńZawsze do usług! :P
UsuńWzajemnie! Niech się spełniają marzenia i realizują plany. :)
Przyznam, że najbardziej spodobał mi się tytuł. Jak jeszcze czytałam książki (:P), WM całkiem sporo literatury wojennej wrzucił mi na listę, której zresztą przez całe studia udało mi się unikać. :P
OdpowiedzUsuńCzemu unikałaś listy? :P
UsuńI czemu nie czytasz książek, Ty fotomaniaczko!? :P
Bo listy są złe. :P Wtrąciłam wtrącenie nie tam, gdzie trzeba. :P
UsuńTrzeba było słuchać Mamy, jak Cię uczyła, że nie wolno się wtrącać. :P
Usuń