1. "Pociągi pod specjalnym nadzorem" reż. Jiří Menzel (1966); 7/10
(Czechosłowacja; dramat, komedia, wojenny)
Nagrodzona Oscarem za najlepszy film nieanglojęzyczny ekranizacja powieści Bohumila Hrabala.
II wojna światowa, na niewielkiej stacji kolejowej życie toczy się niespiesznie. Pracownicy skupiają się głównie na przygodach miłosnych. Jest całkiem zabawnie, choć widmo wojny na tę sielankę rzuca coraz większy cień. Najmocniejszym akcentem filmu jest jego zakończenie.
Akurat "Pociągi pod specjalnym nadzorem" nie należą do moich ulubionych dzieł Hrabala. Do filmu podchodziłam raczej nieufnie, ale znużenie szybko przeszło w zainteresowanie, a finał produkcji przesądził o końcowej ocenie.
2. "Śmiertelna gra" reż. Bobby Roth (2011); 5/10
(USA; thriller)
Przed dziesięciu laty Eva przeżyła dramat. Jej córeczka została porwana i zamordowana, ciała nigdy nie znaleziono, a zabójcy oczywiście nie udało się ująć. Teraz koszmar powraca. Morderca w swej uprzejmości postanowił skontaktować się z Evą, ujawniając szczegóły tamtej zbrodni i zapowiadając kolejną. Kobieta ma szansę stanąć z potworem twarzą w twarz, dowiadując się prawdy o śmierci córki a przy okazji powstrzymać zabójcę przed popełnieniem kolejnego przestępstwa. O tym, że z tej okazji skorzysta, chyba nie muszę nikogo przekonywać.
Film telewizyjny, na tyle mało znany, że nawet nie udało mi się znaleźć plakatu. Ogląda się jak trzymający w napięciu odcinek serialu kryminalnego.
3. "Spadkobiercy" reż. Alexander Payne (2011); 8/10
(USA; dramat, komedia)
Matt Kingów (George Clooney) jest bogatym, obrotnym biznesmenem. Właśnie ma podjąć bardzo ważną decyzję, dotyczącą tego komu przypadnie w udziale dziedzictwo rodziny Kingów, niegdyś bardzo zamożnego rodu, obecnie z nieco uszczuplonymi zasobami. Ach, ta rozrzutność nieodpowiedzialnych krewnych! Gdy jego żona ulega wypadkowi i zapada w śpiączkę, Matt musi zaopiekować się dwoma córkami, których prawie nie zna. Przy okazji wychodzi też na jaw tajemnica żony, która burzy uporządkowany świat mężczyzny.
Akcja filmu osadzona jest na Hawajach. Obserwujemy więc ludzki dramat w pięknej, wakacyjnej scenerii, kojarzącej się raczej z urlopowym luzem niż cierpieniem i nieszczęściem.
Film z dużym ładunkiem emocjonalnym. Życiowy, zawierający całą paletę barw, od tych ciepłych po chłodne, od radosnych po przygnębiające. Nagrodzony Złotym Globem (najlepszy dramat, najlepszy aktor w dramacie) oraz Oscarem (scenariusz adaptowany; w wyścigu o główną statuetkę przegrał z "Artystą").
4. "Baby są jakieś inne" reż. Marek Koterski (2011); 6/10
(Polska; dramat, komedia)
"Kuriozalny film widziałem wczoraj. Dwóch facetów jedzie autem i obsesyjnie bluzga na rodzaj żeński. Plugawią te kobiety w sposób nieprawdopodobny. I już po pięciu minutach tego bluzgu wiemy, że chodzi o to, iż oni są słabi, ale jeszcze przez półtorej godziny musimy wysłuchiwać sadystycznego plucia na płeć piękną. Oj, panie reżyserze, okrzyknięty MISTRZEM kondycji współczesnego Polaka inteligenta, coś chyba pycha pana poniosła, że wszystko już panu wolno. Zaprzeczyć dramaturgii, atrakcyjności narracji, dobremu smakowi i gustowi. Bo tak się panu w wielkości swej podoba. Ot, wielki megalomański Pierd Reżysera. Celowo napisałem Pierd, gdyż wielką etiudę na temat pierdu, oczywiście damskiego, udatnie i sugestywnie wykonali artyści. Jak to czasem bywa, im udatniej, im zdolniej, tym obrzydliwiej. W ogóle film obliczony jest promocyjnie na rynek południowoniemiecki, gdyż toaleta, sedes należą do ulubionych obiektów i rekwizytów. A co najciekawsze, że o "dziele" tym czytam już od dłuższego czasu. Wywiady z reżyserem, aktorami - wszędzie. Nikt o królu na golasa oczywiście nie napisze." - tak o filmie Marka Koterskiego napisał Jerzy Stuhr w swej książce "Tak sobie myślę...".
Wybaczcie ten przydługi cytat. Nie mogłam się powstrzymać, by go tutaj nie zamieścić. Nie znaczy to jednak, że się w 100% z tą opinią zgadzam. Dla mnie to przede wszystkim bardzo nierówny film. Momentami śmieszny, błyskotliwy, celny, często jednak atakuje płytkim, rynsztokowym dowcipem, niesmacznymi tekstami, prymitywnymi skojarzeniami. Pomysł niezły, wykonanie nie do końca. Role Roberta Więckiewicza i Adama Woronowicza strawne.
5. "Mleko" reż. Semih Kaplanoğlu (2008); 4/10
(Francja, Niemcy, Turca; dramat obyczajowy)
Yusuf po skończeniu szkoły powraca do swego rodzinnego miasteczka. Chciałby poświęcić się pisaniu wierszy, ale proza życia ściąga go z obłoków na ziemię. Chłopak musi pomóc matce przy pracy w mleczarni, zamiast pisać sprzedaje mleko i produkuje ser. Na dodatek matka zamiast skupić się na synu wdaje się w romans. Młody mężczyzna nie potrafi odnaleźć się w sytuacji, tak mocno odbiegającej od wyobrażeń.
Długo polowałam na ten film. Zawód był więc bolesny. Temat zderzenia się młodego człowieka z dorosłym życiem, innym od wymarzonego, jest już mocno wyeksploatowany. Ciężko dodać tu coś nowego. Poza tym, choć lubię filmy o niespiesznej akcji, fabule opowiadanej raczej obrazem niż słowem, obraz tureckiego reżysera wynudził mnie okropnie. Długie ujęcia okazały się niesamowicie nużące. Ładne zdjęcia i egzotyczny plener to jednak za mało.
6. "To właśnie Anglia" reż. Shane Meadows (2006); 8/10
(Wielka Brytania; dramat)
Shaun ma 12 lat, niemodne spodnie i niezbyt przyjazne usposobienie. Rówieśnicy go nie lubią, nie ma więc kolegów i chcąc nie chcąc prowadzi samotniczy tryb życia. Któregoś dnia spotyka grupę skinheadów, którzy szybko zauważają w chłopaku z charakterkiem materiał na skina. Shaun rozpoczyna nowy, szalony rozdział w swoim życiu. Sprawa się jednak komplikuje, gdy z więzienia wychodzi Combo, lider ekipy, nacjonalista i rasista. Przynależność do subkultury przestaje być tylko zabawą...
Mocny. Dobry. Może nie do końca wyczerpuje temat, ale mimo wszystko z pewnością wart obejrzenia.
7. "Szybcy i wściekli" reż. Justin Lin (2011); 6/10
(USA; kryminał, akcja)
Tym razem bohaterów będzie ścigał policjant do zadań specjalnych, w rolę którego wcielił się Dwayne Johnson. Momentami przypominało to pościg kapitan Chantel DuBois za ekipą z nowojorskiego zoo (kto oglądał trzecią odsłonę "Madagaskaru" ten wie o co chodzi).
Ta część odstaje od pozostałych, fabularnie podążając w stronę przeciętnej sensacyjki. Brakowało mi charakterystycznych dla tej serii szaleństw na czterech kółkach. Jedynie końcowa scena rekompensuje braki, a sympatia do całej serii oraz jej bohaterów zaważyła o wysokiej końcowej ocenie. No i oczywiście czekam na kolejną część. :)
8. "Dworzec nadziei" reż. Walter Salles (1998); 8/10
(Brazylia, Francja, Hiszpania, Japonia; dramat, przygodowy)
Isadora zarabia na dworcu pisząc listy za tych, którzy sami tego nie potrafią. Nie wysyła ich jednak, żerując na naiwności biedaków. Pewnego dnia o pomoc w napisaniu listu do męża prosi Dorę matka dziewięcioletniego chłopca, która chce w ten sposób odzyskać ojca dla swego syna. Kiedy kobieta ginie w wypadku, Dora roztacza nad osieroconym chłopcem opiekę. Jej troska jest jednak pozorna. W chłopcu widzi przede wszystkim źródło dochodu. Przyjdzie jednak taki dzień, gdy Isadora pożałuje swojego postępku. Tym samym dostanie szansę na spełnienie być może jedynego w swoim życiu dobrego uczynku.
Przepiękny, mądry film. Wzrusza, bawi, denerwuje. Losy osieroconego chłopca i kobiety, która porzucając maskę bezdusznej egoistki, rozpoczyna prawdopodobnie najważniejszy rozdział swego życia, nie mogą pozostawić widza obojętnym. Droga do celu bywa okrutnie bolesna. Czasami nie wiadomo, czy na jej końcu znajdziemy to, do czego z takim trudem dążyliśmy. Salles pokazuje, że warto podjąć próbę.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o pierwszą część filmowego podsumowania października. Oglądaliście któryś z tych filmów?
Ogłoszenie drobne:
Alarm z niepublikującymi się komentarzami odwołany. Przyszła weteranka blogowa, Kreatywa, i mi palcem pokazała, gdzie trzeba kliknąć, żeby zobaczyć wszystkie komentarze. Osioł ze mnie. :)
4. "Baby są jakieś inne" reż. Marek Koterski (2011); 6/10
(Polska; dramat, komedia)
"Kuriozalny film widziałem wczoraj. Dwóch facetów jedzie autem i obsesyjnie bluzga na rodzaj żeński. Plugawią te kobiety w sposób nieprawdopodobny. I już po pięciu minutach tego bluzgu wiemy, że chodzi o to, iż oni są słabi, ale jeszcze przez półtorej godziny musimy wysłuchiwać sadystycznego plucia na płeć piękną. Oj, panie reżyserze, okrzyknięty MISTRZEM kondycji współczesnego Polaka inteligenta, coś chyba pycha pana poniosła, że wszystko już panu wolno. Zaprzeczyć dramaturgii, atrakcyjności narracji, dobremu smakowi i gustowi. Bo tak się panu w wielkości swej podoba. Ot, wielki megalomański Pierd Reżysera. Celowo napisałem Pierd, gdyż wielką etiudę na temat pierdu, oczywiście damskiego, udatnie i sugestywnie wykonali artyści. Jak to czasem bywa, im udatniej, im zdolniej, tym obrzydliwiej. W ogóle film obliczony jest promocyjnie na rynek południowoniemiecki, gdyż toaleta, sedes należą do ulubionych obiektów i rekwizytów. A co najciekawsze, że o "dziele" tym czytam już od dłuższego czasu. Wywiady z reżyserem, aktorami - wszędzie. Nikt o królu na golasa oczywiście nie napisze." - tak o filmie Marka Koterskiego napisał Jerzy Stuhr w swej książce "Tak sobie myślę...".
Wybaczcie ten przydługi cytat. Nie mogłam się powstrzymać, by go tutaj nie zamieścić. Nie znaczy to jednak, że się w 100% z tą opinią zgadzam. Dla mnie to przede wszystkim bardzo nierówny film. Momentami śmieszny, błyskotliwy, celny, często jednak atakuje płytkim, rynsztokowym dowcipem, niesmacznymi tekstami, prymitywnymi skojarzeniami. Pomysł niezły, wykonanie nie do końca. Role Roberta Więckiewicza i Adama Woronowicza strawne.
5. "Mleko" reż. Semih Kaplanoğlu (2008); 4/10
(Francja, Niemcy, Turca; dramat obyczajowy)
Yusuf po skończeniu szkoły powraca do swego rodzinnego miasteczka. Chciałby poświęcić się pisaniu wierszy, ale proza życia ściąga go z obłoków na ziemię. Chłopak musi pomóc matce przy pracy w mleczarni, zamiast pisać sprzedaje mleko i produkuje ser. Na dodatek matka zamiast skupić się na synu wdaje się w romans. Młody mężczyzna nie potrafi odnaleźć się w sytuacji, tak mocno odbiegającej od wyobrażeń.
Długo polowałam na ten film. Zawód był więc bolesny. Temat zderzenia się młodego człowieka z dorosłym życiem, innym od wymarzonego, jest już mocno wyeksploatowany. Ciężko dodać tu coś nowego. Poza tym, choć lubię filmy o niespiesznej akcji, fabule opowiadanej raczej obrazem niż słowem, obraz tureckiego reżysera wynudził mnie okropnie. Długie ujęcia okazały się niesamowicie nużące. Ładne zdjęcia i egzotyczny plener to jednak za mało.
6. "To właśnie Anglia" reż. Shane Meadows (2006); 8/10
(Wielka Brytania; dramat)
Shaun ma 12 lat, niemodne spodnie i niezbyt przyjazne usposobienie. Rówieśnicy go nie lubią, nie ma więc kolegów i chcąc nie chcąc prowadzi samotniczy tryb życia. Któregoś dnia spotyka grupę skinheadów, którzy szybko zauważają w chłopaku z charakterkiem materiał na skina. Shaun rozpoczyna nowy, szalony rozdział w swoim życiu. Sprawa się jednak komplikuje, gdy z więzienia wychodzi Combo, lider ekipy, nacjonalista i rasista. Przynależność do subkultury przestaje być tylko zabawą...
Mocny. Dobry. Może nie do końca wyczerpuje temat, ale mimo wszystko z pewnością wart obejrzenia.
7. "Szybcy i wściekli" reż. Justin Lin (2011); 6/10
(USA; kryminał, akcja)
Tym razem bohaterów będzie ścigał policjant do zadań specjalnych, w rolę którego wcielił się Dwayne Johnson. Momentami przypominało to pościg kapitan Chantel DuBois za ekipą z nowojorskiego zoo (kto oglądał trzecią odsłonę "Madagaskaru" ten wie o co chodzi).
Ta część odstaje od pozostałych, fabularnie podążając w stronę przeciętnej sensacyjki. Brakowało mi charakterystycznych dla tej serii szaleństw na czterech kółkach. Jedynie końcowa scena rekompensuje braki, a sympatia do całej serii oraz jej bohaterów zaważyła o wysokiej końcowej ocenie. No i oczywiście czekam na kolejną część. :)
8. "Dworzec nadziei" reż. Walter Salles (1998); 8/10
(Brazylia, Francja, Hiszpania, Japonia; dramat, przygodowy)
Isadora zarabia na dworcu pisząc listy za tych, którzy sami tego nie potrafią. Nie wysyła ich jednak, żerując na naiwności biedaków. Pewnego dnia o pomoc w napisaniu listu do męża prosi Dorę matka dziewięcioletniego chłopca, która chce w ten sposób odzyskać ojca dla swego syna. Kiedy kobieta ginie w wypadku, Dora roztacza nad osieroconym chłopcem opiekę. Jej troska jest jednak pozorna. W chłopcu widzi przede wszystkim źródło dochodu. Przyjdzie jednak taki dzień, gdy Isadora pożałuje swojego postępku. Tym samym dostanie szansę na spełnienie być może jedynego w swoim życiu dobrego uczynku.
Przepiękny, mądry film. Wzrusza, bawi, denerwuje. Losy osieroconego chłopca i kobiety, która porzucając maskę bezdusznej egoistki, rozpoczyna prawdopodobnie najważniejszy rozdział swego życia, nie mogą pozostawić widza obojętnym. Droga do celu bywa okrutnie bolesna. Czasami nie wiadomo, czy na jej końcu znajdziemy to, do czego z takim trudem dążyliśmy. Salles pokazuje, że warto podjąć próbę.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o pierwszą część filmowego podsumowania października. Oglądaliście któryś z tych filmów?
***
Ogłoszenie drobne:
Alarm z niepublikującymi się komentarzami odwołany. Przyszła weteranka blogowa, Kreatywa, i mi palcem pokazała, gdzie trzeba kliknąć, żeby zobaczyć wszystkie komentarze. Osioł ze mnie. :)
Moim zdaniem "Baby są jakieś inne" to rzeczywiście nie jest film najwyższym lotów, chociaż momentami pokazuje brutalną prawdę o nas- kobietach. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKilka spostrzeżeń było, o zgrozo, całkiem trafnych. ;) Szkoda, że te niesmaczne momenty psują dobre wrażenie po ciekawszych fragmentach.
UsuńNiestety jeszcze nie widziałam żadnego z powyższych filmów. Widziałam jednak poprzednie części "Szybkich i wściekłych", więc chyba ten obejrzałabym w pierwszej kolejności.
OdpowiedzUsuńO, czyżby jeszcze jedna fanka szybkich samochodów, ulicznych wyścigów i Vin Diesela? :P
UsuńCześć, Osiołku. :P
OdpowiedzUsuńNic z tego nie widziałam, ale zamierzam obejrzeć "Pociągi". Taki mam do nich jakiś pociąg ostatnio. :P
Kopytko? :P
UsuńOstatnio za dużo czasu spędziłaś na dworcu, zdecydowanie za dużo. =)
No jadłam dzisiaj, bo mi się nie chciało kolacji robić. :P
UsuńOj, materiału dworcowego mam jeszcze bardzo dużo... :P
Leniwiec. Powoli robi nam się tu małe zoo.
UsuńA ja dopiero dziś dotarłam na Twojego fotobloga. O_o
Właśnie nie mogę tego ogarnąć i nie wiem, jak on współdziała z FB. :/
UsuńW jakim sensie?
UsuńWidziałam Spadkobierców tylko i nie oceniłabym tego filmu tak wysoko jak Ty. Zastanawiałam się, skąd wokół niego tyle szumu, i skąd te nominacje i nagrody. Jednak większość widzów jest na tak, więc to mnie nie starcza wrażliwości i rozumienia, by się nim zachwycić.
OdpowiedzUsuńŚwita mi, że dawno temu oglądałam Dworzec nadziei, ale pewna nie jestem. W każdym razie ten film z przyjemnością bym poznała (albo do niego wróciła).
Nudno by było, gdyby wszyscy mieli to samo zdanie. Mi się podobał. I to zdecydowanie bardziej niż "Artysta".
Usuń"Dworzec..." wart jest i poznania, i powrotu, więc zachęcam do seansu.
Oglądałam "Spadkobierców" i "Baby są jakieś inne". Oba filmy podobały mi się średnio na jeża. Ciężko nie zgodzić się z opinią Stuhra, choć aż tak negatywnej oceny bym temu filmowi nie wystawiła. Zaciekawiły mnie "To właśnie Anglia" i "Dworzec nadziei".
OdpowiedzUsuńPolecam zwłaszcza "Dworzec nadziei". Uwielbiam tego typu klimaty. Prawdziwi bohaterowie (bez amerykańskiej sztuczności), surowy krajobraz, niełatwe decyzje, niejednoznaczni bohaterowie.
UsuńWidziałam z wymienionych przez Ciebie filmów 3 tytuły. Ostatnio Mleko i podobnie jak Ty sromotnie się rozczarowałam. Miałam dokładnie te same odczucia podczas oglądania. Nawet popełniłam jakiś wpis na filmwebie, bo mnie szlag trafił i nie mogłam przejść obojętnie obok wpisu, że film jest genialny. What? Tak bardzo byłam na obrazie nieskupiona, tak bardzo nim niezaciekawiona, że zamiast oglądać, chłonąć każdą sekwencję ja siedziałam na filmwebie szczęśliwa, że mogę odwrócić zająć się czymś innym, a na film spoglądać od czasu do czasu. Tak jak mówisz ładne kadry i zdjęcia to stanowczo za mało. Lubię filmy, w których się dzieje niewiele, w których słów jak na lekarstwo, ale tam musi się nic nie dziać mądrze. Wystarczy wspomnieć "Pewnego razu w Anatolii" czy "Akację".
OdpowiedzUsuń"To jest Anglia" obejrzałam na Kulturze kiedyś późno w nocy, nie oczekując niczego i nastawiając się na na nic. I wpadłam w ten film po uszy. Świetne kino!
"Dworzec nadziei" widziałam najdawniej i szczerze niewiele pamiętam, ale wiem, że bardzo, bardzo przypadł mi do serca.
Pozdrawiam serdecznie i cieszę się, że w kwestii tych trzech tytułów jesteśmy tak kompatybilne:)
Niestety ja też jestem z tych, którzy nie widzą genialności tego filmu. Nie wszystko co artystycznie podane jest wybitne.
UsuńNie widziałam ani "Pewnego razu w Anatolii" ani "Akacji", ale będę polować, zwłaszcza na ten pierwszy film.
Też się cieszę. Miło trafić na kogoś ze zbieżnym gustem. :)
Oba filmy bardzo polecam. Anatola niemalże hipnotyzuje:) O obu pisałam u siebie w postach zdaje się sierpniowych:)
UsuńIdę poszukać. Niestety przestałam już nadążać Wami. Za dużo ciekawych blogów i za mało czasu, by je śledzić. :(
UsuńO, odkryłam następnego bloga, którego mam w planie czytywać.
OdpowiedzUsuńZ wymienionych filmów widziałam "Baby są jakieś inne" oraz "Spadkobiercy".
W przypadku tego drugiego nie mam dużo do powiedzenia, bo to co napisałaś zgadza się z moją opinią.
Natomiast co do pierwszego... No cóż, chwilami się śmiałam. Moim zdaniem reżyser po prostu przesadził. Z początku było zabawnie, ale po dłuższym czasie strasznie zaczęło mnie to nudzić, chociaż niektóre z żartów były aż nadto trafne :)
Bardzo mi miło. :)
UsuńZgadzam się z tym, że reżyser przesadził. Może warto byłoby skrócić ten film o połowę i wybrać tę błyskotliwszą część. Też chwilami się śmiałam, ale towarzyszący innym scenom niesmak jednak psuje wrażenie.
Niestety nie oglądałam żadnego z tych filmów:p
OdpowiedzUsuńSugerowałabym to zmienić i obejrzeć "Dworzec nadziei". :P
UsuńWidziałam "Baby są jakieś inne" i szału nie było, za to mój chłopak zaśmiewał się do łez i zgadzał się z większością dialogów. Tak sobie myślę, że to film wyłącznie dla samców. :P
OdpowiedzUsuń"Spadkobierców" nie widziałam, ale chętnie obdarzę ich uwagą. ;)
No tak, znam samicę, którą niektóre teksty niemal oburzały. A samiec się śmiał... :P
UsuńNie oglądałam żadnego z tych filmów, chciałabym zobaczyć "Spadkobierców" oraz "Dworzec nadziei".
OdpowiedzUsuńPolecam, zwłaszcza "Dworzec...".
UsuńZ Twojego zestawienia oglądałam tylko "Baby są jakieś inne". Mnie się podobał już nawet za sam fakt, że przez cały film dwóch facetów siedziało w samochodzie a ja cały czas byłam zainteresowana...
OdpowiedzUsuńNo tak, przy tak monotonnej akcji utrzymanie uwagi widza jest sporą sztuką. Dla mnie mistrzostwem jest film "Pogrzebany". Facet budzi się zakopany pod ziemią i tak sobie tam tkwi przez cały film. Genialna rzecz. :)
Usuń