Padam na ryjek. I to dosłownie. Za mną ciężki tydzień, czyli wczesne wstawanie i późne powroty z pracy. Gdy przed 22 doczołgiwałam się do mieszkania, nie w głowie mi było oglądanie filmów (na kilka minut czytania przed snem jeszcze znajdowałam trochę siły). Mam nadzieję, że w weekend uda mi się wreszcie do Was zajrzeć. :)
Tymczasem wrzucam pierwszą część filmowego podsumowania sierpnia.
1. "Kobieta samotna" reż. Agnieszka Holland (1981); 7/10
(Polska; dramat obyczajowy)
(Polska; dramat obyczajowy)
2. "Jasne błękitne okna" reż. Bogusław Linda (2006); 8/10
(Polska; melodramat)
(Polska; melodramat)
3. "Jańcio Wodnik" reż. Jan Jakub Kolski (1993); 9/10
(Polska; dramat, psychologiczny, poetycki)
Kilka słów na temat trzech pierwszych filmów znajdziecie TUTAJ.
4. "Królowie ulicy" reż. David Ayer (2008); 7/10
(USA; sensacyjny)
Całkiem niezłe kino sensacyjne. Keanu Reeves wciela się w rolę bezkompromisowego policjanta Toma Ludlowa, którego metody pracy są, delikatnie mówiąc, niezbyt zgodne z regulaminem. To zwraca uwagę wydziały wewnętrznego. Na dodatek w strzelaninie ginie dawny partner Toma. Sprawców nie udało się ująć. Ludlow postanawia na własną rękę zbadać tę sprawę, nie mając pojęcia, do ujawnienia jakich intryg doprowadzi jego wścibstwo.
Lekki, niezły film z dobrą obsadą. Oprócz Reevesa zobaczymy w nim także Foresta Whitakera, Chrisa Evansa oraz Hugh Laurie znanego wszystkim fanom serialu "Dr House".
5. "Tenisówki" reż. Ivan Vladimirov, Valeri Yordanov (2011); 9/10
(Bułgaria; dramat, komedia)
Trzy duety. Sześć osób. Ich drogi spotykają się na pewnej plaży. Wspólnie spędzony wieczór przy ognisku sprzyja nawiązaniu znajomości i od tego momentu są nierozłączni. Każdy z naszych bohaterów przed czymś ucieka. W grupie jest jednak raźniej, a wspólny biwak i pozornie beztroskie szaleństwa pozwalają choć na chwile zapomnieć o przyczynach, które sprawiły, że młodzi ludzie znaleźli się daleko od domu. Przeszłość ma jednak to do siebie, że nie daje o sobie łatwo zapomnieć.
Ciepły, zabawny i nostalgiczny film, który zdecydowanie przypadł mi do gustu, choć sądząc po średniej ocen na Filmwebie, jestem w mniejszości. Nie zmienia to faktu, że klimat filmu bardzo mi odpowiada. Produkcja obejrzana niejako przypadkiem, bo przy wyborze kierowałam się... tytułem. ;) Fakt, że jest to film bułgarski też nie pozostał bez znaczenia. To drugi film wyprodukowany w tym kraju, jaki widziałam. Pierwszym był "Śmieć" (reż. Javor Gardev), mroczna i brutalna opowieść o kończącym odsiadkę więźniu, dla którego wolność okazuje się bardziej niebezpieczna od pobytu za kratkami.
6."Wakacje w domu" reż. Jodie Foster (1995); 6/10
(USA; dramat, komedia, romans)
Życie Claudii (Holly Hunter) ostatnio nie dostarcza zbyt wielu powodów do radości. Romans kobiety z szefem kończy się wraz z utratą pracy, a jej nastoletnia córka postanawia spędzić weekend z chłopakiem, co dla matki jest powodem do snucia czarnych wizji tego, jak taki wyjazd może się skończyć. Na dodatek Claudia właśnie jedzie na Święto Dziękczynienia do rodzinnego domu, a ponieważ rodzinę ma... hm... specyficzną, nie napawa ją to optymizmem.
Lekki, zabawny i przyjemny filmik do obejrzenia na raz. Zachwyt Robertem Downeyem Jr., który cielił się w rolę brata Claudii, jest obowiązkowy!
7. "Wilbur chce się zabić" reż. Lone Scherfig (2002); 7/10
(Dania, Szwecja, Francja, Wielka Brytania; dramat, komedia)
Jak w tytule. Wilbur (świetny Jamie Sives) chce się pożegnać z życiem i wytrwale podejmuje kolejne próby samobójcze, choć tak naprawdę ma wiele powodów by na tym świecie jeszcze pozostać. Wilbur jest przystojny, kobiety za nim szaleją, ma satysfakcjonującą pracę (dzieci, którymi się opiekuje go uwielbiają), interesujące poczucie humoru i to "coś" co sprawia, że chce się przebywać w jego towarzystwie. Jest też współwłaścicielem księgarni, co już samo w sobie powinno być powodem do radości, prawda? ;)
Wilbur ma też brata, który stale nad nim czuwa. Pewnego dnia w życiu obu mężczyzn pojawiają się dwie kobiety, Alice i jej córeczka Mary, co oczywiście niesie za sobą pewne zmiany.
Podczas seansu nietrudno zauważyć, że ze wszystkich bohaterów to właśnie Wilbur ma najwięcej powodów do życia, ale to ci bardziej pokrzywdzeni przez los kurczowo się życia trzymają, podczas gdy Wilbur najwyraźniej nie docenia tego, co ma.
Główny bohater mnie zauroczył, a cały film obejrzałam z przyjemnością. Choć temat wydaje się smutny, film wcale taki nie jest. Nie brak w nim ciepła i humoru. Dostarcza też materiału do przemyśleń. Takie kino lubię.
8. "Książę Egiptu" reż. Simon Wells, Brenda Chapman (1998); 7/10
(USA; dramat, musical, animacja)
O tym jak przygarnięty przez egipskiego faraona Mojżesz, najpierw cieszy się z życia w wyższych sferach, a następnie, gdy odkrywa swe żydowskie pochodzenie, robi w tym swoim życiu "małą" rewolucje. Opuszcza rodzinę, zrzuca błyskotki i pędzi na ratunek swym rodakom, wykorzystywanym do niewolniczej pracy przez egipskiego władcę.
Całkiem niezła animacja, dla nieco starszych dzieciaków. Ładnie zrobiona, w disneyowskim klimacie, choć stworzona przez konkurencyjny DreamWorks. Ścieżka dźwiękowa została doceniona i nominowana zarówno do Oscara, jak i Złotych Globów. Statuetkę. Nagrodą Akademii Filmowej został uhonorowany utwór "When You Believe" wykonywany przez Sally Dworsky i Michelle Pfeiffer.
9. "Chico i Rita" reż. Javier Mariscal, Fernando Trueba (2010); 6/10
(Hiszpania, Wielka Brytania; animacja, romans, muzyczny)
Chico jest pianistą. Rita śpiewaczką. Oboje są młodzi, piękni i utalentowani. Oboje mają też trudne charaktery. To sprawia, że choć się w sobie zakochują, ich miłość będzie równie burzliwa co namiętna.
Scenariusz jest nieco harlequinowski. Historia jest piękna, romantyczna, wzruszająca, niemal nierzeczywista. Spisana czy nakręcona w wersji aktorskiej stałaby się zwyczajnym romansem. Animacja nieco łagodzi wrażenie kiczowatości i sentymentalizmu opowieści. Największym plusem jest fantastyczna muzyka i to dla niej warto obejrzeć ten film. Podobało mi się nawet wykonane przez Bebo Valdés "Bésame mucho" autorstwa Consueli Velázquez (choć oczywiście Cesária Évora pozostała moim numerem jeden, jeśli chodzi o znane mi wersje tego utworu).
Film został nominowany do Oscara w kategorii "długometrażowy film animowany". Przegrał z "Rango", który też mnie nie zachwycił, ale pod względem wizualnym i fabularnym film Verbinskiego jest zdecydowanie lepszy.
(USA; dramat, komedia, romans)
Życie Claudii (Holly Hunter) ostatnio nie dostarcza zbyt wielu powodów do radości. Romans kobiety z szefem kończy się wraz z utratą pracy, a jej nastoletnia córka postanawia spędzić weekend z chłopakiem, co dla matki jest powodem do snucia czarnych wizji tego, jak taki wyjazd może się skończyć. Na dodatek Claudia właśnie jedzie na Święto Dziękczynienia do rodzinnego domu, a ponieważ rodzinę ma... hm... specyficzną, nie napawa ją to optymizmem.
Lekki, zabawny i przyjemny filmik do obejrzenia na raz. Zachwyt Robertem Downeyem Jr., który cielił się w rolę brata Claudii, jest obowiązkowy!
7. "Wilbur chce się zabić" reż. Lone Scherfig (2002); 7/10
(Dania, Szwecja, Francja, Wielka Brytania; dramat, komedia)
Jak w tytule. Wilbur (świetny Jamie Sives) chce się pożegnać z życiem i wytrwale podejmuje kolejne próby samobójcze, choć tak naprawdę ma wiele powodów by na tym świecie jeszcze pozostać. Wilbur jest przystojny, kobiety za nim szaleją, ma satysfakcjonującą pracę (dzieci, którymi się opiekuje go uwielbiają), interesujące poczucie humoru i to "coś" co sprawia, że chce się przebywać w jego towarzystwie. Jest też współwłaścicielem księgarni, co już samo w sobie powinno być powodem do radości, prawda? ;)
Wilbur ma też brata, który stale nad nim czuwa. Pewnego dnia w życiu obu mężczyzn pojawiają się dwie kobiety, Alice i jej córeczka Mary, co oczywiście niesie za sobą pewne zmiany.
Podczas seansu nietrudno zauważyć, że ze wszystkich bohaterów to właśnie Wilbur ma najwięcej powodów do życia, ale to ci bardziej pokrzywdzeni przez los kurczowo się życia trzymają, podczas gdy Wilbur najwyraźniej nie docenia tego, co ma.
Główny bohater mnie zauroczył, a cały film obejrzałam z przyjemnością. Choć temat wydaje się smutny, film wcale taki nie jest. Nie brak w nim ciepła i humoru. Dostarcza też materiału do przemyśleń. Takie kino lubię.
8. "Książę Egiptu" reż. Simon Wells, Brenda Chapman (1998); 7/10
(USA; dramat, musical, animacja)
O tym jak przygarnięty przez egipskiego faraona Mojżesz, najpierw cieszy się z życia w wyższych sferach, a następnie, gdy odkrywa swe żydowskie pochodzenie, robi w tym swoim życiu "małą" rewolucje. Opuszcza rodzinę, zrzuca błyskotki i pędzi na ratunek swym rodakom, wykorzystywanym do niewolniczej pracy przez egipskiego władcę.
Całkiem niezła animacja, dla nieco starszych dzieciaków. Ładnie zrobiona, w disneyowskim klimacie, choć stworzona przez konkurencyjny DreamWorks. Ścieżka dźwiękowa została doceniona i nominowana zarówno do Oscara, jak i Złotych Globów. Statuetkę. Nagrodą Akademii Filmowej został uhonorowany utwór "When You Believe" wykonywany przez Sally Dworsky i Michelle Pfeiffer.
9. "Chico i Rita" reż. Javier Mariscal, Fernando Trueba (2010); 6/10
(Hiszpania, Wielka Brytania; animacja, romans, muzyczny)
Chico jest pianistą. Rita śpiewaczką. Oboje są młodzi, piękni i utalentowani. Oboje mają też trudne charaktery. To sprawia, że choć się w sobie zakochują, ich miłość będzie równie burzliwa co namiętna.
Scenariusz jest nieco harlequinowski. Historia jest piękna, romantyczna, wzruszająca, niemal nierzeczywista. Spisana czy nakręcona w wersji aktorskiej stałaby się zwyczajnym romansem. Animacja nieco łagodzi wrażenie kiczowatości i sentymentalizmu opowieści. Największym plusem jest fantastyczna muzyka i to dla niej warto obejrzeć ten film. Podobało mi się nawet wykonane przez Bebo Valdés "Bésame mucho" autorstwa Consueli Velázquez (choć oczywiście Cesária Évora pozostała moim numerem jeden, jeśli chodzi o znane mi wersje tego utworu).
Film został nominowany do Oscara w kategorii "długometrażowy film animowany". Przegrał z "Rango", który też mnie nie zachwycił, ale pod względem wizualnym i fabularnym film Verbinskiego jest zdecydowanie lepszy.
"La bella cubana" wyk. Bebo Valdès
"Lily - A Mayra" wyk. Freddy Cole i Estrella Morente*
*hiszpańską śpiewaczkę flamenco na pewno kojarzą wszyscy wielbiciele Pedro Almodóvara. W "Volver" fantastycznie wykonała m.in. tytułowy utwór.
Kurde, nie wiem, jak się stało, ale nie widziałam żadnego z tych filmów, choć o wszystkich słyszałam :) Szczególną ochotę mam na "Chico i Ritę" i "Jasne błękitne okna".
OdpowiedzUsuńObejrzenie wszystkich filmów, o których się słyszało jest pewnie niezbyt realne, więc się nie przejmuj. ;)
Usuń"Jasne błękitne okna" gorąco polecam. Właśnie jestem w trakcie czytania wersji książkowej. :)
Za "Królów ulicy" już kiedyś się zabierałam, wytrwałam pół godziny i nie mogłam się wciągnąć, może za jakiś czas wrócę do tego filmu.
OdpowiedzUsuń"Tenisówki" zapowiadają się bardzo fajnie, zapamiętam tytuł. Reszty niestety nie kojarzę, będę musiała nadrobić braki ;)
"Tenisówki" bywają też zwane "Trampkami" (które brzmią lepiej). Ten film chyba w ogóle nie wyszedł w Polsce, a szkoda - mogłoby być u nas więcej nieholiłudzkich produkcji.
UsuńJakoś mnie to nie dziwi, mało które warte obejrzenia produkcje trafiają na nasz rynek, a nawet jeśli - nie są praktycznie wcale reklamowane :/
UsuńCóż - nasza sympatia do tego typu kina jest za mało dochodowa. Z jednej strony rozumiem, biznes to biznes. Z drugiej jednak mi żal.
Usuńo kurde, widziałam tylko "Księcia Egiptu" o.0
OdpowiedzUsuńZawsze możesz nadrobić. :)
UsuńWidziałam te "Tenisówki" u Ciebie, zastanawiałam się, skąd taka wysoka ocena, ale nie wpadłam na to, żeby sprawdzić, o czym jest ten film. ;) Chyba też sobie obejrzę.
OdpowiedzUsuńJak to skąd? Dwa punkty za sam tytuł. :P
UsuńJa bym dała, gdyby powstał film "balerinki". :P
UsuńPff... Wymagania. Trampki fajniejsze i wygodniejsze w podróży po Bułgarii. =)
UsuńW Bułgarii nie byłam, ale baletki sprawdzały się i w górach. :P
UsuńJak Cię minę na ulicy bez słowa, to nie reaguj. Jakby co, nie znamy się. =)
UsuńZnam takie zdolne osobniczki, które w tatry poszły w japonkach... Na skałach wyglądały jedynie dziwnie, na śniegu hmmm...
Jak mnie ktoś ignoruje, to z reguły nie reaguję. :P
UsuńE, no bez przesady. Miałam na myśli takie bardziej płaskie góry. ;)
Słusznie. :D
UsuńŻE NIBY BIESZCZADY SĄ PŁASKIE??
Mam swoje własne góry. :P
UsuńTia. I autostradę. :P
Usuń"Jańcio Wodnik" - tylko to widziałam z całej listy, i to bardzo dawno temu. Obejrzałabym chętnie "Wakacje w domu", żeby zobaczyć, jak poradziła sobie Jodi Foster, którą bardzo lubię jako aktorkę. Ale jako reżyserkę - jeszcze nie wiem :)
OdpowiedzUsuńFilm oglądałam głównie ze względu na nazwisko reżyserki. Drugim powodem był Robert, którego uwielbiam. Myślę, że Jodie Foster dała radę. :)
Usuń"Królowie ulicy" z Kijanu to raczej typowe kino sensacyjne - obejrzysz jeden film i znasz cały gatunek. Pełno tu schematów charakterystycznych dla tego rodzaju obrazów (który to już twardy glina, który nie przestrzega regulaminu? USA musi bardzo cienko szkolić swoich policjantów, skoro co drugi ma regulamin w głębokim poważaniu :P ). Jak ktoś lubi filmy akcji, to i ten mu się spodoba (jest zrealizowany całkiem sprawnie), jak nie lubi, to straci na nim tylko czas.
OdpowiedzUsuńNatomiast zastanawia mnie "Jasne, błękitne niebo". Gatunek - melodramat, a reżyser - Bogusław Linda??? :D Eeee... MUSZĘ to zobaczyć :P
Pozdrawiam!
Oj, no. Gdyby twardzi gliniarze przestrzegali regulaminów, to nie byłoby o czym filmów kręcić. ;)
UsuńZa kinem sensacyjnym nie przepadam (choćby właśnie ze względu na schematy, o których piszesz), ale czasami zdarza mi się na taki natrafić i akurat ten spełnił swoją rolę, jako dynamiczne kino rozrywkowe.
A Linda spisał się na medal. W ogóle po tych trzech filmach, które widziałam w tym miesiącu, jakoś inaczej na niego patrzę. Przestał mi się wyłącznie kojarzyć z rolami twardych facetów i w końcu doceniłam go jako aktora i reżysera.
Heh, racja, celna uwaga ;) Chociaż szczerze napisawszy raz chciałbym zobaczyć policjanta, który przestrzega regulaminu, mogłoby to być ciekawe ("Hm, jeśli strzelę do tego złodzieja, będę się musiał gęsto tłumaczyć, może lepiej uciec się do dyplomacji?"). ;)
UsuńLindy jako aktora nigdy jakoś specjalnie nie lubiłem (wydawał mi się drewniany, nawet w rolach, w których się "wyspecjalizował", czyli osób, powiedzmy sobie, twardych ;) ), ale może być rzeczywiście z niego prawdziwy, utalentowany i rasowy reżyser, tylko nie miał się okazji wykazać :)
Skoro polecasz, sprawdzę ;)
Zzzzz... Zzzz... :P
UsuńLinda drewniany? A skąd! Pooglądaj sobie "Jańcio Wodnika", to zmienisz zdanie. :P
Co złego to nie ja, żeby nie było. ;)
Nie widziałam żadnego z tych filmów, ale pociesza mnie fakt, że nie jestem jedyna ;) zaciekawił mnie "Wilbur chce się zabić".
OdpowiedzUsuńOstatnio jakoś tak wychodzi, że trafiam raczej na te mniej popularne produkcje. "Wilbura..." polecam, choćby ze względu na ciekawą tytulową postać i bibliotekę w tle. ;)
Usuń"Księcia Egiptu" bardzo lubię :) "Chico i Rita" to zdecydowanie przereklamowany film... oczekiwałam czegoś więcej i nieco się zawiodłam. Reszty filmów nie widziałam, ale bardzo zainteresować mnie "Wilbur" :) Obejrzę na pewno :)
OdpowiedzUsuńFilm "Chico i Rita" też mnie rozczarował. Zwłaszcza, że większość znanych "dorosłych" animacji bardzo mi się podobała i nastawiałam się na coś dużo ciekawszego. A okazało się, że i wizualnie było mało ciekawie i scenariusz jakiś taki niezbyt porywający.
Usuń