poniedziałek, 8 stycznia 2018

Jørn Lier Horst "Felicia zaginęła"
[RECENZJA]

cykl o Williamie Wistingu, tom 2



Komisarz nie wiedział, na co dokładnie patrzy. Zawartość szafki była nieokreślona, zupełnie niepodobna do wszystkiego, co kiedykolwiek widział. Całość pokrywała gęsta, lepka warstwa zielonkawej pleśni. Pod nią znajdowały się resztki materiału, z którego wyrastały duże, blade, niemal przezroczyste grzyby. Długie szarobiałe zarodniki wplotły się w resztki tekstyliów, które przypominały brązową masę. Tu i ówdzie wystawały kredowobiałe kości, otoczone woskowatym śluzem. W górnej części szafki szara czaszka z kilkoma kosmykami włosów wpatrywała się w górę pustymi oczodołami[1].


Makabryczne odkrycie


W tym miejscu nie prowadzono prac od dwudziestu pięciu lat. Teraz, przy okazji budowy przejścia podziemnego, budowlańcy dokonali makabrycznego odkrycia. W wydobytej spod ziemi starej szafce na ubrania bhp spoczywała ofiara morderstwa. Młoda kobieta, której tożsamość pozostaje nieznana. Kim była i dlaczego zginęła? Odpowiedzi na to pytanie będzie szukać policyjna ekipa z komisarzem Williamem Wistingiem na czele.

W książce Felicia zaginęła, drugim tomie kryminalnej serii o wspomnianym Wistingu, norweski pisarz Jørn Lier Horst buduję intrygę wokół tematyki zaginięć. W styczniu 2005 roku, a więc roku oddania książki do rąk norweskich czytelników, w Norwegii 1171 osób uznano za zaginione. W chwili, gdy 12 lat później tę samą powieść wydano w Polsce, liczba ta zwiększyła się do 1327 osób. 

Wielu zaginionych odnajduję się w ciągu doby czy dwóch. Są jednak tacy, których losy pozostają nieznane. Czasem przez długie lata, czasem na zawsze. 

Za każdym takim zaginięciem kryje się jakaś historia. Zwykle dramatyczna, bolesna. Czasami skomplikowana i szokująca, nawet po latach przynosząca nie dające się przewidzieć konsekwencje. I to właśnie z tym ostatnim przypadkiem będziemy mieć do czynienia.

Wyszła z domu, nie wróciła


Felicia zaginęła to sprawnie skonstruowana intryga kryminalna i bardzo ciekawy obraz policyjnej pracy. Fakt, że sprawa kobiety z szafy musi zostać rozwikłana w ciągu pięciu dni, jeśli mordercy jego czyn nie ma ujść na sucho (po pięciu dobach dojdzie do przedawnienia) nadaje tej historii nieco dynamiki, choć całość ma raczej nieśpieszny charakter. 

Wisting nie może się jednak skupić wyłącznie na makabrycznej zawartości szafki na ubrania. Ktoś się znajduje, ale ktoś też znika bez śladu. Na policję zgłasza się zrozpaczony mężczyzna, którego narzeczona wyszła z domu, by już do niego nie wrócić. Każdego roku w Norwegii ok. dwudziestu kobiet trafia do rejestru policyjnych statystyk jako zaginiona kobieta powyżej dwudziestego roku życia[2]. Andrea Amalie Lund jest jedną z nich. 

Komisarz nie tylko nie ma dobrych przeczuć, ale i punktów zaczepienia. Obydwa śledztwa okazują się skomplikowane. Wisting co jakiś czas z nadzieją rusza kolejnym tropem, po to by po chwili z rezygnacją spuścić głowę. Ślepych uliczek jest mnóstwo i coraz trudniej mu odeprzeć poczucie, że na każdy krok do przodu przypadają dwa wstecz. Całą swoją energię skupia na pracy, podczas gdy w czerech ścianach jego domu nabiera siły wiatr zmian. Oj, zdziwi się nasz komisarz, jeśli w porę nie otworzy szerzej oczu.


Skomplikowane zagadki



U Jørna Liera Horsta zwraca uwagę nie tylko spójna opowieść, ale i, a może przede wszystkim, dbałość o odwzorowanie realiów. Norweg nie tworzy superbohaterów, którzy dokonując niewiarygodnych czynów sprawy rozwiązują z palcem w odbycie, a makabryczne efekty specjalne występują u niego w ilościach śladowych. Tu liczy się prawda, kreowanie bohaterów zwyczajnych, wiarygodnych, znających swoje miejsce w historii, mających tak zalety jak i wady, po ludzku niedoskonałych. Tu liczy się cała otoczka śledztwa, od sposobu ich prowadzenia, przez stosunki panujące między śledczymi, przełożonymi i technikami, po warunki w jakich policjanci działają, tak na komisariacie, jak i na zewnątrz. Jest więc starcie między miłośnikiem herbaty a kawoszem przy automacie z napojami, są narzekania na niedogrzany budynek, jest nie zawsze satysfakcjonujący podział obowiązków, jest i nudna papierkowa robota i dbałość o to, by w terenie nie zanieczyścić śladów na miejscu zbrodni. Są małe i duże składowe policyjnego fachu, opisane sprawnie i wiarygodnie, wszak autor to były policjant, więc nie potrzebuje wyobraźni i konsultantów by oddać niuanse pracy komisarza i jego kolegów. 

Mocnym punktem zarówno tego tomu, jak i pozostałych jest główna postać. William Wisting, który w niczym nie przypomina swych literackich kolegów-protagonistów, często samotnych, przesiąkniętych zapachem tytoniu, zapijaczonych, rozwiedzionych awanturników stosujących w pracy nie zawsze chwalebne metody, a w życiu prywatnym prezentujących często obraz nędzy i rozpaczy. Więc jednak można stworzyć niezłą postać bez bazowania na utartych schematach. Zwyczajną, a jednak nie nudną. Jedyne co mi w tym wszystkim zgrzytało, to nadmiar tzw. przeczuć. Wierzę w skuteczność policyjnego nosa, ale jednak bardziej przemawia do mnie bazowanie w czasie śledztwa na konkretach.

Felicia zaginęła to dobra historia z interesującym finałem. W czasie lektury ziemia nie zadrży, ale miłośnicy złożonych zagadek i dbałości o realia będą zadowoleni.


Jørn Lier Horst
Felicia zaginęła
Wyd. Smak Słowa
2017
352 strony



[1] Jørn Lier Horst,  Felicia zaginęła, przeł. Milena Skoczko, Wyd. Smak Słowa, 2017, s. 11-12.
[2] Tamże, s. 48.




24 komentarze:

  1. Książkę czytałam jeszcze przed premierą i bardzo miło ja wspominam. Zresztą ja każdą powieść tego autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też dobrze się je czyta. Niby z kapci nie wyrywają, ale przyjemnie spędza się przy nich czas.

      Usuń
  2. Cały czas obiecuję sobie, że wrócę do twórczości Horsta, ale jakoś ciągle nie mam na to ochoty. "Jaskiniowiec" zraził mnie swoją przeciętnością :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, więc nie namawiam. Tyle jest innych kryminałów, że bez znajomości Horsta można przeżyć. Choć ja akurat go lubię. Szału nie robi, ale dobrze mi się go czyta.

      Usuń
    2. Z tego, co widzę po recenzjach jego powieści na różnych blogach to często jego książki oceniane są z umiarkowanym entuzjazmem, ale czytelnicy podkreślają, że zżyli się z bohaterem, albo właśnie potrzebują jakiejś spokojniejszej opowieści i wtedy Horst jest jak znalazł. W każdym razem rozumiem, co przyciąga do jego książek i tak definitywnie ich nie skreślam.

      Usuń
    3. Bo tak właśnie jest. Nie wiem co ten bohater ma w sobie, ale fajnie poprzebywać w jego towarzystwie. To może faktycznie efekt równowagi? Tzn. niby nadal kryminał, ale jakiś taki nieprzekombinowany, z uspakajajaco zwyczjanym bohaterem?

      Usuń
  3. Brzmi naprawdę bardzo intrygująco.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam już trochę o tym autorze i chętnie sięgnę po tę książkę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że nie ma superbohaterów i są odwzorowane realia. Poszukam

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam jedną książkę autora, która nie zrobiła na mnie większego wrażenia i teraz jakoś nie mogę się zabrać za kolejną część tego cyklu. Swoją drogą widzę, że już całkiem sporo kryminałów Horsta się pojawiło, więc jest w czym wybierać. Muszę dać autorowi jeszcze jedną szansę, przekonują mnie do tego wiarygodne realia i autentyczni bohaterowie, poza tym ten policyjny fach zawsze mnie intryguje, a Horst przecież zna się na tym i dobrze wie, o czym pisze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to. Dla mnie Horst jest takim trochę odpoczynkiem od dynamicznych, brutalnych i bardzo mrocznych fabuł, bo on skupia się na czymś zupełnie innym. Nie wiem na czym polega siła jego książek, bo nie wyrywają z kapci, a mimo to każdą kolejną chętnie czytam. Może to właśnie świadomość tego, że autor świetnie zna opisywany świat? Intrygują mnie opowiadane przez niego historie, z ciekawością je śledzę, choć nie wywołują palpitacji serca. Może po prostu czasem trzeba mi nie tylko mega emocji, ale też sprawnie opisanej, realistycznej historii i detektywa, który nie jest zapijaczonym solistą. ;)

      Usuń
  7. Nie znam twórczości Jørna Liera Horsta i jak na razie nie mam jej w planach.

    OdpowiedzUsuń
  8. Książki tego autora jeszcze przede mną :D Na razie nadrabiam polskich pisarzy kryminałów :)
    Pozdrawiam cieplutko! ;* Dolina Książek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polskich "kryminalistów" mamy świetnych, więc wcale się nie dziwię, że nadrabiasz. :)

      Usuń
  9. Horst to taki mój wyrzut sumienia. Przeczytałam jedną książkę i mam zamiar sięgnąć po więcej, ale albo zapominam, albo sięgam po coś innego...

    OdpowiedzUsuń
  10. Mi jakoś brakowało jeszcze lepszego poznania komisarza, nie przywiązałam się do niego jakoś mocno, chociaż doceniam to, o czym i Ty wspominasz, że Horst nie stworzył superbohatera, tylko zwykłego faceta. To była przyjemna rozrywka, ale niewiele więcej. Na pewno sięgnę jednak po kolejne tomy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam podobnie. Nie przywiązałam się do niego tak, jak do niektórych jego literackich kolegów, ale dobrze mi w jego towarzystwie. ;)

      Usuń
  11. U mnie w kolejce dopiero czeka "Kluczowy świadek"... a później zobaczymy:)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.