Przyszło wam kiedyś do głowy, żeby wybrać się na rejs promem? No wiecie, 24 godziny na morzu, zakupy w sklepie wolnocłowym, muzyka na żywo, spa, bar, restauracja, kolorowe drinki, zabawa do białego rana, nowe znajomości. Atrakcje dla dzieci i dorosłych. Niezła opcja na romantyczny wypad we dwoje, wieczór kawalerski, damski wypad czy oświadczyny. Są tacy, którym ten sposób spędzania wolnego czasu przypadł do gustu tak bardzo, że mogliby na promie zamieszkać. W horrorze Matsa Stranberga nie zabraknie jednak bohaterów, którzy najchętniej zwialiby na stały ląd, ale nie będzie im to dane.
To nie będzie zwykły rejs
Kątem oka widzi kolejne drzwi.
Ludzie znajdujący się głębiej w korytarzu krzyczą w panice, kiedy widzą co ją goni. Niektórzy zgrzytają kartami, znikają w kabinach. Inni rzucają się z powrotem w kierunku schodów albo znikają w bocznych korytarzach, przepychając się i tłocząc. Łączy ich jedno. Nikt nie próbuje jej pomóc.
I rozumie ich. Pomyślałaby to samo co oni.
Lepiej ona iż ja.
Stuk, stuk, stuk[1].
Witajcie na pokładzie Baltic Charisma, jednostce kursującej między Szwecją a Finlandią. Filip zapewni wam drinki, Dan zaśpiewa o miłości, a Pia zadba o wasze bezpieczeństwo. Choć... To ostatnie nie jest takie pewne, bo nie będzie to zwykły rejs, podczas którego największym problemem jest awanturujący się pijaczyna, a największą atrakcją para kopulująca w jakiejś wnęce. Ci, którzy na promie chcą zapomnieć o szarej codzienności, rzeczywiście wyrzucą ją z pamięci w mgnieniu oka. Bo czy złość na przyjaciółkę, ojca lub kochanka ma znaczenie, gdy wokół rozgrywają się sceny rodem z najgorszego koszmaru, a stawką nierównej walki z niezdefiniowanym przeciwnikiem jest własne życie?
By zło zakiełkowało, musi trafić na podatny grunt
W Przeklętym promie Mats Strandberg wsadza nas na pokład, z którego po nocy z horroru rodem zejdą nieliczni. A może nawet nie zejdzie nikt. Chaos ogarnia jednostkę, przerażenie ludzi. Wokół są jedynie zimne wody Bałtyku. O ucieczce można jedynie pomarzyć, choć na marzenia zdecydowanie bohaterom zabraknie czasu. Krew tryska, niebezpieczeństwo może się kryć nawet tam, gdzie najmniej się go spodziewamy.
Sytuacja ekstremalna w jednych budzi bohaterów, u innych ujawnia negatywne cechy. W horrorze szwedzkiego pisarza zło przybiera na sile, by w nagle uderzyć z całą mocą. Czytelnik stosunkowo szybko dowie się co jest jego źródłem. Bohaterom zajmie to więcej czasu. Niektórzy z nich nawet nie zdążą się zorientować, co się wydarzyło.
W tej historii przeraża jednak nie to, co przybywa z zewnątrz, a to, co tkwi w ludziach. By zło mogło zakiełkować, musi trafić na podatny grunt. Widać to wyraźnie na przykładzie dwóch istotnych postaci. Jedna się złem upaja, wykorzystuje nowo nabyte możliwości, by krzywdzić innych, wziąć odwet za nieudane życie, zemścić się na tych, którzy w jego odczuciu traktowali ją nie najlepiej. Druga, świadoma, że ostatecznie nie wygra starcia z owym złem, wykorzystuje resztki sił, by pomóc tym, którzy jeszcze mają szansę na ratunek. Przegrywa, ale walczy. Dobro w niej tkwiące jest na tyle silne, by nie pozwolić się całkowicie stłamsić.
Zamiast nastroju grozy, krwawa jatka
Przeklęty prom wciąga, ale nie jest lekturą idealną. Mats Strandberg długo wprowadza nas w historie swoich bohaterów, szczegółowo opisuje kim są, co skłoniło ich do wzięcia udziału w rejsie, jakie mają problemy, jak przebiega ich podróż. Przedstawia czytelnikom wiele postaci, ale ponieważ są stopniowo umiejscawiane w fabule i dość różnorodne, czytelnik ma czas, żeby się z nimi zapoznać, dzięki czemu nie pogubi się, gdy akcja przyspieszy.
Gdy wreszcie zaczyna się coś dziać, tempo staje się zawrotne, a rejs zmienia w krwawą jatkę. Problemem nie jest jednak nierówny rytm, a znikomy nastrój grozy. Niby jest kilka budzących niepokój scen, które zapowiadają niezwykłość i dramatyzm rejsu, ale jest ich na tyle niewiele, że cała ta masakra właściwie zaczyna się nagle. Z imprezowego nastroju, w który wprowadzają się bohaterowie próbują zagłuszyć codzienne smutki, wpadamy w kotłowaninę ciał i kałuże krwi. Autor wrzuca bohaterów w sam środek masakry, jednym dając czas na żałowanie tego co wcześniej zrobili lub z czego zrezygnowali, innym takiej szansy nie dając. Liczyłam raczej na nastrój grozy i tajemnicy, ale tego mamy tu mało, choć Szwed stara się jak może, by oddać dramatyzm sytuacji, z detalami malując kolejne sceny.
O zgrozo, to właśnie ta dynamiczna część, wydała mi się bardziej nużąca. Ciekawsze okazały się problemy bohaterów, ich historie, niż dramat walki o życie, który składa się z wielu podobnie skonstruowanych scen. Nie do końca przekonało mnie też tłumaczenie tekstu, np. bieluch jako antonim Murzyna (s. 126) czy użycie słowa ożenić się w stosunkach męsko-męskich (s. 106).
Więc jak to z tym Przeklętym promem jest? Raz spokojnie, raz dynamicznie. Myślę, że z tej historii można wyciągnąć więcej, ale sporo rozrywki dostarcza.
Drugi raz na ten prom z różnych względów nie wsiądziesz, ale na jedną przejażdżkę jest w sam raz.
Mats Strandberg Przeklęty prom Wyd. Marginesy 2017 480 stron |
***
Książkę polecam
miłośnikom powieści grozy
wybierającym się na przejażdżkę promem
wielbicielom akcji rozgrywających się na zamkniętej przestrzeni
czytelnikom, którym nie przeszkadzają krwawe sceny
***
* Mats Strandberg, Przeklęty prom, przeł. Dominika Górecka, Wyd. Marginesy, 2017, s. 289.
Zmartwiłaś mnie wzmianką o braku atmosfery grozy, bo na to liczyłam, kupując tę książkę. Wydawało mi się, że rejs promem to idealna sceneria do tego, by przedstawić działający na wyobraźnie horror. Zwłaszcza że w jednej z powieści Yrsy Sigurdardóttir połączenie bohaterów uwięzionych na statku z niewyjaśnionymi zdarzeniami stworzyło świetną mieszkankę grozy i thrillera. W tym przypadku liczyłam na coś podobnego :(
OdpowiedzUsuńMyślałam o książce Yrsy jak zabrałam się za "Przeklęty prom". Muszę ją w końcu przeczytać.
UsuńU Strandberga mi tej grozy zabrakło, a właściwie tego klimatycznego prologu przed całą jatką. Bo rozumiem, że autor miał taki a nie inny pomysł na akcję, że nie pisał tej książki pod moje widzimisię, ale to nie do końca wyszło. Zabrakło łącznika między opowieściami o sytuacji bohaterów, a tym, co działo się później.
Koniecznie po nią sięgnij, nie pożałujesz, bo Yrsa nie zawodzi :)Wielka szkoda, że tak to wygląda. Coś czuję, że mogę mieć te same zastrzeżenia, ale cóż, książkę kupiłam, więc ją przeczytam.
UsuńCiekawa jestem Twoich wrażeń, bo bardziej siedzisz w horrorach niż ja.
UsuńA co do Yrsy, kiedyś nieco się wynudziłam na "Spójrz na mnie" i od tego czasu nie czytałam jej książek. Jakoś ciągle nie mogę zebrać, żeby wrócić do jej twórczości.
Namawiam do dania drugiej szansy :) "Spójrz na mnie" wspominam dobrze, ale z tego, co pamiętam pierwsze części serii są ciut lepsze.
UsuńDam się namówić, tylko jeszcze nie wiem kiedy, bo na razie nie mam jej książek pod ręką, za to mam "kilka" innych. :P
UsuńNie ma sprawy, Yrsa nie ucieknie :) Mnie trochę martwi fakt, że dawno nie widziałam żadnej jej nowej książki przetłumaczonej, więc mam nadzieję, że wydawnictwo nie zrezygnowało z autorki:(
UsuńHmm... Ciekawe. Ostatnia pojawiła się chyba pięć lat temu, a jak spojrzałam na Wikipedię, to wychodzi na to, ze autorka co roku wydaje jedną powieść.
UsuńWłaśnie o to chodzi :( Wydaje mi się, że w Polsce jej książki zostały dobrze przyjęte, chyba kiedyś autorka nawet była na jakimś spotkaniu literackim w naszym kraju. Nie rozumiem więc dlaczego już się jej powieści nie publikuje :(
UsuńNie mam pojęcia. Oto już by trzeba było podpytać wydawnictwo. Może za słabo się te książki sprzedają, może jest problem z prawami autorskimi, a może jeszcze coś innego.
UsuńJak się już zniecierpliwię to może wysmaruje takie pytanie do wydawnictwa, zobaczymy co z tego wyjdzie.
UsuńCiekawe, co Ci odpowiedzą (i czy odpowiedzą).
UsuńTaka okładka sama w sobie wywołuje grozę. Szkoda, że treść książki już mniej.
OdpowiedzUsuńW książce też mamy do czynienia z grozą, tylko bardziej spod znaku gore niż klimatycznej grozy.
UsuńNo cóż, nowi się trudno i czyta się jatkę😆 Mam, więc przeczytam.
OdpowiedzUsuńNie daj się zabić! :P
UsuńPo lekturze tej książki pewnie już bym na prom nie wsiadła. Raczej nie przeczytam, bo horrory to trochę nie moja bajka.
OdpowiedzUsuńNa pewno uważniej obserwowałabyś współpasażerów. ;)
UsuńKrwawe sceny mi nie przeszkadzają w książce,a fabuła ciekawa,więc zapoznam się z książką ❤
OdpowiedzUsuńMocnych wrażeń!
UsuńHorrorów nie czytam, a że pływałam promem, więc łatwo by mi było wyobrazić sobie opisaną sytuację.
OdpowiedzUsuńWięc może warto przeczytać? :P
UsuńJeszcze promem nie płynęłam, ale to jest w planach.
OdpowiedzUsuńCo do książki na razie mam inne plany czytelnicze i nie przepadam za krwawymi scenami.
Tu akurat krwawych scen nie brakuje, więc pewnie miałabyś problem z czytaniem.
UsuńZaintrygowała mnie ta książka, dlatego też mam ją już na półce. Ciekawa jestem, czy będę miała podobne odczucia po lekturze.
OdpowiedzUsuńW takim razie, czekam na Twoją opinię. :)
UsuńOkładka jest dosłownie przerażająca. Może się skuszę :).
OdpowiedzUsuńI bardzo pasuje do treści!
UsuńJa, jako kobieta bez serca, żadnej książki się nie boję więc i na ten prom z czasem, z pewnością, się skuszę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Niech szczęście Ci sprzyja! :P
UsuńCiekawie się zapowiadała po zerknięciu na okładkę, ale już opis - może i ciekawy, ale wielkiego wrażenia nie robi. Lubię takie książki, ale w tej jakby czegoś brakowało...
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, łącznika między opowieściami bohaterów, a późniejszą jatką. Czegoś, co zbuduje klimat między jednym a drugim.
UsuńMusi być groza w grozie, inaczej to nie za bardzo. Książkę pewnie przeczytam, ale teraz już będę miała od niej mniejsze oczekiwania, a to może okazać się pomocne w jej odbiorze. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Myślę, że tak. Bo ja się nastawiłam na nieco inny typ literatury i to z pewnością wpłynęło na taki a nie inny odbiór tej książki.
UsuńA wydawało mi się, że to będzie historia krew w żyłach mrożąca i dlatego chciałam ją przeczytać. Ale teraz to nie wiem, entuzjazm trochę zmalał.
OdpowiedzUsuńTo zależy co kogo przeraża. Mnie raczej umiejętnie budowany klimat niż tryskająca krew. ;)
UsuńA nawet ostatnio zastanawiałam się nad rejsem promem :P
OdpowiedzUsuńTo już wiesz, jaką lekturę zabrać na pokład. :D
UsuńOgólnie mogłabym przeczytać, ale raz w życiu płynęłam promem i też było nieciekawie, ktoś nam się włamał do kajuty w nocy... Nie wiem czy po takiej książce jeszcze bym w ogóle kiedyś popłynęła :D
OdpowiedzUsuńUuu... No to kiepsko. Złapali tego ktosia?
Usuń