piątek, 2 czerwca 2017

Jonas Winner "Cela"
[RECENZJA]

recenzje książek



Tamto lato nie było słoneczne i senne. To było lato wilka. Wilk do mielenia mięsa, który pochwycił mnie swoimi zębami i wciągnął. Wessał w stalową gardziel, między noże rozdrabniające i tnące mięso.
Moje mięso.
Znacie to? Uczucie rozrywania do krwi, gdy coś ściera was tak bardzo, że rany być może nigdy się nie zabliźnią? Kiedy wasze oczy otwierają się tak szeroko, że nie wierzycie, iż mogą aż tak się rozewrzeć? Kiedy doświadczacie tego, jak wydarzenia wokół was bezpowrotnie tną na strzępy wszystko, kim byliście do tej pory? To właśnie wydarzyło się tamtego sennego lata - lata, które zaczęło się tak leniwie i sennie, od słońca i popołudni spędzonych na basenie*.



Przerażająca prawda czy dziecięca wyobraźnia?



Leniwie i sennie do pewnego momentu toczy się też fabuła Celi Jonasa Winnera. Jej główny bohater, jedenastoletni Sammy, ma w perspektywie dość nudne wakacje. Właśnie przeniósł się z rodzicami, starszym bratem i au-pair z Londynu do Berlina. Na miejscu nie zna nikogo, więc zamiast bawić się z kolegami, snuje się po posiadłości. Willa z ogrodem to mnóstwo zakamarków, które zachęcają do tego, by wsadzić w nie znudzony, ciekawski nos. Takie węszenie sprawia jednak, że można niechcący odkryć coś, czego wcale nie chciało się widzieć. Coś wstrząsającego, czego zapomnieć się nie da. Na przykład przerażoną, azjatycką dziewczynkę, zamkniętą w schronie przeciwlotniczym znajdującym się na terenie posiadłości. Schronie, do którego zagląda ojciec chłopca...

Nim jednak Sammy wymyśli jak pomóc więzionej nastolatce, ta znika. Nie znikają jednak wizje i koszmary dręczące naszego bohatera. I przerażenie, że ojciec-kompozytor, tworzy nie tylko dość mroczną muzykę, ale ma też mroczny sekret. Zagubiony i przestraszony chłopiec nie wie co zrobić ze swymi podejrzeniami. Emocje buzują, strach rośnie, śladu po dziewczynce nie ma. Zupełnie jakby w ogóle jej tam nie było.

Czy to możliwe, że wyobraźnia poniosła naszego bohatera, zmęczonego upałem, znudzonego brakiem towarzystwa? A może odkrycie Sammy'ego jest jak najbardziej rzeczywiste, a on sam znajduje się w niebezpieczeństwie?


Między rzeczywistością a grą wyobraźni



Cela Jonasa Winnera należy do tych historii, które czyta się bardzo szybko, choć nie brak w niej momentów, w których niewiele się dzieje. Całość jest dość nierówna. Bywają momenty silnie przykuwające uwagę i takie, które powodują spadek napięcia. Sam pomysł na fabułę jest niezły. Znudzone, niekoniecznie stabilne emocjonalnie dziecko, szuka rozrywki w obcym sobie miejscu, a przy okazji dokonuje szokującego odkrycia. Krok po kroku poznajemy tajemnice skrywane przez członków rodziny, która tylko na pozór jest zwyczajną, szczęśliwą familią. To, co rzeczywiste, miesza się tu z wizjami chłopca i w pewnym momencie można mieć problem z rozróżnieniem fantazji od prawdy. Co Sammy wie i widzi? Co tylko sobie wyobraża i dopowiada?

Autor stara się podsuwać fałszywe tropy, jednak dla siedzących w kryminałach i thrillerach po uszy, może się to gmatwanie fabuły okazać zbyt mało zaawansowane, żeby zaskoczenie finałem wbiło w fotel. Intuicyjnie nietrudno wyczuć, w którą stronę autor może poprowadzić fabułę, choć muszę przyznać, że autor zakończył swoją książkę mocnym uderzeniem. Może nie nokautem, ale całkiem sprawnie wymierzonym sierpowym.


Nie do końca wykorzystany potencjał



Kuleją niestety kreacje postaci. Zdawały mi się zaledwie naszkicowane. Taka fabuła aż się prosi o mocno rozbudowaną warstwę psychologiczną, której w Celi zabrakło. Obserwowanie głównego bohatera momentami nuży, matka prawie tu nie występuje, starszy brat dostaje niewiele większą rolę, a au-pair Hannah wydaje się na siłę doklejona do rodziny, tylko po to, by uzasadnić pewne wydarzenia (i niech mi ktoś wytłumaczy cel i sens dialogu odnośnie robienia tego, co się chce w pokoju Sammy'ego). Jedynie postać ojca jest naprawdę ciekawa. Niespełniony kompozytor żyjący w cieniu docenianej żony-artystki i zmagający się z niemocą twórczą jest zdecydowanie najbardziej interesująco wykreowany.

Cela pisana jest bardzo prostym językiem. Uzasadnienia tego można szukać w postaci głównego bohatera, który jednocześnie jest narratorem. Trudno jednak w ten sam sposób uzasadnić dość sztywne dialogi. Najsłabiej wypada zapis pewnego nagrania, który znajdziemy w finale. Sam w sobie raczej zbędny (zdecydowanie lepiej byłoby pozostawić pewne rzeczy w sferze niedopowiedzeń), dodatkowo razi sztucznością. Ostatnia wypowiedź, która w nim pada, wywołuje raczej wybuch śmiechu niż te emocje, które wywołać powinna. 

Thriller Jonasa Winnera jest dla mnie jedną z tych książek, o których się mawia, że potencjał kryjący się w fabule, nie do końca został wykorzystany. Historia dysfunkcyjnej rodziny, która opiera się nie na akcji, a na emocjach, wymaga silnego rozbudowania warstwy psychologicznej, wiarygodnych, wielowymiarowych postaci i takich samych relacji między nimi. Tu tego trochę zabrakło, przez co Cela staje się lekturą czysto rozrywkową, którą szybko się wchłania (marudzę na to i owo, ale muszę przyznać, że mimo mankamentów historia wciąga) i równie szybko zapomina. Co jest jej największym atutem? Bez wątpienia udane zatarcie granicy między fikcją, a rzeczywistością. Jeśli do końca nie będziesz wiedzieć jak je rozróżnić, jest spora szansa, że finał cię zaskoczy.

Ponieważ jestem w nie do końca usatysfakcjonowanej mniejszości (taki wniosek nasunął mi się po przejrzeniu kilkunastu recenzji), nie mówię: nie czytajcie, a jedynie sugeruję nie nastawiać się na dzieło wbijające w fotel.


Jonas Winner
Cela
Wyd.  Initium
2017
352 strony

***

Książkę polecam
miłośnikom literatury rozrywkowej
wielbicielom thrillerów
szukającym lektur, które szybko się czyta
poszukującym książek, których narratorem jest dziecko

***

* Jonas Winner, Cela, przeł. Agnieszka Hofmann, Wyd. Initium, 2017, s. 20-21.

***

Zobacz też:



26 komentarzy:

  1. Na chwilę obecną jeszcze się zastanowię nad ,,Celą", mam ciekawsze książki na oku z wykorzystanym potencjałem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem w nieco marudzącej mniejszości, więc sprawdź sama jak to z tą książką jest. ;)

      Usuń
  2. Fakt, może i nie wbija w fotel, niemniej jednak na mnie ta książka (o czym już wiesz) wywarła pozytywne wrażenie. Dobrze mi się ją czytało, historia mnie wciągnęła, podobało mi się to zatarcie pomiędzy rzeczywistością a ułudą. Masz rację odnośnie kreacji postaci - autor mógł się do tego mocniej przyłożyć. Niemniej jednak, mimo tego mankamentu, "Cela" i tak jest pozycją, po którą warto sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie "Cela" wciągnęła, ale im więcej o niej myślałam po dotarciu do finału, tym mniejszy był mój entuzjazm. Ot, dawka emocji na raz. ;)

      Usuń
  3. Szkoda, że zabrakło rozbudowanej warstwy psychologicznej, bo potencjał tej historii jest naprawdę spory. Ale będę mieć na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  4. A miałam tę książkę brać pod uwagę, teraz już chyba sobie odpuszczę. Okładka mi się strasznie podobała, a jak to często bywa, okładki mylą :)świetna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :)
      A co do książki, zawsze warto sobie wyrobić opinię samodzielnie. A nuż, nasze oczekiwania są inne?

      Usuń
  5. To bardzo szkoda, bo czytając opis i pierwszy akapit recenzji, aż chce się sięgnąć po powieść! Brrr, aż ciary przechodzą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich momentów jest tam więcej, więc może warto dać tej książce szansę. :)

      Usuń
  6. A mi się bardzo podobała! Zgodzę się z tym, że bohaterowie nie byli zbyt szczegółowo nakreśleni, ale historię opisywał chłopiec i wydarzenia poznajemy jego oczami, więc mogę przymknąć na to oko, że autor mniej skupił się na matce, czy opiekunce. Mnie cały czas trzymała w napięciu i byłam bardzo ciekawa zakończenia. Faktycznie ta końcowa taśma już trochę na siłę i lepiej byłoby bez niej, ale i tak całość oceniam bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, taśma zdecydowanie do wyrzucenia.

      Co do narratora - zgoda. Zwłaszcza z matką nie miał zbyt wiele kontaktu, więc można to wytłumaczyć w ten sposób. Choć i tak trochę mi zabrakło rozbudowania tych postaci.

      Usuń
  7. Pomysł na fabułę zaciekawia. Dałabym szansę tej książce :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam kilka bardzo pozytywnych recenzji tej książki. Twoja z jednej strony ostudziła trochę mój zapał, a z drugiej jednak zachęciła, żeby sprawdzić na własnej skórze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie! W końcu żadna recenzja nie zastąpi własnych doświadczeń czytelniczych. :)

      Usuń
  9. Jestem bardzo ciekawa tej książki :) Świetna recenzja!

    goszaczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Niezbyt lubię, kiedy narratorem jest dziecko, ponieważ zazwyczaj mam problem z ''wczuciem'' się w jego psychikę. Dlatego też chyba jednak dam sobie spokój z czytaniem ,,Celi''.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie taką narrację lubię, bo to zupełnie inne spojrzenie na świat niż to okiem dorosłego.

      Usuń
  11. Jak dotąd czytałam tylko wręcz entuzjastyczne, bezkrytyczne opinie tej książki. Mimo drobnego mankamentu z kreacjami postaci, z pewnością przeczytam i sama ocenię :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Styl Twojej recenzji bardzo mi się podoba, co do książki - mniej. Nie jestem do niej przekonana i chyba zostawie ją sobie na wieczne nieprzeczytanie.
    kruczegniazdo94.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wieczne nieprzeczytanie" - na takiej liście mam sporo tytułów, ale akurat "Celi" bym tam nie wrzuciła, choć na łopatki mnie nie położyła. ;)

      Usuń
  13. Na mnie książka sprawiła bardzo dobre wrażenie, pewnych aspektów nie domyśliłam się, choć czytam mnóstwo kryminałów i thrillerów. Bardzo odpowiadało mi naszkicowanie tego kontrastu między niewinnością dziecka a brutalnością okoliczności (ogólnie, aby nie spojlerować). Zdecydowanie odpowiadał mi ten bałagan w głowie dzieciaka, scena z opiekunką w moim odczuciu właśnie miała służyć podkreśleniu pewnej niedojrzałości, ale i też rozpoczynającego się procesu dorastania plus rozbudowana wyobraźnia chłopaka. Czasem szokowały niektóre wypowiedzi, ale potraktowałam je jako tło dla dość niejednoznacznej i złożonej psychiki bohatera. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tej sceny z opiekunką dalej nie łapię, a konkretnie tego, do czego zmierzała ich rozmowa. No, chyba, że to rzeczywiście nadinterpretacja dorastającego chłopca. Jak tak teraz o tym myślę, to ma to sens. Dzięki za zwrócenie na to uwagi. :)

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.