Wystarczyło jedno spojrzenie na hipnotyzującą okładkę Bezsenności Moniki Siudy i już wiedziałam, że bardzo chcę tę książkę przeczytać. Lektura opisu wydawcy tylko mnie w tym upewniła. Liczyłam na wciągającą historię z dreszczykiem, której tytuł będzie dla mnie zapowiedzią nieprzespanej z emocji nocy.
I cóż... Teraz próbuję ubrać rozczarowanie w słowa.
Pomysł na fabułę jest świetny i dający duże pole do popisu. Na jego podstawie można oprzeć wciągającą, trzymającą w napięciu historię z pogranicza jawy i snu, thrillera i horroru.
Lidia cierpi na bezsenność, a jeśli już zaśnie, to budzi się przerażona. Wciąż nawiedza ją ten sam sen. Nie jest on może krwawym koszmarem, ale wzbudza wystarczająco negatywne emocje, by w końcu bohaterka, namówiona przez koleżankę, zdecydowała się na wizytę u psychologa. Im bardziej zaawansowana staje się terapia, tym większa pewność, że niepokojące sny nie biorą się znikąd. Coś wydarzyło się w przeszłości kobiety, co męczy ją teraz w koszmarach. Lidia postanawia za wszelką cenę dogrzebać się do wspomnień z dzieciństwa i poznać prawdę o sobie i swojej rodzinie. Prawda ta będzie szokująca.
Nim jednak kobieta pozna przyczynę pojawienia się męczących ją snów, czeka ją wiele innych paskudnych niespodzianek. Spokojne życie samotnej, dość zamożnej antykwariuszki, nagle przestaje być nudne i ustabilizowane. Zamienia się w koszmar o wiele gorszy niż ten, który nęka ją nocami.
Potencjał tej historii jest spory, więc sięgałam po Bezsenność Moniki Siudy spokojna o to, że dostarczy mi tego, czego oczekiwałam: napięcia, emocji i mrocznej fabuły z mocnym finałem.
Pomyliłam się.
Od początku akcja się wlecze. Powieść tworzą głównie dialogi, często z rodzaju tych, które są jedynie wypełnieniem kolejnych stron tekstem, ale nie treścią. Gdy zaczyna się już coś dziać, to dzieje się tak nieprzekonująco, że kompletnie nie mogłam wciągnąć się w fabułę. Zamiast przejąć się losami bohaterów, łowiłam kolejne nielogiczności czy błędy. I smutno mi teraz, że o tak dobrze zapowiadającej się książce, nie mogę napisać pozytywnej notki.
Ciężko mi wyliczyć wszystkie słabe punkty tej powieści. Trochę ze względu na ich liczbę, w dużej mierze z powodu tego, że nie chcę naszpikować tekstu spojlerami psując lekturę tym, którzy dopiero zamierzają się za Bezsenność zabrać. Wymienię więc tylko kilka z nich.
Papierowe postaci. Bez charakteru, bez jakichkolwiek cech wyróżniających. Wszystkie zlewają się w jedną masę. Pojawiają się, gdy są potrzebne do poprowadzenia głównego wątku, a później znikają i przestają autorkę interesować (psycholog, profesor), są zbudowane niekonsekwentnie (Przemek), doznają nagłych, niczym nieuzasadnionych olśnień (Lidia odnośnie matki, Igor odnośnie Przemka), ich działania są często nielogiczne (na łopatki rozłożył mnie sposób, w jaki najczarniejszy z czarnych charakterów tej książki, próbuje zniechęcić Lidię do grzebania w przeszłości - niestety nie mogę wam zdradzić o co chodzi; inny przykład, to spotkanie dwóch przyjaciółek sprzed lat - niby nagłe, dotyczące ważnej i niebezpiecznej kwestii, w praktyce zamienia w kilkugodzinną (!) pogawędkę o wszystkim i niczym, i dopiero po niej kobiety przechodzą do dramatycznego powodu spotkania - dla mnie brzmi to szalenie niewiarygodnie).
Powtórzenia. Na przykład, ile razy można podkreślać, że Lidka do antykwariatu zwykle chodziła pieszo? Powtórzenia dotyczą też doboru słownictwa, co doskonale ilustruje poniższy fragment:
- Szpital zgłosił, że pod drzwiami znaleźli kobietę.
- Pod jakimi drzwiami?
- Pod ich drzwiami. Głównymi drzwiami prowadzącymi do szpitala. A dokładnie parę metrów obok[1].
Ten dialog doskonale ilustruje także inny problem psujący lekturę tej powieści. Pełno tu nic nie wnoszących opisów czy sztucznie rozdmuchanych rozmów. Niektóre wymiany zdań kładą na łopatki, inne zdumiewają przebiegiem.
Pod drzwiami szpitala (może już o tym wspominałam?) znaleziono nagą kobietę, pozbawioną dużej ilości krwi, prawdopodobnie upuszczonej przez liczne płytkie nacięcia na żyłach.
O co pyta lekarza policjant?
- Rzuciło się panu w oczy coś nietypowego?[2]
(Kurtyna).
Im bardziej myślę o policjantach z tej powieści, tym bardziej dochodzę do wniosku, że dawno w żadnym kryminale nie znalazłam postaci tak bardzo pozbawionych charakteru i inteligencji.
Niezbyt wiarygodny wydaje mi się fakt, że funkcjonariusz zaangażowany w śledztwo w sprawie morderstw, gdy nagle postanawia wziąć urlop, dostaje go bez trudu i znika z komisariatu w kilka chwil. W końcu morderca nie zając, prawda? Dochodzenie może poczekać. Ale właściwie czego się spodziewać po kimś, kto jadąc na miejsce, gdzie dokonano makabrycznego odkrycia, martwi się jedynie o to, by nie dostać kataru. Cóż... zaangażowanie nie jest mocną stroną policjantów z Bezsenności, a przynajmniej takie miałam odczucia patrząc na ich podejście do sprawy.
W tekst wkradły się także rozmaite błędy, od literówek po takie kwiatki jak dialogi Igora z Igorem (s. 344).
W Bezsenności nie znajdziemy ani logicznej fabuły, ani napięcia, ani dynamiki. Przyzwyczajona do kryminałów, których autorzy mocno przykładają się do tworzenia realistycznych fabuł i dają możliwość przyjrzenia się technikom śledczym, byłam ogromnie zawiedziona brakiem jakichkolwiek prób opowiedzenia o policyjnej rzeczywistości. Przełknęłabym to jednak (w końcu nie każdy autor musi kłaść nacisk na to, jak wygląda prowadzenie śledztw od kuchni), gdyby dopracowana była warstwa psychologiczna. Tu jednak także nie ma żadnej głębi. Postaci snują się po kartach powieści, coś im się przydarza, a one snują się dalej lub lądują w kostnicy. Gdyby choć zakończenie okazało się mocnym uderzeniem! Ale nie... Zarówno wątek Lidii jak i śledztwo dotyczące morderstw wydarzających się w okolicach na przestrzeni kilkudziesięciu lat, zamykane są w sposób, w mojej opinii, bardzo naciągany. Rozwiązania w ogóle mnie nie przekonały. Złowroga sekta czy rytualne mordy, o których wzmianki znajdziemy na okładce, są tylko wabikiem, w powieści potraktowanym po łebkach i zupełnie nieprzekonująco.
Nie wiem czy udało mi się w pełni uzasadnić, dlaczego książka mnie rozczarowała, bo muszę przyznać, że wyjątkowo trudno mi było ubrać w słowa myśli, które towarzyszyły lekturze.
Krótko mówiąc, Bezsenność okazała się wydmuszką i jednym z największych literackich zawodów, jakie spotkały mnie jako miłośniczkę kryminałów.
Nim jednak kobieta pozna przyczynę pojawienia się męczących ją snów, czeka ją wiele innych paskudnych niespodzianek. Spokojne życie samotnej, dość zamożnej antykwariuszki, nagle przestaje być nudne i ustabilizowane. Zamienia się w koszmar o wiele gorszy niż ten, który nęka ją nocami.
A miało być tak emocjonująco...
Potencjał tej historii jest spory, więc sięgałam po Bezsenność Moniki Siudy spokojna o to, że dostarczy mi tego, czego oczekiwałam: napięcia, emocji i mrocznej fabuły z mocnym finałem.
Pomyliłam się.
Od początku akcja się wlecze. Powieść tworzą głównie dialogi, często z rodzaju tych, które są jedynie wypełnieniem kolejnych stron tekstem, ale nie treścią. Gdy zaczyna się już coś dziać, to dzieje się tak nieprzekonująco, że kompletnie nie mogłam wciągnąć się w fabułę. Zamiast przejąć się losami bohaterów, łowiłam kolejne nielogiczności czy błędy. I smutno mi teraz, że o tak dobrze zapowiadającej się książce, nie mogę napisać pozytywnej notki.
Ciężko mi wyliczyć wszystkie słabe punkty tej powieści. Trochę ze względu na ich liczbę, w dużej mierze z powodu tego, że nie chcę naszpikować tekstu spojlerami psując lekturę tym, którzy dopiero zamierzają się za Bezsenność zabrać. Wymienię więc tylko kilka z nich.
Wycięte z papieru
Papierowe postaci. Bez charakteru, bez jakichkolwiek cech wyróżniających. Wszystkie zlewają się w jedną masę. Pojawiają się, gdy są potrzebne do poprowadzenia głównego wątku, a później znikają i przestają autorkę interesować (psycholog, profesor), są zbudowane niekonsekwentnie (Przemek), doznają nagłych, niczym nieuzasadnionych olśnień (Lidia odnośnie matki, Igor odnośnie Przemka), ich działania są często nielogiczne (na łopatki rozłożył mnie sposób, w jaki najczarniejszy z czarnych charakterów tej książki, próbuje zniechęcić Lidię do grzebania w przeszłości - niestety nie mogę wam zdradzić o co chodzi; inny przykład, to spotkanie dwóch przyjaciółek sprzed lat - niby nagłe, dotyczące ważnej i niebezpiecznej kwestii, w praktyce zamienia w kilkugodzinną (!) pogawędkę o wszystkim i niczym, i dopiero po niej kobiety przechodzą do dramatycznego powodu spotkania - dla mnie brzmi to szalenie niewiarygodnie).
Powtórzeniom i wypełniaczom mówimy "nie"
Powtórzenia. Na przykład, ile razy można podkreślać, że Lidka do antykwariatu zwykle chodziła pieszo? Powtórzenia dotyczą też doboru słownictwa, co doskonale ilustruje poniższy fragment:
- Szpital zgłosił, że pod drzwiami znaleźli kobietę.
- Pod jakimi drzwiami?
- Pod ich drzwiami. Głównymi drzwiami prowadzącymi do szpitala. A dokładnie parę metrów obok[1].
Ten dialog doskonale ilustruje także inny problem psujący lekturę tej powieści. Pełno tu nic nie wnoszących opisów czy sztucznie rozdmuchanych rozmów. Niektóre wymiany zdań kładą na łopatki, inne zdumiewają przebiegiem.
Pod drzwiami szpitala (może już o tym wspominałam?) znaleziono nagą kobietę, pozbawioną dużej ilości krwi, prawdopodobnie upuszczonej przez liczne płytkie nacięcia na żyłach.
O co pyta lekarza policjant?
- Rzuciło się panu w oczy coś nietypowego?[2]
(Kurtyna).
Im bardziej myślę o policjantach z tej powieści, tym bardziej dochodzę do wniosku, że dawno w żadnym kryminale nie znalazłam postaci tak bardzo pozbawionych charakteru i inteligencji.
Bezsenność wywołująca senność
Niezbyt wiarygodny wydaje mi się fakt, że funkcjonariusz zaangażowany w śledztwo w sprawie morderstw, gdy nagle postanawia wziąć urlop, dostaje go bez trudu i znika z komisariatu w kilka chwil. W końcu morderca nie zając, prawda? Dochodzenie może poczekać. Ale właściwie czego się spodziewać po kimś, kto jadąc na miejsce, gdzie dokonano makabrycznego odkrycia, martwi się jedynie o to, by nie dostać kataru. Cóż... zaangażowanie nie jest mocną stroną policjantów z Bezsenności, a przynajmniej takie miałam odczucia patrząc na ich podejście do sprawy.
W tekst wkradły się także rozmaite błędy, od literówek po takie kwiatki jak dialogi Igora z Igorem (s. 344).
W Bezsenności nie znajdziemy ani logicznej fabuły, ani napięcia, ani dynamiki. Przyzwyczajona do kryminałów, których autorzy mocno przykładają się do tworzenia realistycznych fabuł i dają możliwość przyjrzenia się technikom śledczym, byłam ogromnie zawiedziona brakiem jakichkolwiek prób opowiedzenia o policyjnej rzeczywistości. Przełknęłabym to jednak (w końcu nie każdy autor musi kłaść nacisk na to, jak wygląda prowadzenie śledztw od kuchni), gdyby dopracowana była warstwa psychologiczna. Tu jednak także nie ma żadnej głębi. Postaci snują się po kartach powieści, coś im się przydarza, a one snują się dalej lub lądują w kostnicy. Gdyby choć zakończenie okazało się mocnym uderzeniem! Ale nie... Zarówno wątek Lidii jak i śledztwo dotyczące morderstw wydarzających się w okolicach na przestrzeni kilkudziesięciu lat, zamykane są w sposób, w mojej opinii, bardzo naciągany. Rozwiązania w ogóle mnie nie przekonały. Złowroga sekta czy rytualne mordy, o których wzmianki znajdziemy na okładce, są tylko wabikiem, w powieści potraktowanym po łebkach i zupełnie nieprzekonująco.
Nie wiem czy udało mi się w pełni uzasadnić, dlaczego książka mnie rozczarowała, bo muszę przyznać, że wyjątkowo trudno mi było ubrać w słowa myśli, które towarzyszyły lekturze.
Krótko mówiąc, Bezsenność okazała się wydmuszką i jednym z największych literackich zawodów, jakie spotkały mnie jako miłośniczkę kryminałów.
Monika Siuda Bezsenność Wyd. Skarpa Warszawska 2017 460 stron |
***
[1] Monika Siuda, Bezsenność, Wyd. Skarpa Warszawska, 2017, s. 346.
[2] Tamże, s. 351.
***
Ale się czepiasz...cóż nietypowego widzisz w nagiej, pociętej kobiecie? :D Poważnie się zastanawiałam nad zakupem tej książki, bo sama okładka mnie przyciągała, temat wydaje się świetny i nietypowy. Szkoda, wielka szkoda. Dzięki Aniu, udało Ci się mnie przekonać do nie zakupu:)
OdpowiedzUsuńWkurzające uczucie, gdy człowiek się mocno na jakąś pozycję nastawi a tu taki cios:(
W tym tygodniu żadnej nie widziałam, może dlatego. ;)
UsuńAno, wkurzające. A raczej smutne. Zwłaszcza, że reklama, opis i okładka były bardzo zachęcające.
O kurde, ale kiepsko! A miałam ochotę ją przeczytać, liczyłam na konkret, okładka mnie omamia... a tu takie coś :(
OdpowiedzUsuńMoże Tobie bardziej się spodoba. Widziałam pozytywne recenzje. Ja jednak jestem bardzo zawiedziona.
UsuńZawód po przeczytaniu kryminału to niestety coś strasznego. Zakończenie ma być oszałamiające, a nie zawodzące ;)
OdpowiedzUsuńOtóż to. Akurat w kryminałach zakończenie jest bardzo ważne. Ma zostawić po sobie efekt "wow".
UsuńNo nie, a ja trafiałam dotąd na same pozytywne recenzje tej powieści i już zaczęłam mieć ochotę na lekturę. Ale chyba jednak się wstrzymam. Nie dziwię się, że denerwowały Cię wymienione elementy, fragment z drzwiami wprost nie do zniesienia :/
OdpowiedzUsuńMam całą ostatnią stronę zabazgraną przykładami tego, co mi nie grało, ale raz, że tekst by był za długi, dwa - nie chciałam spojelrować, więc nie wszystko mogłam wrzucić, a trzy - nie wszystko potrafię dobrze uzasadnić. W każdym razie, Tobie na pewno bym tej książki nie poleciła. Za dużo kryminałów czytałaś i jesteś zbyt krytyczną oraz uważną czytelniczką, żeby ten mógł Ci przypaść do gustu.
UsuńAaaaa i potencjał był. Ale tylko był. A mnie nic bardziej nie irytuje niż papierowe postacie :o
OdpowiedzUsuńNo niestety.
UsuńJa mam w planach tę książkę, głównie ze względu na okładkę, która jak piszesz jest hipnotyzująca. Twoja recenzja jednak ostudziła mój zapał...
OdpowiedzUsuńSą i pozytywne recenzje, więc widocznie nie każdy jest tak zawiedziony jak ja. Przeczytasz, to sama się przekonasz, po której jesteś stronie. :)
UsuńAle wielka szkoda, bo faktycznie, motyw bezsenności i odkrywania tajemnic z przeszłości ciekawy, ale jeśli takie słabe wykonanie, to dziękuję
OdpowiedzUsuńDla mnie - bardzo słabe. :(
UsuńOj, a zapowiadało się całkiem nieźle... To już nie żałuję, że nie zaproponowano mi recenzji tego tytułu.
OdpowiedzUsuńMuszę też przyznać, że lubię pisać negatywne opinie, jeśli już trafię na jakiegoś gniota - chyba jestem wredna 3:)
A ja nie lubię. Wiem ile czasu zajmuje mi napisanie notki i mogę sobie tylko wyobrazić, ile zajmuje napisanie książki, ile wkłada się w to czasu, energii, serca itp. Niełatwo mi pisać negatywnie o czymś, w co ktoś wierzy, ale cóż... Czasem trzeba. ;)
UsuńNo pewnie, jak książka zasłużyła to trzeba rzetelnie napisać, co było nie tak.
UsuńAle i tak tego nie lubię. ;)
UsuńOjej, widzę,że słabo. Zapowiadała się naprawdę dobrze, jednak widzę,że jej zapowiedź była nieco za bardzo rozdmuchana. Napisać dobry kryminał, thriller czy horror to sztuka. Nie będę żałować jeżeli jej nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zapowiedź faktycznie narobiła apetytu, ale moim zdaniem, książka jest po prostu słaba, choć potencjał fabularny był spory.
Usuń