Michael Cunningham Dziki łabędź i inne baśnie Wyd. Rebis 2016 160 stron |
Czasem wystarczy tylko wiedzieć, gdzie są ukryte drzwi i jak je otworzyć. Całe czary-mary[1].
Nie zaczynają się od "dawno, dawno temu" ani od "za górami, za lasami". Nie przenoszą nas w odległą przeszłość. Przeciwnie, są bliskim tu i teraz, potwierdzeniem uniwersalności dobrze nam znanych baśni. Bo przecież gdzieś już słyszeliśmy o Roszpunce, ołowianym żołnierzyku czy Jasiu i magicznej fasoli.
Nie zaczynają się od "dawno, dawno temu" ani od "za górami, za lasami". Nie przenoszą nas w odległą przeszłość. Przeciwnie, są bliskim tu i teraz, potwierdzeniem uniwersalności dobrze nam znanych baśni. Bo przecież gdzieś już słyszeliśmy o Roszpunce, ołowianym żołnierzyku czy Jasiu i magicznej fasoli.
Michael Cunningham, zbiorem Dziki łabędź i inne baśnie, udowadnia ponadczasowość tych opowieści.
Niewielki format, krótkie teksty. Nie jestem miłośniczką opowiadań, ale uwielbiam Michaela Cunninghama za Godziny, a z baśni nie wyrosłam nigdy. Odłożyłam więc na bok swoją obecną niechęć do krótkich form (powodowaną tym, że niewielu jest takich pisarzy, którzy potrafią podołać wyzwaniu, jakim jest zmieszczenie na kilku stronach treści zapadających w pamięć i serce) i sięgnęłam po Dzikiego łabędzia i inne baśnie. To była jedna z najlepszych czytelniczych decyzji podjętych w minionym roku!
Połknęłam tę książkę, z całym jej arsenałem emocji, postaci nietuzinkowych i problemów tak współczesnych, tak aktualnych, tak boleśnie wpasowujących się w rzeczywistość. Bo choć to baśnie, to już mniej dla dzieci, a bardziej dla tych, którzy po raz pierwszy spotkali Królewnę Śnieżkę, Piękną i Bestię czy dzikie łabędzie dzieckiem będąc, a teraz, doświadczeni przez życie, zupełnie inaczej spoglądają na ich historie.
Michael Cunningham odbiera tym historiom to, za co większość z nich kochało się w dzieciństwie[2]. Happy end. Jego historie nie kończą się w tych momentach, kiedy to główni bohaterowie, po złych chwilach, trudach i niepowodzeniach, w końcu odnajdują szczęście. Kurtyna opada, ale autor nie pozwala się rozejść widzom-czytelnikom. Poczekajcie, mówi i pokazuje to, co dzieje się po napisach końcowych. Czy nie jesteście ciekawi, co mogło się przydarzyć Pięknej i Bestii, gdy klątwa została zdjęta? Czy nie zastanawialiście się nigdy czy Królewna Śnieżka i jej małżonek byli razem szczęśliwi?
Złośliwy chichot losu wybrzmiewa spomiędzy stron. Gdy w dzieciństwie padały słowa "i żyli długo i szczęśliwie", a my radośnie rozchodziliśmy się do swych marzeń i zabaw, historie toczyły się dalej. I zupełnie jak w życiu, istniało duże prawdopodobieństwo, że w rzeczywistość bohaterów wkradła się rutyna, do głosu doszły niekoniecznie dobre cechy charakteru i ogólnie nie wszystko potoczyło się tak, jakby się chciało. W życiorysy postaci wkradają się fałszywe nuty, do głosu dochodzą niezrozumienie, żal, samotność.
Podoba mi się pomysł Michaela Cunninghama na przeniesienie baśni spod znaku "dawno, dawno temu" do współczesnych realiów. Amerykański pisarz uczynił to nie bez ironii, w związku z czym otrzymujemy opowieści z jednej strony boleśnie prawdziwe, dające do myślenia, refleksyjne, z drugiej - niepozbawione humoru. Autor przygląda się bohaterom wnikliwie, zwłaszcza tej niegodziwej stronie ich natury. Nie zaludnia kart książki ideałami, nie próbuje snuć opowieści ku pokrzepieniu serc. Przeciwnie, tworzy bohaterów z krwi i kości, pokazuje ich rozdarcie, nie zawsze udane próby odnalezienia się w przestrzeni, w której żyją. Często towarzyszy im samotność, niezrozumienie. W krótkich, celnych tekstach, Michael Cunningham porusza trudne tematy. Doskonale wykorzystuje motywy zaczerpnięte z baśni do stworzenia opowieści o ludzkich słabościach.
Na szczęście w finale ma dla czytelników tekst, który pozwala na nowo uwierzyć w szczęśliwe zakończenia.
Dziki łabędź i inne baśnie to książka, którą wspaniale się czyta i z przyjemnością trzyma w dłoniach. Ładnie wydana, z ilustracjami Yuko Shimzu, staje się ozdobą biblioteczki. Ładną, mądrą, trafną. Pozwalającą znane historie odkryć na nowo.
Nowe spojrzenie na stare baśnie
Niewielki format, krótkie teksty. Nie jestem miłośniczką opowiadań, ale uwielbiam Michaela Cunninghama za Godziny, a z baśni nie wyrosłam nigdy. Odłożyłam więc na bok swoją obecną niechęć do krótkich form (powodowaną tym, że niewielu jest takich pisarzy, którzy potrafią podołać wyzwaniu, jakim jest zmieszczenie na kilku stronach treści zapadających w pamięć i serce) i sięgnęłam po Dzikiego łabędzia i inne baśnie. To była jedna z najlepszych czytelniczych decyzji podjętych w minionym roku!
Połknęłam tę książkę, z całym jej arsenałem emocji, postaci nietuzinkowych i problemów tak współczesnych, tak aktualnych, tak boleśnie wpasowujących się w rzeczywistość. Bo choć to baśnie, to już mniej dla dzieci, a bardziej dla tych, którzy po raz pierwszy spotkali Królewnę Śnieżkę, Piękną i Bestię czy dzikie łabędzie dzieckiem będąc, a teraz, doświadczeni przez życie, zupełnie inaczej spoglądają na ich historie.
Z Michaelem Cunninghamem na targach książki, Kraków 2016 |
Czy rzeczywiście żyli długo i szczęśliwie?
Michael Cunningham odbiera tym historiom to, za co większość z nich kochało się w dzieciństwie[2]. Happy end. Jego historie nie kończą się w tych momentach, kiedy to główni bohaterowie, po złych chwilach, trudach i niepowodzeniach, w końcu odnajdują szczęście. Kurtyna opada, ale autor nie pozwala się rozejść widzom-czytelnikom. Poczekajcie, mówi i pokazuje to, co dzieje się po napisach końcowych. Czy nie jesteście ciekawi, co mogło się przydarzyć Pięknej i Bestii, gdy klątwa została zdjęta? Czy nie zastanawialiście się nigdy czy Królewna Śnieżka i jej małżonek byli razem szczęśliwi?
Złośliwy chichot losu wybrzmiewa spomiędzy stron. Gdy w dzieciństwie padały słowa "i żyli długo i szczęśliwie", a my radośnie rozchodziliśmy się do swych marzeń i zabaw, historie toczyły się dalej. I zupełnie jak w życiu, istniało duże prawdopodobieństwo, że w rzeczywistość bohaterów wkradła się rutyna, do głosu doszły niekoniecznie dobre cechy charakteru i ogólnie nie wszystko potoczyło się tak, jakby się chciało. W życiorysy postaci wkradają się fałszywe nuty, do głosu dochodzą niezrozumienie, żal, samotność.
Niewielki format, wielka treść
Podoba mi się pomysł Michaela Cunninghama na przeniesienie baśni spod znaku "dawno, dawno temu" do współczesnych realiów. Amerykański pisarz uczynił to nie bez ironii, w związku z czym otrzymujemy opowieści z jednej strony boleśnie prawdziwe, dające do myślenia, refleksyjne, z drugiej - niepozbawione humoru. Autor przygląda się bohaterom wnikliwie, zwłaszcza tej niegodziwej stronie ich natury. Nie zaludnia kart książki ideałami, nie próbuje snuć opowieści ku pokrzepieniu serc. Przeciwnie, tworzy bohaterów z krwi i kości, pokazuje ich rozdarcie, nie zawsze udane próby odnalezienia się w przestrzeni, w której żyją. Często towarzyszy im samotność, niezrozumienie. W krótkich, celnych tekstach, Michael Cunningham porusza trudne tematy. Doskonale wykorzystuje motywy zaczerpnięte z baśni do stworzenia opowieści o ludzkich słabościach.
Na szczęście w finale ma dla czytelników tekst, który pozwala na nowo uwierzyć w szczęśliwe zakończenia.
Dziki łabędź i inne baśnie to książka, którą wspaniale się czyta i z przyjemnością trzyma w dłoniach. Ładnie wydana, z ilustracjami Yuko Shimzu, staje się ozdobą biblioteczki. Ładną, mądrą, trafną. Pozwalającą znane historie odkryć na nowo.
***
Książkę polecam
miłośnikom baśni
ciekawym znanych baśni w nowej odsłonie
wielbicielom krótkich, trafnych tekstów
szukającym mądrych historii
szukającym mądrych historii
***
[1] Michael Cunningham, Dziki łabędź i inne baśnie, przeł. Jerzy Kozłowski, Wyd. Dom Wydawniczy Rebis, 2016, s. 83.
[2] Choć są tu i takie historie, które już w poprzedniej wersji nie ucieszyłyby optymistów.
Zawsze zastanawiałam się jak to by było wpleść opowieści i legendy w prawdziwe życie, ludzi których można "dotknąć".
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy książka odpowie na te pytania? Pozdrawiam i dziękuję za Twoje recenzje jeszcze się nie zawiodłam na książkach które polecałaś więc na tą też się skuszę. A i wszystkiego najlepszego w nowym roku ;)
Hmm... Ciekawe pytanie i równie ciekawa jestem, czy odpowiedź by Cię usatysfakcjonowała.
UsuńDziękuję za miłe słowa i również życzę wszystkiego co najlepsze w nowym roku. :)
Zainteresowałaś mnie :) naprawdę z chęcią bym przeczytała. Mam nadzieję, że prędzej czy później trafi w moje ręce ! Na pewno dopiszę ją do mojej listy :)
OdpowiedzUsuńPS: po 3 latach przerwy wracam do czytania i recenzowania książek. Jeśli masz ochotę to zajrzyj ;) Miło tu wrócić po tak długim czasie... I muszę powiedzieć , że tak jak i wtedy, tak i teraz czytanie Twoich recenzji sprawia przyjemność :) Z niecierpliwością czekam na kolejne!
Pozdrawiam serdecznie.
Po trzech latach pewnie niełatwo wracać. Dziękuję za miłe słowa i trzymam kciuki za udaną przygodę w blogosferze.
UsuńMam malutkie pytanko. Czy wyzwanie Polacy nie gęsi... będzie również w 2017 roku?
OdpowiedzUsuńNie. Zupełnie nie mam kiedy zająć się wyzwaniem. Już ten ostatni rok był taki trochę na siłę. :/
UsuńWydanie faktycznie piękne. Aż chce się mieć taki egzemplarz w swoich rękach.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. :)
UsuńZdjęcia dorównują urodą książce, która sama w sobie jest pięknie wydana (i pięknie napisana). Idealna lektura świąteczno-zimowa :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. A książka jest zdecydowanie warta polecenia. :)
UsuńTym razem chyba nie dla mnie ;/
OdpowiedzUsuńBywa. ;)
UsuńBardzo jestem ciekawa tej książki i pomyślę o jej zakupie w tym roku :)
OdpowiedzUsuńNie pożałujesz. :)
UsuńPodobnie jak Ty nigdy nie wyrosłam z baśni, a przyjrzenie się im w uwspółcześnionej wersji i z dalszymi losami - kusi, oj kusi :-) I te ilustracje - świetne!
OdpowiedzUsuńSpodoba Ci się. Jestem pewna!
Usuń