wtorek, 2 sierpnia 2016

Erika Swyler "Księga wieszczb"
Sekrety i klątwa

Erika Swyler
Księga wieszczb
Wyd. Czarna Owca
2016
408 stron
Tajemnice. Przyciągają jak magnes. Sekrety skrywane w kątach, szafach, pamiętnikach, sercach. Czasami długo nie wychodzą z ukrycia. Zasłania je kurz, porastają pajęczynami. Zdawałoby się, że już nigdy nie ujrzą dziennego światła. 

A później mały kamyczek wywołuje lawinę. Pajęczyny zrywają się nitka po nitce. Kurz wiruje w powietrzu odsłaniając to, co do tej pory szczelnie pokrywał.

Zdumiewające, jak wiele można odkryć, gdy nagły impuls zmobilizuje nas do szukania.

Mnóstwo tajemnic i szczypta magii



To, co zaczęło się jako chwilowa fascynacja księgą, przerodziło się w coś mrocznego, napędzanego przerażającym odkryciem, że kobiety w mojej rodzinie miały w zwyczaju nie tylko umierać młodo, ale także...[1], ach, może lepiej nie uprzedzajmy faktów. 

Poznajcie Simona Watsona, samotnego bibliotekarza z widmem bezrobocia, mężczyznę mieszkającego w zrujnowanym domu, o który lada moment upomną się wody zatoki Long Island. Do tego jakże pozytywnego obrazka należy dorzucić wspomnienia o samobójstwie matki, która utonęła w tychże samych wodach, śmierć ojca oraz ucieczkę młodszej siostry do... cyrku. Myślę, że ta krótka prezentacja zestawiona z okładką książki i jej tytułem stawia sprawę jasno: nie będziemy mieć do czynienia z lekką i zabawną powieścią. Księga wieszczb Eriki Swyler jest pełna tajemnic ukrytych pod warstwą niepokoju i niedopowiedzeń. Jest w niej szczypta magii. Nie wszystko daje się wytłumaczyć w pełni racjonalnie, wskazany jest więc otwarty umysł. 

Nietypowy prezent


Księga wieszczb jest debiutem, w którym autorka blogu kulinarnego oraz pisarka do tej pory publikująca w periodykach literackich i antologiach, opowiada historię, w której przeszłość i teraźniejszość splatają się za sprawą pewnej księgi. Wolumin trafia w ręce Simona Watsona dzięki sprzedawcy używanych książek, który wylicytował ją wraz z innymi na jakiejś aukcji. Zdumiewający to prezent, bo który sprzedawca i kolekcjoner odda tak po prostu swą zdobycz obcemu mężczyźnie, zamiast włączyć ją do kolekcji bądź znaleźć nań kupca? Podobno żona Martina Churchwarry niechętnie patrzy na przybywające tomy, a on sam uznał, że uszkodzona książka jest dlań bezużyteczna, stąd ten gest wykonany w kierunku człowieka, którego rodzina być może była już niegdyś w posiadaniu rzeczonej księgi. Świadczy o tym nazwisko pojawiające się w treści. Wspomniana w niej Verona Bonn była babcią Simona, a sama księga to ręcznie pisany, ilustrowany dziennik. 

Księga leży przy telefonie - kusząca mała tajemnica. Nie położę się dzisiaj. I tak często nie sypiam. Będę siedział, bijąc się z myślami. O domu, o siostrze, o pieniądzach. Kciukiem podążam za kształtem ozdobnej litery H. Jeśli ta książka jest mi przeznaczona, najlepiej zrobię, jeśli się dowiem dlaczego[2].

Artyści i trudy codzienności


Dziennik staje się łącznikiem między współczesnością, a końcówką osiemnastego wieku. Na zmianę poznajemy to losy Simona i jego bliskich, to trupy wędrownych artystów, ekipy dość oryginalnej i malowniczej. Na widok dzikiego chłopca mdleją co wrażliwsze damy, akrobacje wzbudzają podziw, syrena zachwyt, a wróżka rozkłada talię kart, by zdradzić tajemnice przyszłości. Ten artystyczny światek ma swoje sekrety i być może wśród nich kryje się odpowiedź na pytanie, co łączy go z Simonem i jego rodziną. To właśnie będzie próbował odkryć bibliotekarz, jednocześnie walcząc z trudami codzienności. Tych mu niestety nie brakuje.

Erica Swyler zna północne brzegi Long Island. Pomysł na walkę człowieka z naturą nie wziął się więc znikąd. Oglądając domy stojące tuż przy brzegu klifu, puste już, zdane na łaskę fal i wiatru, zastanawiała się jacy ludzie w nich mieszkali, jak doszło do tego, że musieli je opuścić. Jej bohater mieszka w takim właśnie domu, budynku, który lada moment runie wraz z ziemią do wody. Simon nie ma pieniędzy na remont, ale i siły, by się z rodzinnego domu wynieść, zostawiając za sobą przeszłość. Czasami tak trudno ruszyć do przodu. 

Przeciwieństwem cichego, spokojnego bibliotekarza jest jego siostra. Uciekła do cyrku, gdzie w odpowiednio klimatycznych dekoracjach tasuje karty wróżąc przyszłość. Zwariowana, nieokiełznana, bezczelna. Tęskni za domem, ale jednocześnie coś gna ją dalej i dalej. Nie może osiąść w jednym miejscu, tak jak jej brat nie potrafi owego miejsca porzucić. 

Klimatyczna tajemniczość


Księga wieszczb ma w sobie jakiś magnes. Może jest nim tajemnica starej księgi, może zawiłe losy jej bohaterów intrygują tak silnie, że chce się wkroczyć w świat, w którym to co rzeczywiste graniczy z magią. Z jednej strony mamy tu szarą codzienność. Kłopoty w pracy, rodzinne kłótnie, problemy finansowe, zdrady, zawody, przyjaźnie, miłości. Z drugiej - magiczne wtręty, karciane przepowiednie, siłę klątwy, atmosferę tajemniczości, artystyczny koloryt, niezwykłość zdarzeń. Ten miks tworzy klimatyczną powieść z rodzaju tych wciągających, a przy tym odprężających.

Saga rodzinna, realizm magiczny, interesujący bohaterowie, zgrabna fabuła, nastrojowość, miłość w rozmaitych odsłonach, trupa artystów, tajemnice zawarte w starej księdze - tych kilka haseł nie oddaje w pełni uroku powieści Eriki Swyler, ale myślę, że daje pewną wskazówkę co do tego, co można w niej znaleźć.

A czy warto szukać? Moim zdaniem tak.

Kiedy znajdziesz książkę, którą pokochasz, zawsze będziesz pamiętał uczucie, jakie w tobie wywoływała, jej wagę i to, jak leżała w twojej dłoni[3].

***

Książkę polecam
wielbicielom sag rodzinnych
miłośnikom tajemniczych historii
szukającym powieści, w których przeszłość splata się z teraźniejszością
lubiących motywy cyrkowe
wielbicielom realizmu magicznego

***

[1] Erika Swyler, Księga wieszczb, przeł, Magdalena Nowak, Wyd. Czarna Owca, 2016, s. 99.
[2] Tamże, s. 20.
[3] Tamże, s. 320



24 komentarze:

  1. Ja mam książkę od ok. miesiąca i jakoś nie mogę się za nia zabrać, przekładam z jednej kupki na drugą. zachęciłaś mnie do lektury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym sięgnęła po nią od razu, ale musiała poczekać na swoją kolej. ;)

      Usuń
  2. Jestem bardzo zainteresowana! Stara księga, bibliotekarz, tajemnice, magia... to moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Księga i tajemnice, przeszłość i teraźniejszość- to coś dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam i z czystym sumieniem również polecam ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje też jest czyste, więc czytajcie, ludziska! :D

      Usuń
  5. Hmm... Może :). A i okładka mi się bardzo podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Taka okładka przykuje wzrok chyba każdego mola książkowego. :)

      Usuń
  6. Kupiłam sobie jakiś czas temu i teraz czeka na swoją kolej ;) Ale czuję po kościach, że będzie mi się podobać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wprawdzie nie zawsze odpowiadają mi elementy realizmu magicznego, ale już czytając Twoją recenzję, wyobraziłam sobie ten dom na klifie i zmagającego się z trudnościami bohatera, więc to chyba znak, że powinnam po książkę sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego realizmu magicznego nie ma aż tak dużo. Dasz radę. :D

      Usuń
    2. Uff, tego się najbardziej obawiałam, ale teraz jestem uspokojona :)

      Usuń
  8. Dosyć polecana ostatnio na blogach, chętnie i ja przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Skojarzyło mi się od razu z Zafónowym klimatem - tajemnice, książki, codzienne zmartwienia. Zaintrygowałaś mnie tą książką i czuję, że mogłaby mi się spodobać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę punktów wspólnych mają, ale to jednak zupełnie inne książki. :)

      Usuń
  10. O, brzmi suer. I do tego świetna okładka. Musze poszukać w mojej księgarni.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.