środa, 24 sierpnia 2016

Elvira Menéndez "W sercu oceanu"
Osiemdziesiąt dziewic i Nowy Świat

Elvira Menéndez
W sercu oceanu
Wyd. Czarne/Black Publishing
2016
568 stron
Ponad pół wieku po tym, gdy Krzysztof Kolumb kierując się z Hiszpanii na zachód dotarł drogą morską do Indii (a przynajmniej tak mu się zdawało) kolonizatorzy Królestwa Kastylii rozpanoszyli się po wybrzeżu obecnej Ameryki. Intensywny podbój Nowego Świata polega nie tylko na zakładaniu kolonii, walce o ziemie i wpływy, eksplorowaniu coraz dalszych terenów czy tworzeniu plantacji, ale i mniej lub bardziej intensywnych kontaktach z tubylcami.

Formę owe kontakty przybierają rozmaitą. Są i pakty, i wojny. Wielu czerwonoskórych trafia na plantacje w charakterze niewolników. Spotkania kolonizatorów z indiańskimi kobietami wydają pierwsze owoce. Pojawienie się małych Metysów niepokoi Koronę Kastylii. By zapobiec mieszaniu się krwi i zagwarantować pojawienie się w Nowym Świecie małych, białych twarzyczek, hiszpańska Rada Indii podejmuje decyzję o wysłaniu za ocean młodych hiszpańskich kobiet.


Ekspedycja


Wybierane są dziewczęta szlachetnie urodzone, ale zubożałe w wyniku dręczącego kraj kryzysu. Mając niewielkie szanse na satysfakcjonujące je zamążpójście, wiele z nich zgadza się na podróż do Indii, by tam rodzić dzieci hiszpańskim szlachcicom, a tym samym zapobiec mieszaniu się krwi hiszpańskiej z indiańską. 

Przedsięwzięcie jest to niemałe i niełatwe. Wyruszyć trudno, dotrzeć wcale nie jest lżej. Nie brak przygód, także i z gatunku tych niebezpiecznych. I o tym właśnie pisze Elvira Menéndez w powieści historycznej W sercu oceanu. O wielkiej wyprawie, emocjonującej przygodzie, losach ludzi, którym przyszło zmierzyć się z wieloma trudami i niebezpieczeństwami. I o miłości, która stopniowo będzie się rodzić na naszych oczach.

Barwne obrazy nie zawsze barwnej rzeczywistości


Nie widziałam jeszcze serialu na podstawie wspomnianej powieści, ale plastyczne opisy autorki uruchomiły moją wyobraźnię i kadry z ekranu wcale nie były mi do szczęścia potrzebne. Podczas lektury obrazy stają przed oczami jak żywe, czy to te pełne dokazujących studentów w Salamance, czy te tworzące panoramę Triany, czy składające się na sceny na pokładzie statku, czy już uwieczniające Nowy Świat z jego bogactwem, ale i niebezpieczeństwem. Elvira Menéndez pisze zgrabnie, pisze lekko i zajmująco. Choć mogłoby się wydawać, że rozciągający się na wiele stron proces przygotowań do wyprawy zdoła czytelnika znużyć, to szybko okazuje się, że na znudzenie nie ma tu szans.

Dzieje się tak za sprawą kilku czynników. Wspomniane lekkie pióro nie jest tu bez znaczenia, to dzięki niemu ożywają postacie, tworzą się przykuwające uwagę dekoracje. W sercu oceanu mamy dwóch głównych bohaterów i choć początkowo nie znają się nawzajem, to nie trzeba umysłu Sherlocka, by wiedzieć, że prędzej czy później ich losy się przetną, a jedno drugiemu sporo w życiu namiesza. 

Bękart i szlachcianka


Mamy więc uciekiniera, młodego bękarta wychowanego w biedzie, na którego spada stos nieszczęść w związku z czym zmuszony jest on opuścić rodzinne strony i szukać schronienia poza granicami Hiszpanii. Oprócz ratowania swego życia, chłopak ma do wykonania pewne zadanie. By umknąć wrogowi i wypełnić misję, z rodzinnej Galicji kieruje się najpierw na Salamankę, a następnie do Sewilli.

Drugi nasz bohater jest płci żeńskiej. To młode dziewczę z Estremadury, panna ciekawa świata, szlachcianka z jednej z tych rodzin, którym mimo wysokiego stanu, nie wiedzie się najlepiej. Dołączy do grupy dziewcząt, które w Nowym Świecie mają się osiedlić, wyjść za hiszpańskich kolonizatorów i spłodzić im dzieci. Tak nasza bohaterka trafia do Sewilli, skąd ma wyruszyć wyprawa.

W tle, na bliższym lub dalszym planie, pojawiają się postaci różnego autoramentu. Bogaci i biedni, prawi i nikczemni, waleczni i tchórzliwi, przysposobieni przyjaźnie i nastawieni wrogo. Tacy, na których można liczyć i ci, którzy nie zawahają się przed wbiciem noża w plecy. Różnej wiary, różnego pochodzenia. Jedni imponują uporem i niezłomnością zasad, inni wywołują niesmak swym niegodnym zachowaniem. Nie wszystkich autorka kreśli starannie, skupiając się raczej na wypukleniu pierwszego i drugiego planu, pozostałych traktując jak statystów i pozwalając prześlizgnąć się im przez karty powieści niemal niepostrzeżenie.


widok na współczesną Trianę


Gdy niestraszne sztormy...


Elvira Menéndez sięga do okresu XVI wieku. Opisuje nie tylko ludzi oraz relacje między nimi (przy czym stawia tu raczej na relacje wynikające z pochodzenia, emocje opisując raczej pobieżnie, jeśli nie dotyczą one kluczowych postaci), ale i miejsca czy zwyczaje. Dużo miejsca poświęca na nakreślenie sytuacji kobiet, ich roli, pozycji, zależności od mężczyzn. W opisach tamtej rzeczywistości nie brak miejsca na odrobinę humoru. Trudno się nie uśmiechnąć czytając o szkodliwości mycia się czy zderzenia pruderyjnych dam z indiańską golizną.

Przyznaje, że dla mnie wspaniałą przygodą była możliwość zajrzenia na tereny Triany, dzielnicy Sewilli, którą miałam okazję zwiedzić w ubiegłym roku. 

W sercu oceanu nie jest lekturą z gatunku tych ciężkich historycznie, przeładowanych informacjami, lecz lekką powieścią osadzoną w ciekawych realiach. Przystępny język i żywe tempo narracji sprawiają, że czyta się ją bardzo szybko. Przygody bohaterów wciągają i choć finał łatwo przewidzieć, nie psuje to przyjemności czytania. Nie jest to lektura ambitna, ale gwarantuje wspaniałą rozrywkę i jest ciekawym przewodnikiem po opisywanych czasach. Czasami miałam tylko wrażenie, że przekazywanie niektórych informacji za pomocą dialogów, przebiega nieco na siłę. Odrobinę sztucznie.

Historia prawdziwa


Zapewne wielu czytelników ucieszy fakt, że W sercu oceanu to powieść oparta na faktach. Obecna w niej Mencia Calderón rzeczywiście przewodziła wyprawie kobiecej do Ameryki Południowej. Losy ekspedycji możecie poznać właśnie z powieści hiszpańskiej pisarki. Znajdziecie w niej także wiele innych rzeczywistych postaci, jak choćby Juan de Salazar, Hernando de Trejo czy gubernator Tomé de Sousa. Muszę przyznać, że wcześniej o ekspedycji kobiecej nie słyszałam i gdy dowiedziałam się, że miała miejsce naprawdę, powieść jeszcze mocniej przykuła moją uwagę.

Jeśli macie ochotę na przygody na lądzie i oceanie, niestraszne wam spotkanie z indiańskimi strzałami, intrygi, szkorbut, ani sztormy, to sięgnijcie po powieść Elviry Menéndez. Bawcie się dobrze, a ja tymczasem będę śledzić zapowiedzi licząc na to, że polski wydawca zdecyduje się włączyć do nich drugi tom.

***

Książkę polecam
miłośnikom powieści historycznych
wielbicielom książek przygodowych
interesujących się okresem kolonizacji
chcącym przenieść się literacko do XVI wieku
ciekawym losów pierwszej ekspedycji kobiecej do Nowego Świata
miłośnikom przygód na morzu

***

Zobacz też


9 komentarzy:

  1. Już trochę o tej pozycji czytałam i mam na nią ochotę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Mnie ona też kręci...ta pozycja ;-)

      Usuń
    3. Horyzontalna z widokiem na Nowy Świat? :D

      Usuń
  2. Bardzo lubię tego typu powieści, ale jeśli są w nich zawarte fakty, biorę ją! ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje sie całkiem ciekawa ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hiszpańska literatura i do tego oparta na faktach.. coś dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.