sobota, 9 kwietnia 2016

Spotkania autorskie:
Małgorzata Ronc na Festiwalu Kryminalna Piła



Godziny szczytu, z Poznania wyjechać trudno. Martwię się, że nie zdążymy, choć wyjechaliśmy odpowiednio wcześniej. Uff... Nie ma jeszcze nawet 17.30, gdy wpadamy do Regionalnego Centrum Kultury - Fabryka Emocji w Pile. Idąc za tłumem znajdujemy odpowiednią salę. Wpadam radośnie do środka, zadowolona, że do spotkania z norweskim pisarzem Jørnem Lierem Horstem jest jeszcze ponad pół godziny, więc zdążę zająć dobre miejsce, by bez przeszkód uwiecznić wieczór autorski na zdjęciach. 

Sala jest pełna. Miejsc siedzących brak.




Klnę pod nosem, a mąż idzie po rozkładane krzesełka. Siadamy z boku, a ja oczami wyobraźni rysuję po podłodze trasy, którymi cichaczem będę przemykać chcąc zrobić zdjęcia. Cichaczem. W butach na obcasie. Po parkiecie. 

Nieważne.

Ok, coś wymyślę. Przecież zdjęcia mieć muszę. Jestem gotowa. Wyjmuję aparat. Jest kilka minut po 17.30, gdy w sali zjawiają się trzy osoby i rozsiadają na miejscach dla gości i prowadzących. Żadna z nich nie wygląda jak norweski pisarz, a ja nie wyglądam jak ktoś, kto wie co się dzieje dookoła. Minę mam głupią, oczy rozbiegane i wyrażające totalną dezorientację.

Zaczyna się spotkanie z Małgorzatą Ronc. 

No tak, znowu coś pokręciłam z godzinami, ale dla odmiany okazało się to losem wygranym na loterii. Pomyliłam godziny, zaliczyłam dwa spotkania, zamiast jednego. I zachwyciłam się panią Małgorzatą. 

Bo to niesamowita osoba jest.





Prokurator Małgorzata Ronc prowadziła wiele trudnych śledztw, w tym to dotyczące Mariusza Trynkiewicza. W ubiegłym roku wydała książkę, w której rozmawia z dziennikarką Polityki, Joanną Podgórską, o kulisach śledztw i swojej prokuratorskiej pracy. Na spotkaniu dała się poznać jako osoba przesympatyczna, silna, budząca szacunek profesjonalistka, ale i kobieta z dużym poczuciem humoru. Oczywiście do domu wróciłam z egzemplarzem książki Prokurator. Kobieta, która się nie bała. I oczywiście mam na niej autograf prokurator, co cieszy mnie niezmiernie. 





Nie boje się! - powiedziała na spotkaniu Małgorzata Ronc, choć przyznała, że jej zawód do najłatwiejszych nie należy. Trudno zadowolić wszystkich, a reakcje na podjęte przez organy śledcze decyzje, bywają różne, także i agresywne. Oskarżeni czy skazani reagują rozmaicie na niekorzystny dla siebie obrót spraw. Bywa często, że winią innych - świadków, sędziego, prokuratora, w sobie winy nie widząc, no i oczywiście nie są wówczas zadowoleni z wyroku sądu. Bohaterka spotkania wielokrotnie podkreślała, że z decyzją sądu się nie dyskutuje. Pogróżki w stylu "jak wyjdę, to ci pokażę" są po prostu wpisane w jej zawód, choć przyznała, że w czasie gdy prowadziła te najcięższe sprawy, po Piotrkowie Trybunalskim, w którym wciąż pracuje jako prokurator, raczej starała się nie spacerować, a przemieszczać samochodem, by nie narażać się na agresywne zachowanie. 

Jeden z prowadzących spotkanie, a zarazem pomysłodawca festiwalu, Leszek Koźmiński, zapytał, czy te głośne sprawy pomogły w prokurator w karierze. E tam, kariera - machnęła ręką Małgorzata Ronc, wywołując nie pierwszy raz wybuch śmiechu wśród słuchaczy. Postawiła sprawę jasno: kariery nie robi się wiedzą, umiejętnościami, a dzięki znajomościom, układom, spotkaniom z właściwymi ludźmi. Ona sama zadawała się z tymi niewłaściwymi, a wygrane sprawy dawały jej po prostu satysfakcję. Nie zawsze w jej pracy zapadał wyrok skazujący, ale przecież nie zawsze odnosi się sukcesy i ten fakt prokurator zdaje się akceptować, kolejny raz podkreślając, że z decyzją sądu się nie dyskutuje. Dystans i zdrowy rozsądek - tego zdaje się jej nie brakować.




Małgorzata Ronc miała 28 lat, gdy zajęła się sprawą Mariusza Trynkiewicza. Wywalczyła dla niego karę śmierci (nie było dożywocia). Była przekonana o słuszności swojej decyzji. Nie mogłaby się pokazać rodzinom ofiar, gdyby zgodziła się na niższy wyrok. Podobnie było w przypadku sprawy seryjnego mordercy Henryka Morusia. Zrobiliśmy wszystko co należało, dodała, gdy zapytano ją jak się czuła, gdy zniesiono karę śmierci, a mordercom zamieniono wyroki na dwudziestopięcioletnie odsiadki.

Jednym z najtrudniejszych momentów pracy prokuratora jest spotkanie z rodzinami ofiar. Natomiast spotkania ze sprawcami nie sprawiały prokurator problemów. Małgorzata Ronc opowiedziała jak wyglądają takie spotkania, jakie pytania się na nich zadaje, z jakimi sytuacjami trzeba sobie radzić. Protokół powinien dokładnie odzwierciedlać przebieg przesłuchania, włącznie z tym jak zachowywał się przesłuchiwany, czy pił herbatę, czy pozwolono mu zapalić, czy robiono przerwę na toaletę. To bardzo ważne, by zapisany był nawet najmniejszy drobiazg, tłumaczyła prokurator, podając przykład skazanego, który w czasie śledztwa próbował wmawiać, że prokurator przywiązała go do kaloryfera i w ten sposób wymusiła zeznania. W takiej sytuacji niewinny zapis o piciu przez podejrzanego herbaty, nagle nabiera znaczenia, bo ze związanymi rękami trudno to zrobić. Drobiazg, a jaki istotny.


Małgorzata Ronc poleca książkę Polska odwraca oczy Justyny Kopińskiej


Małgorzata Ronc przywoływała prowadzone przez siebie sprawy. Opowiadała przede wszystkim o przesłuchaniu wspomnianych morderców: Mariusza Trynkiewicza (sądząc po zadawanych pytaniach, ten temat szczególnie interesował słuchaczy) i Henryka Morusia. Przywołała także wspomnienie samobójstwa chłopca, który powiesił się w dniu przyjmowania Pierwszej Komunii Świętej. Tego dnia jego rodzice się pokłócili. Byli pijani. Skończyło się to ogromnym dramatem. Takie sceny niełatwo wyrzucić z pamięci. Już samo słuchanie o nich jest trudne. Nie wyobrażam sobie, co musi czuć ktoś, kto staje się światkiem tak ogromnej tragedii.

Bohaterka spotkania, mówiła o tym jak prokurator radzi sobie z emocjami (choć dość oszczędnie wypowiadała się na ten temat) i jak ważne jest dostosowanie swojego zachowania do tego, jak zachowuje się przesłuchiwany. Opowiedziała także o swoich początkach w zawodzie i o prokuratorze Andrzeju Staniszewskim, który tak wiele ją nauczył (jemu i swojej córce, zadedykowała książkę).

Prokurator dobrze wspomina współpracę z policją (i milicją). W tej pracy bardzo ważne jest zaufanie, a praca śledczych jest pracą zespołową. To nie prokurator ustala sprawcę, tłumaczyła, jest to efektem pracy zbiorowej, w której duży udział mają funkcjonariusze policji i to oni mają ogromny wkład w sukces prokuratorów. Zdecydowanie gorzej ocenia współpracę z mediami. Z biegiem lat ta współpraca zaczęła układać się coraz mniej udanie. Niekompetencja dziennikarzy (np. mylenie podejrzanego i oskarżonego) czy gonienie za sensacją - bardzo utrudniają pracę śledczych oraz sądu. Organy te powinny być anonimowe. Prokurator oskarżając, sąd skazując - narażają się na niebezpieczeństwo, tymczasem dziennikarze niejednokrotnie nie mają skrupułów w podawaniu nazwisk tych osób.





Uprzedzając pytanie, które z pewnością musiało paść na Festiwalu Kryminału, Prokurator Małgorzata Ronc oznajmiła, że nie czyta kryminałów. Tyle naczytała się akt, tyle widziała różnych strasznych sytuacji, że literatura kryminalna nie jest jej hobby. Za długo fascynowała się faktami, by teraz fascynować się iluzją. 

Niewiele opowiadała o wpływie pracy na życie prywatne, ale znalazło się miejsce na jedną czy dwie anegdoty.

W szpitalu w Piotrkowie prowadziła sprawę dotyczącą korupcji i doprowadziła do skazania lekarki, której udowodniono branie łapówek. Był to początek lat osiemdziesiątych. Jakiś czas później prokurator starała się o skierowanie do sanatorium, jako, że miała problemy z krtanią. Wybrała się więc do piotrkowskiego szpitala, ale od wejścia do budynku odwiodła ją pracująca tam koleżanka, radząc ucieczkę i informując, że skierowanie wysłała już bezpośrednio do Darłówka. Cóż... Wizyta prokurator w tymże szpitalu groziła rozszarpaniem żywcem, prokurator posłusznie uciekła spod szpitala, a w Darłówku rzeczywiście czekało skierowanie.




Czy w pracy prokuratora jest coś przyjemnego? Jako młoda dziewczyna chciała zostać dziennikarzem, a że nie było studiów dziennikarskich poszła na prawo. Ostatecznie wybrała jednak  drogę prokuratorską, bo czuła potrzebę szukania, rozwiązywania, zadośćuczynienia ofiarom, i coraz lepiej jej to wychodziło. Dziś czuje, że dziennikarstwo nie byłoby tym, co lubiłaby robić, a sukcesy prokuratorskie dały jej naprawdę dużo satysfakcji. I, zdaje się, to jest ta przyjemność bycia prokuratorem: świadomość tego, że winni zostali ukarani.

Choć temat spotkania był poważny, Małgorzata Ronc dała się poznać jako osoba z dużym poczuciem humoru.

Córce powiedziała, że jeśli pójdzie jej drogą to... skończy się jej sponsoring. Córka się jednak uparła i wbrew nadziejom mamy, nie tylko dostała się na prawo, ale także je ukończyła. Nie została jednak prokuratorem, a adwokatem. Anegdota na ten temat oraz na temat obrony pracy magisterskiej wywołała dużo radości u słuchaczy, podobnie jak te dotyczące tablic rejestracyjnych samochodu (tej 007 i 991, charakterystycznych i wiążących się z różnymi sympatycznymi sytuacjami). Wybaczcie, że ich nie przytoczę, ale zwyczajnie nie potrafię oddać uroku opowieści snutej przez panią prokurator.





Małgorzata Ronc nie biega już w terenie prowadząc śledztwa, ale ma wiele historii w zanadrzu. Na spotkaniu opowiedział tylko część z nich, staranie przy tym dobierając słowa i zyskując sympatię słuchaczy profesjonalizmem, poczuciem humoru oraz dystansem do swojego zawodu. Bez wątpienia to był wyjątkowy wieczór. Bo taka też okazała się jego główna bohaterka.





Zobacz też:



13 komentarzy:

  1. Jakże szczegółowa relacja! Czuję, jakbym tam była :) Przyznaję, że nazwisko autorki nie było mi dotąd znane, ale dzięki Tobie dowiedziałam się więcej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że za jakiś czas będę mogła polecać też książkę. :)

      Usuń
  2. Chyba częściej musisz mylić godziny spotkań :) Niesamowita kobieta!
    PS Coś tu chyba nie tak:" Jako młoda dziewczyna chciała zostać dziennikarzem, a że nie było studiów prawniczych poszła na dziennikarstwo. Wybrała drogę prokuratorską..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byle mylić w dobrą stronę. :D

      Tyle razy poprawiałam to zdanie, że w końcu nakręciłam. Już jest ok. ;)

      Usuń
  3. Od dawna czaję się na książkę pani prokurator, ale w bibliotece nie idzie się do niej dopchać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wcześniej tylko zarejestrowałam jednym okiem jej pojawienie się, ale po spotkaniu, musiałam kupić. ;)

      Usuń
  4. Jeszcze nie przeczytałam tej książki, ciekawe spotkanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaka wyczerpująca relacja, super! Nie możesz po prostu przychodzić w butach na obcasach na takie spotkania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to wygląda. Następnym razem biorę trampki. :D

      Usuń
  6. Jak to się mówi, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - może i pomyliłaś godziny, ale proszę bardzo jaka Ci się gratka trafiła! :D Zazdroszczę! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam takie autorskie spotkania z ciekawymi osobami! :-)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.