Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich można spędzać na różne sposoby, zaszyć się w kącie z ulubioną lekturą, zacząć przygodę z twórczością zupełnie nieznanego autora, zrobić zakupy książkowe korzystając z licznych promocji, przejechać się za darmo komunikacją miejską we Wrocławiu, albo, skoro już o Wrocławiu mowa, odwiedzić stolicę Dolnego Śląska, by spotkać się tam z jednym z najpopularniejszych i najlepszych twórców literatury skandynawskiej, Norwegiem Jo Nesbø.
Nie miałam najmniejszego problemu z wyborem opcji dla siebie.
Z Poznania wyjechaliśmy z mężem przed ósmą rano. Na trasie Poznań - Wrocław może się wydarzyć wszystko. Od rozmaitych wypadków po pęknięte rury. Tym razem trafił nam się tylko spory korek przed wjazdem do miasta. Po jedenastej zaparkowaliśmy w pobliżu Kina Nowe Horyzonty, czyli nie tak blisko naszego celu, ale postawiliśmy na tę część miasta, którą znamy najlepiej. Tego dnia, można było skorzystać z darmowej komunikacji miejskiej, o ile miało się przy sobie książkę lub czytnik. Wybraliśmy jednak spacer, dziarskim krokiem maszerując w kierunku Teatru Muzycznego Capitol, gdzie o godzinie trzynastej miało zacząć się spotkanie.
Na miejsce spotkania wpuszczano dopiero od południa, więc wykorzystaliśmy wolny czas na szybkie zakupy żywnościowe w pobliskim centrum handlowym (na bogato: woda mineralna + kapuśniaczek). Gdy wróciliśmy przed wejściem do Capitolu stała już spora grupka fanów twórczości Norwega, a wśród nich Jerzy z Kto czyta, żyje podwójnie oraz Jola z Crazy Book Eater. Po chwili dołączyli do nas Wiki i Łukasz z Literaturomanii. W teatrze, jeszcze przed wejściem na salę, udało mi się też zamienić kilka słów z Robertem z Wspieraj kulturę. Na pamiątkę dostałam cudny magnesik firmowy Roberta, na którym oprócz loga znajduje się wizerunek jego i Dziedzica. Magnesik dołączył już do kolekcji na lodówce. Fotkę wrzucę zapewne na fanpage'a.
Ale, ale... Nie zajrzeliście tu, żeby czytać o magnesach. Kilka minut po trzynastej, na scenie pojawili się prowadzący: Irek Grin (kurator Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016, pomysłodawca i twórca Międzynarodowego Festiwalu Kryminału oraz kilka innych projektów kulturalnych) oraz aktor Mariusz Bonaszewski, którego głos kojarzą z pewnością ci, którzy twórczość Jo Nesbø poznawali dzięki audiobookom. Wypowiedzi Norwega z angielskiego wspaniale tłumaczyła Ewa Kanigowska-Gedroyć. Duże brawa dla tej pani!
W końcu na scenie pojawił się ten, dla którego w Teatrze Muzycznym Capitol stawiły się tłumy nie tylko z Wrocławia i okolic, ale także Poznania, Warszawy czy Krakowa.
Ladies and Gentelmen, Signore e Signori, Madame et Monsieur, Meine Damen und Herren, Señoras y Señores, Panie i Panowie, Mine Damer og Herrer: JO NESBØ!!!
Ladies and Gentelmen, Signore e Signori, Madame et Monsieur, Meine Damen und Herren, Señoras y Señores, Panie i Panowie, Mine Damer og Herrer: JO NESBØ!!!
Spotkanie zaczęło się od tematu... lęków. Podobno źle się czujesz w miejscu publicznym, z którego nie możesz wyjść - zagaił Ireneusz Grin i już było wiadomo, że nie będzie to nudne spotkanie pełne oklepanych pytań. Norweg zapytany o lęk przed przebywaniem w przestrzeniach publicznych wyjaśnił nie chodzi o przebywanie w takich miejscach jak np. to, w którym właśnie byliśmy. Lęk budzi u niego np. sytuacja, w której musiałby wyjechać na cztery dni do jakiegoś wiejskiego domu położonego z dala od innych zabudowań. Świadomość tego, że musiałby spędzić tam założone cztery dni, bo nie miałby jak stamtąd wyjechać, nie jest dla niego komfortowa. Wtedy pojawia się uczucie klaustrofobii. Innym przykładem są np. imprezy w Oslo (autor nazwał je miastem kompaktowym, porównując do Krakowa), na które nigdy nie jeździ taksówką, wybierając raczej rower, którym bez półgodzinnego oczekiwania na transport powrotny i bez względu na pogodę, może w każdej chwili się wydostać z miejsca imprezy i wrócić do domu. To, że nie lubi ludzi to mit. Bardzo lubi przebywać wśród innych, ale lubi też fakt, że w każdej chwili może towarzystwo opuścić (znam to, znam!).
Norweg był już raz we Wrocławiu, sześć lat temu, gdy odbierał Honorową Nagrodę Wielkiego Kalibru za całokształt twórczości. Nawiązując do tamtej wizyty, Irek Grin i Jo Nesbø wspomnieli dwie nastolatki, które wówczas uciekły w Warszawie z domu i przyjechały do Wrocławia na spotkanie z idolem.
Tymczasem Mariusz Bonaszewski przedstawił nam się jako osoba, która być może jest jedną z nielicznych osób na sali, która przeczytała książki Norwega wielokrotnie i na dodatek na głos. W końcu czyj głos czytający Karaluchy czy Upiory słychać w Polsce częściej, niż lektora audiobooków? Czytanie na głos sprawiło, że aktor miał kilka odkryć, kilka uniesień i kilka problemów. No i oczywiście jedno, ważne pytanie, które paść musiało. Kiedy wraca ulubiony bohater czytelników twórczości Jo Nesbø, czyli Harry Hole?
A teraz, uwaga, uwaga: kolejna książka z Harrym pojawi się w marcu 2017 roku!
W tym momencie nastąpiła burza oklasków i żartobliwe pytanie Irka Grina: a kto to jest Harry Hole?
Okazało się, że o tym bohaterze nie da się opowiedzieć w kilku słowach, trzeba po prostu przeczytać cykl kryminalny, którego jest bohaterem. W końcu na to, by o nim napisać, autor potrzebował kilku tysięcy stron. Pierwszy tom cyklu to Człowiek nietoperz.
Swoimi refleksjami z lektury kryminałów naszego gościa podzielił się Mariusz Bonaszewski, przy okazji pytając autora czego oczekuje od swoich czytelników, jakich refleksji po lekturze? Chęć bycia lubianym jest głęboko w każdym artyście przyznał Jo Nesbø, ale dla niego ważniejsze są społeczne reakcje. Pisarz przytoczył tu przykład grupy osób, które siedzą razem przy stole i opowiadają sobie historie. Największą radość sprawia to, gdy przychodzi nasza kolej, a opowiadana historia wywołuje jakieś reakcje u słuchaczy: kiedy śmieją lub płaczą, albo myślą o czymś, o czym wcześniej nie myśleli.
Jo Nesbø zawsze dużo czytał. Za własną twórczość literacką zabrał się dość późno, w wieku 37 lat. Wtedy zdał sobie sprawę, że oto jest jego kolej na pisanie, że to jest jego kolej przy stole na opowiadanie historii. Uznanie jest świetną sprawą i łechce ego, tak jak świadomość, że tekst, który pewnego dnia powstaje w głowie pisarza, zmienia się w książkę, że ktoś przyjmuje tekst do druku, wymyśla okładkę, kupuje, czyta każde słowo, a później zatrzymuje autora na ulicy dziękując za lekturę. Ważniejsze jest jednak to, by zrobić coś dobrego, co ma wartość i wnosi coś do społeczeństwa.
I to jest ten moment, w którym z ust kuratora Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016 padły dwa, bardzo ważne i poważne pytania, więc nie mam pojęcia skąd ten nagły wybuch śmiechu na sali.
Uwaga, uwaga, wypowiedziane na jednym wdechu pytania brzmią:
Czy jesteś bardzo bogaty i czy dużo pijesz?
I co się okazało? Jo Nesbø odpowiedział wprost: tak, jestem bogaty. Po chwili rozwinął jednak tę lakoniczną wypowiedź dodając, że właściwie trochę szkoda na niego pieniędzy, bo nie jest zainteresowany ich posiadaniem. Lubi mieć tyle pieniędzy, żeby wystarczyło mu na wynajęcie domu, podróżowanie, kupowanie książek czy pasję muzyczną. Nie ma jednak samochodu, nie interesuje go posiadanie jachtu.
Co do picia to owszem, był taki okres, kiedy pił sporo (w czasach, gdy grał w zespole), ale przyszedł taki moment, że z tym skończył i teraz pije dużo mniej. Po namyśle dodał, że nie upił się chyba od dwudziestu lat.
Jak się okazało, pytanie o picie, które rozbawiło publiczność nie było przypadkowe, ale stanowiło nawiązanie do postaci Harry'ego Hole'a, który za kołnierz nie wylewa. Opisy alkoholowego problemu tego bohatera są niezwykle plastyczne i prawdziwe, stąd więc zainteresowanie tym, czy autor stworzył je na podstawie własnych doświadczeń.
Tak jak i aktor, tak i pisarz, musi znaleźć w swoim bohaterze cząstkę, która pochodzi od nich samych. W przypadku Hole'a jest to uzależnienie. Autor nie chciał jednak promować stereotypu dotyczącego osoby uzależnionej, chciał by jego bohater miał problem alkoholowy, ale by czytelnik przy tym nie zapomniał, że Harry jest zwykłym człowiekiem. Norweg tak wykreował swojego bohatera, by zachowywał się jak prawdziwy człowiek, a nie stereotypowa literacka postać uzależnionego. Dodał też, że nie ma jednego sposobu na sportretowanie uzależnionej osoby, bo ludzie zachowuję się różnie, tak samo jak różnie przeżywają zakochanie i okazują miłość.
Harry jest zwykłym facetem, który choć ma problem z alkoholem, stara się być zdyscyplinowanym, wstawać rano i iść do pracy, ale nie wchodzić w żadne ścisłe relacje, bo wie, że to "wysadzi" życie jego i jego bliskich. Unika więc tego, co mogłoby w jego życie wprowadzić chaos.
Każdy człowiek, szczególnie typ superbohatera, ma jakąś piętę achillesową, swojego demona. W przypadku Harry'ego jest to alkoholizm, a... Supermena kryptonit. Jo Nesbø dodał, że ten słaby punkt sprawia, że bohater jest ciekawszy, choć akurat w przypadku Supermena, nawet on nie zmienia faktu, że jest to postać po prostu... nudna.
Każdy z nas ma swoją historię dotyczącą początków przygody z literaturą. Jaką kryje w sobie nasz norweski gość?
Ojciec Jo Nesbø urodził się na Brooklynie w Nowym Jorku. Pierwsze książki jakie młody Jo dopadł w swoje ręce, były autorstwa Marka Twaina, to one okazały się wrotami do innego świata. Jako, że autor pochodzi z "rodziny opowiadaczy" i wśród jego wspomnień pełno jest takich, w których to cała rodzina spotykała się na Świętach Bożego Narodzenia opowiadając sobie historie. Często były to w kółko te same opowieści. Chodziło w nich nie o zaskakujące puenty, ale o sposób, w jaki są opowiadane. A ponieważ historie ewoluują, zdarzały się różnice w ich wersjach. Jo Nesbø przysłuchiwał się im, wyłapując te różnice. To była prawdziwa szkoła opowiadania. Kiedyś jedynie się przysłuchiwał, teraz to on jest opowiadaczem historii.
Opowieści rodzinne, zamieniły się w opowieści o zupełnie innym charakterze. Czy autor prowadząc research bywa w miejscach, w których grzeczni Norwegowie nie bywają, by zebrać informacje potrzebne do stworzenie kryminalnej fabuły? Okazuje się, że tak. Są w Oslo takie miejsca, a sam autor przyznał, że przy okazji zbierania danych, zrobił kilka takich rzeczy, za które mógłby trafić za kratki. Na razie jednak o nich nie opowie. Może za kilka lat uchyli rąbka tajemnicy. Wspomniał natomiast o schronisku dla osób uzależnionych, które czasami przypomina raczej ośrodek handlu narkotykami, niż miejsce, w którym wychodzi się z nałogu. Tam autor spędził kilka dni, a nawet noc.
Niektórych scen nie da się bowiem opisać wiarygodnie, jeśli nie przeprowadzi się szczegółowego wywiadu z osobą, która znalazła się w podobnej sytuacji lub samemu pewnych rzeczy nie przeżyje. Jo Nesbø przyznał, że czytając książki bez trudu jest w stanie wyłapać, kiedy autor pisze o czymś, o czym tak naprawdę nie ma pojęcia i nawet jeśli opisuje to bardzo elokwentnie, to nie jest to autentyczne.
Padło też pytanie o udział w Projekcie Szekspir. Jest to akcja zorganizowana przez brytyjskiego wydawcę Hogarth Press, zorganizowana z okazji przypadającego na 2016 rok, 400-lecia śmierci dramaturga. Z tej okazji, wydawca zaprosił kilku pisarzy do opowiedzenia dzieł Szekspira na nowo. W akcji wzięli udział m.in. Margaret Atwood, Tracy Chevalier i Gillian Flynn.
Jo Nesbø długo nie był przekonany do udziału w akcji, ale w końcu się zgodził pod warunkiem, że będzie mógł wziąć na tapet Makbeta. (Dodał przy tym, że nie uważa, że to jest perfekcyjna fabuła, ale docenia szekspirowską poetyką i podejście psychologiczne). Nie uważa, że jest to opowiadanie już opowiedzianej historii. Wyrzucił z tej historii szekspirowskie naleciałości, trzy wiedźmy zmienił w trzech liderów gangów narkotykowych (akcja rozgrywa się w Nowym Jorku, będzie mrok, korupcja itp.), a samą historię osadził w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku (choć nie w rzeczywistości postępu i dzieci kwiatów, ale w latach ciemnych, mrocznych, pełnych obaw o wybuch wojny atomowej). Zostawił jedynie sam szkielet opowieści i to na jego podstawie stworzył fabułę powieści wchodzącej w skład projektu.
Jo Nesbø długo nie był przekonany do udziału w akcji, ale w końcu się zgodził pod warunkiem, że będzie mógł wziąć na tapet Makbeta. (Dodał przy tym, że nie uważa, że to jest perfekcyjna fabuła, ale docenia szekspirowską poetyką i podejście psychologiczne). Nie uważa, że jest to opowiadanie już opowiedzianej historii. Wyrzucił z tej historii szekspirowskie naleciałości, trzy wiedźmy zmienił w trzech liderów gangów narkotykowych (akcja rozgrywa się w Nowym Jorku, będzie mrok, korupcja itp.), a samą historię osadził w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku (choć nie w rzeczywistości postępu i dzieci kwiatów, ale w latach ciemnych, mrocznych, pełnych obaw o wybuch wojny atomowej). Zostawił jedynie sam szkielet opowieści i to na jego podstawie stworzył fabułę powieści wchodzącej w skład projektu.
Wspomniałam wcześniej, że Jo Nesbø zanim zaczął pisać był muzykiem. Nie wiem jak u Was z norweskim, ale ani ja, ani nawet Irek Grin czy Mariusz Bonaszewski nie bardzo norweski znamy. Aktor, który miał okazję wysłuchać wykonań Norwega w czasie podróży zapytał go wprost: o czym śpiewasz? Odpowiedź była krótka: o dziewczynach.
Była muzyka, czas na film. W październiku 2017 roku planowana jest premiera ekranizacji kryminału Pierwszy śnieg. Jej reżyserem został wybrany przez Jo Nesbø szwedzki reżyser Tomas Alfredson, a w roli głównej wystąpi Michael Fassbender (w stu procentach zgadzam się z opinią pisarza, to świetny wybór!). Na sam film wpływu nie ma i nie wtrąca się w to, co robi reżyser, tak samo jak nie chciałby, żeby jemu przez ramię zaglądał William Szekspir. On już swoją historię opowiedział, czas na innego opowiadacza. Z błyskiem w oku jednak dodał, że Tomasowi Alfredsonowi powiedział, by się nim nie przejmował i zrobił po prostu dobry film, bo jeżeli to zepsuje to... go zabije. (Mam jednak cichą nadzieję, że film okaże się świetny, a Harry Hole nie będzie musiał prowadzić śledztwa w sprawie morderstwa pewnego szwedzkiego reżysera).
W czasie spotkania była okazja do zadania pytań autorowi (nawet jeśli nieopatrznie przybyło się w koszulce z Supermanem, co zdarzyło się pierwszemu pytającemu, za co ku radości wszystkich, gorąco Jo Nesbø przeprosił). Czego dowiedzieliśmy się z tych pytań, możecie przeczytać poniżej.
Jo Nesbø nie należy do pisarzy, którzy wylewają z siebie coś co tkwi w jego podświadomości. Trzyma się bardzo konkretnego planu. Wie co chce napisać i to właśnie pisze. Nie brak w tym jednak odrobiny magii podsuwanej przez podświadomość. Gdy teraz wraca do swych pierwszych książek o Harrym Hole'u, to dostrzega, że w pewnym sensie pisał o sobie. Natomiast w ostatnich tytułach bardzo skupia się na relacjach syna z ojcem. Swojego ojca i zarazem najlepszego przyjaciela stracił w latach dziewięćdziesiątych. Wiele się od niego nauczył, darzył go wielkim szacunkiem. To uczucie straty, nie tyle fizycznej co moralnej, pojawia się w jego najnowszych książek. Ten wątek błyskawicznie wykorzystał Irek Grin, zwracając się do znajdującej się na sali córki: można szanować ojca i wyjść na ludzi.
Padło oczywiście pytanie o to w jaki sposób autor tworzy. Norweg przyznał, że w Oslo ma piękny apartament ze wspaniałym widokiem na miasto, wielkie, piękne, robione na zamówienie biurko, a na nim wielki ekran komputera, obok "wypasiony" sprzęt muzyczny, by w trakcie pracy mógł słuchać ulubionych dźwięków i równie "wypasiony" ekspres do kawy. Przyznał też, że jest to jedyne miejsce, w którym... nie potrafi pisać. Gdzie więc tworzy swoje książki? Zawód pisarza ma to do siebie, że można rano zostać w łóżku i nazwać to pracą, bo leżąc myśli się nad fabułą. Gdy już autor wpadnie na jakiś pomysł, bierze swój stary laptop i idzie do knajpy znajdującej się na rogu. Tam siada przy swoim ulubionym stoliku tuż przy drzwiach i siedząc w kurtce zapisuje kolejne strony. Ponieważ do lokalu przychodzi dość późno, zdarza się, że jego stolik jest zajęty. Pyta wówczas, czy może się dosiąść, nawet jeśli inne stoliki są wolne. Jako, że Norwedzy są z natury uprzejmi, żaden nie odmawia, a wówczas Jo Nesbø rozsiada się rzucając towarzyszowi lodowate spojrzenia tak długo, aż tamten odejdzie. Wtedy pisarz zakłada słuchawki i bierze się do pracy mając nadzieję, że nikt go stamtąd nie wykurzy stosując podobną metodę.
Tak naprawdę autor może pisać wszędzie (poza swoim apartamentem). Lubi pisać w pociągach lub na lotniskach, gdzie kawa jest dobra, a stoliki kwadratowe (okrągłe kompletnie nie sprzyjają pisaniu) i jest chyba jedyną osobą, która cieszy, gdy pojawia się komunikat o opóźnieniu lotu.
Jo Nesbø pisze dla ludzi dobrze wykształconych, posiadających szeroką widzę. Tworząc fabuły kryminałów zakłada, że jego czytelnicy są co najmniej tak inteligentni niż on i stara się wymyślić jaką drogą podąży ich myślenie i sprawić, by fabuła zaliczyła taki twist, by ich zaskoczyć. Kryminał jest dla niego takim typem literatury, która polega na interakcji między autorem a czytelnikiem, to rodzaj gry, w której czytelnik spodziewa się, że autor nim manipuluje i autor oczywiście to właśnie robi.
Nie można jednak przegiąć, ważne jest to, by zdradzić rozwiązanie zagadki na chwilę przed tym momentem, w którym czytelnik sam by do niego dotarł. Nie oto chodzi, by w finale czytelnik wykrzyknął what?, ale by pacnął się w czółko mówiąc of course!. Autor zapytał kiedyś swojego kolegę, aktora komediowego, co w jego pracy jest najważniejsze. Ten odparł, że timing, wychwycenie tego właściwego momentu. Podanie puenty musi nastąpić tuż przed tym momentem, w którym odbiorca sam by do niej doszedł. Nie śmiejemy się bowiem z tego, co nas kompletnie zaskakuje, ale z tego czego oczekujemy, być może nieświadomie, ale jednak.
W czasie podróży po różnych kraja, Jo Nesbø często odpowiada na pytanie, które padło także i we Wrocławiu. Czy planuje napisanie książki, której akcja toczy się w Polsce (pytanie z publiczności), a konkretnie we Wrocławiu (doprecyzowanie Irka Grina)? Okazuje się, że autor na to pytanie ma zawsze jedną odpowiedź: tak.
Na koniec autor zdradził, jacy są jego literaccy i filmowi mistrzowie. Wymienił takie nazwiska literackie nazwiska jak: Mark Twain, Charles Bukowski, Bruno Schulz, Knut Hamsun, Ernest Hemingway czy Władimir Nobokov. Wśród mistrzów filmowych znaleźli się m.in. Francis Ford Coppola i Martin Scorsese oraz oczywiście Tomas Alfredson.
To było niesamowite spotkanie! Ciekawe i z dużą dawką humoru. Nie sądzę, by ktokolwiek wyszedł z tej sali niezadowolony, choć mina wszystkim zrzedła na widok kolejki, jaka ustawiła się nie tylko w teatrze, ale także i przed. Ci, którym nie udało się dostać na spotkanie, cierpliwie ustawili się w długim ogonku po autografy rozdawane przez Jo Nesbø we foyer teatru. Na szczęście wśród nich był mój mąż, dzięki czemu udało się uniknąć stania na zewnątrz nie tylko mnie, ale też Wiki, Łukaszowi i Alicji z bloga Alicjamagdalena, którą wreszcie mogłam poznać osobiście.
z Alą i Wiki w kolejce po autograf |
Muszę przyznać, że całość była wspaniale zorganizowania. Nie wyobrażam sobie, by na tego typu spotkanie mogło nie być wejściówek (choć przygnębiające jest to, jak wielu osobom nie udało się ich dostać - niestety, sala nie jest z gumy, choć dla pewnego norweskiego pisarza powinna), bo skończyłoby się to pewnie taką apokalipsą, jaka miała miejsce na poznańskim wieczorze z Adamem Wajrakiem. Prowadzący byli świetny. Dzięki nim padały pytania nieoczywiste, a publiczność co chwilę wybuchała śmiechem. Autor okazał się rozmówcą przesympatycznym, gadatliwym i również obdarzonym dużym poczuciem humoru. Świetnie spisała się tłumaczka, o czym wspominałam już na początku.
Spotkanie trwało nieco ponad godzinę, autor miał rozdawać autografy do godziny szesnastej. Zastanawiałam się, czy wszyscy zdążą, ale z tego co wyczytałam na stronie wyborcza.pl, nie tylko każdy autograf otrzymał, ale także ci, którzy mieli pecha stać na końcu, mieli szansę na zrobienie sobie pamiątkowego zdjęcia z autorem. Niestety Jo Nesbø nie rozdawał autografów imiennych, a na zdjęcia z nim po prostu nie było czasu, więc trzeba było nieco pokombinować i wstrzelić się we właściwy moment, by zdążyć uwiecznić się na fotografii wraz z autorem. Ja postanowiłam wykorzystać fakt zdobycia na Targach Książki w Krakowie koszulki z grafiką okładki kryminału Syn i wytłumaczyć autorowi, że skoro mam taką koszulkę, to nie tylko muszę mieć zdjęcie w koszulce, ale i z autorem. Udało się!
Koszulka okazała się strzałem w dziesiątkę. Czułam się co prawda jak świrnięta czternastolatka w koszulce ze Spice Girls, a wydawało mi się, że ten etap mam za sobą, ale cóż - kto powiedział, że po trzydziestce trzeba być stateczną damą w garsonce? Tak czy inaczej, uśmiech Jo Nesbø na jej widok to rzecz bezcenna, podobnie jak krótka rozmowa z pewnym Norwegiem.
Zanim jednak dostałam autograf, wybraliśmy się z Łukaszem na poszukiwanie miejsca, z którego można sfotografować całą kolejkę. Nie udało się, więc musicie mi wierzyć na słowo, że była ogromna. Udało nam się natomiast "upolować" autora w otoczeniu fanów, czyli szczęściarzy ze środka kolejki, którzy dopadli autora w biegu i autografy zdobyli stojąc przed teatrem.
Yhm. Tak właśnie wygląda to w kraju, w którym ludzie nie czytają książek.
Dzięki uprzejmości jednej z pracownic Teatru Muzycznego Capitol, powstały fotki uwieczniające widok na kolejkę fanów twórczość Jo Nesbø z tarasu trzeciego piętra budynku.
Z wrażenia aż mi się prześwietliło zdjęcie. Kto zna to miejsce, będzie potrafił sobie wyobrazić, jaką długość owa kolejka miała.
A tu już Jo Nesbø na swoim stanowisku walcząc z tłumem łowców głów autografów.
Po owocnym spotkaniu całą piątką ruszyliśmy na obiad. Jak widać, daniem głównym były książki z autografami. Przy piwie i smacznym obiedzie rozmowy toczyły się gładko. Są tacy, którzy w drodze na dworzec spotkali Adama Mickiewicza, ale czy to magia Wrocławia, czy efekt uboczny spożycia piwa, nie udało się ustalić. Widocznie Adaś jest jak Elvis. Wiecznie żywy.
Mam nadzieję, że w takim, a nawet jeszcze liczniejszym gronie spotkamy się na przełomie maja i czerwca, kiedy to we Wrocławiu ruszy Międzynarodowy Festiwal Kryminału.
Na zakończenie pozostaje mi powtórzyć to, o czym pisałam Wam TUTAJ.
Warto chodzić na spotkania autorskie!
Nie znam jeszcze żadnej książki Nesbo stąd też na spotkaniu mnie nie było, ale z ciekawością przeczytałam Twoją relację i jestem pewna, że to musiało być dla Ciebie niesamowite przeżycie. Oby więcej takich! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Książki - inna rzeczywistość
Było! I mam nadzieję, że tak fantastycznych spotkań będzie więcej.
UsuńWow! Jaka dokładna relacja, czułam, że tam byłam. Ostatnio z TV się dowiedziałam, że Nesbo lubi się wspinać, a zaczął, bo.. miał lek wysokości!
OdpowiedzUsuńKolejka jak za PRL-u i Twe stwierdzenie słuszne... w kraju, w którym ludzie nie czytają książek :) A ta koszulka i uśmiech pisarza - bezcenne :D
Z Wrocławia jechał do Krakowa. Gdzieś pod Krakowem miał w planach właśnie wspinanie się po skałkach. :)
UsuńGratuluję męża, który jak się domyślam trzymał kolejkę po autografy, gdy Ty mogłaś być na sali.No super!
OdpowiedzUsuńPrzyszedł pół godziny przez planowanym rozpoczęciem "akcji autograf". Cóż, trzeba przyznać, że dzięki mężowi mogłam spełnić niejedno marzenie. :)
UsuńNiesamowicie wyczerpująca relacja. Może następnym razem też uda mi się z nim spotkać. Tym razem w moim przypadku zwyciężyły nasze krajowe gwiazdy, o czym można poczytać na http://monikaolgaczyta.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCzytałam i wierzę, że było super. :)
UsuńNie wiedziałam, że on taki przystojny :D
OdpowiedzUsuńMiał w sobie to coś :D
UsuńZgadzam się - ma w sobie to coś. :)
UsuńO rany! :D Ale wielkie zazdro! Świetnie, że pytania nie były sztampowe i tłumaczka się spisała, często niestety jest tak, że osoby tłumaczące trochę nie dają rady. Nie wiedziałam, że Jo miał delikatne problemy z alkoholem, biedny ma wypasiony apartament, a nie może w nim tworzyć :D Swoją drogą wyobrażenie go sobie z piorunującym spojrzeniem nie było trudne, ma troszkę wrogą twarz :D LeonZabookowiec.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTu tłumaczenie wyszło wspaniale, ale pamiętam niedawne spotkanie z Horstem. Gdybym nie znała angielskiego w ogóle, to połowy bym nie zrozumiała.
UsuńWrogą? A skąd! :D
Takie relacje lubię:)
OdpowiedzUsuńYhm. W połowie tworzenia miałam ochotę rzucić laptopem w ścianę. :D
UsuńAle zupełnie tego nie widać:)
UsuńCenzura wycięła krwawe sceny i wulgarne wypowiedzi. :D
UsuńJa dwa razy stałam w kolejce, ale ani minuty nie żałuję. Apropo świrniętych czternastolatek: z wrażenia wyznałam mu miłość. Podziękował :D
OdpowiedzUsuńDwa razy? Ale why? :D
UsuńPróbuję sobie wyobrazić jego reakcję na Twoje wyznanie. :D
Ponieważ chciałam autografy w dwóch książkach - i mam :D
UsuńCwane. :D
UsuńNa początku dawał na dwóch. Później już tylko na jednej.
Ja dwa razy stałam w kolejce, ale ani minuty nie żałuję. Apropo świrniętych czternastolatek: z wrażenia wyznałam mu miłość. Podziękował :D
OdpowiedzUsuńEhh, dalej mam ciarki jak czytam relację :)) Takie fajne wspomnienia!
OdpowiedzUsuńAno. Warto było tam pójść! :)
UsuńTakiej kolejki do Capitolu to ja jeszcze nie widziałam! Ależ Ci zazdroszczę! Bardzo żałuję, że opuściłam Wrocław, mam nadzieję, że uda mi się do niego wrócić i jeszcze wiele takich akcji będzie przede mną:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Takiej kolejki pewnie sam Capitol nawet nie widział. :P
UsuńW takim razie, życzę jak najszybszego powrotu. :)
Czytając Twoje relacje przynajmniej przez chwilę czuję się jakbym była na tych wszystkich spotkaniach :P Kolejka rzeczywiście mówi co innego niż te wszystkie wzięte nie wiadomo skąd statystyki... Jakiś czas temu czytałam "Człowieka nietoperza" i niestety nie zapałałam miłością ani do Harry'ego, ani do Jo :) Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie dała im drugiej szansy :)
OdpowiedzUsuńCieszę się. Sporo czasu mi zajmują, więc dobrze wiedzieć, że to nie jest stracony czas.
UsuńCo do "Człowieka nietoperza" to sama go omijam, bo z różnych stron słyszę, że to jego najsłabsza książka.
Staram się zapoznawać z seriami w prawidłowej kolejności, dlatego też sięgnęłam po "Człowieka nietoperza" :) Liczę na to, że kolejne książki bardziej mi się spodobają :)
UsuńTo może sięgnij po coś spoza serii? "Syn" jest podobno dobry. Mam nadzieję, że w końcu tę książkę przeczytam. :D
UsuńKoszulka wręcz idealna na taką okazję. :)
OdpowiedzUsuńDzięki za tę relację, mogłam sobie wyobrazić, że też tam byłam. :)
Nawet dopasowałam książkę, z którą szłam po autograf, do koszulki. :D
UsuńDo usług. Do pełni obrazu wyobraź sobie naszego prowadzącego z MFK na scenie. Był jak zawsze w formie, więc domyśl się, ile się naśmialiśmy. :D
Świetnie się czytało Twoją relację Aniu ;-) Cieszę się, że przede mną jeszcze sporo książek Nesbo ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się. :)
UsuńAle się napracowałaś - gratuluję świetnej relacji. Jak widać, autor cieszy się u nas sławą porównywalną do gwiazdy rocka. Cieszy mnie ta długa kolejka po autograf, bo okazuje się, że jednak ludzie czytają. :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Faktycznie, pracy sporo. :)
UsuńZ tą gwiazdą rocka to niezłe porównanie, zwłaszcza, że przecież Jo Nesbo jest też muzykiem. ;)
A takie kolejki przerażają, gdy się w nich stoi, ale cieszą, gdy się na nie patrzy. :)
Ależ Ci okropnie zazdroszczę! Mega, mega cudowna relacja i bardzo Ci za nią dziękuję. Cieszy mnie ta informacja o kolejnej powieści z Harry'm a filmu z Fassy'em już nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa i filmu i książki, choć akurat książki jeszcze muszę nadrobić, bo nie wszystkie czytałam.
UsuńCieszę się, że relacja Ci się podobała. :)
Świetna relacja i super zdjęcia! Oglądałam transmisję on-line, ale było kiepsko z głosem. Lepiej było słychać pokasływanie kogoś z widowni, niż gości na scenie... Twoja relacja uzupełniła mi to, czego nie dosłyszałam, dzięki! :)
OdpowiedzUsuńDzięki. :)
UsuńPoczątkowo miałam zrobić tylko krótką relację, ale sporo osób się skarżyło na dźwięk, więc pomyślałam, że jednak napiszę coś więcej. Ciesze się, że się przydało. :)
Świetna relacja! Zazdroszczę. I co roku piszę to samo, że muszę się kiedyś wybrać w tamtym kierunku. :)
OdpowiedzUsuńDzięki! A Wrocław w tym roku jest wspaniałym miejscem dla miłośników literatury i nie tylko. :)
UsuńAniu, chapeau bas! Świetna relacja i rewelacyjne zdjęcia! Żałowałam, że nie mam możliwości jechać na to spotkanie, a teraz czuję się prawie tak, jak bym tak była :)!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Bardzo, bardzo mi miło. :)
UsuńAleż to musiało być super wydarzenie! :)
OdpowiedzUsuńByło! :)
UsuńKoszulka pierwsza klasa, ale Twoja relacja jest po prostu bombowa! Czuję, jakbym tam dosłownie była :) Nie wiedziałam, że Jo Nesbo ma takie lęki, dla mnie to nowinka :) Miałaś też okazję poznać kilka znanych blogerek i blogerów, co również było dużym plusem wizyty. Dobrze, że premiera najnowszej części dopiero (już) w następnym roku, bo jestem dopiero po "Wybawicielu" i muszę nadgonić z pozostałymi tomami. Pozdrawiam i oby więcej tak szczegółowych relacji! :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Bardzo mi miło czytać taką opinię. :)
UsuńKoszulka przytargana z TK w Krakowie okazała się strzałem w dziesiątkę. :)
A całe spotkanie było super!
Co do książek - ja też mam co nadrabiać.
Wspaniała fotorelacja i wspaniała przygoda! Ciekawe czy wielu mężów wiozłoby swoje żony na spotkanie z jej ulubionym pisarzem.... W każdym razie największą frajdę musiał mieć chyba pisarz, gdy podpisywał ten obskubany egzemplarz, bo świadczy to o tym, że jego książki są intensywnie czytane.
OdpowiedzUsuńDziękuję. :) Nie wiem ilu by zawiozło, ale cieszę się, że akurat mój nie protestował. :)
UsuńDłuższą chwilę oglądał ten egzemplarz. I z szerokim uśmiechem. :D
Dzięki za obszerną relację. Poczułam ten klimat :) Aczkolwiek i tak zazdroszczę spotkania w cztery oczy z Nesbo. :D
OdpowiedzUsuńDo usług. ;)
UsuńA skoro autor był u nas już dwa razy, to może przyjedzie i trzeci. Może wtedy będziesz miała okazję się z nim spotkać. :)
Świetna fotorelacja :) Zazdroszczę spotkania z autorem :)
OdpowiedzUsuńWow! Wielka z Ciebie szczęściara :) Świetna fotorelacja.
OdpowiedzUsuńhttp://miqaisonfire.wordpress.com
Dziękuję. :)
UsuńAle zazdroszczę! Sama uwielbiam tego autora. :-)
OdpowiedzUsuńW takim razie szkoda, że nie byłaś na spotkaniu.
UsuńAutora znam (kto go zresztą nie zna :P). Szkoda, że Wrocław tak daleko.
OdpowiedzUsuńZnam takich co nie znają. :D
UsuńŚwietna relacja i żałuję trochę, że nie zna twórczości autora! Wydaje się być naprawdę świetnym i mądrym człowiekiem :) Haha, Ty zawsze dopniesz swego :D I dobrze! Przynajmniej masz super zdjęcie :D
OdpowiedzUsuńCzas nadrobić. :) Sama też koniecznie muszę nadrobić zaległości w czytaniu jego książek. :)
UsuńA co do dopinania swego - wychodzę z założenia, że próbować zawsze warto. Po czasie najbardziej żałuje się zmarnowanych okazji.
Cześć! ¡Hola! Hi from Spain! I hope you understand English. My name is Mariola, I'm from Madrid and I'm a big fan of Mr. Nesbø. I just want to congratulate you for this so complete and wonderful article about him. We had him last month in Barcelona and it was also great. I got a group on Nesbø in FB for readers in Spanish and we also have a magazine in Flipboard with a lot of information on him in many languages. My congrats again.
OdpowiedzUsuńhttps://flipboard.com/@mdcaw/enganchados-a-jo-nesb%C3%B8---hooked-on-jo-nesb%C3%B8-036hl3j7y
¡Hola! Thanks for your nice comment and link to my article on your website. It's really nice!
UsuńYour website looks great! You are a really big fan of Nesbo. It's amazing how many articles you have there. Great job. :)
Mamy wszystkie książki Nesbo, choć z ich lekturą jest już gorzej, bo dawkuję sobie tę przyjemność. Z początku nigdy nie mogę się wciągnąć, a potem czytam książkę w kilka dni. Teraz chyba utknęłam na tomie po ,,Pierwszym śniegu". Spotkania trochę zazdroszczę, aczkolwiek myślę, że będzie jeszcze okazja, by spotkać mistrza kryminału. A nawet jeśli nie, dzięki Twojej relacji, bardzo dużo się dowiedziałam. Dzięki!
OdpowiedzUsuńP.
Mam nadzieję, że będzie, bo wielu osobom nie udało się dostać na spotkanie.
UsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.
OdpowiedzUsuń