Dagmara Andryka Tysiąc Wyd. Prószyński i S-ka 2015 464 strony |
O małych miasteczkach słów kilka
Małe miasteczka ze swoim dusznym klimatem tajemnic i nieufności wobec obcych to wspaniałe miejsce akcji kryminałów, thrillerów i powieści grozy. Wie o tym wielu pisarzy i wielu korzysta z możliwości osadzenia tam akcji swoich książek.
Małe miasteczka działają na wyobraźnię bardziej niż wielkie miasta. Gdy dzieje się źle, rzadko sprawcą jest ktoś z zewnątrz. Zło więc mieszka tuż, tuż. Za płotem. Może mieć postać sąsiada, z którym witamy się co rano. Sąsiadki widywanej na popołudniowych zakupach na lokalnym ryneczku. Tej samej, z której dziećmi bawią się nasze dzieci.
Małe miasteczka miewają nie takie małe sekrety. Tu niby wszyscy się znają, a plotki rozchodzą się w mig, ale zawsze znajdzie się coś, o czym inni nie wiedzą. W zakamarkach wielu domów tkwią mroczne tajemnice, które pewnego dnia niespodziewanie wychodzą na jaw.
Małe miasteczka to wór pomysłów na interesujące fabuły, ale nie jest to wór bez dna i ilekroć sięgam po książkę z nimi związaną, zastanawiam się, czy jej autorowi uda się uniknąć podawania czytelnikom własnej wersji tego, co opowiedzieli już inni.
Małe miasteczko jest miejscem akcji debiutanckiego thrillera Dagmary Andryki, Tysiąc.
Nie chcemy cię tu!
Lektura debiutu Dagmary Andryki była dla mnie taką niespodzianką, jak dla Marty Witeckiej, bohaterki Tysiąca, wizyta w miasteczku Mille. Dziennikarka nie planowała tam postoju, ale los zadecydował za nią. Awaria samochodu zmusiła ją do szukania pomocy u miejscowych. A ci niespecjalnie byli do niej skorzy, za to co do jednego byli zgodni - Marta nie może zostać u nich na dłużej.
Nikt niczego nie chce wyjaśniać, ale wiadomo, że dziennikarka nie jest tu mile widziana. Jednak im bardziej jej nie chcą, tym bardziej ona chce zostać. Reporterski nos wyczuwa tu szansę na dogrzebanie się do ciekawej historii. A przy okazji, historii niebezpiecznej (choć o tym akurat nos nie ostrzegał).
Ostatecznie Witeckiej udaje się znaleźć kąt u lokalnego kowala i szansę na to, by przy okazji powęszyć po miasteczku. Miasteczku, na którym podobno ciąży klątwa.
Uwaga! Klątwa!
Mille. Małe miasteczko na północy Polski. Liczy tysiąc mieszkańców i z jakichś powodów nigdy nie może mieć ich więcej. Oni sami uważają, że jest tak na skutek klątwy[2].
I wszystko jasne. Marta nie może zostać w miasteczku dłużej, bo ktoś będzie musiał umrzeć, by liczba mieszkańców się zgadzała. Czyż to nie jest idealny materiał do gazety? Zamknięta społeczność, która wierzy w takie brednie! W XXI wieku! Ta sprawa aż prosi się o małe dziennikarskie śledztwo. Witecka dociera do historii sprzed lat i genezy klątwy, sama nie wierząc w nią ani przez chwilę.
Oczywiście do czasu aż wydarzy się tragedia...
Obcy niemile widziani
Dagmara Andryka bardzo udanie wykorzystała cechy chętnie przypisywane małym społecznościom. Hermetyczność, nieufność wobec obcych, duszną atmosferę, poplątane i silne relacje, mocne przywiązanie do przeszłości rzutującej na przyszłość. Do zwyczajów i zabobonów. Pomysł na fabułę jest świetny, a i wykonanie niezłe. Autorka opowiada historię w sposób przykuwający uwagę, trzymający w napięciu, budzący zainteresowanie. Wprowadza na scenę postaci charakterystyczne i mające sekrety poupychane po kątach swych domostw. Starannie odmalowana sceneria dodatkowo wzmacnia klimat. Bar Rzym - wkraczasz do niego i czujesz się jak intruz. Wychodzisz, a niebieski neon brzęczy złowrogo mrugając literką "m". Niewielki rynek - kroczysz nim i czujesz jak nieprzychylne spojrzenia przewiercają cię na wylot. I ten las, i cmentarz, i samotny grób poza cmentarzem, i krzyż na rozstaju, i rozmowy urywane na twój widok, i szepty, i wyczuwalna wszędzie niechęć. Wszystko krzyczy: nie chcemy cię tu! Ale ty czujesz, że tajemnice mieszkańców warte są podjęcia próby wniknięcia w ich społeczność. Mimo wszystko.
W Mille miło widziana jest para gejów (nie będą mieć dziecka, które swoim pojawieniem się skazałoby na śmierć któregoś z mieszkańców), a pogrzeby to radosne uroczystości. W końcu oznaczają, że zwolniło się w miasteczku miejsce dla nowego obywatela. Ot, odwrócony świat.
Choć historia z klątwą jest zmyślona, a Mille nie ma na żadnej rzeczywistej mapie, to już pierwowzór kluczowej dla fabuły postaci Katarzyny Piecowej, istniał naprawdę. Barbara Zdunk była ostatnią kobietą w Europie, która spłonęła na stosie. Jaki ma to związek z naszą historią? To już musicie sprawdzić sami.
Tysiąc to debiut bardzo udany, choć nie bez wad. Zbędne wydają się wstawki o dzieciństwie Marty. Oczywiście trudnym i pełnym traum. Nie wnoszą niczego ważnego do fabuły (pojawiły się zapewne przez wzgląd na pewnego księdza i możliwość zaistnienia zjawisk nadprzyrodzonych w miasteczku), niepotrzebnie odciągając uwagę od tego, co dzieje się w Mille. Często raziły mnie wulgaryzmy. To kompletnie subiektywna opinia, ale nijak nie pasowały mi do całości. Po wysłuchaniu specjalistów od kryminalistyki mam też wątpliwości co do mocy orzekania o czasie zgonu przez lekarkę, która ledwie zdążyła pochylić się nad martwym ciałem.
Nie zmienia to faktu, że Dagmara Andryka zadebiutowała bardzo udanie, fabułę oparła na ciekawym pomyśle i udało jej się stworzyć klimatyczną opowieść z klątwą w tle.
W Mille miło widziana jest para gejów (nie będą mieć dziecka, które swoim pojawieniem się skazałoby na śmierć któregoś z mieszkańców), a pogrzeby to radosne uroczystości. W końcu oznaczają, że zwolniło się w miasteczku miejsce dla nowego obywatela. Ot, odwrócony świat.
Udany debiut z klątwą w tle
Choć historia z klątwą jest zmyślona, a Mille nie ma na żadnej rzeczywistej mapie, to już pierwowzór kluczowej dla fabuły postaci Katarzyny Piecowej, istniał naprawdę. Barbara Zdunk była ostatnią kobietą w Europie, która spłonęła na stosie. Jaki ma to związek z naszą historią? To już musicie sprawdzić sami.
Tysiąc to debiut bardzo udany, choć nie bez wad. Zbędne wydają się wstawki o dzieciństwie Marty. Oczywiście trudnym i pełnym traum. Nie wnoszą niczego ważnego do fabuły (pojawiły się zapewne przez wzgląd na pewnego księdza i możliwość zaistnienia zjawisk nadprzyrodzonych w miasteczku), niepotrzebnie odciągając uwagę od tego, co dzieje się w Mille. Często raziły mnie wulgaryzmy. To kompletnie subiektywna opinia, ale nijak nie pasowały mi do całości. Po wysłuchaniu specjalistów od kryminalistyki mam też wątpliwości co do mocy orzekania o czasie zgonu przez lekarkę, która ledwie zdążyła pochylić się nad martwym ciałem.
Nie zmienia to faktu, że Dagmara Andryka zadebiutowała bardzo udanie, fabułę oparła na ciekawym pomyśle i udało jej się stworzyć klimatyczną opowieść z klątwą w tle.
***
Książkę polecam
miłośnikom mrocznych kryminałów
szukającym kryminału z motywem małych, zamkniętych społeczności
ceniącym klimatyczne fabuły
polującym na udane debiuty kryminalne
wielbicielom klątw wszelakich
wielbicielom klątw wszelakich
***
[1] Dagmara Andryka, Tysiąc, Wyd. Prószyński i S-ka, 2015, s. 119.
[2] Tamże, s. 109.
***
Nie słyszałam jeszcze o tej książce. Będę o niej pamiętać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.recenzjezpazurem.pl
Przyznam, że brzmi niepokojąco :) Małe miasteczka mają klimat!
OdpowiedzUsuńTo na pewno. :)
UsuńWydaje się być ciekawa, a recenzja pozytywna, więc do czytania jestem bardzo zachęcona :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że i Tobie się spodoba.
UsuńZachwycona byłam tym debiutem, czekam na kolejne książki autorki:)
OdpowiedzUsuńCiekawe, co wymyśli. :)
UsuńKoniecznie dopisuję ten tytuł do swojej listy! :)
OdpowiedzUsuńDobry pomysł. :)
UsuńCzaję się od dłuższego czasu na tę książkę :)
OdpowiedzUsuńWarto czaić się skuteczniej. ;)
UsuńKlimat z klątwą w tle jak najbardziej do mnie przemawia :)
OdpowiedzUsuńW takim razie, koniecznie sięgnij po tę książkę.
UsuńZ jednej strony fajnie słyszeć, że to tak udany debiut i pewnie bardzo zaciekawiłby mnie pomysł na fabułę, gdyby nie fakt, że taki sam motyw widziałam kiedyś w filmie (no nie mogę sobie przypomnieć tytułu) i przez wydaje mi się wtórny. Ale oczywiście być może punkt wyjścia (małe miasteczko + klątwa dotycząca stałej ilości mieszkańców) jest taki sam, a dalej to zupełnie inna historia :) Nie skreślam więcej tej powieści, ale na razie szukam chyba czegoś innego :)
OdpowiedzUsuńKasia, myśl! Ogromnie jestem ciekawa co to mógłby być za film. Sama raczej nie oglądam filmów z klątwami, bo się boję horrorów, więc jestem ciekawa co mi przez to umknęło.
UsuńAniu, mam :) "Populacja: 436".
UsuńPS Też się boję horrorów :P
Dzięki! Jak gdzieś znajdę, to na pewno obejrzę. W razie czego - opłacasz moje seanse u psychiatry. :D
Usuń:D film z tego co pamiętam wielkiego szału nie robił, ale sam pomysł ciekawy :) Podeślę Ci melisę jak będzie trzeba :P
UsuńWłaśnie dla tego pomysłu chcę obejrzeć.
UsuńJakby co, to się zgłoszę. :D
Intrygujące- tysiąc mieszkańców i ani więcej, ani mniej- może poszukam książki.
OdpowiedzUsuńPomysł bardzo mi się spodobał.
UsuńBarbara Zdunk to mój powiat, miasteczko Reszel. Klątwa i kolejna bohaterka Marta wołają mnie do siebie ;)
OdpowiedzUsuńOooo... Nie masz wyjścia. Musisz przeczytać. :D
Usuń