niedziela, 17 stycznia 2016

Paryż: jarmark świąteczno-noworoczny



Jadąc do Paryża na sylwestra, zupełnie nie myślałam, że trafię na świąteczny jarmark, który tam okazał się raczej świąteczno-noworocznym. Byłam pewna, że tuż po Bożym Narodzeniu budki zniknęły. Okazało się, że się myliłam i okazało się, że mylić się jest czasem fajnie. Trafiliśmy na jarmark na Polach Elizejskich.










Był bezśnieżny środek dnia, więc siłą rzeczy nie było tak klimatycznie, jak być mogło, ale i tak mi się podobało. Nie wiem czy przed Bożym Narodzeniem było więcej stoisk ze świątecznymi gadżetami, w każdym razie, w sylwestra jedynie na kilku stanowiskach można było znaleźć jeszcze bombki czy inne ozdoby. Wśród nich znalazłam m.in. figurki pomocne w budowie własnej, bożonarodzeniowej szopki. 




Nie brakowało ręcznie robionych maskotek, lalek, ozdób i innych drobiazgów.






Niewiele robiłam zdjęć tego, co znajdowało się na stoiskach. Często asortyment nie różnił się od tego, co można znaleźć w paryskich sklepach dla turystów (choć na tym stoisku z pierwszego zdjęcia, mogłabym zostawić nieco gotówki - uwielbiam takie drobiazgi). 





Oczywiście nie zabrakło też licznych domków z ofertą kulinarną.





W obiektyw łowiłam kiczowate, ale w pewien sposób urocze figurki zdobiące domki.








Najbardziej jednak zainteresowały mnie wydzielone podwórka (wioski?), małe, sympatyczne zakątki, w których mogliśmy spokojnie się zaszyć, bo w sylwestrowy czwartek nie były oblegane. Dużo radości czekało na dzieciaki w magicznej, kolorowej wiosce Świętego Mikołaja.




Jedna z interaktywnych mysich norek, które wzbudzały ogromny entuzjazm dzieciaków.









Nie mogłam się powstrzymać...





W paryskiej wiosce Świętego Mikołaja można było spotkać nie tylko renifery. 








Dinozaury pasowały tu jak słoń do mikołajowego zaprzęgu, ale dzieciakom zdawało się to nie przeszkadzać.




Kolejne podwórko, na które zajrzeliśmy, było w całości kulinarne. Można było wypić kieliszek szampana lub kubeczek grzańca, posilić się porcją ślimaków lub wypróbować specjały kuchni prowansalskiej czy bretońskiej.







No to chlup! Grzaniec na rozgrzanie. Co prawda w plastikowym kubeczku (Niemcy mieli jednak lepszy pomysł - patrz: jarmark w Berlinie), ale i tak zgarnęliśmy je na pamiątkę.






Gdy dzień później mknęliśmy tą samą trasą czekając na paradę, było dużo zimniej. Na szczęście odkryliśmy miejsce przygotowane na taką ewentualność. Zaszyliśmy się tam, gdzie i usiąść można, i zjeść spokojnie, i ogrzać się przy okazji.




Najbardziej na jarmarku spodobały mi się dwa zakątki artystyczne. Ten pierwszy, na wolnym powietrzu, przykuł moją uwagę przede wszystkim zdjęciami jednego z artystów. Piękne, subtelne fotografie z Indii, Indonezji, Bliskiego Wschodu, uświadomiły mi moją amatorszczyznę dość brutalnie. Tak się na nich skupiłam, że kompletnie zarzuciłam fotografowanie. I w rezultacie z tamtego miejsca prawie nie mam zdjęć.





Nie mam też fotek z miejsca, w którym robić ich nie można, choć chciałoby się fotografować wszystko. Zadaszony zakątek rękodzielniczy zwiedzałam z otwartą paszczą. Wróciłam ze skromnym zakupem, dwoma kocimi zakładkami (o ubiegłorocznych zakładkowych nabytkach zrobię chyba osobny post, co Wy na to?), kilkoma wizytówkami i rozmarzonymi oczami. Ileż tam było cudeniek! Ręcznie robione książki podbiły moje serce na amen. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się postawić choć jedno takie cudeńko na półce.

Opuszczając jarmark, minęliśmy chyba jego największą atrakcję - Train Fantôme Thriller, czyli kolejkę śmigającą przez świat opanowany przez zombie. Z nagrania na youtube jednego z pasażerów wynika, że jest tam raczej śmieszno niż straszno, ale - co kto lubi.




Pan w moro, który stoi przed Train Fantôme Thriller nie pozwalał zapomnieć, że sylwestrowo-noworoczny Paryż nie do końca może ulec radosnej atmosferze. Z jednej strony ludzie popijający grzańca, objadający się cukrową watą, kupujących drobiazgi na stoiskach, śmiejących się w pociągu otoczonym przez zombie, z drugiej - liczni mundurowi, uzbrojeni, stojący na wartach lub robiący obchód. Paryż pełen skrajności.




Na koniec, kupiliśmy sobie tytkę kasztanów i ruszyliśmy na Plac de la Concorde.





Liczyłam na to, że wracając zrobię kilka nocnych zdjęć jarmarku, ale okazało się, że plan nie miał szans wejść w fazę realizacji. Tuż przed osiemnastą zrobiło się wielkie poruszenie. Tu i tam panowie biegli z metalowymi bramkami, które miały oddzielić budki od ulicy. Kolejno zamykały się wszystkie stoiska. Poszło błyskawicznie. Właściciele sklepików byli świetnie zorganizowani. Cóż... Za moment Pola Elizejskie miały się zamienić w pilnie strzeżony obszar, na którym paryżanie i przyjezdni będą świętować nadejście nowego roku. Jak wyglądało powitanie 2016 roku? O tym możecie przeczytać w notce W cieniu zamachów, czyli sylwester w Paryżu 2015/2016.



***




30 komentarzy:

  1. Planowałam w zeszłym roku trafić na jarmark do Drezna..nie udało się, ale wierzę, że to nadrobię w okolicach Wielkanocy ;-) Przepiękne, intrygujące drobiazgi i miejsca !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio widziałam piękne zdjęcia Drezna na jednym z blogów podróżniczych. Tamtejsze jarmarki marzą mi się coraz bardziej, ale przyznaję, że po ostatnich aferach związanych z sylwestrem, nie jestem pewna, czy chcę się ładować w taki ścisk. Może po prostu pojedziemy pozwiedzać Drezno, a jarmarki na razie odpuścimy? Sama nie wiem.

      Usuń
  2. Ech, zazdraszczam takiego wypadu i tylu wspaniałości! I jeszcze te kasztany na koniec - przed świętami były u nas dostępne w 2 sklepach, a teraz brak, no i nie mam pyszności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasztany jadłam pierwszy raz, bo się kiedyś uparłam, że jak mam ich spróbować, to tylko w Paryżu. ;)

      Usuń
  3. Byłam na podobnym jarmarku w Kolonii, jednak ten paryski jak widzę na zdjęciach, był o wiele piękniejszy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam porównania, niestety. Może kiedyś... :)

      Usuń
  4. Jak tam kolorowo. Normalnie aż chce się tam być!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był bardzo przyjemny spacer. Ciepło, słonecznie, ludzi mało, spokojnie można było spacerować.

      Usuń
  5. Widzę, że jarmark wygląda trochę lepiej niż przed 3 laty. Fajne są te podwórka zwłaszcza :) Do niemieckich się jednak nie umywa. Nawet wrocławski jarmark bardziej mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podwórka były super. Zwłaszcza to handmade. Jeśli kiedyś uda mi się wrócić do Paryża w okresie świątecznym, to mam nadzieję, że będę miała ze sobą więcej gotówki. ;)

      Usuń
  6. Aż poczułam na nowo klimat świąt. Jak tam pieknie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pochwal się co kupiłaś fajnego dla siebie. Wśród tylu rzeczy z pewnością coś zwróciło Twoją uwagę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko totalne drobiazgi pamiątkowe (wspomniane zakładki + laserowo cięty magnes i taka sama zawieszka na choinkę). Nie nastawialiśmy się na zakupy. Ten wyjazd wypadł totalnie niespodziewanie i trochę się obawiałam, że jak wydamy za dużo tam, to zabraknie nam w Rzymie, na który mamy już kupione bilety lotnicze. ;)
      Gdybym miała robić zakupy, to zdecydowanie tam, gdzie były wyroby ręczne, a te - wiadomo, swoje muszą kosztować. Niestety - tym razem mogłam je sobie tylko pooglądać. ;)

      Usuń
  8. Nie będę ukrywać. Zazdroszczę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samej mi się nie chce wierzyć, że tak nam się wspaniale udało. Sylwestra planowałam spędzić w domu. ;)

      Usuń
  9. Trochę zazdroszczę tego Paryża :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kasztany - chętnie bym spróbowała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre, ale taka liczba kasztanów, jaka mieści się w torebce, przerosła nasze skromne możliwości konsumpcyjne. Cieniasy. :D

      Usuń
  11. Może i nie śnieżnie, ale pięknie i, naszym zdaniem, bardzo klimatycznie. Z chęcią odwiedzimy kiedyś Paryż :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też się podobało. Braku śniegu nie żałuję, bo akurat jego mi do szczęście nie trzeba. Szkoda tylko, że nie załapałam się na nocne ujęcia. No, ale nie można mieć wszystkiego. ;)

      Usuń
  12. Kicz, nie kicz, ogląda się fajnie;)
    Dobre te kasztany? A ślimaki jadłaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre, ale jak dla nas - dość mulące. My byśmy je sprofanowali jakimś sosikiem. :D
      Yyy... Ślimaków nie. Jakoś nie potrafię się przemóc. ;)

      Usuń
  13. Piękne zdjęcia, piękny jarmark :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało nam się tam trafić. :)

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.