David Foenkinos Charlotte Wyd. Sonia Draga 2015 264 strony |
Zdarza wam się sięgnąć po jakąś książkę, przeczytać kilka pierwszych zdań (no dobra, czasami stron) i z miejsca poczuć, że oto trafiliście na autora, z którym łączy was podobna wrażliwość? Że czytając kolejne frazy raz po raz dochodzicie do wniosku, że tak właśnie chcielibyście tę historię opisać? Tymi słowami, z takim ładunkiem emocji? Trochę was przy tym zżera zazdrość. Ktoś sięgnął po opowieść, która i was zafascynowała i przedstawił ją w sposób idealnie odzwierciedlający wasze odczucia. Chłoniecie słowo po słowie, zdanie po zdaniu i nadziwić się nie możecie, że obce staje się wam tak bliskie, cudze chwyta za serce jak własne. Znacie to?
Jeśli tak, to pewnie wiecie co czułam podczas lektury Charlotte Davida Foenkinosa.
Autentyczna historia, autentyczna obsesja
Tytułowa Charlotte to postać rzeczywista, z krwi, kości, muzyki i gwaszu. Na nazwisko miała Salomon. Urodziła się w 1917 roku. Była Żydówką niemieckiego pochodzenia. Żyła krótko, przeżyła wiele. Malowała namiętnie. Zostawiła po sobie cykl obrazów zatytułowany Życie? Czy teatr?. Cykl autobiograficzny. Cykl opowiadający historię jej i jej rodziny. Cykl, którego ważnym motywem jest jej obsesyjna miłość do pewnego mężczyzny.
David Foenkinos zapragnął przyjrzeć się jej życiorysowi i opowiedzieć go po swojemu. Fascynujące i tragiczne życie Charlotte stało się niemal jego obsesją. Podróżował śladami malarki, to do Berlina, to na południe Francji. Tropił pozostałości po jej życiu, niejednokrotnie odbijając się od drzwi nowych właścicieli dawnych miejsc związanych z Salomon. Charlotte nie jest typową biografią, ale pełną uczuć opowieścią, emocjonalną tak silnie, że budująca ją proza została rozerwana na wersy. Tu każde zdanie zaczyna się od nowej linijki. Każda kropka wymusza na czytającym przystanek, moment na zaczerpnięcie oddechu.
Nie można tej historii opowiedzieć inaczej
Zdziwiła mnie forma tej książki, ale szybko poczułam, że tak właśnie powinno się tę książkę napisać. Nie wiedziałam tylko dlaczego.
David Foenkinos, Kraków 2015 |
Latami sporządzałem notatki.
Bez ustanku wertowałem jej dzieło.
Cytowałem albo wspominałem Charlotte w kilku swoich powieściach.
Tyle razy usiłowałem napisać książkę.
Ale jak to zrobić?
Czy powinienem w niej być obecny?
Czy powinienem zbeletryzować jej historię?
Jaką formę powinna przybrać moja obsesja?
Zaczynałem, próbowałem, potem zostawiałem.
Nie byłem w stanie napisać dwóch zdań jedno po drugim.
Przystawałem po każdej kropce.
W ogóle mi nie szło.
Czułem to fizycznie, coś mnie dławiło.
Musiałem zaczynać od nowego akapitu, aby oddychać.
I wtedy zrozumiałem, że tak właśnie należy to pisać[1].
Bo to jest właśnie ta opowieść, którą tak bardzo chce się przekazać innym, że słowa więzną w gardle i trudno o miarowy oddech. Przypominam sobie własne zapowietrzenie, gdy w moim emocjonalnym kotle wrze na całego, a ja nie jestem w stanie wydusić z siebie więcej niż kilka słów. I wtedy rozumiem. Czasami im bardziej chce się z kimś podzielić opowieścią, tym trudniej to zrobić. Czasami każde przychodzące na myśl słowo to za mało, a rozpoczęcie kolejnego zdania zdaje się nie lada wyzwaniem.
Na okładce widnieje fragment obrazu Leben? oder Theater? Ein Singspiel autorstwa Charlotte |
Żydówka
Charlotte Davida Foenkinosa to powieść subtelna, w której daje o sobie znać wrażliwość autora. Nie da się tak pisać bez emocjonalnego zaangażowania. Tak pięknie, z takim wdziękiem, tak poetycko niekiedy, tak trafnie niemal zawsze. To niesamowite, że z tych krótkich zdań tworzy się taka historia. Pełna tragizmu podskórnego i tego, który wali między oczy. Nie wiem jak to możliwe, że tak niepozorna książka mieści w sobie tyle treści. Bez zbędnych opisów, bez wdawania się w szczegóły. Esencjonalnie. Emocjonalnie.
Drzewo genealogiczne rodziny Charlotte, ani chybi musi mieć korzenienie w japońskim lesie Aokigahara. Nie wiem jak inaczej wytłumaczyć samobójcze skłonności kolejnych pokoleń. Charlotte nie jest świadoma losu swych przodków, z losami matki włącznie. I bez tego nie będzie jej lekko. Niespełniona miłość, niezrealizowane marzenia, przerwane studia, zniszczona kariera, wojna, emigracja, strach, niepewność, zawód. To wszystko można znaleźć w twórczości malarki i w książce francuskiego pisarza i scenarzysty, Davida Foenkinosa.
Francuz decyduje się na uczestnictwo w opowiadanej historii.
Jest bohaterem, który stąpa po cudzych śladach.
Po jej śladach.
Charlotte.
Malarki.
Żydówki.
Żydówki przede wszystkim.
Narodowość jak przekleństwo.
Przerwana miłość, przerwane studia, przerwane życie.
Żydówka.
Żydówka.
Właściwe miejsce
Niesamowitym przeżyciem jest obserwowanie fascynacji, z jaką autor ubiera swe zauroczenie postacią Charlotte w zdania. Wędrówki od przypadkowego odkrycia jej dzieł do finału w postaci napisania książki.
Dotychczasowe błądzenie doprowadziło mnie do właściwego miejsca.
Wiedziałem to od chwili, gdy zobaczyłem "Życie? Czy teatr?".
Było tam wszystko.
Wszystko to, co kocham.
Wszystko to, co dręczyło mnie od lat.
Warburg i malarstwo.
Niemieccy pisarze.
Muzyka i fantazja.
Rozpacz i szaleństwo.
W przepychu żywych barw[2].
Pozostaje życzyć nam wszystkim, takich przeżyć, takich odkryć, takich spotkań. I takich książek.
Charlotte Salomon [źródło] |
Książkę polecam
miłośnikom niebanalnych lektur
wielbicielom ciekawych życiorysów
ceniących ludzi z pasją
szukającym prozy subtelnej, ale i mocnej
doceniającym piękno słów
***
[1] David Foenkinos, Charlotte, przeł. Bożena Sęk, Wyd. Sonia Draga, 2015, s. 80.
[2] Tamże, s. 78.
***
Nie przepadam raczej za biografiami, ale ta brzmi fascynująco. No i zdecydowanie "doceniam piękno słów".
OdpowiedzUsuńBo to wyjątkowa biografia...
UsuńFoenkinos w ogóle kojarzy mi się z subtelnością, wyczuciem. Znam tylko "Delikatność" i "Nasze rozstania". Na pewno sięgnę po "Charlotte".
OdpowiedzUsuńA ja muszę koniecznie nadrobić poprzednie.
UsuńPo takiej recenzji, to nie wiem, kto nie sięgnie po tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńTen, kto uzna, że to jednak nie jego klimaty. :)
UsuńTaka literacka niespodzianka to najlepsze, co każdy czytelnik może sobie wymarzyć :) W niepozornej książce, za mało przyciągającą okładką znaleźć kwintesencję naszych uczuć i emocji! :)
OdpowiedzUsuńTak, tak, TAK! :)
UsuńZnam to uczucie, takie powieści chwytające za serce warto znać.
OdpowiedzUsuńOby jak najczęściej przytrafiało nam się coś podobnego. :)
UsuńBardzo chcę poznać prozę tego pisarza, ale zacznę od Delikatności. No i żałuję, że nie byłam na spotkaniu z nim w Krakowie :(
OdpowiedzUsuńJa też nie byłam, jeśli Cię to pocieszy.
UsuńZamówiłam już jak zobaczyłam Twój cytat na fb! "Delikatność" bardzo mi się podobała, to też muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy będziesz miała podobne wrażenia. :)
UsuńA ja muszę sięgnąć po "Delikatność".
Aniu, jak Ty pięknie o tej książce napisałaś! Od razu czuje się, że zrobiła na Tobie ogromne wrażenie, a ja chętnie sprawdzę czy zrobi takie też na mnie ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci ślicznie. Starałam się jak mogłam, bo książka jest przepiękna.
UsuńJuż wcześniej zainteresowała mnie ta książka, ale nie miałam pojęcia, że jest napisana w tak dziwnej formie - mówiąc szczerze nie bardzo mnie to przekonuje wręcz na tą chwile to nawet zniechęca mnie :>
OdpowiedzUsuńSzkoda. Ale...
Usuń...forma formą, ale przecież możesz ją zignorować i czytać jak "normalny" tekst. Bo tak naprawdę to po prostu proza rozbita na wersy. Szybko się przyzwyczaisz. :)
Książka absolutnie mnie zachwyciła , łyknelam ja w 2 godziny.Dzieki wielkie bo sięgnęłam po nią dzięki Twojej cudownie napisanej recenzji. Pozdrawiam.Iwona.
OdpowiedzUsuń