Najpierw czekałam na premierę, nie mogąc się nadziwić, że Tim Burton bierze na tapet życiorys jakiejś artystki i podąża raczej w kierunki biograficznym niż odjechanej fantastyki (cóż, nie zadałam sobie trudu, żeby sprawdzić z jakim typem malarstwa łączy się nazwisko Keane). Później nie bardzo mogłam wybrać się do kina, w końcu o filmie zapomniałam. Na szczęście nie na długo i w kilka miesięcy po premierze, udało mi się go obejrzeć.
Teraz już rozumiem, dlaczego Tim Burton, reżyser takich cudeniek jak Duża ryba, Frankenweenie, Sweeney Tood: Demoniczny golibroda z Fleet Street czy Gnijąca panna młoda, zainteresował się historią Margaret i Waltera Keane. Wystarczy przyjrzeć się malarstwu Margaret, temu samemu, którego autorstwo przez lata przypisywał sobie jej mąż. Cóż, niełatwo być artystą bez talentu w tej dziedzinie, a Walter marzył o tym, że jego obrazy zawisną w najsłynniejszych galeriach oraz ścianach domów znanych i ważnych osobistości. Problem w tym, że niewiele miał do zaoferowania koneserom. Świetny był za to z niego "piarowiec", bez większego trudu zdołał zainteresować świat sztuki obrazami wielkookich dzieci, które malowała jego małżonka. Gdy obrazy spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem, to właśnie Walter przedstawił się jako ich autor. Margaret protestowała zbyt cicho, by jej głos mógł zostać usłyszany. I tak trwało to przez lata. Aż do dnia, w którym coś zaczęło się zmieniać.
Nie spodziewałam się, że ta historia tak mnie wciągnie. Ładnie zrobiony, pełny emocji, świetnie zagrany, okazał się miłą odskocznią od thrillerów, które od dawna są głównym gatunkiem, po który sięgam. Amy Adams wspaniale odegrała Margaret Keane, nieco zagubioną, niepewną siebie, uległą, wrażliwą artystkę, która powoli zaczyna rozumieć jak bardzo oszukuje ją ten, którego pojawienie się początkowo dało jej tyle szczęścia. Również Christoph Waltz spisał się świetnie. Raz czarujący, innym razem niebezpieczny - ogromnie jestem ciekawa, czy prawdziwy Walter Keane miał w sobie tyle samo demoniczności. No i ta scena w sądzie, ta błazenada nie do opisania... Chciałabym wiedzieć, czy cyrk, jaki widzimy w filmie, to odwzorowanie rzeczywistości, czy hiperbolizacja.
Tak naprawdę nie o filmie chciałam jednak pisać, bo jak wspominałam wielokrotnie - o filmach pisać nie lubię. Wszystko to, co jest powyżej, to wstęp do tego, żeby pokazać Wam to, w czym zakochałam się podczas seansu. Obrazy Margaret Keane.
Zobaczcie, czyż nie są hipnotyzujące?
zdjęcia ze znakiem wodnym pochodzą ze strony keane-eyes.com |
Filmu jeszcze nie oglądałam ale planuje. Kino Burtona jeszcze nigdy mnie nie zawiodło. Obrazy są naprawdę hipnotyzujące, wręcz niepokojące. Nie można oderwać od nich wzroku. Pozdrawiam :) http://biegiemdoksiazki.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOchochoch! Wiesz, nie znałam, nadal nie znam historii Margaret i Waltera Keane, ale po pierwsze: jest ciekawa sama w sobie (co za wredny typ z tego Waltera, nie cierpię żerowania na czyimś talencie, bufon, buc i zero!), po drugie: nie może być złe coś, co wyszło spod ręki Tima Burtona. Obejrzę z ogromną przyjemnością! A obrazy Margaret są zachwycające!
OdpowiedzUsuńWredny, oj wredny. Tak czułam, jak zobaczyłam kto go gra, że dobrze być nie może. :P
UsuńGdyby nie (nazwijmy to) oryginalność obrazów przedstawionych w filmie, no i oczywiście końcowa scena rozwiązująca akcję filmu, to tak naprawdę określiłabym go jako słaby. Oglądałam go jakiś czas temu, bo nie mogłam doczekać się co kryją te wspaniałe oczy. Później mój entuzjazm trochę opadł. Niemniej jednak obrazy zapadają głęboko w pamięć. Coś cudownego te oczy *.*
OdpowiedzUsuńMnie się podobał. Może nie był tak magiczny jak inne filmy Burtona, ale dobrze mi się oglądało. A obraz - cudo!
UsuńJuż od pewnego czasu mam ochotę się zapoznać z historią ;)
OdpowiedzUsuńFilm naprawdę mnie zainteresował, niecodzienne historia. W wykonaniu tego reżysera pewnie jest świetny. Co do obrazów - przyciągają bardziej niż film. Te oczy można kochać, ale można się ich też bać.
OdpowiedzUsuńOglądałam film jakiś czas temu i tak jak Ty trwam zaczarowana obrazami i tą jakże wyrazistą historią pokazaną na kinowym ekranie. Fajnie, że zdecydowałaś się pokazać innym książkoholikom te hipnotyzujące malarstwo :D
OdpowiedzUsuńNie lubię pisać o filmach, ale te obrazy musiałam pokazać innym. Są mega!
UsuńJa właśnie dzięki temu filmowi dowiedziałam się, kim jest ta artystka.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście piękne te obrazy. Filmu nie widziałam, ale te oczy przypominają mi kota ze Shreka ;)
OdpowiedzUsuńTe z obrazów są zdecydowanie mroczniejsze. ;)
UsuńFilmu nie widziałam, ale przymierzam się, żeby kiedyś obejrzeć. :)
OdpowiedzUsuńFilm mam w planach od dnia jego zapowiedzi, jednak ciągle brak mi czasu. Jak zwykle.
OdpowiedzUsuńhttp://kruczegniazdo94.blogspot.com
Uwielbiam to, jakie książki czytasz i jakie filmy ogląddasz :) ale znów, to chyba nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńNiesamowite jest to malarstwo!
OdpowiedzUsuńUwielbiam filmy Tima Burtona, choć przyznam, że miałam podobne do Twoich obawy co do tej produkcji. Na szczęście ten film okazał się niesamowitym przeżyciem dla widza. :))
OdpowiedzUsuńOglądałam tylko dwa filmy Tima Burtona - "Gnijąca Panna Młoda" oraz "Edward Nożycoręki".
OdpowiedzUsuńTo dużo dobrego przed Tobą. :)
UsuńObrazy Kane są fantastyczne. Pełna zgoda. Po prostu wspaniałe. Ale... niestety nudne. Podkreślanie w kółko tego elementu, aby nadać obrazowi szczególnej głębi (w końcu oczy to zwierciadlo duszy), w różnych ujęciach, w różnych postaciach, męczy, a schemat zaczyna irytować. I w sumie tak samo jest z filmem Burtona. intrygujący z zewnątrz, ale jakby się głębiej zastanowić, to nic nadzyczajnego.
OdpowiedzUsuńMnie się podobają. Choć nie wiem czy gdybym znalazła się na wielkiej wystawie prac, nie miałabym wrażenia przesytu. Tak czy siak - chciałabym je zobaczyć na żywo.
UsuńChętnie zobaczyłabym film. Obrazy są hipnotyzujące :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tym filmie, ale po tym wpisie chętnie zobaczę. Obrazy są świetne.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tym filmie, ale po tym wpisie chętnie zobaczę. Obrazy są świetne.
OdpowiedzUsuńjestem na świeżo po seansie. bardzo pozytywne odczucia.
OdpowiedzUsuńnakarmiłam się estetycznie, w zupełności mi wystarczyło.
Nigdy nie słyszałam o tym filmie. Jednak skoro to jest biografia, które uwielbiam to chętnie obejrzę. Już patrząc na same obrazy myślę że to będzie dobry film.
OdpowiedzUsuń