Wśród moich tegorocznych planów, znalazł się punkt dotyczący częstszego bywania w teatrze. Obiecałam sobie, że pójdę na przynajmniej dwa spektakle, co może się komuś nie wydawać wielkim wyzwaniem, ale cóż - dla mnie nim jest.
Na pierwszy spektakl wybrałam się w lutym do Teatru Muzycznego w Poznaniu, kiedy to grano musical Jekyll & Hyde. Kolejna okazja do obejrzenia czegoś więcej niż film na ekranie laptopa, nadarzy się niebawem. Bilety na graną w poznańskim Teatrze Wielkim Carmen już czekają. Mam nadzieję, że w sezonie jesiennym wypatrzę coś jeszcze, tym razem może z przewagą recytacji, a nie śpiewu. Tak dla równowagi.
Już ubiegłej jesieni prześladowały mnie plakaty reklamujące spektakl Jekyll & Hyde w reżyserii Sebastiana Gonciarza. Wiki, która do teatru gania częściej niż ja do Biedronki, była, widziała, stwierdziła, że warto się wybrać. Posłuchałam i nie żałuję! Spektakl był wspaniały, wzbudził szereg emocji, od delikatnych wzruszeń po ogromny zachwyt.
Przed przedstawieniem powiedziałabym, że trudno znaleźć tego, kto nie słyszał o noweli Roberta Louisa Stevensona Doktor Jekyll i Pan Hyde. Pogląd ten życie zrewidowało szybko. W drodze do teatru, taksówkarz zrobił dziwną minę na wieść na co się wybieramy, ale ostatecznie udało nam się dojść do porozumienia i umiejscowić tę historię tuż obok Wyspy Skarbów, której co prawda kierowca także nie czytał (burząc tym samym moją wiarę w to, że w pewnym wieku chłopcy łykają ją z wypiekami na twarzy), ale kojarzył wersję filmową. To już coś, choć oczywiście obydwie historie łączy niewiele, zdaje się, że głównie nazwisko autora.
Mimo niewielkiego formatu, Doktor Jekyll i Pan Hyde, niesie w sobie wiele treści, a co ważne - historia w niej zawarta nawet po latach nie odeszła w niepamięć. Treść jest wciąż aktualna, choć od publikacji noweli minęło prawie 130 lat! To opowieść o dwoistej naturze człowieka, o drzemiących w nas pierwiastkach dobra i zła. Doktor Jekyll zgłębiając tę tematykę, dokonał rzeczy niezwykłej. Oto udało mu się opracować miksturę, która pozwala wyizolować dwie strony osobowości ludzkiej. Niestety nie ma na kim przetestować działania preparatu, więc sam zostaje królikiem doświadczalnym. Konsekwencje tego będą paskudne.
Sporo w tym wszystkim emocji, oj sporo. Dramatyczne monologi przerywane są scenami zbiorowymi, wśród których nie zabraknie występów w iście kabaretowym stylu. Sceny przemiany Jekyll'a w Hyde'a i popisy alter ego doktora należały do moich ulubionych. Gdy związane w kucyk włosy stawały się lwią grzywą, schludny ubiór tracił swą elegancję, mimika twarzy zmieniała się z łagodnej w pełną nienawiści, głos nabierał mocy, charakter pazura, a światła pulsowały coraz częściej, po ciele przebiegały ciarki.
W rolę Henry'ego Jekylla zamiennie wcielają się Janusz Kruciński i Damian Aleksander. |
W roli Lucy Harris możecie zobaczyć Martę Wiejak lub Monikę Bestecką. |
Co tu dużo mówić, z teatru wyszłam zachwycona grą świateł, kostiumami, przygotowaniem sceny (obrotowy podest, opuszczane schody), energią, choreografią, grą aktorską, wokalem. Damian Aleksander choć nie ustrzegł się potknięć (rozemocjonowana zanotowałam jedno, bardziej uważny mąż - trzy) wypadł znakomicie, podobnie jak wcielająca się w rolę Lucy Marta Wiejak. Najbardziej w pamięci utkwił mi wokal Edyty Krzemień grającej Lucy. Cudo! Słuchałam go jak urzeczona. Ogromnie chciałabym usłyszeć wokalistkę w Upiorze w operze i thrillerze Sweeney Todd.
Mam nadzieję, że udało mi się Was przekonać do tego, że warto się na ten spektakl wybrać (w maju grane są ostatnie przedstawienia w tym sezonie). A jeśli się Wam spodoba, to może niesieni falą pozytywnych emocji, wesprzecie także projekt wydania płyty z musicalu w polskiej wersji językowej (przekład Michała Rusinka). Więcej informacji na temat projektu znajdziecie TUTAJ. Ta płyta po prostu powinna się ukazać.
Mam nadzieję, że udało mi się Was przekonać do tego, że warto się na ten spektakl wybrać (w maju grane są ostatnie przedstawienia w tym sezonie). A jeśli się Wam spodoba, to może niesieni falą pozytywnych emocji, wesprzecie także projekt wydania płyty z musicalu w polskiej wersji językowej (przekład Michała Rusinka). Więcej informacji na temat projektu znajdziecie TUTAJ. Ta płyta po prostu powinna się ukazać.
Flash Mob Jekyll&Hyde - Stary Browar
oh, oh szalejesz, trochę zazdroszczę, szczególnie Carmen :) Brałam udział w konkursie o bilety we Wrocławiu, napracowałam się, szalałam z kreatywnością, szanse wynosiły 20 procent, płomyk nadziei i... wygrał chłopak, który napisał, że chce iść na Carmen, bo nigdy nie był w Operze Wrocławskiej ;] Nic pozostaje mi tylko kupić bilety na następny raz :))
OdpowiedzUsuńChwilowo mogę, to korzystam. ;)
UsuńYhm. Faktycznie - wygrał szczyt kreatywności. :P
Lubię od czasu do czasu dobry musical. W tym miesiącu też mam już bilety na jeden - czeka mnie "Grease". :) :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie napisz jak było! :)
UsuńUwielbiam historię Jekylla i Hyde'a. Nakazuje człowiekowi myśleć. Nie widziałam jej interpretacji na scenie, ale Twój opis bardzo mnie skusił. Muszę zadbać o swoje wyjścia do teatru, stanowczo.
OdpowiedzUsuńA ja muszę sobie przypomnieć książkę i obejrzeć którąś z ekranizacji, bo żadnej nie widziałam.
UsuńByłam na "Carmen" w liceum, ale Operze Narodowej - świetna opera. Myślę, że przypadnie Ci do gustu :)
OdpowiedzUsuńMusical "Jekyll and Hyde" też bardzo mi się podobał - moje wrażenia opisałam tutaj :)
Na to liczę!
UsuńWiem. :P
U mnie w mieście, właśnie w maju odbywają się Kaliskie Spotkania Teatralne. Szykuje się więc na kilka spektakli.
OdpowiedzUsuńWybierasz się?
UsuńTa wspomniana gra świateł pewnie by mi się spodobała, bo lubię takie akcenty :). Ogólnie, zazdroszczę i mam nadzieję, że kiedyś też ten spektakl zobaczę. // Ostatnio się nawet w Krakowie na coś chciałam wybrać, ale same jakieś dziwne przedstawienia...
OdpowiedzUsuńDla mnie większość jest dziwna, bo kompletnie się nie znam na teatrze. Ale może z czasem się to zmieni? A Jekylla... polecam ogromnie!
UsuńA ja widziałam "Carmen" w połowie kwietnia w Operze Krakowskiej i muszę powiedzieć, że to raczej jedna z gorszych oper w historii tego gatunku. Jeśli chodzi o muzykę, to cały czas powtarzają się dwa motywy ogólnie znane (jeden to słynna aria Carmen, a drugi to temat który roboczo zwę "zabiłem byka"), które są do tego stopnia napastliwe, że słyszałam je potem przez całą noc we śnie. Poza tymi motywami muzycznie jest raczej nudno. Libretto jeszcze gorsze, nudne, banalne i płytkie, a na dodatek rozpowszechnia negatywne stereotypy na temat Cyganów. A złą kobietę poznasz po tym, że ma czarne włosy. Akty są niestety cztery - w trzecim nie dzieje się zupełnie nic. Może w innej inscenizacji byłoby nieco lepiej (ogólnie nie jestem fanką spektakli Opery Krakowskiej, ale tam mam najbliżej), ale zupełnie nie mogę pojąć, czemu ta opera zawdzięcza swoją popularność.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie zniechęciłam ;)
Nie mam porównania, bo znawca ze mnie żaden, a opery i teatry zwykle oglądam z zewnątrz, więc jest szansa, że nie mając wielkiego materiału porównawczego, będę mniej zawiedziona, a może nawet wcale. ;)
UsuńNo, ale zobaczymy.
A Twoja ulubiona opera to...?
Ulubiona - z tych, które obejrzałam - to "Madame Butterfly". Można się wzruszyć nawet jeżeli śliczną piętnastoletnią gejszę gra puszysta pani w wieku średnim ;)
UsuńRozbroiłaś mnie tą puszystą panią. :D
UsuńDopiero zaczynam przygodę z tą częścią kultury i sztuki. Myślę, że i na "Madame..." przyjdzie czas. :)
Na taki musical to i ja z przyjemnością bym się wybrała. :))
OdpowiedzUsuńCo roku obiecuję sobie, że będę częściej chodzić do kina i jakoś mi nie wychodzi :/ Musicale uwielbiam, ale zdobycie biletu na grany właśnie w Warszawie Mamma mia graniczy z cudem. Chyba muszę wybrać się do Poznania :D
OdpowiedzUsuńWidziałam plakaty. Bardzo bym chciała to zobaczyć.
UsuńZ chęcią bym zobaczyła. Kiedyś byłam zachwycona musicalem "Metro" do tego stopnia, że widziałam go kilka razy za każdym razem w innej obsadzie :)
OdpowiedzUsuńLubię musicale, ale nie wiem, czemu tak rzadko je oglądam...
OdpowiedzUsuńNa tym musicalu byłam już w listopadzie i jestem nim nie mniej zachwycona! Po prostu teatralny majstersztyk! Mam nadzieję, że powstanie też wersja DVD, by móc powracać do spektaklu wielokrotnie :)
OdpowiedzUsuńByłoby super! Właśnie dziś mówiłam mężowi, że chętnie poszłabym jeszcze raz.
Usuń