[źródło] |
Każdy z nich jest zupełnie inny, ale wszystkie trzy warto obejrzeć.
Pierwszy, to nominowane do Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny Dzikie historie w reżyserii Damiána Szifróna. Jeden film, kilka opowieści. Łączy je tytułowa dzikość. Zwykle w zestawie nowelek filmowych trafiają się lepsze i gorsze. W tym wypadku - wszystkie trzymają wysoki poziom, większość ma nieprzewidywalny finał, każda gwarantuje jazdę bez trzymanki. To historie o ludziach, którym w codziennych, problematycznych sytuacjach, po prostu puszczają nerwy. Kierowca, któremu inny uczestnik ruchu zajechał drogę, niedoceniony muzyk z narastającą frustracją, panna młoda, która weselu dokonała przykrego odkrycia... Przerysowanie reakcji daje naprawdę niezły efekt, a gdy bohaterowie postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i nie czekać biernie na dalszy rozwój wypadków - robi się ostro.
Tu nie ma miejsca na nudę, hamowanie emocji i rozwagę. To po prostu... dzikie historie. I mnóstwo rozrywki.
Tu nie ma miejsca na nudę, hamowanie emocji i rozwagę. To po prostu... dzikie historie. I mnóstwo rozrywki.
zwiastun filmu Dzikie historie
Drugi film, to już cięższy kaliber (choć losy bohaterów poprzedniego też do najlżejszych nie należą). De Behandeling, belgijski thriller Hansa Herbotsa, wgniata w fotel. Tak, wiem, sformułowanie to jest mocno już wyświechtane, ale do tej produkcji pasuje jak ulał. Mamy tu potworność, jaką trudno ogarnąć zdrowym umysłem, a nastrój jest tak gęsty, że chwilami brakuje tchu. Mrok, okrucieństwo nie do zaakceptowania. Film oparty jest na powieści Mo Hayder The Treatment (niestety nieprzetłumaczonej na język polski), a jeśli mieliście w rękach któryś z jej thrillerów, to z pewnością już wiecie, że ta autorka potrafi stworzyć historie, od których włosy jeżą się na głowie. Polecam zwłaszcza Ptasznika (recenzja: Nie dla wrażliwych).
Zaginęło dziecko, kilkuletni chłopiec. Śledztwem zajmuje się mężczyzna, któremu przed laty porwano brata. Czy te dwie historie mają ze sobą coś wspólnego? Okaże się z czasem. Póki co, na jaw wychodzą kolejne, dramatyczne szczegóły zaginięcia. Trzyosobowa rodzina była więziona we własnym domu. Odwodnionych rodziców odnaleziono po jakimś czasie, ledwie żywych, kilka godzin później byliby już prawdopodobnie martwi. Dziecka z nimi nie było.
Przed seansem nie łączyłam tego filmu z nazwiskiem Hyder i nie byłam przygotowana na zderzenie z takim okrucieństwem. Po filmie długo zbierałam myśli. Część z nich nadal jest w rozsypce.
zwiastun filmu De Behandeling
Na koniec coś lżejszego, czyli francuska komedia Za jakie grzechy, dobry Boże? Philippe de Chauveron dokonał tego, co mało kiedy udaje się twórcom komedii: zapewnił mi półtorej godziny śmiechu do łez. Powoli staję się fanką francuskich filmów tego gatunku. Bawią mnie o wiele bardziej niż amerykańskie, zwykle oparte na rynsztokowym dowcipie i seksistowskich tekstach.
Francuskie małżeństwo, Claude i Marie mają cztery córki. Trzy z nich wyszły już za mąż. Jedna za Chińczyka, druga Muzułmanina, trzecia za Żyda. Rodzice znoszą to dość ciężko, ale przecież swe córki kochają, więc życzą im jak najlepiej, zięciów tolerują, starają się zapewnić miłą atmosferę w czasie rodzinnych spotkań i gryzą się w języki, gdy nasuwa im się jakiś złośliwy komentarz na temat pochodzenia i zwyczajów zięciów (no dobra, czasem nie zdążą się ugryźć na czas). Po cichu mają nadzieję, że czwarta córka spełni ich marzenie o zięciu katoliku. I właściwie to marzenie się spełnia, choć... nie do końca.
Okazuje się, że można zrobić doskonałą komedię bez wulgaryzmów i prymitywnych scen oraz tekstów. Za jakie grzechy, dobry Boże? to film lekki, zabawny, stanowiący dowód, że i uprzedzeniach można opowiadać z wyczuciem i humorem.
zwiastun filmu Za jakie grzechy, dobry Boże?
Jeżeli wygospodaruję tylko trochę czasu to chętnie obejrzę:) zaciekawiłaś mnie, w pierwszej kolejności sięgnę po "De Behandeling" - zaintrygowałaś mnie, lubię takie mocne kino, szkoda, że tak rzadko mam okazję coś obejrzeć, muszę to zmienić :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książki u nas nie wydano. Ogromnie jestem ciekawa powieściowej wersji.
UsuńFrancuskie komedie sa na ogol bardzo dobre. I mozna by tu podac cala liste tytulow, mysle. Dopisuje do niej "Za jakie grzechy, dobry Boze?" I goraco polecam "Dzikie historie", zwlaszcza dlatego, ze jedna z glównych rol gra w nim genialny Ricardo Darín. Zreszta w ogóle polecam kino argentynskie- bardzo, bardzo dobre.
OdpowiedzUsuńA co jeszcze polecasz z kina argentyńskiego?
UsuńZ tej trójki widziałam tylko "Dzikie historie" (a że uwielbiam czarny humor, byłam wniebowzięta), ale na pewno postaram się obejrzeć pozostałe dwa, bo brzmią interesująco :)
OdpowiedzUsuńOstatnio z nieanglojęzycznych filmów widziałam też "Jak zostać Baskiem", inteligentną hiszpańską komedię. Polecam!
Dzięki! Nie słyszałam o tym filmie. Już dopisałam do listy i jak tylko gdzieś go dorwę, to na pewno obejrzę, bo to zdecydowanie moje klimaty. :)
UsuńŻadnego z nich nie oglądałam. I od którego tu zacząć?
OdpowiedzUsuńTo zależy na jaki rodzaj emocji masz ochotę. ;)
UsuńSłyszałam tylko o tym ostatnim filmie, ale bardzo zainteresowały mnie te "Dzikie historie". Będę musiała sobie kiedyś obejrzeć :)
OdpowiedzUsuń"Za jakie grzechy..." na pewno obejrzę :)
OdpowiedzUsuńNie kojarzę tych filmów. Jak znajdę chwilę czasu na pewno któryś obejrzę skoro polecasz. Ciekawy wydaje się De Behandeling, więc może od niego zacznę.
OdpowiedzUsuńDzięki za propozycje, obejrzę na pewno. Zacznę od ,,Dzikich historii"!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie skorzystam z Twoich poleceń, a najbardziej zachęcaja mnie "Dzikie historię".
OdpowiedzUsuń"Dzikie historie" - świetne! "Za jakie grzechy dobry Boże" to też sympatyczny film, idealny na niedzielne popołudnie. Zapisuję sobie zatem do obejrzenia holenderski thriller :)
OdpowiedzUsuńDzikie historie są REWELACYJNE! A ta komedia francuska mówisz, że dobra? Zapowiada się śmiesznie, może wyszperam gdzieś on-line :)
OdpowiedzUsuńA jak Ci się podobały Dzikie historie, to zapewne i filmy Almodovara lubisz, wszak nie bez kozery Almodovar jest producentem Dzikich historii
Dobra! Nie tylko mnie się podobała, więc jest szansa, że to po prostu dobry film, a nie mój spaczony gust. :D
UsuńO tak, uwielbiam Almódovara. To jego nazwisko przyciągnęło mnie do tego filmu. :)
"De Behandeling", koniecznie! Ty to potrafisz zachęcić!
OdpowiedzUsuńSpodoba Ci się!
UsuńObejrzałabym z chęcią "De Behandeling" :). Nie słyszałam wcześniej o tym filmie.
OdpowiedzUsuńJa to filmu dawno nie oglądałam - brak mi czasu, więc i tych polecanych przez Ciebie w najbliższym czasie nie obejrzę ;)
OdpowiedzUsuń