wtorek, 24 marca 2015

Miłada Jędrysik "Inny front"
"Ja się tam dobrze bawiłam"

Miłada Jędrysik
Inny front
Wyd. W.A.B.
2015
232 strony
Korespondentką wojenną została z przypadku. Był 1995 rok, na terenach dawnej Jugosławii trwała wojna, a ona pracowała w dziale zagranicznym Gazety Wyborczej. Do Bośni pojechała z Krzysztofem Millerem, znanym fotoreporterem w ubiegłym roku odznaczonym Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Później przyszła kolej na Albanię z czasów rebelii po upadku piramid finansowych, ogarnięte wojną domową Kosowo, a w końcu Irak. Jako jedyna Polka, relacjonowała aliancką inwazję na to państwo.

Dziś Miłada Jędrysik, redaktorka magazynu W Punkt, nie bierze udział w wyścigu o najlepsze, najbardziej poruszające relacje z wojennego frontu. Nie znaczy to jednak, że o konfliktach zbrojnych zapomniała. Dowodem tego jest jej najnowsza książka, zbiór reportaży Inny front.


Dziennikarka analizuje wojenną rzeczywistość pod trzema kątami, biorąc na tapet ludzi, miejsca i rzeczy. Pisze o kobietach na wojnie, żołnierzach, wariatach, korespondentach. O skrajnie różnych miejscówkach, linii frontu i pałacach. O swoich własnych, prywatnych Pompejach - opustoszałych kosowskich domach, w których wciąż stały kubki z niedopitą herbatą, nowojorskim Ground Zero z niedokończonymi konferencjami, aktówkami pełnymi dokumentów i drogą włoską marynarką przewieszoną przez oparcie krzesła, pustym więzieniu w Tikricie, gdzie słodki zapach oblepionych muchami martwych ciał, wciąż unosił się w powietrzu. O rzeczach, zwłaszcza tych najważniejszych w czasie zbrojnych konfliktów, jedzeniu i broni. O szabrownictwie, zawłaszczaniu ruchomości i nieruchomości. 

Te historie wydarzyły się na przestrzeni kilku lat (1995-2003) w trzech regionach świata: na Bałkanach, Bliskim Wschodzie i w Nowym Jorku w Ground Zero, kraterze, który pozostał po World Trade Center. Różne szerokości geograficzne, różne kultury, ale uderza powtarzalność zdarzeń, ukryty wzór, który powodował, że ludzie zachowywali się podobnie i podobnie toczyły sie pewne procesy[1].

Wszystkie pojedynczo opisywane przez Miładę Jędrysik zagadnienia, tworzą całościowy obraz wojny. Nie tej konkretnej, bałkańskiej czy toczącej się w Iraku, ale wojny w ogóle. Uniwersalnej. Takiej, która niesie podobne konsekwencje, bez względu na to, czy jej ofiarą stają się mieszkańcy Azji, czy Europy, chrześcijanie czy muzułmanie, biali czy ciemnoskórzy. Wojna zawsze będzie wiązała się ze strachem, głodem, zdradą, walką o przetrwanie. W Innym froncie, reporterka nie zajmuje się wielką polityką czy przemianami gospodarczymi. Zamiast przydługich opisów historii konfliktów, zamieszcza pod koniec książki zwięzłe kalendarium zdarzeń. W tekście skupia się na ludziach. Walczących, relacjonujących, cywilach.

Jako korespondentka, to właśnie swym kolegom poświęca sporo miejsca. Kolegom, nie koleżankom, bo tych na linii frontu było niewiele, a i te nieliczne nie zapadały w pamięć. Wyjątkek bez wątpienia stanowiła Marie ColvinIkoniczna postać z czarną opaską na oku, pamiątką po granacie ze Sri Lanki (...). Na Sri Lance, mimo bardzo poważnych ran, zdążyła napisać artykuł i wysłać go przed deadline'em[2]. Była zawsze tam, gdzie coś się działo. Opowiadała światu o skutkach wojny, jakie odczuwali mieszkańcy państw wyniszczanych przez konflikty. Cierpiała na zespół stresu bojowego. Po alkohol sięgała zbyt często. Zginęła w Syrii. 



Historie tych najbardziej zaangażowanych często kończą się dramatycznie. Wystarczy wspomnieć naszego rodaka, Waldemara Milewicza, który zginął w Iraku, gdy ostrzelano samochód polskiej ekipy dziennikarzy. Głośny był przypadek Kevina Cartera, jednego z czterech członków Bractwa Bang Bang, grupy reporterów piszących o apartheidzie, tego samego, który słynnym zdjęciem przedstawiającym odpoczywającą, wychudzoną afrykańską dziewczynkę i stojącego nieopodal sępa, wywołał m.in. dyskusję na temat tego czy fotoreporter powinien angażować się w zdarzenia czy jedynie je relacjonować (ten temat porusza także autorka Innego frontu). Nagrodzony Pulitzerem południowoafrykański korespondent popełnił samobójstwo w wieku trzydziestu trzech lat, nie mogąc sobie poradzić ze śmiercią jednego z członków Bractwa.

Miłada Jędrysik daleka jest od stawiania korespondentom pomników. W jej reportażach przewijają się postaci godne podziwu, ale i takie, które wzbudzają raczej negatywne emocje. Jak w każdym zawodzie nie brak tu pospolitych dupków i typów bezwzględnie walczących o palmę pierwszeństwa. Wśród rozmaitych postaw ludzkich są takie, które wzbudzają respekt i politowanie, szacunek i śmiech. Podobnie dziennikarka opisuje wojnę, z jednej strony jako ciąg niebezpieczeństw i okrucieństw, z drugiej czasami zdziera z niej warstwę patosu, w nieco prześmiewczy sposób obrazując sceny na myśl przywołujące raczej serial M*A*S*H niż realne zagrożenie. 



Z jednej strony odrobina czarnego humoru, z drugiej strony momenty poruszające. Miłada Jędrysik dotykając różnych aspektów wojny, ślizga się po emocjach odbijając od skrajności do skrajności. Ta najbardziej przygnębiająca, a jednocześnie najbardziej osobista część, to wspomniane wcześniej Moje prywatne Pompeje. Zwłaszcza teraz, kiedy o wojnie mówi się coraz częściej nie w kontekście historii, a nie takiej odległej przyszłości, poruszają kadry, w których działania zbrojne wkraczają w zwykłą rzeczywistość. Wszystko dzieje się tak nagle, tak szybko, domy pustoszeją w oka mgnieniu. Pozostają niedokończone sprawy i kanapki, filiżanki kawy przed kilkoma godzinami jeszcze ciepłej, suszące się pranie, rozrzucone zabawki i szkolne zeszyty, ślady po śpiących ludziach, odciśnięte na wymiętym prześcieradle.

Także i styl autorki jest różnorodny, konkretny w obliczu faktów, bardziej obrazowy i plastyczny, gdy trzeba uchwycić ulotność chwili. Worki pękały i mączny śnieg pokrył całą tę scenę jak z zimowych pejzaży Breugla, wybielił litościwie tych ludzi zredukowanych do żołądków. Poruszali się w białej mgle jak w zwolnionym filmie, piękni i jednak straszni, bo zaświadczali, że instynkt przeżycia każże zapomnieć o prawach i zasadach[3].



Kończąc Inny front Miłada Jędrysik poczyniła odważne wyznanie.

Ta książka powstała z wyrzutu sumienia. Bo ja się tam dobrze bawiłam. Gorzej: nigdzie się nie bawiłam tak dobrze, jak tam. W Kosowie, w Iraku, w Bośni[4].

Praca korespondenta wojennego od kuchni. Szklanka alkoholu przed snem, dyskusje przy śniadaniu, sceny, które zostają w pamięci na zawsze, walka o najlepsze ujęcia, zawód, gdy przybywa się za późno, zagrożenie, o którym często się nie myśli, chęć dotarcia tam, skąd inni uciekają, deadline, stereotypy i paradoksy. Szczera opowieść kogoś, kto ma odwagę przyznać: dobrze się bawiłam tam, gdzie inni cierpieli[5].



***

Książkę polecam
miłośnikom reportaży
zainteresowanym tematyką wojenną
ciekawym kobiecego spojrzenia na wojnę
zainteresowanym pracą korespondenta wojennego
ceniącym różnorodne spojrzenia na konflikty zbrojne

***

[1] Miłada Jędrysik, Inny front, Wyd. W.A.B, 2015, s. 205.
[2] Tamże, s. 201-202.
[3] Tamże, s. 38-39.
[4] Tamże, s. 201.
[4] Tamże, s. 205.

***

Przeczytaj też

***
egzemplarz recenzencki

17 komentarzy:

  1. Bardzo chętnie przeczytam, reportaże bardzo lubię. Swoją drogą pamiętam śmierć Milewicza, tyle już lat minęło, a wydaje się, że było to tak niedawno...

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę przerażające, że dobrze się bawiła;p Z drugiej strony taka szczerość wymaga nie lada odwagi. Ciekawa osoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zupełnie nie moje klimaty. Jednak naprawdę mnie zachęciłaś do tej książki. Kupię, przeczytam i już się boję :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja się powinnam bać, że wrócisz z reklamacją. ;)

      Usuń
  4. Bardzo lubię literaturę faktu, reportaże a ta książka porusza temat, który zawsze mnie interesował. Spróbuję przyjrzeć się jej bliżej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kupiłam książkę pod wpływem impulsu, po prostu lubię takie historie. Autorkę kojarzyłam z artykułów w Wyborczej i to tyle. I nie żałuję. Podobał mi się styl Jędrusik, lubię jej edrudycję, przyjemnie się to czytało.

    Nie uważam, żeby przyznanie się, że dobrze bawiła się na wojnie wymagało odwagi. Przecież dziennikarze jeżdżący na wojnę robią to także dlatego, że lubią tę adrenalinę, to, że coś się dzieje, etc. To ludzie, którym wojna pewnie też coś daje, a nie chodzący altruiści, którzy mają misję poinformować świat.


    A propos dziennikarzy. Świetnie o kulisach pracy korespondenta napisał Joris Luyendijk w książce "Szokujące fakty z życia reportera". Pomaga krytycznie spojrzeć na to, co serwują nam gazety i stacje telewizyjne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tak, niby faktycznie trudno sobie wmawiać, że w takie miejsce ruszają z poczuciem misji (choć wierzę, a może chcę wierzyć, że to też jest przyczyna. Ale czym innym jest dla mnie świadomość tego, że niektórzy potrzebują do życia adrenaliny, dynamizmu, przebywania na krawędzi, a czym innym zestawienie wojennych scen, śmierci, dramatów ze stwierdzeniem "ja się tam dobrze bawiłam". Takie stwierdzenie rzucone wprost trochę jednak szokuje.

      O książce "Szokujące fakty z życia reportera" nie słyszałam. Dzięki!

      Usuń
    2. Jeśli interesujecie się środowiskiem korespondentów wojennych, to polecam Wam książkę Anny Wojtachy „Kruchy lód”, w której wyraźnie jest napisane, że korespondenci to ćpuny wojenne, które nie mogą bawić się w altruistów, bo nie na tym polega ich praca. Wojtacha pisze też sporo o moralności w wyścigu po informacje i o zwykłej ludzkiej przyzwoitości, ale przyznaje, że na wojnie nie ma czasu na postępowanie zgodnie z planem, bo redakcja czeka na wiadomości i zdjęcia, więc selekcja materiału odbywa się zazwyczaj „na górze”.

      Usuń
    3. Super! Książka idealna dla mnie. Ogromnie mnie interesuje praca korespondenta wojennego, właśnie ta część dotycząca zdobywania materiału, rywalizacji, motywacji itp.

      Usuń
  6. Taki reportaż to dla mnie lektura obowiązkowa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi się uniwersalność tej książki. Opowiada o ludziach, o tym co się w nich zmienia podczas wojny. No i ta praca korespondenta - Miłada Jędrysik ma do niej dystans, ale też pokazuje, na czym polega jej atrakcyjność.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czuję, że muszę przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Odważne wyznanie! Chętnie przeczytałabym całość :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czasami lubię przeczytać coś z literatury faktu, a muszę przyznać że tą pozycją mnie zaciekawiłaś. Będę ją miała na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  11. Chętnie przeczytam, lubię od czasu do czasu sięgnąć po dobry reportaż :) Dziękuję za wyczerpującą i rzetelną recenzję, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zainteresowałaś mnie tą książką!;)
    Muszę ją zdobyć;)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.