piątek, 7 listopada 2014

Rosita Steenbeek "W Rzymie jak w domu"
Życia nie wystarczy, żeby to wszystko poznać

Rosita Steenbeek
W Rzymie jak w domu
Wyd. Marginesy
2014
294 strony
Rzym przynosi jednocześnie spokój i ekscytację, potrafi ukoić i pobudzić do działania[1].

Niewiele brakowało, abym tegoroczne wakacje spędziła we włoskiej stolicy. Miłość do Barcelony (i zdecydowanie korzystniejsze ceny biletów) okazała się jednak silniejsza. Nie zmienia to faktu, że Rzym działa na moją wyobraźnię. Mam wrażenie, że wróciłabym stamtąd z oczami wyrażającymi czysty zachwyt i tysiącami zdjęć. A przed powrotem, na wszelki wypadek, wrzuciłabym do Fontanny di Trevi monetę zapewniającą mi powrót do Wiecznego Miasta.


W Rzymie jak w domu Rosity Steenbeek to taka książka, po której nie do końca wiadomo czego się spodziewać. Barwna, interesująca okładka sugeruje niebanalność. Adnotacja, że jest to przewodnik po miejscach nieoczywistych, nasunęła mi skojarzenia ze Zrób to w Warszawie! Autorzy tej książki sportretowali naszą stolicę zabierając czytelników niekoniecznie tam, gdzie wszyscy turyści pędzą w pierwszej kolejności i byłam ogromnie ciekawa, czy Rzym Steenbeek będzie przypominał Warszawę Agnieszki Kowalskiej i Łukasza Kamińskiego.

Okazało się, że niekoniecznie. Autorka W Rzymie jak w domu na niebanalne przedstawienie ukochanego miejsca, miała zupełnie inny pomysł.

Rosita Steenebeek (niedoszła pani pastor) nie tylko studiowała teologię, ale i filologię klasyczną. To pozwoliło przypuszczać, że Rzym widziany jej oczami będzie wyjątkowy - daleki od tego, co proponują biura podróży i autorzy popularnych przewodników. Było to przypuszczenie bardzo trafne. Holenderka zabiera nas w podróż po współczesności, ale głównie po to, by odkryć przed nami tajemnice starożytnego miasta, niejednokrotnie dobrze ukryte pod warstwą aktualnej zabudowy i historii nowożytnej.


Rosita Steenbeek
[źródło]

Tę książkę warto czytać w samolocie kierującym się na Wieczne Miasto. Najlepiej mieć pod ręką ołówek i plan metropolii, by podkreślać w tekście najciekawsze miejsca i szybciutko lokalizować je na mapie. Będzie tego sporo, bo zafascynowana miejscem autorka, zagląda w wiele zakamarków, także i tych, do których niekoniecznie wpuszcza się turystów. Odwaga, tupet i umiejętność rozmowy z ludźmi bardzo się przydają, by zajrzeć tam, gdzie Rzym sprzed wielu wieków kusi tajemniczością i niedostępnością.




Jakże fascynująca okaże się wycieczka do prywatnej piwnicy, która kryje w sobie... podziemia Teatru Pompejusza. Ileż radości da wyprawa do Złotego Domu Nerona czy na Via del Corso, ulicę parad, która bierze swoją nazwę od pochodów karnawałowych, które nią przechodziły, i wyścigów, które odbywały się tu do końca dziewiętnastego wieku[2]. Rosita Steenbeek wykorzystuje Rzym współczesny, by opowiadać o minionych czasach. W jej historiach starożytne miasto odżywa, opowiada o nim przecież z taką pasją! Każde spotkanie z innymi ludźmi, staje się pretekstem do dyskusji to na temat tego, czy Neron był szaleńcem czy też nie różnił się od innych władców tamtego okresu, to znów o antycznym teatrze czy Bazylice Św. Klemensa z XII wieku, pod którą kryje się bazylika z czwartego wieku, a pod nią jeszcze jedna świątynia - boga Mitry. Miasto jest pełne niespodzianek. Każda ulica w Rzymie ma jakąś historię[3] - pisze Steenbeek.




Nie jest to jednak wyłącznie wyprawa w przeszłość. Autorka zagląda w witryny współczesnych sklepów, czy na ulice dzisiejszego Watykanu. Zabiera czytelników do knajpek, w których można wypić pyszną kawę i frullato (koktajl mleczno-owocowy) lub zjeść najlepszą soczewicę z porami i kolendrą. W jej opowieści jest miejsce nie tylko na kamienie i historię. Holenderka sporo czasu poświęca ludziom. Nie są to anonimowi rozmówcy, Steenbeek przybliża ich sylwetki z właściwą sobie otwartością. Dyskusje toczą się przy tym burzliwe, bo wspomniany wcześniej Neron czy też instytucja kościelna to tematy gorące i kontrowersyjne (przy okazji wzmianki o papieżach, przypomniał mi się majowy wykład Zbrodnia i tiara profesora Zbigniewa Mikołejko przybliżający cienie papieskich rządów). Trzeba też przyznać, że rozmówcy autorki są niebanalni, jak choćby Luigi Pirandello, kloszard, wnuk laureata literackiej Nagrody Nobla o tym samym nazwisku.




W Rzymie jak w domu ma formę wyreżyserowanego spaceru. Autorka zabiera nas na przechadzkę po stolicy Włoch, starając się, by każde odwiedzone miejsce łączyło się z interesującą rozmową, ciekawą historią, porcją wiedzy na temat miasta. Początkowo wydawało mi się to nieco sztuczne, bo zakładam, że mało kto wdaje się w uczone dyskusje z każdym napotkanym człowiekiem, bez względu na to, czy jest nim taksówkarz, student przebrany za rzymskiego legionistę czy szefowa restauracji, która w wolnych chwilach zajmuje się poszukiwaniem i wyławianiem skarbów z Tybru. W końcu doceniłam ten oryginalny pomysł i poczułam się tak, jakbym wraz z Rositą przemierzała ulice Rzymu, uczestnicząc w rozmowach i podziwiając piękno miasta. Oprócz opisów, pomagają w tym liczne, kolorowe zdjęcia. 

Życia nie wystarczy, żeby to wszystko poznać. Rzym jest jak morze. Im dalej, tym głębiej[4].

Nie znaczy to jednak, że nie można spróbować.





***

Książkę polecam
wybierającym się w podróż do Rzymu
chcących bliżej poznać Wieczne Miasto
miłośnikom literatury turystyczno-poznawczej

***

[1] Rosita Steenbeek, W Rzymie jak w domu, przeł. Małgorzata Wożniak-Diederen, Wyd. Marginesy, 2014, s. 11.
[2] Tamże, s. 187.
[3] Tamże, s. 26.
[4] Tamże, s. 31.

***

egzemplarz recenzencki

26 komentarzy:

  1. Ta książka powinna dołączyć do mojej kolekcji, a o podróży do Rzymu marzę od dawna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to coś w Twoim guście. Powinno Ci się dobrze czytać. :)

      Usuń
  2. Już mnie sama okładka skusiła :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Typowy przewodnik raczej bym sobie darowała, ale poznawanie pozostałości antycznego Rzymu już nie. Chętnie przeczytam tę książkę, gdy słońce trochę bardziej przygrzeje. Na razie nie chcę wpędzać się w depresję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty o Rzymie, a ja o Brukseli (czekam tylko na okładkę i będzie na blogu).

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę stwierdzić, że marzę o wycieczce do Rzymu, ale nie mogę też stwierdzić, że w ogóle mnie to miasto nie interesuje. W każdym razie na książkę się skuszę, niebanalny przewodnik może się przecież przydać w każdej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jeśli nie marzysz, to i tak warto przeczytać. Poznasz trochę Rzymu nie ruszając się z domu. ;)

      Usuń
    2. A to prawda, szkoda nie korzystać z takich podróży :)

      Usuń
  6. Nie są to rejony moich westchnień, więc raczej sobie daruję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakoś nie jestem przekonana do tego tytułu. Przeczytałam za to ten alternatywny przewodnik po Warszawie Agory. Zaczynam się zmieniać i przekonywać do książek turystyczno-poznawczych. I przygotowuję się do "Wyspy na prerii" - to duży sukces ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rety, rety - co ja widzę. Jeszcze trochę i po wojenną sięgniesz. :D

      Usuń
  8. Rzym jest cudowny! O wiele piękniejszy od Barcelony. Moje ukochane miasto. Musisz, po prostu musisz pojechać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby mieli tanie bilety wtedy, kiedy szukałam jakiejś wakacyjnej opcji, to pewnie trafiłabym tam w tym roku. ;) Ale cóż... (Swoją drogą, jak dobrze pójdzie, to może na jutro zmontuję notkę o Cadaquez).

      Chciałabym zobaczyć Rzym, ale kusi mnie też Andaluzja. Zobaczę, co zaproponują tanie linie i jaki będziemy mieć budżet, bo na razie, to mogę najwyżej zaplanować weekend w podpoznańskim agro. :D

      Usuń
    2. Oj, do Andaluzji też bym pojechała, ale bardziej mnie Włochy jednak kręcą! W przyszłym roku mam nadzieję się na Sycylii pojawić i może jeszcze w Hiszpanii lub Portugalii? W sumie nie wiem, zależy jak się odnajdziemy po remoncie... Na razie trzeba zapier...;)

      Usuń
    3. Podziwiam i trochę zazdroszczę, że jesteście w stanie ogarnąć i remont, i wyjazdy. :)

      Portugalia też musi być piękna. Czekam aż zrobisz rozpoznanie, dokąd warto jechać, bo pewnie szybciej wszędzie dotrzesz niż ja. :D

      Usuń
  9. Nie sposób wszystkiego poznać i nie sposób przeczytać wszystkich książek, które by się chciało:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rzym jest przepiękny! :) Byłam, widziałam, schodziłam go wzdłuż i w szerz, i na pewno tam wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, czy znasz miejsca opisane w książce. ;)

      Usuń
  11. U mnie było trochę na odwrót - najpierw Rzym, potem ta książka. I jedno i drugie godne polecenia :-) Szkoda, że przed wyjazdem nie przeczytałam książki, bo wiele podpowiedzi przydałoby się do wnikliwszego poznania tejże metropolii. To nie jest "suchy" przewodnik a raczej od serca pisany dziennik (pamiętnik) z Wiecznego Miasta. POLECAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo miałam z Barceloną. Najpierw byłam, później czytałam niektóre książki, więc... pojechałam jeszcze raz. ;)
      A jeżeli kiedyś będę miała okazję pojechać do Rzymu, to chętnie sobie przypomnę książkę Steenbeek.

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.