poniedziałek, 17 listopada 2014

[16]
Spotkania autorskie
* Remigiusz Grzela *



To było spotkanie dotyczące najnowszej jego książki. Jej bohaterką jest kobieta, o której wiedziałam niewiele. Chciałam po prostu poznać autora Złodziei koni, mojego największego tegorocznego odkrycia. Dlatego w piątkowy, październikowy wieczór zrezygnowałam z innego, kuszącego spotkania i zmarznięta wylądowałam na krakowskim Kazimierzu. 

Spotkanie z Remigiuszem Grzelą miało miejsce w Centrum Kultury Żydowskiej. Okazją była premiera książki Wybór Ireny, opowiadającej historię niezwykłej kobiety - Ireny Gelblum, znanej także pod nazwiskiem Waniewicz oraz Conti di Mauro.




W oczekiwaniu na rozpoczęcie wieczoru autorskiego, rozgrzałam się gorącą herbatą z cytryną. A później... Cóż... Z tego spotkania mam wyjątkowo niewiele zdjęć. Nietrudno się więc domyślić, że słuchałam autora jak zaczarowana.

Spotkanie prowadziła Marta Fox, autorka powieści młodzieżowych, które w wieku nastu lat połykałam z wielkim zainteresowaniem. Pisarka dobrze zna Remigiusza Grzelę. Łączące ich porozumienie było doskonale wyczuwalne. Co tu dużo mówić: atmosfera była niesamowita, kameralna, przyjazna, ciepła.



Równie ciepło Marta Fox wyrażała się o samym autorze, jako świetnym pisarzu, poecie, rozmówcy. Remigiusz Grzela ma na swoim koncie wiele interesujących wywiadów, a umiejętność prowadzenia konwersacji, także i na tematy trudne, owocuje nie tylko powstaniem wspomnianych wywiadów, ale i książek. 


W ubiegłym roku, nakładem wydawnictwa PWN, pojawiła się książka Było, więc minęło opowiadająca o lekarce Joannie Penson, w czasie wojny działającej w konspiracji, co zaprowadziło ją najpierw na Pawiak, a następnie do Ravensbrück. Po wojnie służyła pomocą m.in. strajkującym w Stoczni Gdańskiej. W 2006 roku odznaczono ją Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.



Bohaterką swej najnowszej książki, Remigiusz Grzela, uczynił kolejną niesamowitą kobietę - Irenę Gelblum - postać o wielu twarzach i trzech życiorysach. Tego wieczoru, to o niej toczyły się rozmowy.

Autor poznał swoją bohaterkę jako Irenę Conti, włoską poetkę mieszkającą w Warszawie. Wówczas nie miał pojęcia, że jej biografia kryje w sobie także postać Ireny Gelblum, łączniczki Żydowskiej Organizacji Bojowej. Właściwie nie wiedział o tym prawie nikt, bo poetka starannie ukrywała swą przeszłość. Zarówno Remigiusz Grzela jak i Marta Fox, znali ekscentryczną i intrygującą poetkę uwielbiającą znajdować się w centrum zainteresowania, być duszą towarzystwa. Dla nich była nie tylko bohaterką cudzych opowieści, postacią znaną ze zdjęć, dokumentów i wspomnień innych ludzi.



O przeszłości Ireny Conti, autor jej biografii dowiedział się siedem lat temu, dopiero na dwa lata przed jej śmiercią, dzięki wypowiedziom Marka Edelmana dla jednej z gazet, w której ten opowiadał o Irenie-wariatce, łączniczce ŻOB-u. Grzela szybko skojarzył postać wywiadu ze znaną mu postacią poetki, jednak nigdy nie rozmawiał z samą zainteresowaną na ten temat, nie przyznał się do swoich domysłów, szanując decyzję wojennej bohaterki o pogrzebaniu trudnej przeszłości. 

Na spotkaniu Remigiusz Grzela przybliżył postać Ireny. Z jego opowieści wyłaniał się obraz kobiety niezwykle odważnej. Przykładów jest sporo. Potrafiła w czasie wojny wejść do obozu zamiast jakiejś więźniarki, a następnie z tego obozu... wyjść. Wyprowadzała z obozu więźniów, przemycała broń, walczyła ze szmalcownikami, zdarzyło się też tak, że pracowała w niemieckim biurze (a była przecież Żydówką). Zachowywała się tak, jakby strachu nie czuła - podsumował autor wojenne działania Gelblum. Później opowiadał jak to się stało, że kobieta stała się z żydowskiej łączniczki, włoską poetką, o jej powojennych losach, związkach z mężczyznami i hipotezach dotyczących jej współpracy z wywiadem. 



Zarówno Marta Fox jak i Remigiusz Grzela nie mają wątpliwości, że Irena Conti była osobą charyzmatyczną, która skupiała na sobie uwagę, ilekroć pojawiła się w jakimś towarzystwie. Dlaczego ta silna kobieta tak mocno odcinała się od swojej przeszłości, tak starannie ją ukrywała? Gdy inni odcinali kupony od bohaterskich czynów wojennych, ona nawet najbliższym nie chciała opowiadać o swoich losach. Nie tylko zmieniła nazwisko, ale także narodowość, poglądy, a także... głos. Nawet przed własną córką grała narzuconą sobie rolę. 

To właśnie Janka, córka Ireny, była drugą bohaterką tego spotkania. Relacje między kobietami nie układały się najlepiej. Czy powstanie książki pomogło Jance pomóc się pogodzić z prawdziwą historią matki? Nie wiadomo. Kobieta przyznała jednak, w pewnym sensie książka ją wyzwoliła



Irena Conti była poetką nie zawsze docenianą. Wielu kolegów po piórze traktowało ją pobłażliwie, czasem nazywając grafomanką. Marta Fox wprost mówiła, że kiedy słuchała twórczości w wykonaniu jej autorki, była nią zachwycona, gdy zaś czytała sama, w domu, po cichu, wydawała jej się dość mierna. Remigiusz Grzela określił poezję Conti mianem tekstów moralizatorskich. Poetka pisała je po włosku, tłumacząc później na polski. 

Przy okazji opowieści o Irenie-poetce Marta Fox wspomniała jeden ze swoich wieczorów autorskich, kiedy to promowała swoją powieść. Wówczas Irena Conti wtrąciła, że przecież autorka młodzieżówek jest przede wszystkim wybitną poetką, po czym zaczęła recytować wiersz Fox, zdumiewając tym zarówno autorkę, jak i zgromadzonych czytelników, którzy pojęcia nie mieli o tego rodzaju twórczości pani Marty.

Także i Remigiusz Grzela dorzucił historię związaną z jednym z jego spotkań z czytelnikami. Promował wówczas zbiór wywiadów, których fragmenty odczytywał Krzysztof Kolberger. W trakcie lektury do sali wpadła Irena Conti, która od wejścia zaczęła mówić, że trochę się spóźniła, gdyż jechała z Konstancina, po czym nie zwracając uwagi na czytającego, stanęła przed sceną i zaczęła odczytywać przetłumaczone na włoski wiersze bohatera wieczoru. 



Na krakowskim spotkaniu obecna była aktorka teatralna i filmowa Barbara Krafftówna, która pod koniec wieczoru podzieliła się refleksjami, jakie naszły ją po wysłuchaniu rozmowy, także tymi, które wiązały się z jej własnymi wspomnieniami z czasów okupacji.

To był kolorowy ptak - określił Conti autor. I jak nie przeczytać książki o takiej kobiecie? Po spotkaniu nie wyjmowałam więc mojego egzemplarza Złodziei koni, tylko powędrowałam po Wybór Ireny. Mam autograf, pamiątkowe zdjęcia, satysfakcję z tego, że autor zagląda czasami na mojego bloga, a w perspektywie - wspaniałą lekturę. Bo są dni lepsze od innych i zdarzenia nieplanowane, a jakże mile zaskakujące.

O samej książce napiszę Wam prawdopodobnie niebawem. Na razie koniecznie przeczytajcie pełen emocji tekst Kasi z Notatek Coolturalnych.


***

Nauczyć się samotności
tego co obok mnie
Dzielić ją tak jak gospodarz
dzieli chleb po trudzie zasiewów
Dźwigać jego niepokój o przyszłe plony
Skruszyć milczenie kamienia
Rozplątać języki drzewom
Postawić dom na ruchomych piaskach
a gramatykę miłości zbudować
na nieznanych odmianach czasu
który nadejdzie... więcej nie pragnę


(Irena Conti, z tomu Cztery pory pieśni nieustających. Wiersze włoskie)

***


Zapraszam do lektury

17 komentarzy:

  1. Chciałabym mieć więcej czasu na spotkania autorskie, bo widzę, że bardzo wiele można z nich wynieść. Świetna relacja, muszę przyjrzeć się bliżej autorowi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie - jeśli prowadzący jest do rzeczy, a bohater wieczoru potrafi przykuć uwagę i ma coś do powiedzenia, to sukces murowany. :)
      W tym przypadku tak właśnie było.

      Usuń
  2. Zazdroszczę takich spotkań, w moim miasteczku jedynym pisarzem, z którym zorganizowane było spotkanie autorskie to człowiek, który w życiu napisał jedną książkę - o moim mieście ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie nikomu nie chce się wziąć za organizację takich spotkań. Są takie biblioteki, które świetnie pod tym względem działają nawet w małych miejscowościach.

      Usuń
  3. Kobieta o trzech życiorysach-to musiała być fascynująca osoba. Zapiszę tytuł i poszukam książki, a także wierszy, bo ten który przytoczyłaś jest piękny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to wygląda - sama lada moment biorę się za książkę, więc pewnie będę miała więcej do powiedzenia na jej temat.

      Usuń
  4. To ja się pochwalę, że Remigiusz Grzela chodził do tego samego liceum co ja - tylko klasę wyżej... I talent humanistyczny miał od zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W to ostatnie nie wątpię. :)
      Fajnie mieć takie licealne znajomości. ;)

      Usuń
  5. Autora nic nie czytałam, ale dla Marty Fox z chęcią bym się tam wybrała! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że po spotkaniu polubiłabyś ich oboje. :)

      Usuń
  6. Spotkanie musiało być ciekawe! Czeka m na recenzję omawianej książki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niebawem się pojawi. Jutro zaczynam lekturę. :)

      Usuń
  7. Skoro Remigiusz Grzela to największe Twoje tegoroczne odkrycie, to chyba muszę lecieć do księgarni i sprawdzić, czy może moje również. :)
    Mieszkanie w małym miasteczku ma swoje zalety, ale czasami jednak zazdroszczę mieszkańcom dużych miast, a Krakowa w szczególności. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorąco, gorąco polecam! Przynajmniej "Złodziei...", bo na razie tylko tę książkę mam za sobą.

      Rozumiem tę zazdrość doskonale. Choć, jak to się mówi, pewnie wszędzie dobrze tam, gdzie nas nie ma. ;)

      Usuń
  8. Widzę, że kolejne udane spotkanie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam Remigiusza Grzelę, miałam przyjemność go poznać podczas spotkania autorskiego w Mińsku Mazowieckim, w bibliotece, w której pracuję. Spotkanie promowało książkę "Wybór Ireny":-) Miałam podobne wrażenia do Twoich:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciekawa, sympatyczna osoba i świetny pisarz. :)

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.