Stworzył wiele niezapomnianych ról, choć nigdy nie dostał Oscara za rolę pierwszoplanową (miał trzy nominacje). Uhonorowano go statuetkę za aktorstwo drugiego planu i kreację Seana Maguire'a w Buntowniku z wyboru. Na mojej prywatnej liście dziesięciu ulubionych gwiazd kina, znalazł się na siódmym miejscu. Uwielbiam go m.in. za Good morning, Vietnam, Stowarzyszenie umarłych poetów, Między piekłem a niebem czy Bezsenność, w której ogromnie mnie zaskoczył rolą, jakże inną od tych, z którymi kojarzy mi się zawsze najmocniej: poczciwych, optymistycznych i sympatycznych facetów, którzy w oczach i uśmiechu mają dużą dawkę ciepła, nawet jeśli sytuacja, w której się znajdują, jest delikatnie mówiąc, nie do pozazdroszczenia.
Śmiałam się na Pani Doubtfire, w którym to wcielił się w rolę kobiecą. Płakałam na Patch Adams - nawet nie wiem ile razy. To był pierwszy film z tym aktorem, który widziałam. Piękny, wzruszający, ale i przeszywający smutkiem. W kontekście tego, co się stało, tak niesamowicie przygnębiający. Jest to bowiem historia człowieka, który nie potrafił udźwignąć ciężaru życia. Przeżył jednak próbę samobójczą, a ze szpitala psychiatrycznego, do którego po niej trafił, wyszedł stawiając sobie za cel pomaganie innym. Stosując niekonwencjonalną terapię śmiechem, stworzył wyjątkową klinikę.
Aktor często wcielał się w rolę tych, którzy w trudnych chwilach potrafili zachować hart ducha. Grał mężczyzn wznoszących się ponad ból, cierpienie, śmierć. Jego postaci szukały powodów do uśmiechu tam, gdzie ciężko było je znaleźć. Wystarczy przypomnieć choćby Good morning, Vietnam - niesamowity film o wojnie i sile humoru, który podnosił morale żołnierzy walczących w jakże okrutnej rzeczywistości.
Aktor często wcielał się w rolę tych, którzy w trudnych chwilach potrafili zachować hart ducha. Grał mężczyzn wznoszących się ponad ból, cierpienie, śmierć. Jego postaci szukały powodów do uśmiechu tam, gdzie ciężko było je znaleźć. Wystarczy przypomnieć choćby Good morning, Vietnam - niesamowity film o wojnie i sile humoru, który podnosił morale żołnierzy walczących w jakże okrutnej rzeczywistości.
11 sierpnia 2014 roku, Robin Williams popełnił samobójstwo. Dla tej najważniejszej z jego ról, nie napisano happy endu.
***
You're only given one little spark of madness.
You mustn't lose it.
[Robin Williams]
***
Tu też zajrzyj
Była to dla mnie najsmutniejsza wiadomość w tym roku. Aktor był bliski memu sercu, dorastałam przy jego filmach, rozśmieszał mnie do łez i grał na wielu moich emocjach.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tam, gdzie się teraz znalazł jest szczęśliwy.
Mam podobne wspomnienia.
UsuńSmutne :( Tyle razy w dzieciństwie zaśmiewałam się na Pani Doubtfire... Goodby Captain, my Captain.
OdpowiedzUsuńAż mnie ciarki przeszły po Twoim ostatnim zdaniu...
UsuńBył dla mnie inspiracją jako nauczyciel w "Stowarzyszeniu umarłych poetów"...
OdpowiedzUsuńWspaniała rola!
UsuńPrzykra wiadomość.
OdpowiedzUsuńBardzo wielka strata.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj nie reaguję zbyt wylewnie na odejścia znanych osobistości, ale śmierć Williamsa bardzo mnie poruszyła.
OdpowiedzUsuńO kapitanie!! Mój kapitanie!! dla mnie zawsze będzie będzie nauczycielem, który uczył myślenia a nie wkuwania na pamięć definicji. Często ludzie, którzy nas bawią wydają być się weseli tacy na prawdę nie są a uśmiech to tylko maska . . .
OdpowiedzUsuńJak dobrym trzeba być aktorem, by mimo trudnych chwil zagrać taką pogodną rolę...
UsuńSmutne to bardzo i jakoś tak ciężko ogarnąć to rozumem...
OdpowiedzUsuńŚmierć zawsze jest smutna, to przykre, że ludzie odchodzą :(
OdpowiedzUsuńPamiętam inny film z jego udziałem - Jack. Zawsze na tym filmie płaczę. To był wspaniały aktor. Wspaniały człowiek. Szkoda, że już go z nami nie ma. I szkoda, że nie zobaczę go już w kolejnej wspaniałej roli.
OdpowiedzUsuńTego filmu nie oglądałam, ale na pewno to nadrobię.
UsuńTak bardzo mi żal...
OdpowiedzUsuńSkojarzyło mi się: "Może właśnie obrona przed cierpieniem, przed przeczuwanymi, czy wręcz przeżywanymi otchłaniami najgłębszego zwątpienia nakazuje zamykać się w sobie, bądź ukrywać za maską wesołka, być duszą towarzystwa i zarazem kimś wewnętrznie smutnym i samotnym." J. Illg
Brzmi to ogromnie smutno, ale i prawdziwie...
UsuńŚwietny aktor. To wielka strata i bardzo przykra wiadomość.
OdpowiedzUsuńNie nalezał do moich ulubionych aktorów, bo po porstu mało obejrzłąm filmów z jego udziałem. Pamietam go głównie z 'Jumanji' mojego filmu z dziecinstwa. Jak najprędzej obejrzę film pt.'Patch Adams', którego mam w swojej domowej kolekcji. Chociaz nie znałam go nawet jako aktora, cholernie smutno zrobiło mi sie, gdy dowiedziałam się o jego śmierci. Teraz chce obejrzec wszystkie filmy z jego udziałem.
OdpowiedzUsuń"Patch Adams" to przepiękny film. Gorąco polecam i sama też zbieram się do ponownego seansu.
UsuńJeden z najlepszych aktorów, tak prywatnie - wg mnie. To wielka strata dla światowego kina...
OdpowiedzUsuńSzkoda, bardzo Go lubiłam :(
OdpowiedzUsuńSzkoda go, bo uwielbiałam oglądać z nim filmy. Żaden już nie powstanie niestety.
OdpowiedzUsuńWielka strata dla kina. Bardzo smutny wpis :(
OdpowiedzUsuńTak mi się niejasno coś teraz skojarzyło, że chyba pierwszym filmem z jego udziałem, który widziałem, był "Flubber". Niewiele pamiętam, ale niesamowicie miło mi się kojarzy.
OdpowiedzUsuńA "Między piekłem a niebem" uwielbiałam. Chyba sobie powtórzę.
"Flubbera" nie znam, ale nadrobię. Szkoda, że nie powstanie już żaden film z udziałem Williamsa. Ogromnie lubiłam jego role.
UsuńByłam nad morzem jak się o tym dowiedziałam, ogromny szok.. To był jeden z moich ulubionych aktorów, nigdy bym się nie spodziewała, że odejdzie tak szybko :(
OdpowiedzUsuńTeż byłam wtedy na wakacjach i jakoś tak na moment urlop przestał cieszyć.
Usuń