Anna Dziewit-Meller Marcin Meller Gaumardżos! Opowieści z Gruzji Wyd. Świat Książki 2011 400 stron |
Można jeździć pod prąd i bez prawa jazdy. Załatwienie najprostszej rzeczy bywa koszmarem. Na stacji benzynowej gość potrafi trzymać w jednej ręce wąż, a w drugiej zapalonego papierosa. Jeżdżą jak szaleńcy. Kiedy się otwierają jakieś drzwi, najpierw nikt się nie rusza, a potem wszyscy walą naraz. Ciągle krzyczą. Prądu często nie ma[1].
Alkohol płynie do gardeł litrami, gościnność jest legendarna, a radość życia wylewa się zewsząd ciurkiem niczym sok z nadgryzionych chinkali.
Witamy w Gruzji, górzystej byłej republice radzieckiej, w której szaleństwo miesza się ze spokojem, humor ociera się o absurd, a czas... Cóż... Upływu czasu nie krępują minuty czy godziny. Tak jak Latynosi umawiając się rzucając hasło "mañana" mogą mieć na myśli spotkanie za godzinę, za pięć, a może i jutro, tak i w Gruzini mają specyficzne podejście do punktualności.
Georgia Maybe Time.
Anna Dziewit-Meller i Marcin Meller mieli się na własnej skórze przekonać, jak wygląda ten zwariowany gruziński świat. Chaotyczny, nieprzewidywalny, specyficzny, ale przy tym niezwykle gościnny, pełen pozytywnej energii. Świat, w którym konieczne jest nabranie dystansu i uwolnienie się od sztywnych reguł i terminów. Szwajcarski zegarek najlepiej zostawić w domu.
Gaumardżos! Opowieści z Gruzji to reportaż zmiksowany z książką podróżniczą. Szaszłyk - tak miał brzmieć jej tytuł, ale istniała obawa, że kulinarne brzmienie umieści tę publikację na niewłaściwej półce. Pomysł na tytuł nie przetrwał, ale zawartość nie uległa zmianie. Znajdziecie w niej najróżniejsze opowieści - od absurdalnych i, mamy nadzieję, budzących uśmiech, po historie poważne, a nawet zupełnie tragiczne. Znajdziecie reportaże i opowieści. Do śmiechu i do płaczu, bo w gruzińskiej mentalności emocjonalne podejście do świata jest niezmiernie ważne. Bohaterami książki są przeróżni ludzie - od naszych najbliższych przyjaciół, po wielką królową sprzed setek lat. Wśród tego wszystkiego jesteśmy w dodatku my dwoje i nasze osobiste przygody i przeżycia[2] - tak zapowiadają książkę jej twórcy.
Wszystko to prawda. Raz jeden z autorów, raz drugi opowiada o swoich gruzińskich przygodach, Trochę w tym wszystkim geograficznych faktów, sporo historii, nieco polityki, ale przede wszystkim - ludzi. To głównie o nich jest Gaumardźos!. O wszystkich tych, których małżeństwo Mellerów spotkało w czasie swoich gruzińskich wojaży.
Anna Dziewit-Meller i Marcin Meller [źródło] |
Nietrudno zauważyć, że kraj ten jest autorom ogromnie bliski. A nawet gdyby kogoś naszły wątpliwości w tych chwilach, gdy Marcin Meller walczy z grawitacją po zderzeniu z kolejnymi przejawami gruzińskiej gościnności, a Anna Dziewit-Meller narzeka na zjawisko Georgia Maybe Time, to szybko się ich pozbędzie, gdy autorzy radośnie oznajmią, że to w Gruzji... biorą ślub.
Gruzja Mellerów jest miejsce fascynującym, wypełnionym ludźmi, śmiechem, jedzeniem, pod którym uginają się stoły oraz litrami, ba! hektolitrami alkoholu. Ten ostatni obecny jest w porze śniadania, obiadu i kolacji. Dobry na kaca, przed podróżą, na powitanie gości i na gości pożegnanie. To takie remedium na brak pracy, zbyt dużo wolnego czasu, dziurawe drogi. To duma z winiarskiej tradycji i toasty, których wygłaszanie okazuje się być prawdziwą sztuką. To towarzysz każdej imprezy. Pity z kielicha, rogu, albo... dachówki lub klosza lampy naftowej (uprzednio zatkawszy spód klosza własną dłonią, co wymusza wypicie wina duszkiem, bez względu na to, ile mieści się go w... hmmm... naczyniu). Gdy będziecie szukać odpowiedniej dachówki, pamiętajcie, że musi być długa i wypukła, a raczej wklęsła, bo do wgłębienia wlewa się z góry wino, a z dołu otworem paszczowym wchłania się płyn[3].
Gaumardźos! należy do tych książek, w których każdy wielbiciel zgłębiania obcych kultur znajdzie coś dla siebie. Misz-masz, krótko mówiąc. Dobre to i niedobre, bo z jednej strony pozwala spojrzeć na Gruzję z rozmaitych perspektyw, z drugiej, w zależności od tego co kogo interesuje, bywa raz niesamowicie interesująco, innym razem zaś zwyczajnie nudno. Mniej mnie ciekawiły historie dotyczące polityki, za to z zapałem czytałam o gruzińskiej kulturze, kuchni i związanej z nim suprze, czyli tradycyjnej uczcie przy suto zastawionym stole, podczas której dyskusjom i toastom nie ma końca. Ogromnie podobały mi się opowieści o gruzińskich obyczajach, wizycie w łaźni, wyprawie w góry czy szaleństwach na drodze. Mellerowie opowiadają z humorem, więc ich historie czyta się naprawdę dobrze.
W tych opowieściach będzie miejsce nie tylko na tańce, śpiewy i biesiady. Pojawią się też nieco bardziej mroczne tematy, jak choćby stosunki rosyjsko-gruzińskie czy historia sprzed ponad trzydziestu lat, czyli próba porwania samolotu przez grupę młodych ludzi, która skończyła się tragedią nie tylko dla porywaczy (ten temat do dziś dzieli Gruzinów; jedni potępiają porywaczy, drudzy potrafią usprawiedliwić ich chęć ucieczki z kraju; mnie, o dziwo, opis tych zdarzeń wynudził śmiertelnie). Trudno też, by pisząc o tym kaukaskim kraju, nie wspomnieć o Stalinie, nie zajrzeć do Gori, rodzinnego miasta radzieckiego przywódcy. Ta mroczna część, choć konieczna przy opisywaniu kraju, zdecydowanie najmniej mnie zainteresowała. Szybko zatęskniłam za opowieściami zza biesiadnego stołu.
Różnorodność historii umieszczonych w Gaumardżos! jest spora. Od zabawnych po tragiczne, a nawet romantyczne. Ona Polka, on Gruzin. Zakochali się w sobie w wiele lat temu, ale razem być nie mogli. Ona miała wówczas szesnaście lat. Mimo iż minęło drugie tyle, wciąż o nim pamiętała. Po latach spotkali się ponownie. Jak zakończyła się historia młodzieńczej miłości Polki i Gruzina? Co stanie się, gdy po kilkunastu latach rozłąki padną sobie w ramiona? Cóż... Tego oczywiście nie zdradzę, ale jest to świetny materiał na film. Na komedię romantyczną. Z przewagą komedii.
Mellerowie zarażają pasją i pokazują Gruzję swoimi oczyma. Mnóstwo zdjęć, mnóstwo przygód. Myślę, że po tej lekturze niejeden czytelnik zapragnie spakować plecak i na własnej skórze się przekonać, jak to z tą gościnnością Gruzinów jest naprawdę. Choć sama mam mieszane uczucia, bo dobra zabawa towarzysząca lekturze, od czasu do czasu przeplatała się ze znużeniem niektórymi tematami, to książkę polecam. Kryje w sobie wiele wartych poznania historii.
Przyznajmy uczciwie, że wspaniała jest kultura, która na swoich najważniejszych obrazach umieszcza nie pola bitew, nie zwłoki rycerskie i połamane chorągwie, ale ucztę, ludzi, którzy są szczęśliwi, wino i jedzenie. I psa[4].
Stephane & 3G - We Don't Want A Put In
(piosenka, której nie dopuszczono do udziału w Eurowizji)
***
Książkę polecam
miłośnikom książek podróżniczych
zainteresowanych Gruzją
wybierającym się do Gruzji na wakacje
szukających zabawnych relacji z podróży
ciekawym, co grozi temu, kto spotka towarzyskiego Gruzina
szukających zabawnych relacji z podróży
ciekawym, co grozi temu, kto spotka towarzyskiego Gruzina
***
[1] Anna Dziewit-Meller, Marcin Meller, Gaumardżos! Opowieści z Gruzji, Wyd. Świat Książki, 2011, s. 47.
[2] Tamże, s. 5.
[3] Tamże, s. 237.
[4] Tamże, s. 153.
[3] Tamże, s. 237.
[4] Tamże, s. 153.
***
Zobacz też
Czytałam jakiś czas temu. Można zarazić się pasją od Mellerów, spakować plecak i ruszyć do Gruzji:)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że były w tej książce śmieszne przygody i dużo zdjęć.
O tak, umiejętności zarażania pasją nie można im odmówić. :)
UsuńDobrze pamiętasz. ;)
Miałam jedno podejście do tej książki i okazało się, że to nie moja bajka.
OdpowiedzUsuńBywa i tak. ;)
UsuńMyślę, że kiedyś przeczytam, chociaż za nie pałam sympatią do Marcina Mellera. Wątpię też, bym chciała od razu pakować się i ruszać w podróż do Gruzji, bo skoro punktualność tam nie obowiązuję to chyba zwariowałabym po jednym dniu :P
OdpowiedzUsuńMożna nie pałać i czytać. Coś jak z Cejrowskim czy innymi chodzącymi kontrowersjami. ;)
UsuńCo racja, to racja. Mnie też trudno by się było odnaleźć w takim świecie. Ale może nauczyłabym się większego luzu i życia bez terminarza?
Recenzja do wyzwania:
OdpowiedzUsuń"Zacisze Gosi" - Katarzyna Michalak
http://magicznyswiatksiazki.pl/zacisze-gosi-katarzyna-michalak-recenzja-496/
Dopisana.
Usuńkurcze i znowu to nie to! ;/ podróżnicze książki w ogóle mnie nie kręcą - wolę zwiedzać niż o tym czytać czy oglądać;PP
OdpowiedzUsuńOj no, daj odpocząć od kryminałów. :P
UsuńLubię tego typu literaturę i z chęcią sięgnę po ten tytuł.
OdpowiedzUsuńDobrej zabawy!
UsuńUwielbiam gruzińskie jedzenie, więc i po książkę sięgnę z pewnością ;)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie miała okazji, ale po tej książce nabrałam ochoty. Mam wrażenie, że idealnie trafi w mój smak. :)
UsuńBardzo rzadko czytam książki podróżnicze. Muszą mnie wyjątkowo zainteresować, abym po nie sięgnęła.Do Gruzji się nie wybieram, więc pewnie ją sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńA ja bym się chętnie wybrała, choć nie wiem, czy bym przeżyła tą ich niepunktualność. :P
UsuńGruzja jest fascynującym krajem, o którym chciałabym wiedzieć jak najwięcej. Chyba skuszę się na lekturę tej książki.
OdpowiedzUsuńJeśli ten kraj Cię ciekawi, to koniecznie. Sporo tam interesujących informacji. No i choćby dla zdjęć warto.
UsuńChętnie dowiem się czegoś więcej o Gruzji, także na książkę mam chrapkę :)
OdpowiedzUsuńDobrej zabawy. :)
UsuńKolejna książka o Gruzji, która przyciągnęła moją uwagę i sprawiła, że po raz kolejny uświadomiłam sobie jak jeszcze mało wiem o tym ciekawym kraju. Nie przepadam ze Mellerem, ale w tym przypadku moje uprzedzenia będę musiała odłożyć na bok.
OdpowiedzUsuńCzasem nie warto się uprzedzać do książek tylko dlatego, że nie przepada się za ich autorem. A jeśli Gruzja Cię ciekawi, to z pewnością warto do tej książki zajrzeć. :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na półce, ale jeszcze nie miałam okazji zaznajomić się z jej treścią. Tak jakoś po prostu wyszło, że nie znalazłam na to czasu. Niemniej jednak postarać się w nadchodzące wakacje znaleźć chwilę na tę lekturę.
OdpowiedzUsuńNa wakacje taka książka jest w sam raz! :)
UsuńCoś dla mnie! Chętnie zapoznam się z treścią.
OdpowiedzUsuńUdanej lektury. :)
UsuńPiękne wydanie, zdjęcia robią wrażenie. Mimo to nie czuję się bardziej zainteresowana tą publikacją - książki podróżnicze są raczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńTakie książki zawsze oglądam z przyjemnością, nawet jeśli treść mnie nie ciekawi.
UsuńTo musi być fantastyczna lektura! I mimo tego, że podejmuje również trudne tematy, jakaś taka radosna :)
OdpowiedzUsuńO tak, zdecydowanie jest radosna. Mellerowie mają duże poczucie humoru. Gruzini też. :P
UsuńWidziałam tę książkę w bibliotece, ale nie zabrałam jej do domu. Poważny błąd, który pewnie niedługo naprawię :)
OdpowiedzUsuńSłusznie. Bo to całkiem sympatyczna książka.
UsuńNie przepadam za takimi książkami :)
OdpowiedzUsuńTak z ciekawości: czemu?
UsuńCzytałam i nawet mile wspominam, ale jeśli chodzi o takie publikacje to wole książki Michniewicza, które bardzo polecam. ;)
OdpowiedzUsuńTa wydawała mi się miejscami odrobinę nużąca, ale zachwycała opisami otwartości Gruzinów.
Michniewicza jeszcze nie miałam okazji czytać, ale z pewnością to nadrobię, bo recenzje są bardzo zachęcające.
UsuńMnie też miejscami nużyła. Podobało mi się dokładnie to samo co Tobie - opisy otwartości Gruzinów. I ich zwyczaje. :)
Za rok na wakacje do Gruzji! :)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
No nie wiem, nie wiem. ;)
UsuńMam znajomego Gruzina i to dokładnie ten południowy, głośny charakter o którym wspominałaś na początku. To musi być szalony kraj.
OdpowiedzUsuńZ opisów na taki właśnie wygląda. :D
UsuńLedwie wróciłam z literackiej podróży po Białorusi, a tu taka propozycja! Jadę zatem do Gruzji! :))
OdpowiedzUsuńBiałoruś? Ciekawa jestem, za sprawą jakiej książki. :)
UsuńTę książkę chciałem przeczytać już od jakiegoś czasu, bo bardzo lubię osobę pani Ani, która co piątek opowiada o książkach w Dzień Dobry TVN. Odkładałem tę pozycję na później, ale jak tak o niej tu poczytałem, to doszedłem do wniosku, że może warto byłoby zapoznać się z nią już w te wakacje - i postaram się to zrobić. ;)
OdpowiedzUsuńPani Ania faktycznie sprawia sympatyczne wrażenie. Co prawda DD TVN nie oglądam (widziałam tylko niedawno ten fragment, w którym polecała "Pochłaniacza"), ale jeśli tę panią polubiłeś, to tym bardziej powinieneś sięgnąć po jej książkę. :)
UsuńObecnie czytam książkę o Mołdawii, poprzednio o Rosji, więc myślę, że i po tą sięgnę w przyszłości.
OdpowiedzUsuńKlimaty podobne (choć pewnie za Rosję Gruzini by się obrazili :P).
UsuńBrzmi ciekawie ;). Jako wielbicielka książek podróżniczych, pewnie ją kiedyś upoluję ;).
OdpowiedzUsuńJak wielbicielka, to koniecznie. :)
UsuńBardzo lubię w taki sposób poznawać inne kultury, więc będę o tej książce pamiętała. Przyda się dowiedzieć czegoś o tym kraju, bo moja wiedza na jego temat jest znikoma...
OdpowiedzUsuńMoja jest już nieco większa, ale wciąż mam niedosyt.
UsuńPana Marcina nie za bardzo lubię, ale do książki mnie przekonałaś. Lubię odkrywać nowe horyzonty, jak tylko znajdę ją w bibliotece to na pewno zabiorę ze sobą :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie trzeba go lubić, żeby przeczytać tę książkę. :)
UsuńSłuchałam jakiś czas temu audiobooka i byłam na spotkaniu autorskim z Mellerami. Zaraziłam się ich entuzjazmem, który na żywo jest jeszcze bardziej zauważalny. Słuchałam z zapartym tchem, bo wcześniej o Gruzji nie wiedziałam zupełnie nic. Mam jedynie zastrzeżenie do audiobooka, którego czytają sami autorzy... Marcina Mellera źle się słucha :)
OdpowiedzUsuńNa spotkanie autorskie chętnie bym poszła. Audiobook to jednak nie dla mnie. Zwłaszcza, jeśli czytający nie ma głosu stworzonego do tego typu akcji.
UsuńWygląda na to, że książkę czytałyśmy podobnie: zainteresowanie obyczajami, ziewanie nad polityką :) Nastudiowałam się polityki, a teraz wychodzę z założenia, że człowiek jest zdrowszy psychicznie i fizycznie jak jest nie do końca na bieżąco. Dobrze jest mieć odpowiedni dystans. W przypadku gdy czyta się o odległych czasach, ok, ale jak atakują z każdej strony okropnymi teraźniejszymi obrazami - to zupełnie inna kwestia.
OdpowiedzUsuńAkurat w przypadku "Gaumardżos! bardzo dobrze, że przeplatają się w niej różne wątki, bo przynajmniej można poznać Gruzję od wielu stron. Akurat to jest jej największym atutem, choć te nagłe przejścia w stylu i temacie mogą zbić z tropu.
Mnie polityka w ogóle nie kręci. Za dużo tam matactw, układów, korupcji itp. Tym dziwniejsze jest to, że wciągnął mnie ostatnio serial "House of Cards". :P
UsuńTaką różnorodność też lubię, choć pewnie po wątkach politycznych bym nie płakała. No, ale jak pełny obraz, to i polityka też.
No dokładnie. Czego jak czego, ale braku polityki można nie zauważyć. Prawie nikt za nią nie płacze, no chyba że to ma być thriller szpiegowski/polityczny.
UsuńA o House of Cards nie słyszałam i chyba będę musiała to naprawić...
Za takimi thrillerami nie przepadam, więc też płakać nie będę.
UsuńZobacz koniecznie, Kevin Spacey jest świetny. W ogóle bardzo mi się podoba forma tego serialu.