Tytuł: Hotel Marigold (The Best Exotic Marigold Hotel)
Gatunek: dramat, komedia
Produkcja: USA, Wielka Brytania, Zjednoczone Emiraty Arabskie
Premiera: 15 czerwca 2012 (Polska), 24 lutego 2012 (świat)
Reżyseria: John Madden
Scenariusz: Ol Parker
Muzyka: Thomas Newman
Zdjęcia: Ben Davis
Czas trwania: 124 minuty
Grupa emerytowanych Anglików wyjeżdża do Indii. Powody opuszczenia rodzinnych stron mają różne, ale efekt jest ten sam: lądują w hotelu Marigold. Miejsce to pięknie prezentowało się na folderach, a sam jego właściciel reklamuje je jako najlepszych hotel egzotyczny. Nie da się ukryć, Marigold nie jest pozbawione uroku. O ile ktoś lubi wszechobecny kurz, niedziałające telefony i nie przeszkadza mu... brak drzwi do pokoju. Luksusowy hotel jest pozbawioną luksusu ruiną, choć gdyby wiara właściciela w jego powrót do świetności mogła działać cuda, byłby faktycznie najwspanialszą miejscówką na kontynencie. Sonny Kapoor (Dev Patel) ma w sobie tyle entuzjazmu, że mógłby nim obdzielić cały nasz niezadowolony naród. I jeszcze by tego entuzjazmu zostało dla sąsiadów zza wschodnich i zachodnich granic.
Tymczasem emeryci, po otrząśnięciu z pierwszego szoku, zabierają się za własne sprawy. Jeden szuka pracy, drugi miłości, trzeci bliżej nieokreślonego czegoś. Będzie przede wszystkim zabawnie, ale i refleksyjnie, a nawet wzruszająco. Z pełnymi energii Anglikami (gdzie ta słynna angielska flegma?) Hotel Marigold zaczyna otrzepywać się z kurzu.
Hotel Marigold to przesympatyczna, zabawna i ciepła komedia z rewelacyjną obsadą. Wystarczy wymienić takie nazwiska jak Judy Dench, Bill Nighy czy Maggie Smith, by nabrać pewności, że warto tę produkcję obejrzeć. Wspaniały film na wieczorny relaks. Okazuje się, że na emeryturze sporo się może wydarzyć. I to nie tylko dookoła, ale także w człowieku. Serce nie śpi, przyjaźń zawsze jest w cenie, a wspomnienia - choć bywają piękne - nie zastąpią nowych przeżyć. Jeśli dodać do tego egzotyczną scenografię, mnóstwo humoru i zróżnicowane charaktery bohaterów, wychodzi naprawdę przyjemny film.
Podobno ma być też druga część. Trochę się boję, bo jakie bywają kontynuacje, każdy widz wie, ale z drugiej strony, chętnie raz jeszcze spotkam się z mieszkańcami The Best Exotic Marigold Hotel.
Zobaczcie zwiastun, czyż nie jest zachęcający?
zwiastun filmu
Moja ocena: 7/10
***
Tytuł: 300: Początek imperium (300: Rise of an Empire)
Gatunek: dramat, akcja
Produkcja: USA
Premiera: 7 marca 2014 (Polska), 5 marca 2014 (świat)
Reżyseria: Noam Munro
Scenariusz: Kurt Johnstad, Zack Snyder
Muzyka: Junkie XL
Zdjęcia: Simon Duggan
Czas trwania: 102 minuty
Zaraz, zaraz, o czym był ten film?
Niech no pomyślę...
Jest sobie grecki generał Temistokles (Sullivan Stapleton), którego celem staje się zjednoczenie Grecji. Jest też perski przywódca Kserkses (Rodrigo Santoro), znany z poprzedniej części, hitu 300. Ten stoi po drugiej stronie barykady, pobrzękując bransoletkami, marudząc tubalnym głosem i ogólnie prezentując się tak, że Conchita Wurst to przy nim szara mysz o mdłym wizerunku. U swego boku perski piękniś (yyy... tzn. bóg zemsty) ma waleczną kobietę o trudnej przeszłości, świetną strateg, mistrzynię walki i psychopatyczną geniuszkę zła - Artemizję (Eva Green). Kobieta pała żądzą zemsty (nie ona jedna - Królowa Gorgo [Lena Headey] nie zapomniała kto jest winien śmierci jej męża), a wiadomo - taka nie cofnie się przed niczym. Mamy więc dwie szukające zemsty kobiety oraz dwóch facetów, którzy razem koegzystować nie potrafią.
Jest sobie grecki generał Temistokles (Sullivan Stapleton), którego celem staje się zjednoczenie Grecji. Jest też perski przywódca Kserkses (Rodrigo Santoro), znany z poprzedniej części, hitu 300. Ten stoi po drugiej stronie barykady, pobrzękując bransoletkami, marudząc tubalnym głosem i ogólnie prezentując się tak, że Conchita Wurst to przy nim szara mysz o mdłym wizerunku. U swego boku perski piękniś (yyy... tzn. bóg zemsty) ma waleczną kobietę o trudnej przeszłości, świetną strateg, mistrzynię walki i psychopatyczną geniuszkę zła - Artemizję (Eva Green). Kobieta pała żądzą zemsty (nie ona jedna - Królowa Gorgo [Lena Headey] nie zapomniała kto jest winien śmierci jej męża), a wiadomo - taka nie cofnie się przed niczym. Mamy więc dwie szukające zemsty kobiety oraz dwóch facetów, którzy razem koegzystować nie potrafią.
Uff... Udało mi się z grubsza nakreślić wam fabułę. Dalej już wiecie co będzie: wrogie siły się spotkają i dojdzie do jatki.
Ach, jakże pięknej jatki!
Całe szczęście, że to luźna blogowa notka, nie zaś profesjonalny artykuł, a ja jestem zwykłym widzem, a nie krytykiem filmowym poddającym produkcję surowej ocenie, analizując każdą jej składową. Mogę więc napisać, że fabularnie film jest jakby nieco mniej realny niż pierwszej części, że racje mają ci, którzy wytykają mu to i owo, a ja za miesiąc w ogóle nie będę pamiętała kto kogo czym i za co ciachał. I cóż z tego, skoro z otwartą paszczą wpatrywałam się w ekran zachwycona pięknymi zdjęciami, mistrzowskimi ujęciami, grą świateł, kolorami i wspaniałym rozbryzgiem krwi? Ten film to wizualna perełka. Zachwycająca, zapierająca dech w piersiach, genialna od początku do końca.
Jeszcze nigdy nie oglądałam filmu równie zafascynowana tym, co dzieje się na ekranie przy jednoczesnej totalnej obojętności co do losów jego bohaterów. Stąd ta absurdalnie wysoka ocena.
zwiastun filmu
Moja ocena: 7/10
***
Tytuł: Kruk. Zagadka zbrodni (The Raven)Gatunek: thriller
Produkcja: Hiszpania, USA, Węgry
Premiera: 9 marca 2012 (świat)
Reżyseria: James McTeigue
Scenariusz: Hannah Shakespeare, Ben Livingston
Muzyka: Lucas Vidal
Zdjęcia: Danny Ruhlmann
Czas trwania: 111 minut
W Baltimore szaleje morderca. Efekty tych szaleństw są dość makabryczne. Tylko jak powstrzymać świra, który najwyraźniej dobrze się bawi szczegółowo planując nie tylko samą zbrodnię, ale całą jej scenografię? To nie są przypadkowe działania, lecz gdzie szukać wskazówek? Detektyw Fields (Luke Evans) pochyla się nad kolejnymi zwłokami, usiłując zrozumieć motywy mordercy.
Okazuje się, że odpowiedzi należy szukać... w literaturze. Wśród ofiar psychopaty znalazły się matka z córką, których śmierć przypomina tę opisaną przez literata Edgara Allana Poe (John Cusack). Czas pokaże, że takich powiązań z twórczością pisarza, jest dużo więcej. Chcąc nie chcąc, Poe musi wziąć udział w pogoni za mordercą, nim ten wcieli w życie wszystkie historie inspirowane jego tekstami. Całość przypomina misternie opracowaną grę, w której Poe jest jedynie pionkiem, a stawką życie niewinnych ludzi, w tym bliskiej osoby autora.
Pomysł wspaniały, choć obawiałam się realizacji (kiedyś wpadła mi w ręce historia Roberta Kaplow'a Kto zabija najsłynniejszych amerykańskich pisarzy, w której to twórczość autorów miała inspirować zbrodniarza do usunięcia ich z tego świata; świetny pomysł, co nie zmienia faktu, że książka jest totalnym gniotem). Jak się okazało - niesłusznie. Klimatyczny, nieźle zagrany film trzyma w napięciu, a znajomość twórczości Poe z pewnością uprzyjemnia seans. Dzięki niej można brać udział w śledztwie lub choćby pobawić się w zgadywanie, po jaki utwór tym razem sięgnął morderca.
Ciekawa produkcja, która powinna zadowolić nie tylko miłośników Edgara Allana Poe, ale także wielbicieli trzymających w napięciu kryminałów.
zwiastun filmu
Moja ocena: 7/10
***
Zapraszam tutaj
No koniecznie Początek imperium i Kruka muszę obejrzeć!
OdpowiedzUsuńZwłaszcza "Kruka". :)
UsuńChyba nic mnie nie zainteresowało, ostatnio jakoś nie mam czasu na filmy :)
OdpowiedzUsuńJakoś ostatnio nie mam czasu na filmy..
OdpowiedzUsuńHotel Marigold wydaje się być ciekawą propozycją, poza tym ubóstwiam Judi Dench. :)
OdpowiedzUsuńPrzesympatyczny film. Podobnie jak Judi. :)
UsuńTym razem zaciekawił mnie film: Kruk. Zagadka zbrodni, dlatego będę go mieć na uwadze podczas weekendu, bo wtedy zazwyczaj pozwalam sobie na mały seans filmowy.
OdpowiedzUsuńDaj znać, czy Ci się podobał. :)
UsuńChętnie obejrzę :))
OdpowiedzUsuń"Hotel Marigold" koniecznie muszę obejrzeć, bo grają w nim "moi ludzie" :-) Jeśli chodzi o drugi tytuł to należę do grupy niezadowolonej, bo jednak niezła grafika, piękne sceny i boska Green nie zniwelowały braku fabuły, zlepek walk i innej treści przepychanek mnie nie porwał, chociaż tete-a-tete Temistoklesa i Artemizji było całkiem do rzeczy :-) "Kruka" też wpisuje na list, w końcu powiązany jest z literaturą ;-)
OdpowiedzUsuńBo ten drugi film jest kiepski. :P Ale tak mnie zdjęcia zauroczyły, że jakoś to przeoczyłam. :P
UsuńNie oglądam filmów, więc te tyłu nic mi nie mówią.
OdpowiedzUsuńW końcu coś co oglądałem. Zgadzam się z ocenami Kruka i 300 - fajne filmiki ;)
OdpowiedzUsuńNo sorry, u mnie "Martwicy mózgu" nie znajdziesz. :P
UsuńChociaż... ;)
Chętnie obejrzę ,,Hotel Marigold" gdy będę miała ochotę na lekki film. Jego obsada aktorska ostatecznie mnie przekonała :)
OdpowiedzUsuńKruka oglądałam i nawet mi się podobał, ale już zupełnie nie pamiętam o co chodziło :)
OdpowiedzUsuńTo obejrzyj jeszcze raz. :P
UsuńChciałam kiedys iść na 300 do kina, ale chyba dobrze, ze nie poszłam. W domu obejrzę.
OdpowiedzUsuńA ja właśnie żałuję, że nie poszłam, bo chciałabym zobaczyć te efekty na wielkim ekranie.
UsuńWidziałam "Hotel Marigold". Przyznam, że bardzo mi się podobał.
OdpowiedzUsuń"Marigold" to bardzo przyjemny film, idealny na weekend :) "300" to dla mnie porażka, dałam z 2/10, no a "Kruka" nie widziałam.
OdpowiedzUsuńEch, zauroczenie zdjęciami zabiło mój krytycyzm. :P
UsuńJakoś żaden specjalnie nie wpadł mi w oko.
OdpowiedzUsuńTen pierwszy muszę poznać, a dwa pozostałe... chyba sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńKażdy film jest tak samo dobry :)
OdpowiedzUsuńAle ja to mam ochotę na Kruka :)
Ale każdy w inny sposób. ;)
Usuńdo wyzwania:
OdpowiedzUsuń"Sklota i reszta świata" - Agnieszka Gadzińska
http://magicznyswiatksiazki.pl/sklota-i-reszta-swiata-agnieszka-gadzinska-recenzja-474/
Chciałabym mieć tak pozytywne podejście do życia, jak Sonny;)
OdpowiedzUsuńJa też! :D Jest niesamowity.
Usuń"Hotel Marigold" oglądałam i bardzo mi się podobał. Zresztą okazało się, że większości osobom, którym go poleciłam także przypadł do gustu. "Kruk" wydaje się ciekawy, więc się za nim rozejrzę.
OdpowiedzUsuńTo chyba taki film, który spodoba się większości, bo i zabawny, i ciepły, i dodający otuchy, i w ogóle... ;)
UsuńOglądałam Hotel Marigold już dość dawno, więc powinnam ledwo pamiętać o co chodzi - tak to już jest z moją pamięcią, że się jej szczegóły fabuły raczej nie trzymają. W tym przypadku jest jednak inaczej - jak może wylecieć z głowy tak pozytywny i uroczy film, w którym występuje plejada najfantastyczniejszych aktorów brytyjskich? Maggie Smith - ją to można schrupać, nieważne w czym gra, Bill Nighy - uwielbiam go zawsze, niezależnie od tego, czy gra chodzącą ośmiornicę, wampira czy zombie:), Tom Wilkinson, z tą swoją niezmiennie poczciwą miną, no i cudowna Judi Dench - esencja brytyjskości. Taka obsada z najgorszego filmu zrobiłaby arcydzieło...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o "300", to pierwszą część oglądałam tylko dla klatki piersiowej Gerry'ego Butlera (rozmarzam się.........................), a w chwilach "ciachania" zamykałam oczy, bo aż takiej ilości mięcha na ekranie nie toleruję. Ponieważ w kontynuacji wyżej wspomniana klatka piersiowa nie występuje, bo poległa w wąwozie, więc jakoś mnie nie ciągnie.
"Kruka" oglądałam, jak tylko się pojawił, bo Poe, wiadomo... Dawno to było. Pamiętam, że mi się podobał. Muszę sobie go przypomnieć ;)
Moja pamięć ma ten sam defekt. :D
UsuńJa myślę, że to ma swój sens: za jakiś czas obejrzysz ten film raz jeszcze i będziesz się tak cieszyć, jakbyś widziała go po raz pierwszy. :)
No tak, klatka już nie ta. Ja oglądałam dla efektów, na fabułę nie liczyłam. Ciachania jest sporo, więc jeśli nie kręci Cię klatka Stapletona, to możesz odpuścić. :P
Ja chyba muszę wrócić do twórczości Poe. Próbowałam, ale jakoś nie szło. :/ (Ale motyw z zabójstwem kobiet w zamkniętym mieszkaniu - pamiętam dobrze).
Ja tam na moją pamięć nie narzekam - dzięki niej gromadzenie stosów książek i filmów ma sens :) :)
UsuńKlatka Stapletona zdecydowanie mnie nie kręci, w ogóle ostatnio jakoś tak wolę chude i zapadnięte należące do Sherlocków i innych Doktorów :) :) :)
Poe jest dla mnie nieśmiertelny. Co jak co, ale "Zagładę Domu Usherów" muszę sobie machnąć przynajmniej raz do roku ;)
No proszę, jaki piękny argument! :D
UsuńNo tak, Ty i woja miłość do chudych Anglików. :P
Tak myślę i myślę, i wychodzi mi na to, że akurat "Zagłady..." nie czytałam.
Szukam właśnie dobrej komedii, więc chętnie obejrzę Hotel Marigold:)
OdpowiedzUsuńA jakbyś trafiła na inną dobrą komedię, to krzycz. Szukam, a jakoś znaleźć nie mogę.
UsuńUśmiałam się ostatnio jak wariatka na "Hot Fuzz". Ale mnie angielski humor kręci jak mało co :)
UsuńO matko, uwielbiam ten film! To było tak pokręcone, że śmiałam się do łez. :D
UsuńMuszę kiedyś wrócić do tego filmu, bo oglądałam go dość dawno. Ciekawe, czy za drugim razem też tak śmieszy. :P
Na ten moment na żaden z polecanych przez Ciebie filmów się nie zdecyduję.
OdpowiedzUsuńKomedię i "Kruka" mogłabym obejrzeć ;)
OdpowiedzUsuńNie widziałam jeszcze żadnego, ale nadrobię :)
OdpowiedzUsuń