piątek, 23 maja 2014

Marta Guzowska "Ofiara Polikseny"
Aż się flaki przewracają

Marta Guzowska
Ofiara Polikseny
Wyd. W.A.B.
2012
420 stron
- Muszę przyznać, że chociaż zawodowo zajmuję się czym zupełnie innym, w dzieciństwie chciałem zostać archeologiem.
- Jak każdy - mruknąłem[1].

Wśród dziecięcych pomysłów na to, co będę robić w okresie zwanym "jak będę dorosła" było wiele rozmaitych opcji. Nie wiem, jak się miało do mojej wizji przyszłości raczej nikłe zainteresowanie historią, ale przez dłuższy czas planowałam karierę archeologa. Zafascynowana dinozaurami, mogłam godzinami o nich czytać i przeglądać zdjęcia. Marzyłam o wyprawie do Egiptu i Mezopotamii, celem odkrycia czegoś naprawdę spektakularnego (nie ważne czego, miano o mnie pisać w ilustrowanej encyklopedii dla dzieci). Po sukcesie w tamtych rejonach, planowałam pogrzebać także w ziemiach niegdyś zamieszkiwanych przez Majów, Azteków i Inków. Tymczasem, gapiłam się przez ruski mikroskop na trupki much (prawie jak skamieniałość), farbowałam kamienie bibułą (nie pamiętam w jakim celu, ale z pewnością miało to posłużyć rozwojowi mojej kariery) i umiałam wyliczyć kilkadziesiąt gatunków (?) dinozaurów.

Praca archeologów wydawała mi się fascynująca. I właściwie jeszcze do nie dawna, wciąż myślałam, że tak jest. A później sięgnęłam po Ofiary Polikseny Marty Guzowskiej i co przeczytałam?


Jeśli ktoś wam powie, że archeologia jest pasjonująca, możecie go od razu wyśmiać. Ciekawe to są filmy z Indianą Jonesem i Larą Croft. Te ostatnie nawet ciekawsze, ze względu na walory estetyczne Angeliny Jolie w krótkich spodenkach. Archeologia jest nudna, aż się flaki przewracają[2]. Po tym wstępie narrator nie pozostawia złudzeń: archeologia to nie moje wymarzone spektakularne odkrycia, a wykopaliska to nie wydobywanie kilofem na światło dziennie zaginionych cywilizacji. W ruch idą małe szpachelki i pędzelki, którymi pracuje się żmudnie w niewygodnej pozycji, często w upale. Gdy skorupa, która i tak mało kogo zachwyci (w końcu byle Ikea oferuje całkiem zgrabne naczynia - bez rys, spękań, brakujących uszu), ujrzy światło dziennie, trzeba ją skatalogować i opatrzyć metką. Archeologia jest mniej więcej tak samo romantyczna jak księgowość. A praca wygląda podobnie: polega głównie na zapisywaniu setek, tysięcy numerków[3].

Kubeł zimnej wody.

Na szczęście Ofiara Polikseny Marty Guzowskiej, to kryminał Wielkiego Kalibru, więc o nudzie nie może być mowy. W jedną dłoń chwytamy zimne piwo, w drugą pędzelek i przenosimy się do Turcji, a konkretnie na wykopaliska w okolice starożytnej Troi.

Upał jest niesamowity, ale cóż z tego? Oto tam, gdzie do tej pory znajdowano jedynie urny z prochami zmarłych, nagle archeolodzy trafili na szkielet młodej kobiety, przykryty złotymi blaszkami zdobionymi w motyle. Czyżby to była ważna persona, że pochowano ją w jednym kawałku, a jej szaty przystrojono w tak okazały sposób? A może to sama... Poliksena? Postać co prawda mityczna, córka równie mitycznego króla Priama, branka Achillesa (mitycznego, a jakże), złożona w ofierze po zdobyciu Troi, ale przecież i samą Troję uważano za bujdę, dopóki pod koniec XIX wieku, okazało się, że jednak bujdą nie jest.


W upalnej Turcji robi się jeszcze bardziej gorąco. Na tym jednak nie koniec, bo oprócz starożytnego szkieletu, na wykopaliskach znajdą się całkiem współczesne zwłoki. Ginie jedna z kobiet pracujących w Troi. I znów temperatura podskoczy o kilka stopni. Tym bardziej, że im mocniej się tej sprawie przyglądać, tym więcej widać powiązań pomiędzy obydwoma odkryciami. Czy reszta ekipy jest bezpieczna? Kwestia to mocno wątpliwa. Na dodatek, morderstwo może pokrzyżować plany archeologów, bo jak grzebać w ziemi, gdy ziemia ta jest miejscem zbrodni? Może wręcz o to chodzi mordercy, by nastraszyć ekipę i zmobilizować ich do kopania w innej piaskownicy?

Ofiara Polikseny ma przypiętą łatkę wiarygodności, którą jest nazwisko jej autorki. Marta Guzowska jest doktorem archeologii, ze szpachelką i pędzelkiem biegała nieraz, także i w Troi. O realia można więc być spokojnym, choć w posłowiu pisarka przyznaje, że kilka nadużyć popełniła, dostosowując to i owo dla zachowania spójności akcji lub dla własnego kaprysu. Powieść rządzi się własnymi prawami, więc trzeba autorce wybaczyć stworzenie podjazdu tam, gdzie w rzeczywistości są schody.

Bez wątpienia powieść Guzowskiej to oryginalny twór. Autorka nie dość, że funduje egzotyczną wycieczkę do Turcji, burzy stereotypy archeologa-super-odkrywcy (flesze! fejm! przygody!) i pokazuje Turcję okiem przybysza z Zachodu, to ładnie w tę nieco przykurzoną, zapiaszczoną scenerię, pakuje wątek kryminalny nawiązujący do mitologii. Na tym ta oryginalność się nie kończy, bo w tej całej historii, na pierwszy plan nie tyle wybija się zbrodnia (określenie "wybija" użyte przypadkiem), co narrator. Mario Ybl, bohater skrajnie irytujący. Wybitny antropolog, wybitny pijak, wybitny ironista, złośliwiec, kpiarz, mistrz ciętej riposty, którego spacyfikować może jedynie nyktofobia. Mario panicznie boi się ciemności.



Ybl dołączył do zespołu, na prośbę Poli Mor, zapalonej archeolog, równie pięknej, co niedostępnej. Kobieta jest podobnie wyszczekana jak jej towarzysz, co owocuje nieustannymi słownymi przepychankami. Mnie to bawiło, niektórych może w końcu znużyć. Mario korzysta z każdej okazji, by wbić komuś szpilkę, a wyartykułowanie kilku pozbawionych złośliwości zdań, jest dla niego chyba jeszcze trudniejsze niż spacer po wykopaliskach po zmroku. Już powieściowy Ybl jest niezwykle irytujący, trudno mi sobie wyobrazić, jak bardzo musi działać na nerwy taki typ na żywo. Ktoś, kiedyś, właduje mu szpachelkę między żebra. Taką wróżę mu przyszłość (choć mam nadzieję, że morderca wstrzyma się jeszcze jakiś czas).

Mario Ybl jest z jednej strony ogromnym atutem powieści, fascynującą, wzbudzającą skrajne emocje, postacią, z drugiej - nieco całą historię przytłacza swą bujną osobowością. Są tacy ludzie, którzy zjawiają się na imprezie i od tej chwili impreza jest ich. Skupiają na sobie całą uwagę, kradną show. Taki właśnie jest Mario. Powiedziałabym, że to czyni fabule krzywdę, bo zbrodnia w tak ciekawej scenerii, na dodatek powiązana z nią mitologicznym sznurkiem, jest już sama w sobie ekscytująca w ten specyficznie przerażający sposób i nieco szkoda, by ginęła w cieniu antropologa-błazna. Powiedziałabym, ale nie powiem. Humor, jaki w Ofierze Polikseny zafundowała Marta Guzowska, trafia celnie w moje upodobania. Co tu dużo mówić, uśmiech przechodził w chichot, a chichot w rechot. Mimo wszystko, bez Ybla ta historia straciłaby wiele kolorów.

Dużym plusem debiutu Guzowskiej jest tło powieści, realistyczne, oddające klimat upalnej, egzotycznej Turcji. Pot leje się strumieniami, owady są nad wyraz uciążliwe, a nocą, wykopaliska robią się równie tajemnicze, co niebezpiecznie. Ekipa archeologów nie składa się z idealistów, których jedynym celem jest wkład w poznawanie historii. Każdy ma swoje słabostki i wady. Wśród pasjonatów znajdą się i ci, których do Turcji przywiodły dużo mniej chwalebne pobudki. Zakończenie historii jest ciekawe, motyw zabójcy interesujący, choć spodziewałam się czegoś mniej prozaicznego, a i postać mordercy udało mi się wytypować nieco wcześniej niż Yblowi (może dlatego, że - w przeciwieństwie do bohatera - ja miałam całkiem trzeźwy umysł).

Zestawienie dużej dawki humoru z egzotyczną scenerią, zbrodnią o mitologicznym zabarwieniu, postaciami, którym daleko do ideału, sprawdziło się całkiem nieźle. Być może proporcje nieco za bardzo przechylają się na stronę Ybla, ale jest to bohater na tyle ciekawy, że można mu wybaczyć kradzież show. I ustawiać się w kolejce, po bilet na następne.



***

Książkę polecam
miłośnikom kryminałów
zainteresowanym pracą archeologów
chcącym się przenieść do tureckich realiów
czytelnikom z dużym poczuciem humoru
wielbicielom ostrych dialogów i ciętych ripost

***

[1] Marta Guzowska, Ofiara Polikseny, Wyd. W.A.B., 2012, s. 57.
[2] Tamże, s. 18.
[3] Tamże.

***

Zapraszam

51 komentarzy:

  1. Ten cytat z początku to prawda - w podstawówce chciałam zostać archeologiem. Wyobrażałam sobie, że będę znajdować cenne przedmioty, a w dodatku lubiłam historię, więc kim innym miałam zostać ;)

    "Ofiary Polikseny" jeszcze nie czytałam, ale planuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda na to, że jednak można było zostać kimś innym. :P

      Usuń
    2. Pracy byłoby tyle samo, co po Polonistyce, więc nie żałuję :P

      Usuń
  2. Oj i ja marzyłam żeby zostać archeologiem, ale głownie dlatego, że jako dzieciak kochałam się w Indianie Jonesie :D Nie wiem gdzie Ty te książki wynajdujesz, ale chcę przeczytać "Ofiarę Polikseny", bo i zbrodnia ciekawa, i Mario intrygujący :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuję się pod tym, też kochałem się w Indianie Jonesie. To znaczy w filmach ;)

      Usuń
    2. @Renata - ja się kochałam w dinozaurach. :P U Jonesa są węże. Węże są be. ;)

      @Łukasz - wiesz ile kobiet wpadło w rozpacz po przeczytaniu pierwszego zdania? Uważaj co piszesz, chłopcze! :P

      Usuń
    3. Dla mnie liczy się tylko jedna, jedyna. To znaczy kilka jednych, jedynych - lista jest na bieżąco aktualizowana. Póki co jesteś wpisana :D

      Usuń
    4. To "póki co" zabrzmiało złowieszczo. A listę rezerwowych też masz? :P

      Usuń
  3. A ja... A ja chciałam zostać stomatologiem. Mając 5-7 lat uwielbiałam chodzić do dentysty i słuchać pracujących wierteł ;) W takim razie muszę poczekać na kryminał o dentyście-sadyście... A sama książka zapowiada się bardzo, ale to bardzo obiecująco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mamuniu... Ciekawe zainteresowania. Dla Ciebie muzyczna składanka relaksacyjna musiałaby zawierać nieco inny zestaw dźwięków, niż ten składający się na szum drzew czy plusk wody. :P

      Mam już tytuł: "Mordercze wiertło". Zrobią z tego film i będzie "Mordercze wiertło 3D". :D

      Usuń
    2. Po takim filmie już chyba mało kto poszedłby do dentysty :)

      Usuń
    3. Za to dentysta ze swym morderczym wiertłem chodziłby za pacjentami. ;)

      Usuń
  4. Zdecydowanie pozycja dopisana do listy pod tytułem MUSZĘ PRZECZYTAĆ (od tytułu do ostatniej pozycji na liście wprawdzie daleko, bo kilka dobrych stron drobnym druczkiem, ale myślę, że dobry Bóg pozwoli mi żyć tak długo, żebym zdążyła, haha!).
    Na pewno mi się spodoba, bo temat w sam raz dla mnie. Pamiętam, jak się zaśmiewałam nad "Opowiedzcie, jak tam żyjecie" Agathy Christie - polecam Ci z czystym sumieniem. Z wypiekami na twarzy czytałam "Grecki skarb" Stone'a, że już nie wspomnę o kultowej pozycji Cerama "Bogowie, groby i uczeni". To wszystko wpływało na wyobraźnię. A potem człowiek kolegów archeologów miał, którzy szybko przekwalifikowywali się na stricte wykładowców twierdząc, że to ciekawsze i bardziej dochodowe :(
    Ostatnio na Manhattanie archeolodzy znaleźli całą butelkę sprzed 100 lat - i jak się podniecali! Romantyczny świat umarł :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli u Ciebie jest taki sam druczek jak u mnie, to w okolicach sześćdziesiątki powinnaś dotrzeć do tej pozycji. :P

      Muszę dorwać tę Christie. Jakoś nigdy nie zwróciłam uwagi na tę książkę.

      Najwyraźniej romantyzm jest mało dochodowy, a miesiące czy lata rutyny, po to, by w końcu odkryć butelkę sprzed 100 lat, zwyczajnie się nie kalkulują.

      Usuń
  5. Ta książka niestety nie dla mnie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jakoś nie czuję się nią zbyt zainteresowana.

      A w pierwszym cytacie jest wiele prawdy. Sama pamiętam, że jako dziecko bawiłam się w archeologa. Czasami nawet udawało się mi odkryć jakieś "małe skarby."

      Usuń
    2. Nie wiecie, co dobre (i zabawne :P).

      Usuń
  6. Jako dziecko miałam obsesję na temat dinozaurów i faktycznie marzyła mi się kariera archeologa :) ,,Ofiara..." brzmi ciekawie, wcześniej zupełnie nie zwracałam na nią uwagi. Lubię humor, ostre dialogi i cięte riposty + kryminał, dlatego przyjrzę się jej bliżej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A miałaś takiego wielkiego, świecącego w ciemności, składanego z elementów dołączanych do jakiegoś magazynu? :P

      Usuń
  7. Patrzę, że większość z nas w planach miała zostanie archeologiem :) Mnie jednak dinozaury mało interesowały, ja tam chciałam odkrywać mumie a przede wszystkim Titanic (to nic, że już splądrowany i nijak ma się do tej pracy). No i kryminał, a ostatnio jakoś moja osoba jest dla nich bardziej przymilna niż zazwyczaj... No i cięte riposty. Tak, podsumowując- tytuł leci na lc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo... Miałam książki o mumiach. Działały na wyobraźnię. :D

      Do kryminałów zachęcam. Są tak różnorodne, że można znaleźć coś dla siebie.

      Usuń
  8. Choć lubię dłubać w ziemi to niestety archeologia mnie nie pociąga - bardziej już te ostre dialogi, cięta riposta i humor do mnie przemawia i to w kryminale - ciekawie brzmi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem, czy by Ci się spodobała. :)

      Usuń
  9. Że tak powiem: tytuł z grubej rury ;)
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie kojarzę, abym czytała coś tej autorki, ale uwielbiam kryminały.

    OdpowiedzUsuń
  11. Recenzja interesująca, aczkolwiek książka chyba nie do końca w moim guście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak, to nie namawiam, ale ogólnie - warto przeczytać.

      Usuń
  12. Czuję się zachęcona od przeczytania tego egzemplarza. Początkowo miałam obawy, jednak w miarę czytania Twojej pozytywnej opinii nabrałam na nią ochoty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz kryminały i dużo humoru, to jak najbardziej książka dla Ciebie. A jeśli choć trochę ciekawi Cię archeologia, to już na pewno Ci się spodoba.

      Usuń
  13. Też zawsze podobała mi się praca archeologa. Szkoda, że nie wygląda w rzeczywistości tak, jak nasze wyobrażenia :) Dobrze, że autorka obala ten mit, bo chyba wszyscy sądzą, że to świetna i ciekawa praca. Z chęcią bym przeczytała, również z tego względu, że uwielbiam tureckie klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swoją drogą, ciekawa jestem jak to wygląda w praktyce, ile osób jest rozczarowanych rzeczywistością i zmienia zajęcie. ;)

      Usuń
  14. Też w dzieciństwie chciałam być archeologiem, na szczęście mi to przeszło po kilku latach. Choć jako przedmiot na studiach miło wspominam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapowiada się interesująco. Bardzo ciekawa recenzja ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwielbiam kryminały z humorem, więc jeśli tylko będę miała okazję, to książkę przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  17. I znowu tak fajną książkę polecasz, że aż mi smutno, że póki co nie mam na nią czasu.. Ale nie tracę nadziei, że w przyszłości uda mi się ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Ci smutno, to musisz przeczytać tę książkę. Humor Ci się poprawi. :P

      Usuń
  18. Kupiłam sobie dziś w antykwariacie na targach "Głowę Niobe" tej autorki - za 10 zł. Nie mogłam uwierzyć, bo wygląda jak nowa :) Raczej przed Festiwalem nie przeczytam, ale tuż po na pewno. Muszę jeszcze przeczytać "Wykolejonego" przez czwartkiem, bo będę robić wywiad z Krefeldem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooo... Szczęściara! A ja jej nawet w bibliotece nie mogę upolować, a tak chciałam przeczytać przed galą.

      Po angielsku czy z tłumaczem?

      Usuń
  19. Mam ochotę zmierzyć się kiedyś z tą książką ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Trochę się obawiam czy to aby moje klimaty - niby kryminały lubię, ale nie jestem pewna czy akurat w takiej scenerii :) Ale może się skuszę, kto wie :)

    Widzę po komentarzach, że nie jestem odosobniona - też chciałam zostać archeologiem :) Dzięki Twojej recenzji przypomniałam sobie o książce, którą gdzieś w rodzinnym domu zostawiłam, a która dotyczyła zaginionych cywilizacji :) Aż muszę ją sobie przy następnej okazji przywieźć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie spróbujesz to się nie przekonasz. ;)

      Ja tu widzę całe stado potencjalnych archeologów. :P

      O zaginionych cywilizacjach? Lit. faktu czy beletrystyka?

      Usuń
  21. Marzyła mi się kiedyś archeologia... Skoro nie mogłam się z nią związać to przynajmniej przeczytam książkę z nią związaną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może po lekturze dojdziesz do wniosku, że jednak nie chciałabyś być archeologiem. :P

      Usuń
  22. Ja myślałam, że po prostu mnie coś strzeli podczas czytania tej powieści! A najchętniej strzeliłabym Ybla, matko, co za ordynarny, chamski, paskudny typ! W ogóle dla mnie to jakaś porażka, a nie kryminał. Autorce nie można odmówić całej tej ciekawej otoczki, ale jako kryminał ta powieść leży i kwiczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ejże! Fajny jest. :P Oczywiście tylko w powieści, bo gdyby stanął przede mną to pewnie miałabym ten sam odruch, co Ty. :D

      Mnie się dobrze czytało, choć czekałam na większe wow! w finale.

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.