wtorek, 14 maja 2013

Amanda Prowse "Zła kobieta"
Właśnie zamordowałam męża

Amanda Prowse
Zła kobieta
Wyd. Wielka Litera
2013
384 strony
Zwyczajna rodzina. Może nawet nadzwyczajna, bo wszyscy piękni, mądrzy, zdolni. Małżeństwo i dwójka dzieci. On szanowany i lubiany dyrektor szkoły, ona zajmuje się domem. Szczęściara. Ma kochane dzieciaki, z których może być dumna. Mają po kilkanaście lat i spore szanse na wspaniałą przyszłość. Mąż jest przystojny, zawsze uśmiechnięty, towarzyski. Ideał. Na dodatek świetnie zarabia, więc ona nie musi pracować. Może spokojnie zająć się prowadzeniem idealnego domu dla idealnej rodziny. Mimo tej idylli, Kathryn nie sprawia wrażenia szczęśliwej. Trzyma się z boku, jest raczej milcząca, rzadko się uśmiecha, czasami spogląda na świat niewidzącymi oczyma i wzbudza ogólną wesołość swym dziwnym zwyczajem codziennego prania pościeli (rodzina mieszka w pobliżu szkoły, więc Kate jest nieustannie narażona na drwiny dzieciaków).

Powieść zaczyna się mocno. Zakrwawione męskie zwłoki i kobieta, która spokojnie bierze do reki telefon wybierając numer alarmowy. Właśnie zamordowałam męża[1] - mówi beznamiętnie do słuchawki.
Co takiego działo się za zamkniętymi drzwiami? Co sprowokowało spokojną, cichą Kathryn do tak desperackiego i okrutnego czynu?

Zrobiłam to, żeby móc bez strachu opowiedzieć swoją historię[2]. I opowiada.
Nie od razu wyjaśnia wszystko. Całą historię poznajemy stopniowo. Przeszłość, przyszłość i teraźniejszość miesza się ze sobą, niczym wysypane z pudełka puzzle. Lata spędzone w strachu i upokorzeniu, pobyt w więzieniu, powrót do życia na wolności. Każdy rozdział jest odpowiednio oznaczony, informując nas, w do którego okresu historii się przenosimy. Raz cofamy się o dziesięć lat, innym razem o pięć. Poszczególne rozdziały wskakują na swoje miejsce w tej całej układance, tworząc historię Kate, ofiary przemocy fizycznej i psychicznej, kobiety, która by odzyskać wolność decyduje się na desperacki, szalony krok, popełnia morderstwo. Z niewoli dostaje się więc do kolejnego więzienia i dopiero po latach odsiadki nareszcie naprawdę odzyskuje wolność. Powraca jednak do świata, w którym niełatwo będzie jej się odnaleźć. Ma pieniądze, spadek po mężu (o ironio!) i pełną swobodę, tylko czy to wystarczy? Skąd wziąć chęci do życia, gdy przeszłość to nie tylko blizny ciele, ale wciąż krwawiące rany na sercu? Jak stawić czoło samotności, odrzuceniu przez własne dzieci? Co dalej począć ze swoim życiem?

Zła kobieta Amandy Prowse to mocny, ogromnie poruszający dramat. To powieść, przy której chce się krzyczeć. Ze złości. Z bezsilności. Z niedowierzania.

W pewnym momencie musiałam tę książkę odłożyć. Wziąć kilka głębokich oddechów, zrobić herbatę. Rzadko mi się to zdarza. Pamiętam lekturę Kwiatu pustyni i Waris Dirie opisującą obrzezanie. Miałam wtedy naście lat i w głowie mi się nie mieściło takie okrucieństwo. Opis okaleczania czytałam na raty. Przerywałam szokującą lekturę Skrzywdzonej Cathy Glass, historii, której nie zapomnę prawdopodobnie do końca życia. Kilkakrotnie odkładałam Rzeź Nankinu Iris Chang, pełnego opisów bestialstw, które ciężko sobie wyobrazić. To były prawdziwe historie, relacje świadków lub uczestników. Fakty. Niepodważalne fakty, które czyniły lektury trudniejszymi. To zdarzyło się naprawdę. Nie można tych historii zrzucić na karb bujnej wyobraźni pisarza.  Zła kobieta jest literacką fikcją, a jednak przerażającą tak, jak gdyby wydarzyła się naprawdę. Siła pióra Amandy Prowse jest niezaprzeczalna. Działa na wyobraźnię. Boli. Przeraża.

Trudno opisać dramat Kate, oddaję więc głos jej samej.

Straciłam rachubę, ile razy błagałam o pomoc, ile razy się o nią modliłam. Wszystko bez skutku[3].

Co wieczór Mark podsumowywał dzień, oceniał zachowanie żony. Na koniec każdego dnia szliśmy razem na górę. Od pokoju dzieci dzieliła mnie tylko cienka, gipsowa ścianka. Klęczałam przy łóżku, a Mark przyznawał mi punkty w zależności od tego, do jakiego stopnia źle, jego zdaniem, wypełniałam obowiązki dnia. Naliczał dodatkowe, jeśli czymś go rozzłościłam lub zirytowałam[4]. Te tajemnicze punkty męczyły mnie przez dłuższy czas, a gdy Kathryn w końcu wyjaśniła w czym rzecz, żałowałam, że nie pozostałam w błogiej nieświadomości. Otrzymywałam punkty za niewłaściwe wykonanie jakiegoś obowiązku w domu, za nieuważne słuchanie, za niewłaściwe pytanie lub za czytanie, kiedy powinnam była pracować[5]. Książki były jedyną ucieczką Kate. Kradnąc, z pełnego zajęć dnia, choć kilka minut dla siebie, kobieta chłonęła każde przeczytane słowo, jeszcze długo rozpamiętując poszczególne sceny i na moment zapominając o własnym losie. Urywane fragmenty książek, które ukradkiem podczytywała w ciągu paru wolnych minut, przenosiły ją do innego świata, otwierały drogę ucieczki[6]. Była to jednak ucieczka pozorna i krótkotrwała.

Za zamkniętymi drzwiami rozgrywają się niekiedy niewyobrażalne dramaty. Bliski, ukochany, zamiast miłości rozdaje cierpienie. Niby to takie proste, otworzyć drzwi. Wyjść. Nie wrócić. Ale jak, gdy brak już sił? Dokąd, gdy na zewnątrz nikt nie czeka? Są jeszcze niczego nieświadome dzieci. Przecież nie można ich skrzywdzić, zostawić. Co jeśli tyran zwróci się wówczas przeciwko nim? On musi czuć się panem sytuacji, nie można go tak po prostu opuścić z nadzieją, że nie przyniesie to konsekwencji.

Amanda Prowse opisała historię kobiety, która przez siedemnaście lat żyła w piekle. Autorka zrobiła to na tyle wiarygodnie, że miałam wrażenie, iż Kate siedzi tuż obok mnie i dzieli się swoim bólem. Upokorzona, zraniona, nieufna próbuje sobie ułożyć życie na nowo. Zbiera siły, w głowie kiełkuje jej pewien pomysł. Planuje, realizuje, odnosi pierwsze sukcesy. Walczy. Jednak aż do końca nie jest wiadomo, czy tę walkę zwycięży. Trudności czeka ją sporo.

Cała powieść aż kipi od emocji. Zaczyna się mocno i równie mocno się kończy. Po drodze brak miejsc na oddech. Wciąż coś się dzieje. W rzeczywistości, w głowach, w sercach. Opisy, dialogi, sylwetki postaci, wszystko to jest dopracowane. Nie ma tu sztuczności ani irytującego melodramatyzmu. Jest kobieta i jej historia,  historia, która broni się sama. Bez tanich chwytów, wyciskających łzy z wrażliwych dusz. W tej przygnębiającej, naszpikowanej smutkiem, bólem i strachem opowieści, pojawiają się iskierki nadziei. Gdzieś czają się szanse na to, żeby ułożyć sobie życie na nowo. Utraconych lat nie da się odzyskać, nie da się zapomnieć o przeszłości, ale można spróbować stanąć na nogi, podnieść wysoko głowę i walczyć o siebie.

W Złej kobiecie jest wielu skrzywdzonych ludzi. Nie każdemu pisane jest szczęście. Ta powieść ma w sobie ciężar, który nie każdy uniesie. Błędem byłoby jednak nie podjęcie próby. Prowse wyczula bowiem na zło, które może mieszkać bliżej, niż nam się wydaje. Walka z przemocą domową nie jest łatwa. Dramaty rozgrywają się bez świadków, ofiary często milczą, a sprawcy pozostają bezkarni. Trzeba o tym mówić, trzeba o tym pisać i czytać też trzeba. Niech to nie będzie temat tabu.



***

[1] Amanda Prowse, Zła kobieta, przeł. Katarzyna Rosłan, Wyd. Wielka Litera, 2013, s. 8.
[2] Tamże, s. 14.
[3] Tamże, s. 13.
[4] Tamże, s. 21.
[5] Tamże, s. 149.
[6] Tamże, s. 187.

***

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Wielka Litera.

65 komentarzy:

  1. Kochana, po takiej recenzji nie mogłabym przejść obojętnie obok tej książki... Na pewno przeczytam ją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorąco polecam! Na mnie zrobiła ogromne wrażenie.

      Usuń
  2. Nie slyszalam o tej ksiazce, ale rozejrze sie za nia i bedac w dobrej kondycji psychicznej- przeczytam. Temat przemocy domowej jest trudnym tematem, ale moze ksiazki takie, jak ta pozwola zauwazac ciche dramaty dziejace sie tuz obok nas. I oczywiscie nie przechodzic kolo nich obojetnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra kondycja psychiczna z pewnością się przyda. Temat ciężki, ale trzeba o nim mówić. Strach pomyśleć w ilu domach rozgrywają się podobne sceny.

      Usuń
  3. Koniecznie muszę ją kupić.... nie wiem dlaczego ale ostatnio moje zapotrzebowania czytelnicze krążą wśród właśnie takich mocnych książek o bestialstwie w rodzinach :( A może to jakieś zboczenie: poczytam o innych co u nich złego się dzieje, bo u mnie przecież jest cudnie i spokojnie..... nie wiem ale mam ochotę na tą książkę. Już sobie ją do listy dopisałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że ktoś kto sam coś takiego przeżywa, nie będzie chciał o tym czytać. Chyba, że byłaby to historia dająca dużo nadziei, a ta nie do końca taka jest. Już sam fakt, że Kate musiała posunąc się do morderstwa, by odzyskać wolność, nie napawa optymizmem.

      Usuń
  4. Kilka lektur wzbudziło we mnie podobne uczucia - ostatnio była to "Dziewczyna z sąsiedztwa" Jacka Ketchuma. Przeczytam na pewno!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ketchuma znam tylko z jednej książki "Rudy. Prawo do życia" i na razie nie chcę sięgać po następne. "Zła kobieta" to chyba jednak nieco inny typ powieści, choć trudno mi to w tej chwili ocenić. Ale wiem na pewno, że i przy Ketchumie przydają się przerwy na herbatkę i głębszy oddech.

      Usuń
  5. To jest chyba najgorsza sytuacja rodzinna, w jakiej kobieta może się znaleźć, zwłaszcza, jeśli ma dzieci - nie wiem, czemu np. część bezdzietnych kobiet, dręczonych psychicznie i fizycznie, nie próbuje uciekać, jeśli ma dokąd. Chociaż łatwo mi mówić, pewnie sama nie wiem, jak bym się zachowywała, gdybym była zupełnie złamana. I przy takim problemie od razu kiełkuje mi w głowie pytanie - czy kobieta, która zabiła swojego męża dręczyciela, która była wyczerpana psychicznie, powinna siedzieć za to w więzieniu? Morderstwo jest morderstwem, ale jak pomyślę o wszelkich okolicznościach tego czynu, to zaczynam się zastanawiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że z jednej strony trzyma je strach (w końcu on może dopaść je wszędzie, a przy okazji skrzywdzić innych bliskich, nie muszą to być dzieci), z drugiej wstyd, no i paradoksalnie sporo kobiet kocha swojego oprawcę, potrafi go wytłumaczyć (to ja go sprowokowałam!; on nie jest zły, tylko trochę nerwowy). Ale to tylko moje teorie. Każda z tych kobiet ma swoją historię i swoją prawdę.

      Ja to morderstwo rozumiem i potrafię je usprawiedliwić. I wszystkim tego typu katom życzę takiej śmierci, w bólu i strachu. Ale z drugiej strony, jeśli nie karać morderców (nawet jeśli oprawca zasługiwał tylko na śmierć), to co zacznie się dziać? Ludzie mają różne pomysły. Nie jeden wykorzystałby okazję do własnych chorych celów.

      Usuń
  6. Rozumiem, że to jest ta powieść, która tak Cię przeraziła? Wstrząsające jest to, co o niej piszesz, ale postaram się przeczytać na pewno, nawet kosztem wytrącenia z równowagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to właśnie ta. ;)

      Wstrząsające jest to, co jest w środku. W każdym razie na mnie zrobiło naprawdę duże wrażenie. Może dlatego, że mój mały móżdżek nie ogarnia tego, jak można w tkai sposób krzywidzić drugą osobę.

      Usuń
    2. Mój ma podobnie. Nie wiem, co dokładnie jest w środku, ale też nigdy nie zrozumiem, jak można krzywdzić bliską osobę, jakim prawem. A jeszcze mniej ogarniam, jak można krzywdzić dzieci.

      Usuń
    3. "Normalny" człowiek chyba tego nie pojmie. A krzywdzenie dzieci to już w ogóle jest coś, czego nawet nie próbuję zrozumieć. Jak można zrobić krzywdę istocie, która jest w pełni zależna od dorosłym, która ufa dorosłym i ma mgliste pojęcie o tym co jest dobre a co złe? To właśnie tak mnie przeraziło w "Skrzywdzonej". Nigdy, przenigdy nie ryczałam tak przy żadnej książce. To przechodzi moje zdolności pojmowania. Tym bardziej, że sprawcami byli rodzice, a to co zrobili kilkuletniej dziewczynce jest po prostu potworne.

      Usuń
    4. Otóż to. Mam 5-miesięcznego siostrzeńca i jak patrzę na jego bezbronność, ale też na ten słodki uśmiech, to tym bardziej nie rozumiem, jak można na takie maluchy podnieść rękę; szlag mnie trafia i serce mi się kraje, gdy słyszę o kolejnych zbrodniach wobec dzieci. Zakładam, że na książkę reagowałabym tak samo.

      Usuń
    5. Uwierz mi, ta książka to po prostu koszmar, rodzicom tej biednej dziewczynki życzyłam (i życzę!) wszystkiego co najgorsze. Naprawdę. I nawet nie jest mi wstyd.

      Usuń
    6. I nawet Ci się nie dziwię.

      Usuń
    7. Smutne jest to, że są tacy ludzie, którym naprawdę się życzy wszystkiego co najgorsze, bo inna kara wydaje się niewspółmierna do winy.

      Usuń
  7. Początkowo cała historia skojarzyła mi się z "Dolores Claiborne" Kinga. Ale to nie do końca dobre porównanie.
    Poruszająca historia...a Twoja recenzja bardzo zachęca do jej poznania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam (jeszcze), więc nie wiem.

      Mam nadzieję, że udało mi się zachęcić, bo to naprawdę dobra i mocna rzecz.

      Usuń
  8. Brzmi intrygująco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że na tyle, że sama przeczytasz. ;)

      Usuń
    2. Chętnie. Na razie muszę uporać się z moim stosikiem, zanim zakupię następne woluminy. :) Ale wpiszę sobie to na "listę". A ja polecam Ci reportaż, o którym ostatnio pisałam. Nie wiem, czy czytałaś "W Lesie Wiedeńskim szumią drzewa". Kapitalna książka. Byłam pod wrażeniem języka, problematyki, kompozycji :)

      Usuń
    3. Widziałam Twoją recenzję na BiblioNETce (swoją drogą, gratuluję! :), ale nie zdążyłam jeszcze jej przeczytać. Ostatnio mam straszne zaległości ze śledzeniem nowych recenzji. :(

      Usuń
  9. Na chwilę obecną szukam nieco lżejszej tematycznie powieści, więc tym razem spasuje, ale będę miała ją na uwadze w wolnej chwili, gdyż widzę, że obok tak wstrząsającej historii nie sposób przejść obojętnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się, do tej książki potrzebne jest odpowiednie nastawienie, a do lekkiej literatury jej bardzo daleko. Ale, moim zdaniem, warto.

      Usuń
  10. Nie przeczytam, zwyczajnie nie jestem w stanie znieść książek o przemocy. Ani wobec ludzi, ani wobec zwierząt. Może to tylko książka, ale ile takich zamkniętych drzwi wokół?
    ---------

    Na listę uczestników wyzwania wpisuję, bo mam nadzieję, że zawitasz. Było nie było, jesteś specjalistką od polskiej literatury i poniekąd od Ciebie pochodzi inspiracja
    :-)do wyzwania o polskich kryminałach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie, też o tym myślałam. Takie historie mogą się przecież rozgrywać za drzwiami, które mijamy codziennie idąc do pracy...

      Postaram się. ;)
      Mam nawet jeden kryminał na półce, na który mam ochotę, no i idealnie pasuje do naszych akcji. Tylko muszę się wygrzebać z tego co jest nie tylko przyjemnością, ale i zobowiązaniem. ;)

      Usuń
  11. Nie jestem pewna, czy mnie też by tak poruszyła. No, może gdyby to rzeczywiście "bo to zła kobieta była"... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ Ty masz wymagania. Wiesz ile się chłop męczył zanim padł na amen? A ona przy nim, nawet szklanki wody mu nie podała. Czyste zło. ;)

      Usuń
    2. A mogła posypać solą. :P

      Usuń
    3. Fakt. Czyli nie była taka zła.

      Usuń
  12. Brawo! klaszczę, recenzja wspaniała. MUSZĘ to przeczytać! Lubię ciężkie, psychologiczne tematy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję! :)
      Jeśli lubisz takie tematy, to ta książka powinna Ci się spodobać.

      Usuń
  13. Bardzo ,,mocna'' książka. Bardzo chętnie ją przeczytam, ale podejrzewam, że nie będzie to łatwa lektura. Już sama okładka zdradza nie najłatwiejszą treść.

    OdpowiedzUsuń
  14. Lubie tragiczne postacie, maja wicej wartosci do przekazania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może dlatego, że nie jest im łatwo i potrafią docenić wartość tego, czego inni nie dostrzegają.

      Usuń
  15. Skoro ta książka wywołała w Tobie takie emocje i takie reakcje, ja muszę ją przeczytać. Wiedziałam, że będzie to mocna powieść, ale nie przypuszczałam, że aż tak.
    A czytając "Kwiat pustyni" też "rytuał obrzędu" czytałam na raty. A oglądając ekranizację... Płakałam. Wciskałam stop, zamykałam oczy. Ale niekiedy dobrze przeczytać takie książki, oglądać takie filmy, poczuć mocne emocje, przeżyć szok, wstrząs... Wtedy jesteśmy uważniejsi i lepiej obserwujemy świat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też zaskoczyła. Właściwie nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale nie przypuszczałam, że to będzie tak przykra historia.

      Otóż to, a fakt, że nie potrafimy potraktować takich historii obojętnie, chyba dobrze o nas świadczy. Znieczulica na cudzą krzywdę to straszna sprawa.

      Usuń
  16. Niestety nie dam rady przeczytać tak bardzo trudnej, emocjonalnej i wstrząsającej pozycji, za długo by na mnie działała. Aczkolwiek w pamięci będę miała Twoją recenzję, że jest w literaturze ( i niestety w prawdziwym życiu)taka historia kobiety, rodziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę namawiać, bo to naprawdę niełatwa emocjonalnie książka, ale warto wiedzieć o jej istnieniu.

      Usuń
  17. Czytałam niewiele książek o przemocy domowej, ale za każdym razem mnie zastanawia, dlaczego krzywdzona kobieta nie odejdzie od męża, nie szuka pomocy, tylko przez kilka(naście) lat żyje w strachu. Silnie rozwinięty syndrom sztokholmski? Naprawdę nie wiem. Co do książki, to raczej spasuję, przynajmniej na razie. To mocna i emocjonująca lektura, a ja póki co szukam spokojnych historii z banalnym happy endem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napiszę Ci to, co napisałam Skrzatowi:

      "Wydaje mi się, że z jednej strony trzyma je strach (w końcu on może dopaść je wszędzie, a przy okazji skrzywdzić innych bliskich, nie muszą to być dzieci), z drugiej wstyd, no i paradoksalnie sporo kobiet kocha swojego oprawcę, potrafi go wytłumaczyć (to ja go sprowokowałam!; on nie jest zły, tylko trochę nerwowy). Ale to tylko moje teorie. Każda z tych kobiet ma swoją historię i swoją prawdę."

      Trudno oceniać takie sytuacje z naszej wygodnej i bezpiecznej perspektywy.

      Usuń
  18. No... masz szczęście powiem Ci... Ja tak czytam "Właśnie zamordowałam..." i tak nieeeee... czytam dalej "...męża" i normalnie kamień z serca. Już myślałem o słodkiej i Bogu ducha winnej Myszy :D...

    Ale, zaraz... Powiesz mi czemu w moich ostatnich komentarzach zawsze na pierwszym miejscu uwzględniam Twojego kota O_o... Nie chcę nic mówić, ale to "trochę" dziwne ;D.

    Pozdrawiam!
    Melon

    PS: Pozdrów... MELON, skończ z tym zwierzakiem ;P!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już jest jakieś zboczenie.

      Skończyć z Myszą? Sam napisałeś, że jest słodka i Bogu ducha winna. Dlaczego chcesz z nią skończyć? Biedne, biedne, zagrożone zwierzątko!

      Usuń
    2. Miałem na myśli, żebym skończył o niej gadać... ale to chyba mija się z rzeczywistością :D.

      Usuń
    3. Uprzejmie proszę o precyzyjne wypowiadanie się, bo mi się kicia zestresowała. :P

      Usuń
  19. Jeny, przerażająca pozycja, ale może dzięki niej niektórzy coś sobie uświadomią...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że do tych, do których powinna trafić, niestety nie trafi...

      Usuń
  20. Twoja znakomita recenzja i interesująca problematyka poruszona na kartach tej książki, niewątpliwie zachęcają do jej przeczytania. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję. :)
      A książka jest niewątpliwie warta przeczytania.

      Usuń
  21. Niestety nie ma rodzin idealnych, nie ma idealnych ludzi. Jeśli coś z wierzchu wydaje się idealne, to najczęściej kryje drugie dno.
    Idę poszukać tej książki w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutne, ale prawdziwe. W ogóle sama się łapię na tym, że gdy coś mi się wydaje idealne, zaczynam zastanawiać się, gdzie jest haczyk.

      Usuń
  22. kolejna recenzja do wyzwania:
    "Larista" Melissa Darwood
    http://magicznyswiatksiazek.blogspot.com/2013/05/224-larista-melissa-darwood.html
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Straszne. Straszne,bo takie rzeczy mają naprawdę miejsce, najczęściej właśnie w rodzinach uchodzących za idealne. Słowo "idealne" to pojęcie czysto abstrakcyjne. Tu mi się przypomina historia pewnej amerykańskiej rodziny idealnej. Zgodne, bogate małżeństwo, z dwójką dzieci. Córka cheerleaderka, syn sportowiec. Co się okazało? Żona ma kochanka, mąż to nałogowy hazardzista z długami, syn okrada rodziców i nie tylko, a córka ma dużo od siebie starszego faceta. Przewrotny los sprawił, że wszyscy postanowili się powykańczać nawzajem tej samej nocy. Nie pamiętam niestety jaki był stosunek trupów, do żywych. Pozory, wszystkim są pozory.
    Wiem,że powinnam się odnieść do przemocy domowej, ale to trochę... bolesny dla mnie temat, więc wolę zostać przy kwestii domniemanej idealności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie ideały wzbudzają podejrzenia. Mam wrażenie, że im bardziej coś/ktoś stara się sprawiać wrażenie idealnego, tym bardziej pod tym pięknym wierzchem kryje się nieciekawe wnętrze.

      Aż ciężko uwierzyć, że takie historie naprawdę się zdarzają.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. To prawda. Zawsze się doszukuje tego drugiego, mrocznego dna, gdy coś wydaje mi się zbyt piękne. Nie potrafię się przed tym powstrzymać i prawidłowo, bo zwykle dobrze wychodzę na takim podejściu.

      Prawda? Życie mimo wszystko pisze najlepsze, a zarazem najbardziej przerażające scenariusze.
      Skasowałam, bo jakiś kocopoł stworzyłam, pod wpływem późnej godziny :P

      Usuń
    4. Kurcze, smutne to. Zamiast cieszyć się tym, że coś jest idealne, podchodzimy do tego podejrzliwie i na dodatek zwykle okazuje się, że mamy rację. Przygnębiające. Szkoda, że to nie działa w drugą stronę i mało kiedy to, co wydaje się bardzo złe, w rzeczywistości takie nie jest.

      Eeee... Szkoda. Poczytałabym co Ci w późnych godzinach chodzi po głowie. :P

      Usuń
  24. Świetna recenzja! A z książką na pewno się zmierzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i ogromnie zachęcam. Świetna, emocjonująca powieść.

      Usuń
  25. Już samo czytanie Twojej recenzji dostarczyło mi sporo emocji - nawet nie wyobrażam sobie co zrobi ze mną sama książka. Ale to idealna zachęta by po nią sięgnąć i przekonać się na własnej skórze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka wzbudza silne emocje, więc nudzić się na pewno nie będziesz.

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.