Jerzy Pilch Wiele demonów Wyd. Wielka Litera 2013 480 stron |
Sigłę tworzy społeczeństwo niewielkie, a Siglanie żyją raczej spokojnie. W tej luterańskiej osadzie nie dzieje się wiele więcej, niż w podobnych tego typu miejscach, gdzie czas płynie leniwie, dni nieznacznie się od siebie różnią, a bystre oczy mieszkańców rejestrują wszystko, co język może ponieść dalej w świat. Interesujących postaci tu nie brak. Pastor Mrak ze swą żoną i niepokornymi córkami, Fryderyk Moitschek, listonosz o nieprawdopodobnych zdolnościach (znał sekret ludzkiego życia, wiedział, ku czemu zmierzamy i co będzie po śmierci[1]), tajemniczy mężczyzna w czarnym owerolu, jest i Madame Wzmożkowa, Pan Naczelnik, starka Zuzanna, co w rękę nie pozwala się całować, wiele ich jest, a każda z tych osób wprowadza pewien koloryt do społecznej zbiorowości.
Weźmy pod lupę Fryderyka Moitschka. Przepowiednie, cuda, uzdrowienia. Mógłby bez problemu wytypować zwycięzcę Ligii Mistrzów czy podwórkowej potyczki zapalonych lokalnych piłkarzy, gdyby nie fakt, że unikał sytuacji, w której dar jego mógłby nie tyle nawet jakiemuś łatwemu zarobkowi służyć, ale w ogóle z jakimikolwiek płaskimi machinacjami się kojarzyć.[2] On odegra ważną rolę w nieszczęściu, jakie na Sigłę spadnie jak to nieszczęścia mają w zwyczaju, zupełnie niespodziewanie, bez ostrzeżenia. Otóż córki Mraka, niepokorne, szalone, słynące z zachowań, jakie córkom tak znamienitej osobistości się nie godzą, numery nie z tej ziemi wywiną, numery jakie w pojmowaniu Siglan się nie mieszczą. Pojawienie się Juli z katolickim narzeczonym to skandal jakiego najstarsi mieszkańcy mogą nie pamiętać. Ze zdarzeniem tym konkurować może jedynie Ola, druga z córek Mraka, która jednego wieczoru z gazetą w ręce udaje się na spoczynek, drugiego zaś na śniadaniu się nie zjawia i od tego czasu słuch po niej zaginął.
Stracił Pastor dwie córki, jedną w sensie duchowym, otumanioną uczuciem równie namiętnym co niewskazanym, drugą fizycznie - nikt nie wie co stało się z Olą, uciekła dobrowolnie, siłą uprowadzona, czy jeszcze inne nieszczęście na nią spadło? Odgadnąć niepodobna, a im mniej poszlak, tym domysłów więcej.
Można by wątek powyższy uznać za oś całej powieści, ale Pilch kieruje uwagę czytelnika to na mężczyznę w owerolu, to na wdowę Wzmożkową, co w owej roli wdowy usiłuje się odnaleźć. Przybliża nam autor zmagania jednych, wątpliwości drugich, filozoficzne wywody jeszcze innych. Oko czasami puszcza, bo nie brak w Wielu demonach fraz ironicznych, dialogów prześmiewczych, scen zabawnych i zabobonów nieprawdopodobnych. W Sigle inne jest więcej niż odmienne. Inne nie przystoi, w oczy kole, przedmiotem plotek się staje, dywagacji, lamentów. Ileż zamieszania może zrobić człowiek, który nie dość, że nabył niepraktyczny, biały płaszcz, to jeszcze rękawy kazał skrócić. Przecież za rok, to co teraz fest za długie, będzie tylko trochę za długie, za dwa lata w sam raz, a za trzy może za krótki - z czego wtedy nadstawiać?[3] Jakież zdumienie wzbudza dziewczyna, która wieszać chce się na odciętym, bieliźnianym sznurze. Istne marnotrawstwo! A kłopotu ile. Wszak pętla należy się temu, kto wisielca znalazł[4]. A skoro sznur komuś skradziono, to komu go przekazać? Właścicielowi czy znalazcy? Z jednej strony sznur wisielca daje fart, z drugiej kradzione nie tuczy, obcięte nie koi[5].
Wielu z bohaterów powieści ma cechy znanych pisarzowi osób. Do domu Pilchów, w czasach gdy Jerzy był jeszcze Jurkiem, pocztę przynosił listonosz Andrzej, człowiek niezwykle religijny, opętańczo wręcz i choć nie przewidywał przyszłości jak Moitschek, to w postaci Fryderyka znalazło się kilka jego cech. W starce Zuzannie co bardziej spostrzegawczym udało się dostrzec rysy babki Jerzego Pilcha, w Panu Naczelniku dziadka, w postaci Wzmożka - ojca. Pisarz nie zaprzecza, że wiele z jego postaci nosi cechy znanych, często bardzo bliskich, mu osób.
Wiele demonów krąży wokół problemów egzystencjalnych każdej zbiorowości. W siglańskich domach i umysłach, czają się demony ubrane w płaszczyk ironii, przez co jeszcze mocniej zapadają w pamięć. Z przerysowanych scen, przejaskrawionych dialogów uchodzą humorystyczne nuty, pozostawiając po sobie drugie dno, niejednokrotnie gorzkie i bolesne. Każdą z opisywanych przez Pilcha scen, chętnie widziałabym na deskach teatru. W półmroku sali, pogrążona w zachwycie widownia od oczyszczającego śmiechu przechodziłaby do pełnego refleksji milczenia. Oto na jej oczach opadają kolorowe maski, ukazując samotność, strach, ból, śmierć, wszystko to, z czym zmierzyć się trudno, ale zmierzyć się trzeba.
To nie jest książka łatwa i nie każdemu przypadnie do gustu styl Jerzego Pilcha, pełen złożonych zdań, przegadania balansującego na krawędzi wyważonej narracji i niekontrolowanego gawędziarstwa, słownej żonglerki i niechronologicznego przedstawiania zdarzeń. Nie wskoczyłam w ten świat od razu. Przez dłuższy czas plątałam się zdezorientowana między postaciami, nim na dobre się w nim odnalazłam. Warto jednak było skupić się nieco mocniej, by poznać Sigłę i jej mieszkańców, odbyć wędrówkę po miasteczku, ale i ludzkich sercach, duszach i umysłach.
Bóg daje znaki i szatan daje znaki, i czynią tak obaj, bo nie w ich zwyczaju wywalać kawę na ławę.[6] Nie jestem pewna ile z tych znaków widzimy, jak wiele razy mamy zamknięte, choć otwarte oczy. Demony naszą historię opowiadają[7]. A my oddajemy im głos dobrowolnie, gdy nie potrafiąc się z nimi zmierzyć, oddajemy władzę nad swoim życiem. Przegrywając z własnymi słabościami, przegrywamy siebie. Interpretując historie Siglan, wyciągamy na wierzch nasze własne. W tej uniwersalności tkwi siła prozy Jerzego Pilcha, w niedopowiedzeniach, w zjawiskach z pogranicza jawy i snu, w racjonalności, zabobonach, religijnej ucieczce, w zawoalowanej prawdzie o ludziach i ich słabościach.
Powiedzieć, że warto tę powieść przeczytać, to nic nie powiedzieć.
Weźmy pod lupę Fryderyka Moitschka. Przepowiednie, cuda, uzdrowienia. Mógłby bez problemu wytypować zwycięzcę Ligii Mistrzów czy podwórkowej potyczki zapalonych lokalnych piłkarzy, gdyby nie fakt, że unikał sytuacji, w której dar jego mógłby nie tyle nawet jakiemuś łatwemu zarobkowi służyć, ale w ogóle z jakimikolwiek płaskimi machinacjami się kojarzyć.[2] On odegra ważną rolę w nieszczęściu, jakie na Sigłę spadnie jak to nieszczęścia mają w zwyczaju, zupełnie niespodziewanie, bez ostrzeżenia. Otóż córki Mraka, niepokorne, szalone, słynące z zachowań, jakie córkom tak znamienitej osobistości się nie godzą, numery nie z tej ziemi wywiną, numery jakie w pojmowaniu Siglan się nie mieszczą. Pojawienie się Juli z katolickim narzeczonym to skandal jakiego najstarsi mieszkańcy mogą nie pamiętać. Ze zdarzeniem tym konkurować może jedynie Ola, druga z córek Mraka, która jednego wieczoru z gazetą w ręce udaje się na spoczynek, drugiego zaś na śniadaniu się nie zjawia i od tego czasu słuch po niej zaginął.
Stracił Pastor dwie córki, jedną w sensie duchowym, otumanioną uczuciem równie namiętnym co niewskazanym, drugą fizycznie - nikt nie wie co stało się z Olą, uciekła dobrowolnie, siłą uprowadzona, czy jeszcze inne nieszczęście na nią spadło? Odgadnąć niepodobna, a im mniej poszlak, tym domysłów więcej.
Można by wątek powyższy uznać za oś całej powieści, ale Pilch kieruje uwagę czytelnika to na mężczyznę w owerolu, to na wdowę Wzmożkową, co w owej roli wdowy usiłuje się odnaleźć. Przybliża nam autor zmagania jednych, wątpliwości drugich, filozoficzne wywody jeszcze innych. Oko czasami puszcza, bo nie brak w Wielu demonach fraz ironicznych, dialogów prześmiewczych, scen zabawnych i zabobonów nieprawdopodobnych. W Sigle inne jest więcej niż odmienne. Inne nie przystoi, w oczy kole, przedmiotem plotek się staje, dywagacji, lamentów. Ileż zamieszania może zrobić człowiek, który nie dość, że nabył niepraktyczny, biały płaszcz, to jeszcze rękawy kazał skrócić. Przecież za rok, to co teraz fest za długie, będzie tylko trochę za długie, za dwa lata w sam raz, a za trzy może za krótki - z czego wtedy nadstawiać?[3] Jakież zdumienie wzbudza dziewczyna, która wieszać chce się na odciętym, bieliźnianym sznurze. Istne marnotrawstwo! A kłopotu ile. Wszak pętla należy się temu, kto wisielca znalazł[4]. A skoro sznur komuś skradziono, to komu go przekazać? Właścicielowi czy znalazcy? Z jednej strony sznur wisielca daje fart, z drugiej kradzione nie tuczy, obcięte nie koi[5].
Wiele demonów krąży wokół problemów egzystencjalnych każdej zbiorowości. W siglańskich domach i umysłach, czają się demony ubrane w płaszczyk ironii, przez co jeszcze mocniej zapadają w pamięć. Z przerysowanych scen, przejaskrawionych dialogów uchodzą humorystyczne nuty, pozostawiając po sobie drugie dno, niejednokrotnie gorzkie i bolesne. Każdą z opisywanych przez Pilcha scen, chętnie widziałabym na deskach teatru. W półmroku sali, pogrążona w zachwycie widownia od oczyszczającego śmiechu przechodziłaby do pełnego refleksji milczenia. Oto na jej oczach opadają kolorowe maski, ukazując samotność, strach, ból, śmierć, wszystko to, z czym zmierzyć się trudno, ale zmierzyć się trzeba.
To nie jest książka łatwa i nie każdemu przypadnie do gustu styl Jerzego Pilcha, pełen złożonych zdań, przegadania balansującego na krawędzi wyważonej narracji i niekontrolowanego gawędziarstwa, słownej żonglerki i niechronologicznego przedstawiania zdarzeń. Nie wskoczyłam w ten świat od razu. Przez dłuższy czas plątałam się zdezorientowana między postaciami, nim na dobre się w nim odnalazłam. Warto jednak było skupić się nieco mocniej, by poznać Sigłę i jej mieszkańców, odbyć wędrówkę po miasteczku, ale i ludzkich sercach, duszach i umysłach.
Bóg daje znaki i szatan daje znaki, i czynią tak obaj, bo nie w ich zwyczaju wywalać kawę na ławę.[6] Nie jestem pewna ile z tych znaków widzimy, jak wiele razy mamy zamknięte, choć otwarte oczy. Demony naszą historię opowiadają[7]. A my oddajemy im głos dobrowolnie, gdy nie potrafiąc się z nimi zmierzyć, oddajemy władzę nad swoim życiem. Przegrywając z własnymi słabościami, przegrywamy siebie. Interpretując historie Siglan, wyciągamy na wierzch nasze własne. W tej uniwersalności tkwi siła prozy Jerzego Pilcha, w niedopowiedzeniach, w zjawiskach z pogranicza jawy i snu, w racjonalności, zabobonach, religijnej ucieczce, w zawoalowanej prawdzie o ludziach i ich słabościach.
Powiedzieć, że warto tę powieść przeczytać, to nic nie powiedzieć.
***
***
A tak przy okazji, wiecie, że na przyszły rok planowana jest premiera filmu na postawie powieści Pod mocnym aniołem Jerzego Pilcha w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego? Nie wiem jak Wy, ale ja po prostu nie mogę się go doczekać. Smarzowski jest absolutnie fantastyczny (moim zdaniem ścisła czołówka polskiej reżyserii), co w połączeniu z prozą Pilcha i genialną obsadą po prostu musi dać efekt w postaci genialnego, mocnego filmu. W obsadzie pojawiły się takie nazwiska jak Robert Więckiewicz, Andrzej Grabowski, Marian Dziędziel, Kinga Preiss, Adam Woronowicz, Marcin Dorociński, Agata Kulesza, Eryk Lubos czy Jacek Braciak. Będzie się działo!
zdjęcie z planu źr. filmtok.pl |
***
[1] Jerzy Pilch, Wiele demonów, wyd. Wielka Litera, 2013, s. 7.
[2] Tamże, s. 8.
[3] Tamże, s. 282.
[4] Tamże, s. 274.
[5] Tamże, s. 275.
[6] Tamże, s. 252.
[7] Tamże, s. 268.
***
Powiem Ci że nie czytałam nic tego autora, ale chyba w końcu się skuszę.
OdpowiedzUsuńNo to polecam "Pod mocnym aniołem". :)
UsuńCzytałam tylko "Pod mocnym aniołem" i jakoś mi z Pilchem nie po drodze. Nie oceniam jego twórczości na podstawie jednej przeczytanej książki, ale nie ukrywam, że spotkanie z nią rzuciło cień na kolejne powieści autora. Ale spróbuję, minęło już kilka lat, więc jest szansa, że inaczej czytać będę prozę Pilcha:)
UsuńTo jest specyficzna proza, z pewnością nie każdemu się spodoba. Pilch ma swój styl, bawi się słowem, tworzy zakręcone frazy sprawiające wrażenie przegadania. Taki styl trzeba lubić, inaczej jego powieści będą raczej drogą przez mękę, niż przyjemnością. ;)
UsuńMoja ulubiona książka, to "Bezpowrotnie utracona leworęczność". Uśmiałam się przy niej ogromnie, szczególnie zaś z francuskiego kota pachnącego chanelem :-)
Usuń"Demony" właśnie dostałam w prezencie bez okazji.
Nie czytałam. JESZCZE. ;)
UsuńKot pachnący chanelem to już wystarczająca rekomendacja. Większej mi nie trzeba. :P
Mam mieszane uczucia, co do tej książki. Tematycznie wydaje mi się nieco specyficzna i trudna, ale może mam mylne wyobrażenie, niemniej jednak szukam teraz nico lżejszej powieści w innych klimatach.
OdpowiedzUsuńLekka to ta książka na pewno nie jest, ani tematycznie, ani językowo. Może dla Ciebie nie na teraz, ale kiedyś, w przyszłości, jak będziesz szukała odskoczni od tych lżejszych powieści, to polecam. :)
UsuńZnakomita recenzja! Książkę już mam, nie mogłam sobie odmówić choć póki co czytałam tylko jedną książkę autora. To wystarczyło jednak by dać się uwieść. Jego styl z pewnością nie trafi do każdego, jednak uważam że jest naprawdę niezwykły. I choć muszę jeszcze uporać się z kilkoma zaległościami, tej książce na pewno nie odpuszczę :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńJa też jeszcze niewiele czytałam. Teraz zamierzam sięgnąć wreszcie po "Dziennik", bo leży na półce już od roku. =/
Nie czytałam jeszcze żadnej książki tego autora ;)
OdpowiedzUsuńMoże warto to zmienić?
UsuńWstyd się przyznać, ale nie znam twórczości Pilcha. Co więcej, nie wiem nawet od której książki powinnam zacząć. W ogóle ostatnio ma wrażenie, że tempo czytania spadło mi dramatycznie :(
OdpowiedzUsuńProponowałabym "Pod mocnym aniołem".
UsuńOj tam, przyjdzie jesień, przyjdzie zima, to i czytanie będzie lepiej szło. :)
Mam nadzieję, że tak będzie. Chociaż dopiero co zima była i spektakularnych efektów nie osiągnęłam :P Co do książki to już tytuł zanotowałam :)
UsuńBo spektakularne osiąga się w co drugą zimę. :P
UsuńDobre, w takim razie już się nie przejmuję :D
UsuńNo i dobrze. A w razie czego, po zimie wymyślimy nową teorię. :P
UsuńLiczę na Ciebie w tym względzie :D
UsuńNo problem, jestem mistrzem wymówek i usprawiedliwień. :P
UsuńPilcha znam tylko opowiadania ze zbioru "Moje pierwsze samobójstwo". Muszę przeczytać jeszcze jakąś jego książkę, bo pamiętam, że jego teksty zrobiły na mnie duże wrażenie.
OdpowiedzUsuńSporo osób zniechęca styl Pilcha, a skoro opowiadania Ci się podobały, to i reszta powinna.
UsuńJeszcze nie miałam okazji poznać stylu tego autora, ale widzę, że koniecznie muszę to nadrobić. Będę miała świadomość, że tak takie proste, łatwe i nieskomplikowane jego książki nie są. Tym lepiej. Czasem warto sięgnąć po coś ambitniejszego.
OdpowiedzUsuńPewnie, że warto. To może nie jest idealna lektura na lato, ale na jesienne, refleksyjne wieczory - jak najbardziej. :)
UsuńMam duuużo czasu wolnego, pora roku nie ma tu znaczenia :D Tylko koniecznie muszę znaleźć tę książkę, bo z funduszy nic nie wyskrobię.
UsuńJej, a nie podzieliłabyś się tym czasem? Mam taki deficyt, że szkoda gadać. :(
UsuńA im bliżej lata, tym gorzej. =/
Dziewczyno, gdzieś Ty była do tej pory?. Super recenzja. Przekonałaś mnie do tej książki. Mimo wysokiej ceny zakupię.
OdpowiedzUsuńHmmm... Zdaje się, że od roku stale tutaj. ;)
UsuńW razie, gdyby jakimś cudem książka Ci się nie spodobała, nie wysyłaj mi rachunku za zakup. ;)
Próbowałam czytać Pilcha, kiedyś. Nie przypadł mi do gustu, niestety. Choć miałam naprawdę ogromne chęci! Powiedzieć, że ma dziwny styl, to nic nie powiedzieć :P
OdpowiedzUsuńSpecyficzny jest, to fakt. Do mnie językowo trafia bez pudła. Z fabułami bywa różnie.
UsuńPrzez to Google+ mam w avatarzy kota. O_o
No właśnie widzę, że powróciłaś do wizerunku Myszy, choć już przywykłam do Ciebie i Twojej bluzki z drapieżnikiem ;) W sumie... tam kot, tu kot, na jedno wychodzi ;)
UsuńZmienię jak wrócę do domu.
UsuńAle wiesz... Na tej bluzce jest wyjątkowo drapieżna... zebra. :P
Eh, moja pamięć. Wiedziałam, że zwierzę. Myślałam, że tygrys. E, tygrys, zebra - zwał jak zwał ;)
UsuńW sumie nie wiem, co mnie na zebrę napadł. Muszę sobie zrobić zdjęcie w koszulce z czarnym kotem. Będzie w avatarze 2 in 1. :P
UsuńMożesz zrobić 3 w 1. Ty, w bluzce z kotem, z Myszą na ramieniu, jak na czarownicę przystało ;)
UsuńTia. Namów gada, żeby robił za papugę. Mission impossible. A kiedyś tak fajnie owijała mi się wokół szyi jak siedziałam przy komputerze. No, ale była wtedy młodsza i lżejsza. :P
UsuńOj tak zaprawdę nic się nie liczy:) Kończę czytać. Fabularnie nie jest to książka dla mnie jakoś specjalnie fascynująca, ale to nic, bo fraza pilchowa niesie cudnie. Kocham faceta po prostu!
OdpowiedzUsuńPilcha mam obczytanego w całości. Jakie to piękne, że są tacy ludzie pióra. Dla mnie to mistrz mowy polskiej:)
W tym wypadku akurat fabuła mi podeszła (nie zawsze tak jest), językowo Pilch do mnie zawsze trafia. :)
UsuńPrzede mną jeszcze sporo książek Pilcha. Od dawna się za nie zabieram, ale wiesz jak to jest... =/
Czekaj, czekaj, ale jak pojawia się w katolickim narzeczonym? :P
OdpowiedzUsuńPilcha czytałam wieki, wieki temu. Zdaje się, że była to "Bezpowrotnie utracona leworęczność", ale szczerze mówiąc poza tytułem niewiele pamiętam.
No jak to jak? Chłopa pod pachę i dawaj do rodziców. A, że wieś luterańska, to się nie ucieszyli... Skandal lekki. ;)
UsuńNo ale "w" to tak perwersyjnie brzmi... :P
UsuńAaaa... Do mnie trzeba boldem krzyczeć, bo mam wrażenie, że jak się wreszcie nie wyśpię, to w ogóle przestanę mieć kontrolę nad tym, co piszę. =)
Usuńa film Smarzowskiego też czekam, choć zdjęcia, które widziałam, trochę przerażają. Czytałam książkę i jestem pełna podziwu, jak można zrobić z tego film.
OdpowiedzUsuńA nie miałaś wrażenia, że "Wiele demonów" jest właśnie zbyt mocno przegadane? Że jednak Pilch troszkę nad językiem nie zapanował? Nie czytałam jeszcze, ale na razie tak się przysłuchuję. I jestem ciekawa, co Ty na to. Co prawda, napisałaś o przegadaniu ale "balansującym na krawędzi wyważonej narracji...", ale z tego wynika, że jakoś bardzo Ci to nie przeszkadzało, dobrze rozumiem?
Jeśli ktoś miałby zrobić z niej nie tylko film, ale przede wszystkim bardzo dobry film, to właśnie Smarzowski.
UsuńDobrze rozumiesz. ;)
O ile w języku mówionym wodolejstwo irytuje mnie okropnie (sama jestem zwykle raczej oszczędna w słowach i nie cierpię wysłuchiwać niekontrolowanych słowotoków), o tyle w książkach mniej mi to nie przeszkadza. Tym bardziej, gdy wygląda to tak jak u Pilcha - w tym całym gadaniu kryje się większa moc słowa, niż w prostych zdaniach, które od razu celują z pointą nie tworząc przy tym klimatu, który Pilch stworzył genialnie. Czasami taki strumień myśli naprawdę ma większą siłę rażenia, tylko trzeba umiejętnie go wykorzystać. Pilch potrafi.
To że Pilch jest mistrzem słowa, to wiem. :) Lubię go, byłam ciekawa, co Ty na to przegadanie, bo kilka już krytycznych opinii słyszałam, a jak wiadomo, to tylko kwestia gustu i upodobań. Muszę też po niego kiedyś sięgnąć, jak uporam się ze swoim stosikiem. Skończyłam wczoraj "Kronosa", pewnie dziś napiszę recenzję, jak uporam się z domowymi zajęciami, bo jakiś mi się natłok spraw do załatwienia zrobił. :)
UsuńJestem w stanie te krytyczne opinie zrozumieć, to zdecydowanie nie jest styl, który spodoba się każdemu. Jednych zachwyca, innych męczy.
UsuńWidzę, że z załatwianiem spraw się wyrobiłaś. Też miałam dziś coś napisać, ale padam na ryjek i pisanie sprowadzi się do odpowiedzi na komentarze. ;)
Pilch jak zwykle sprezentował ucztę dla szarych komórek. Nic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuńOglądałem ostatnio film pt. "it's kind of funny story". Ani nie zachwycił, ani zniesmaczył. Taki nijaki. Nawet muzyka nie była ponad przeciętna. Film lekko infantylny, taki naiwny. Szkoda, bo temat był jak najbardziej do wykorzystania.
Pełna zgoda. :)
UsuńJak dobrze, że przeczytałam Twój komentarz jeszcze w pracy, zanim poszłam do biblioteki. Akurat ten film rzucił mi się w oczy. Co prawda misiowata postać Zacha o niezapamiętywalnym nazwisku zapaliłaby w mojej głowie ostrzegawcze światełko, ale prawdopodobnie wzięłabym ten film ze sobą. A tak, na razie się wstrzymam, choć pewnie któregoś dnia z czystej ciekawości zobaczę jak bardzo zmarnowano ten temat.
Bardzo ciekawa recenzja i - jeśli się nie mylę - nie stylizowałaś trochę języka na ten używany przez Pilcha? W każdym razie mi jakoś inaczej się Twój tekst czytało niż zazwyczaj, w związku z czym taki pomysł przyszedł mi do głowy ;)
OdpowiedzUsuńDobrze przedstawiłaś czego mniej więcej można się po książce spodziewać i dzięki temu mogę podjąć świadomą decyzję, że mnie ona nie interesuje i że styl autora raczej nie będzie mi odpowiadał ;)
PS Wypożyczyłam dzisiaj "Norwegian Wood" Murakamiego ^^
A wiesz, że z tym językiem jakoś tak samo wyszło? Faktycznie, trochę inaczej niż zwykle. Ot, urok Pilcha. Jutro o Gerritsen będzie już normalnie. :P
UsuńStrrrrrreeeessssssss...
Pamiętaj, co złego, to nie ja. To po pierwsze. Po drugie, bez względu na wrażenia, musisz po "Norwegian..." wypożyczyć jeszcze co najmniej jedną powieść Murakamiego, ponieważ albowiem dlatego że gdyż, ta książka jest świetna, aczkolwiek niereprezentatywna.
Dowód na siłę prozy Pilcha, skoro samo tak wyszło ;) nienormalnie też jest dobrze :P
UsuńObie rady wziełam sobie do serca, teraz możemy spróbować się odstresować.
Mam nadzieję, że przy pisaniu recenzji Greya, styl mi się nie upodobnił do James. :P
UsuńJuż się odstresowałam, fotografując przed chwilą papryki i inne cytrynki. :P
Czyżbyś zmieniła avatara i dodała spację :D!? Uważaj, bo ja dostrzegę wszystko :P.
OdpowiedzUsuńA co do książki to podziękuję. Widziałem ją parę dni temu w empiku i powiedziałem sobie: "Melon, weź przestań! Masz wiele innych książek do czytania i nie zabieraj się za coś co ma tylko ciekawy tytuł. Więc wychodź teraz z tego sklepu i szukaj najbliższej toalety...". Tak sobie dokładnie powiedziałem :D. Och, jakie to cudowne jest bycie mną ;P.
Miłego dnia!
Melon
PS: Weź no zrób coś, żeby słońce wyszło, bo inaczej rzygnę od tych chmur i deszczu :D.
Sam się zmienił, czort jeden! To przez Google+. Już przywróciłam swoją facjatę do porządku. Ogolona wyglądam lepiej. =)
UsuńA spacji nawet nie zauważyłam. Jak dopadnę jej źródło, usunę bez litości.
Jej, jak Ty się cudownie łatwo ze sobą zgadzasz. Ja mam ten problem, że zawsze mam dwa różne zdania i z księgarni wychodzę zawsze z bólem serca. Albo dlatego, że coś wzięłam, choć nie powinnam, albo nie wzięłam a chciałam. Baba. Typowa baba.
Mam kumpla od pogody, może za dwa piwa coś załatwi. ;)
Hahaha :D. Ale chyba spacji się nie da. G+ wymaga zarówno imienia jak i nazwiska, więc nici z połączonej nazwy :P.
UsuńTa, ja i wewnętrzna zgoda!? No way :D!
Oj już nie przesadzaj... przecież baby... dobra nic nie mówię, bo... ale zaraz, co niby miałbym powiedzieć O_o.
!WARNING!
Nie słuchaj mnie, bo za dobrze na tym nie wyjdziesz ;)!
!Koniec WARNINGU!
O kurczę, tylko dwa za takie rzeczy... doooobra, niech stracę, kup mu te dwa piwa :D.
A co Ty myślałaś, że ja miałem kupić ;P!? Ja człowiek bezpieniężny jestem ;).
No to kicha. Irytują mnie takie wynalazki. =/
UsuńBaby są całkiem fajne. To miałeś powiedzieć? :P
Dwa, przecież nie będziemy go rozpijać, bo wtedy to dopiero zrobi się zamieszanie w pogodzie.
A ja to niby pieniężna? Dwa tygodnie mam do wypłaty! :P
Dokładnie to miałem na myśli ;P.
UsuńA ja w ogóle nie mam wypłaty :D!
Tak myślałam. :P
UsuńCiesz się młodością i kieszonkowym. :P
Byłoby całkiem fajnie... gdybym miał to kieszonkowe ;D. A tak to jestem zdany na siebie!? I weź tu radź sobie człowieku w życiu z moją inteligencją :D! Całe szczęście, że pozostał mi jeszcze urok osobisty, wdzięk i powab... HAHAHAHAHAHAHAHAHA :DDDD!!! Mnie już chyba dawno powinno się spuścić do studni bez wiadra na sznurze, żebym nie mógł się wydostać ;).
UsuńOglądałeś "Ring"? :P
UsuńHahaha, nawet o tym nie pomyślałem :D. Ale nie oglądałem ;P. Tzn. tę scenę jak wychodziła z pudła widziałem nie raz. A w szczególności podoba mi się jej przeróbka z agą :).
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=tu-1Azftiek
No to musisz jeszcze zobaczyć resztę filmu, żeby dotrzeć do studni. ;)
UsuńChoć bez Agi nie jest tak strasznie, więc może nie będę Cię zbyt usilnie namawiać. :P
Ach ten Plich. Muszę się wreszcie z nim zapoznać, bo wszyscy bardzo tego pana chwalą, szczególnie w ostatnim czasie tę właśnie książkę. Chętnie bym sprawdził, czy mi podejdzie. Ale mam nadzieję, że tak.
OdpowiedzUsuńZawsze możesz spróbować od powieści mniejszego formatu, żeby sprawdzić, czy językowo Ci odpowiada. Polecam oczywiście "Pod Mocnym Aniołem", tym bardziej, że na pewno będziesz chciał zobaczyć film na jego podstawie. :)
UsuńTym wpisem uświadomiłaś mi jak bardzo zaniedbałam lektury Pilcha i jak je kiedyś lubiłam czytać...
OdpowiedzUsuńJest nowa książka, jest okazja. ;)
UsuńCzytałam mnóstwo artykułów Pilcha, ale nie czytałam żadnej jego książki. Recenzje są wyłącznie pozytywne więc pewnie w najbliższym czasie za jakąś się zabiorę.
OdpowiedzUsuńCzytałam na razie tylko jedną, Jarka Czechowicza - faktycznie, bardzo pozytywnie o tej książce pisał, ale on w ogóle Pilcha lubi.
UsuńW każdym razie, serdecznie polecam. Przypadnie Ci do gustu albo nie, ale na pewno warto spróbować. :)
Chciałabym przeczytać tę książkę. Muszę przyznać, że jeszcze nie miałam okazji poznać stylu Pilcha i jestem bardzo ciekawa, jaki on jest. ;)
OdpowiedzUsuńJak to jaki? Świetny! ;)
UsuńA tak bardziej serio, to napiszę Ci to, co napisałam wyżej: "Przypadnie Ci do gustu albo nie, ale na pewno warto spróbować."
W sumie trochę wstyd, że jeszcze niczego nie przeczytałam niczego Pilcha. A wykształcenie polonistyczne zobowiązuje ;)
UsuńWszystkiego przeczytać się nie da, nawet z wykształceniem polonistycznym. ;)
UsuńChoć akurat Pilch należy do tych autorów, których warto poznać. Jakby nie było, to chyba jeden z ważniejszych współczesnych polskich pisarzy. Przynajmniej w moim odczuciu.
Wiem, dlatego jak przeczytam jeszcze dwie książki z Wielkiej Litery, które mam do zrecenzowania, to może poproszę o Pilcha ;)
UsuńO, przypomniałaś mi, że miałam coś napisać o "Chemii łez". Po dobrej passie Wielkiej Litery, trafił mi się w końcu tytuł, przez który ledwie przebrnęłam.
UsuńZanim się wypowiem... "Pojawienie się Juli w katolickim narzeczonym to skandal jakiego najstarsi mieszkańcy mogą nie pamiętać." Chodziło ci o "z narzeczonym", bo wyobraziłam sobie baaaardzo dziwne rzeczy :P
OdpowiedzUsuńCo do Plicha to chwilowo i tak nie mam nastroju na takie książki, a poza tym pewnie nie będzie w bibliotece. Poczekam aż się w niej pojawi, bo i moje fundusze chwilowo wynoszą jakieś 20 gr.
Jedna literka, a jak działa na wyobraźnię. :P
UsuńHmm... To musiałaby być bardzo dobra promocja. =D
W bibliotece będzie (biblioteka bez Pilcha to nie biblioteka), tylko pewnie nie od razu.
Żebyś wiedziała. Nawet nie pomyślałabym, że jestem w stanie wyobrazić sobie coś tak chorego...
UsuńW takim razie poczekam, a jak się pojawi, to wypożyczę :)
Nie kontynuuj tego tematu. :P
UsuńDzielny, cierpliwy człowiek. ;)
Nie słyszałam ani o autorze, ani o książce, może kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńPolecam. Górna półka polskiej literatury. :)
UsuńJeśli chodzi o Pana Pilcha to musi trochę poczekać aż się z nim poznam, ale z ogromną przyjemnością czytało mi się Twoją recenzję :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, tylko nie każ mu długo czekać. ;)
UsuńLubię Pilcha jako człowieka, ale jako pisarza już nie tak bardzo. Nie umiem się odnaleźć w jego powieściach, ale bardzo zaciekawiłaś mnie swoją recenzją, więc zapewne dam szansę tej powieści :)
OdpowiedzUsuńUświadomiłaś mi, że o Pilchu nie wiem zbyt wiele. Hm.
UsuńPlanuję i planuję go przeczytać, jest na mojej liście, tylko życie tak krótkie jest :) Ale pięknie mnie przekonujesz...
OdpowiedzUsuńŻycie tak krótkie jest, więc musimy wybierać książki co najmniej dobre. I w tym momencie na scenę wkracza Pilch. ;)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki autorstwa Plicha, ale może w końcu czas to zmienić? :)
OdpowiedzUsuń