Jorge Coira "18 spotkań przy stole" Hiszpania, Argentyna komediodramat 2010 107 minut |
Przy okazji miałam szansę się sprawdzić, bo ogłoszono konkurs na recenzję wybranego filmu. Wyzwaniem było nie samo sklecenie tekstu, co zmieszczenie się w 200 słowach. Sami wiecie, że jak dorwę się do klawiatury, to zwykle wychodzi mi "nieco" dłuższa wypowiedź. To, co udało mi się zawrzeć w dwóch setkach słów, możecie przeczytać poniżej.
To może być Santiago de Compostela, ale i każde inne miejsce, gdzie niespiesznie spożywany posiłek sprzyja nostalgicznym zwierzeniom, wybuchom emocji, odnawianiu więzi czy ujawnianiu sekretów. Jorge Coira w filmie „18 spotkań przy stole” opowiada historie pełne uniesień. Na tle barwnych hiszpańskich scenografii, przy dźwiękach muzyki nie pozwalającej na obojętność, snują się opowieści o miłościach trudnych, niespełnionych i tych, które mają jeszcze szansę. Wzrusza Vladimir bezskutecznie czekający z posiłkiem na ukochaną, smuci nieszczęśliwa w małżeństwie Sol, która na obiad zaprasza swą dawno nie widzianą miłość, intryguje historia Victora, którego homoseksualizm podczas posiłku przypadkiem odkrywa jego brat, odrobinę nostalgii wprowadza starsza para wspólnie, w milczeniu, spożywająca kolejne dania.
Film Coira to kolaż scen mniej lub bardziej łączących się ze sobą, w których wspólnym mianownikiem stają się kulinaria. Czasami jest to suto zastawiony stół, innym razem pęto kiełbasy. Forma nieistotna. Grunt, że między kolejnymi kęsami, bohaterowie dają upust tłumionym emocjom.
Spotkania przy stole są okazją do wyrażenia uczuć, rozmów na pomijane w codziennej gonitwie tematy. Z kina wyszłam zauroczona naturalnością scen, prostotą przekazu. Nie zabrakło w opowiedzianych historiach szczypty humoru i odrobiny dramatu. Gdzieś we mnie zakiełkowała myśl o tym, jak wiele tracimy pędząc przez życie w pospiechu łykając kupowane w „spożywczaku” kanapki.
Jorge Coira źr. vidasdecine.es |
Zwiastun filmu z angielskimi napisami możecie zobaczyć TUTAJ.*
A TUTAJ możecie posłuchać wersji instrumentalnej "Dile que no" (wyk. Piti Sanz and Iván Laxe), a przy okazji zobaczyć kilka kadrów z filmu lub wersji koncertowej z wokalem w wykonaniu Sanza i Tosara -> KLIK.
kadr z filmu - Luis Tosara jako uliczny grajek, czyli prawie jak Glen Hansard ("Once") źr. rottentomatoes.com |
---
*Nie wiem czemu, ale blog się zbuntował i nie chce umieścić filmików.
Kino hiszpańskie znam tylko to mainstreamowe, tak jak wyżej napisałaś. Generalnie mało jest w Polsce dystrybucji filmów tych mniej znanych, hiszpańskich, portugalskich, francuskich czy węgierskich.
OdpowiedzUsuńTak na marginesie polecam zobaczyć kondycje polskiego kina. Bida z nyndzą.
http://film.org.pl/kmf/blog/hity-i-kity-czyli-gdzie-sa-pieniadze-27384/
No, niestety. Pozostają kina studyjne i festiwale (i zaciągnięcie kredytu w banku), ewentualnie Ale Kino (szczęśliwi ci, którym nie zdjęli go z kablówki) czy TVP Kultura.
UsuńYhm. Przygnębiające. Ciekawa jestem jak takie statystyki wyglądają w przypadku kiepskich, mocno reklamowanych komedii romantycznych.
Nie znam kina hiszpańskiego. Poza, wymienionym przez Ciebie, Almodovarem. Film, o którym piszesz, chętnie bym obejrzała.
OdpowiedzUsuńAlmodóvar jest specyficzny. Chyba nie ma drugiego takiego twórcy. A kino hiszpańskie oferuje znacznie więcej. Szkoda tylko, że niełatwo jest zdobyć takie filmy.
UsuńMoim zdaniem bardzo fajnie wyszla Ci ta recenzja :-) Kino hiszpanskie bardzo lubie i strasznie zaluje ze w okolicy nie mam kin, ktore mialyby w ofercie takie filmy...
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńJa niby mam, ale nie jestem w stanie skorzystać z całej oferty. Niedługo zaczyna się Afrykamera i też chętnie pobiegłabym do kina.
A co można było wygrać za recenzję? :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie seanse. :-) Naprawdę można na nich znaleźć całą masę perełek. Hiszpańskie kino nie do końca mi odpowiada, ale 18 spotkań wygląda całkiem ciekawie.
Semestralny kurs hiszpańskiego (chlip, chlip), roczną prenumeratę "Czasu Kultury" i dwie podwójne wejściówki do Muzy. Nie da się ukryć, że fajnie by było wygrać, ale i samo wyróżnienie też jest miłe. No i wejściówki do Muzy są nie do pogardzenia. :)
UsuńEch. Ja też. Jakbym miała bliżej do takiego kina studyjnego, to mój portfel cienko by piszczał. =)
Fajnie. Ja się nigdy nie mogę zabrać za pisanie czegokolwiek potem. Zresztą, jakie tam szanse.
UsuńMy mamy takie małe, kameralne kino, w którym od czasu do czasu coś za darmo można obejrzeć...
Szanse zawsze są. Chyba, że się nie próbuje. :)
UsuńTeż się nie mogłam zabrać za pisanie. W sumie miałam na to tydzień, a zabrałam się do pisania ostatniego dnia na dwie godziny przez upływem terminu. ;)
W Muzie też czasami grają coś darmowo, ale i chętnych nie brakuje, i nie zawsze jest możliwość dotarcia akurat w tym terminie.
Mam nadzieję, że w przyszłości ten film będzie bardziej ogólnodostępny i będę miała okazję obejrzeć go np. w telewizji.
OdpowiedzUsuńCo do kina hiszpańskiego, to również bardzo za nim przepadam, Pedro Almodovar to mój mistrz! :)
Może np. TVP Kultura? Czasami udaje się tam upolować tego typu filmy.
UsuńAlmodóvara uwielbiam! A już za miesiąc do kin wchodzi kolejny jego film. :)
Obudziłam się za późno w tym roku i przegapiłam :( Podobanie jak Ty bardzo lubię kino hiszpańskie, nie mogę się już doczekać nowego filmu Almodovara.
OdpowiedzUsuńZamów sobie newslettera na maila i po problemie. :)
UsuńOj tak, też czekam. Tylko czemu znów zagra Banderas? Jakoś nie mogę się do niego przekonać. =/
Nie widziałam ale skoro gra Banderas... :P
OdpowiedzUsuńAkurat w tym filmie nie gra. Za to pojawi się u Almodovara. Premiera już za miesiąc. :)
UsuńMnie, niestety, nie udało się wybrać na żaden seans. Ja również uwielbiam kino hiszpańskie, w ogóle wszystko to, co nie podchodzi pod metkę ,,made in Hollywood". W stosunku do tych drugich obrazów jestem o wiele bardziej wymagająca:)
OdpowiedzUsuńChciałabym, żeby przynajmniej w tv takie filmy były częściej emitowane. Niestety, trudno trafić na coś dobrego. Przynajmniej na standardowych kanałach.
UsuńO jakie ładne zmiany na blogu. :) Pochwalam! :) A filmu nie znam niestety...
OdpowiedzUsuńDziękuję. Za Twoimi zmianami już przestaję nadążać. :P
UsuńNo to warto poznać. ;)
Moje już się skończyły tylko... Zaraz naskrobię do ciebie maila. ;)
UsuńJakby kto pytał, to odpisałam, ale nie wiem czy potrafię pomóc. Zrobić to jedno, a dojść po czasie do tego, jak to się zrobiło, to dwie różne rzeczy. :P
UsuńO, bardzo ciekawy film. Wstyd się przyznać, ale nigdy o nim nie słyszałam...
OdpowiedzUsuńMiałaś ciekawy sposób eliminacji poszczególnych filmów. ;)
Też o nim nie słyszałam, dopóki nie wyświetlili go w kinie. Trudno być na bieżąco, tym bardziej, że tego typu filmy są słabo u nas promowane.
UsuńJakoś trzeba było dokonać wyboru. Ale żal mi było "Papierowych ptaków". W eliminacjach seans przed 22 w czwartek nie miał szans.
Almodovara to i ja lubię, ale o tym filmie nie słyszałam, dlatego cieszę się, że o nim napisałaś :)
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie inny klimat niż u Almodovara, ale ogląda się bardzo przyjemnie. Lubię kino tego typu. Ciepłe, zabawne, trochę nostalgiczne i przede wszystkim życiowe.
UsuńA ja z wszelkimi nowinkami filmowymi jestem ,,sto lat za murzynami'' i niestety nie pamiętam nawet, kiedy oglądałam jakąś hiszpańską produkcje, niemniej jednak będę miała na uwadze powyższą pozycje.
OdpowiedzUsuńMam w planach nadrobienie hiszpańskich produkcji, więc może znajdę jeszcze coś ciekawego, ale co z tych planów wyjdzie, to nie wiem.
UsuńKino hiszpańskie (tak jak większość) jest mi raczej obce, ale ten zarys fabuły w jakiś dziwny sposób mnie strasznie zainteresował. Jakoś tak... No nie umiem się wysłowić, nie wiem, o co mi chodzi. Reasumując: jestem na tak :P
OdpowiedzUsuńW ogóle, Anno, wspomniałam ci kiedyś, że jesteśmy imienniczkami?
Wątek homoskesulany jest. ;)
UsuńJakoś Ci się zapomniało wspomnieć. =D
Głównie tym zwróciłaś moją uwagę, ale ćśśś :P
UsuńZ tego samego powodu bardzo się czaję na "Zmyślone życie Sergieja Nabokova".
Ano widzisz, to wspominam teraz :)
Nie widzisz, jak pięknie zakodowałam tę nazwę? Chyba przestanę odpisywać w pracy, bo w tym pospiechu tworzę nowe słowa. :P
UsuńA tego tytułu chyba na pewno prawdopodobnie nie znam.
Siema, Aneczko! :P
Nawet nie zauważyłam. W końcu jak kończy się na dobre litery, to mózg niekoniecznie rejestruje, że są literki są w środku poprzestawiane. Ale słowo zacne! :P
UsuńTo sobie zerknij, bo się zakochałam w okładce i... W ogóle w całości, chociaż jeszcze nie miałam okazji przeczytać. Zapowiada się genialnie.
A siema, siema :P
Lepsze niż oryginał. ;)
UsuńZerknęłam. Nie wpadłam na to, że to ten Nabokov, a właściwie jego brat. Faktycznie, wygląda to ciekawie.
Ależ oczywiście, nie śmiem przeczyć :P
UsuńJak Ciastek mi odda kase za "Wyznaję" (które czeka na koniec szkolnych żniw), to chyba sobie kupię, bo się nie pohamuje.
Ach, ten nałóg. Mnie od zakupów w tej chwili powstrzymuje to, że nie mogę się zdecydować jaki tytuł z listy "chcę mieć" jest numerem jeden. :P
UsuńPozwolę sobie nieśmiało napomknąć, że bardzo liczę na recenzję "Lalek z getta" w twoim wykonaniu. A premiera już za 4 dni... :P
UsuńTeraz mi to mówisz? Byłam dziś w taniej księgarni (no dobra, w czterech :P) i przytargałam pięć książek. :P
UsuńJuż ci dawno mówiłam! Buuuu :P
UsuńLiczenie na moją pamięć jest błędem. =)
UsuńNie słyszałam nic o tym tygodniu, fajna sprawa:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna. Warto skorzystać, takich filmów w Multikinie nie puszczają. ;)
UsuńRecenzja w 200 słowach wyszła świetnie,a co do kina hiszpańskiego, podobnie jak już kilka osób wyżej - lubię i cenię Almodóvara. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńJuż za niecały miesiąc będzie okazja zobaczyć "nowego Almodovara". :)
Lubię hiszpańskie kino, więc na pewno zainteresuje się tym filmem :)
OdpowiedzUsuńO, a polecisz coś ciekawego?
UsuńJeśli lubisz horrory to polecam "Rec", "Sierociniec", "Oczy Julii" i "Labirynt Fauna" :)
UsuńWłaśnie zdałam sobie sprawę, że właściwie tylko horrory mogę polecić, muszę nadrobić inne gatunki z kina hiszpańskiego. Zdecydowanie :)
Za horrorami nie przepadam, ale akurat te hiszpańskie do mnie przemawiając, więc musisz poszukać innych tytułów. Te już znam. :P
UsuńAj, chyba mnie zagięłaś :) Jak przypomnę sobie jakiś to polecę. Na pewno mogę odradzić "Dziecięcy pokój", bardziej żałosny i śmieszny niż straszny jest.
UsuńSkup się. :P
UsuńNie lubię się bać, więc może to coś dla mnie? :P
Santiago de Campostela... czy to nie tam udawał się Pielgrzym? :P
OdpowiedzUsuńMam braki z kinem hiszpańskim. A "Labirynt Fauna"? Zapomniałaś! Ładnie Ci się te 200 słów udało. Wygrałaś?
Udam, że nie wiem o co pytasz. :P
UsuńAno tam. Mój ksiądz z liceum też tamtędy wędrował (w sensie: tym całym szlakiem) i powiedział, że tylu dziwnych ludzi, nie spotkał nigdy wcześniej. A to światowy człowiek, więc jego opinia sporo znaczy. ;)
Stwierdziłam, że skoro del Toro jest z Meksyku, to akurat ten film pominę. ;)
Nie wygrałam, ale załapałam się na wyróżnienie. :)
Jejku... widzę nastał nowy trend na profesjonalizację blogów ;P. Naprawdę, mimo, że minimalna to piękna zmiana :D.
OdpowiedzUsuńJednak za ten film grzecznie podziękuję :).
Pozdrawiam!
Melon
Ja Ci dam MINIMALNA! W pocie czoła rzeźbiłam ten szablon. A ile kłopotów przy tym było. :P
UsuńNo żartowałem :D. Ale efekt wyszedł na glanc ;P.
UsuńNo, już lepiej! :P
Usuń