Hanna Kowalewska Przelot bocianów Wyd. Zysk i S-ka 2011 382 strony |
Spędzacie ze sobą mnóstwo chwil. Razem śmiejecie się i płaczecie. Tak wiele was łączy, wspólnych przeżyć, emocji. Masz świadomość tego, że nic nie trwa wiecznie, że któregoś dnia przyjdzie wam się rozstać. Jak tylko możesz, opóźniasz pożegnanie. Im rzadziej się widujecie, tym później ono nastąpi. Nie potrafisz jednak z tych spotkań zrezygnować, nie możesz też przeciągać ich w nieskończoność. Musisz pogodzić się z tym, co nieuchronne. Tak, nawet najdłuższy cykl literacki kiedyś się się skończy, a ty pewnego wieczoru odwrócisz ostatnią kartkę zamykającego go tomu.
Cóż... Omijałam Przelot bocianów przez dwa miesiące. Z jednej strony ogromnie byłam ciekawa, co Hanna Kowalewska zrobi z życiem bohaterów cyklu Zawrocie, jakie jeszcze tajemnice kryje rodzina Matyldy Malinowskiej-Just, ile życiowych zakrętów czeka bohaterkę i przede wszystkim czy pozbiera się po tym, co spotkało ją w Innej wersji życia. Z drugiej zaś, polubiłam cykl przeogromnie. Spędziłam z bohaterami wiele wspaniałych chwil, towarzysząc im zarówno w tych przyjemnych, wesołych momentach jak i tych trudniejszych, których w cyklu nie brakowało.
Ostatni tom Zawrocia, to kolejny sprawdzian wytrzymałości Matyldy. Cliffhanger, którym skończyła się "Inna wersja życia", pozwalał przypuszczać, że Przelot bocianów nie będzie obfitował w radosne chwile. I faktycznie. Jak grom z jasnego nieba w Malinowską uderza wiadomość o ciąży. Widziałem wiele takich twarzy jak u pani teraz, zagubionych, niepewnych, czasami ze łzami na policzkach. Na korytarzu nie czekał na te kobiety mąż czy narzeczony. Niektóre pytały o aborcyjną tabletkę, inne milczały jak pani, a potem już ich nie widziałem.[1] - mówi jej lekarz. Matylda nie zamierza jednak usuwać ciąży. Radziła sobie w wielu trudnych chwilach, poradzi i w tej, mimo że nie ma przy niej ojca dziecka, sytuacja w rodzinie jest coraz bardziej napięta, a szef już przygotowuje się do wręczenia kobiecie wypowiedzenia z pracy.
Malinowska jeszcze nie wie, co zrobi ze swoim życiem. Ma mnóstwo wątpliwości. Rodzina! Zaznałam tego tylko w namiastce. Naparstek uczuć. Jak stworzyć dom, gdy się właściwie nie wie, co to takiego! Nie dość, że brakuje ojca, to jeszcze i mamuśka mocno wybrakowana. Skąd mam brać wzór? Kogo naśladować? Jak mam być dobrą matką, jeśli nie wiem, co to znaczy?[2] Matylda nie jest jednak sama, bo choć nie może liczyć na najbliższych, wokół nie jest kilka przyjaznych osób, na których już nieraz mogła liczyć. W jej życiu pojawiają się też nowi ludzie. Zaaferowana do tej pory głównie pracą, rodzinnymi tajemnicami i kolejnymi romansami, Matylda nie miała przyjaciół. Ten, tak inny od poprzednich, rozdział w życiu bohaterki to także świeżo zawarte znajomości oraz te stare, odświeżone, które w nowym wydaniu okazują się bardzo pomocne.
Pojawiają się też krewni. Tym razem od strony matki, babki. I znów na jaw wyjdą kolejne sekrety, tym razem jednak to nie Matylda będzie za nimi gonić. Same do niej przyjdą wraz z Wiktorią, Zosią, Kariną...
pełnia szczęścia, czyli spotkanie z Hanną Kowalewską Sanok 2010 |
Wspaniale było wrócić do Zawrocia, raz jeszcze wybrać się na spacer do miasteczka, wędrować łąkami i wśród drzew, przytulić policzek do Zielonookiej, pogłaskać poczciwe łby Unty i Remiego. W piątym tomie to miejsce nie traci nic ze swojej magii. Podobnie jak styl Hanny Kowalewskiej, wciąż zachwyca, wywołuje ciepłe uczucia.
Nie jest łatwo pisać tak, by kolejne tomy cyklu trzymały ten sam, niezwykle wyrównany poziom. Seria "Zawrocie" jest przykładem na to, że jest to możliwe. "Przelot bocianów" wciąga od pierwszych stron, przepięknym językiem przybliżając nam kolejne epizody z życia Matyldy i jej rodziny. Na wierzch wychodzą kolejne tajemnice i, o dziwo, wcale nie nużą. Okazuje się, że można mieć w zanadrzu wiele ciekawych historii, które przedstawione umiejętnie i w odpowiednim momencie, nie pozwalają na choćby odrobinę znudzenia.
Zakończenie tej historii bardzo mnie ucieszyło. Daje szansę wyobraźni, nie podsuwa wszystkich odpowiedzi, a przede wszystkim, pozwala mieć nadzieję, że może jeszcze kiedyś usłyszymy o Matyldzie i Zawrociu.
zwiastun książki
---
[1] Hanna Kowalewska, Przelot bocianów, wyd. Zysk i S-ka, 2011, s. 11.
[2] Tamże, s. 89.
Czytałam o tym cyklu i jako fanka polskich autorów mam zamiar go przeczytać :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Aż Ci zazdroszczę tego, że aż pięć świetnych książek jest przed Tobą do odkrycia. :)
UsuńNie znam książki, nie znam nawet autorki - a Ty, widać, baaardzo ją cenisz. Muszę tylko skomentować, że obie wyglądacie szałowo ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ją, jej styl i w ogóle... :)
UsuńCzerwono nam. =D
No, no gratuluję tak bliskiego kontaktu pierwszego stopnia z Panią Hanią ;D. Piękne zdjęcie (tylko dlaczego ta kobieta ma zamknięte oczy?! Zapewne nie wytrzymała emocjonalnego napięcia, siedząc u boku znanej na całym świecie recenzentki AnnRK ;P)!
OdpowiedzUsuńNiestety nie zauważyłem w powyższej recenzji ani jednego słowa o zombie, ani o krwiożerczych pająkach, ani o wampirach z Salem, ani o morderczych mrówkach, zżerających ludzki mózg na surowo, ani o zazdrosnych kobietach, mogących zabić tasakiem kochankę swojego męża, ani o wielu innych miłych stworzonkach...
Więc jakby tu w jednym zdaniu? Przepraszam, ale nie jest to książka dla mnie ;D.
Spokojnej nocy!
Melon ;3
Tia. Mój blask ją oślepił i nie miało to nic wspólnego z silnym flashem aparatu. =)
UsuńSwoją drogą, autorka się z tego śmiałam, bo była pewna, że zmrużyła oczy. Nawet poprawialiśmy zdjęcie, ale efekt był ten sam. Cóż, flashe bywają zabójcze. =)
Zazdrosne kobiety są. Z tym, że bez tasaków, niestety. =)
Właśnie dziś w dedalusie widziałam pierwszą część cyklu za 10 zł i nawet miałam kupić, ale niestety książka była tak zniszczona, że sobie odpuściłam.
OdpowiedzUsuńSzkoda. :(
UsuńSwoją drogą co za osioł zepsuł taką fajną książkę?
W dedalusie mają końcówki serii od wydawnictw, więc pewnie takie dostali już z magazynu, bo przeważnie książki są nowe i tak też wyglądają. I do tego są mega tanie :>
UsuńW Poznaniu niestety ich nie ma. :(
UsuńAle za to przy okazji wizyt w Krakowie czasami zaglądam do ich sklepu, o czym dowiedziałam się przed sekundą, bo zdjęcie witryny, które mają na stronie, jest dziwnie znajome. ;)
Spotkanie z autorem to super sprawa, zwłaszcza z takim, którego książki się uwielbia :). Muszę się w końcu wziąć za czytanie 3 części, bo pozapominam wszystko :)
OdpowiedzUsuńOj tak, szkoda, że dawno na żadnym nie byłam. Jakoś nie mam okazji. :(
UsuńZawrocie pokochałam od pierwszej części, ale prawdę mówiąc to początkowe trzy tomy najbardziej przypadły mi do gustu. Co powiesz o siostrze Matyldy? Miałam ochotę poddać ją torturom, co za babsko, wrrr. Zakończenie na szczęście wynagrodziło mi wcześniejsze palpitacje serca.
OdpowiedzUsuńJedna z mądrości ludowo-podwórkowych mówi: mając takich przyjaciół nie potrzeba wrogów. Mając taką siostrę, też ich nie potrzeba. W głowie mi się nie mieści jak można być tak wrednym, durnym, nieczułym ograniczonym babskiem.
UsuńKocham cala serie o Zawrociu, a spotkania z pisarka szczerze zazdroszcze:)
OdpowiedzUsuńZazdrość, zazdrość, bo autorka jest przesympatyczna. ;)
UsuńNie czytałam jeszcze nic Kowalewskiej, ale chętnie sięgnę. Uwielbiam polskich autorów, tak niedocenianych przez naszych czytelników.
OdpowiedzUsuńOdkrywanie pisarzy z własnego podwórka to wielka frajda. :) A Kowalewską polecam. To moja ulubiona polska pisarka. :)
UsuńNo to przede mną jeszcze daleko to pożegnanie. I po raz kolejny obiecuję sobie, żeby zacząć od początku.
OdpowiedzUsuńA ja się łudzę, że jeszcze powstanie dalsza część. ;)
UsuńKto wie. Ale jeśli nie - to ja nie przepadam za niedopowiedzeniami.
UsuńI tego właśnie nie rozumiem. Ja je uwielbiam, choć może bardziej w literaturze, niż w życiu. ;)
UsuńNa pewno sięgnę po tę serię, lubię tę autorkę:)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz, to koniecznie. Jest świetnie napisana i naprawdę wciąga. :)
UsuńCzytałam pierwszą część, podobała mi się, ale jakoś nie czuję potrzeby sięgania po kontynuacje. Bardzo mnie to dziwi, ale w tym przypadku tak już mam.
OdpowiedzUsuńTeż mnie to dziwi, tym bardziej, że druga część jest najlepsza. ;)
UsuńZa bardzo się nie wczytywałam w Twoją opinię, bo nie jestem jeszcze gotowa na pożegnanie z Zawrociem. Ty omijałaś dwa miesiące, a ja omijam już ponad dwa lata. Gorzej, że książka pożyczona, ale właścicielka cierpliwie czeka i nie pogania :)
OdpowiedzUsuńAż dwa lata bym nie wytrzymała, zresztą obawiałabym się, że za dużo mi się zatrze w pamięci i przez to gorzej będzie mi się czytało.
UsuńZ ostatnimi książkami z danego cyklu jest u mnie zawsze jak z ostatnimi odcinkami ulubionych seriali - czytam je bardzo szybko, bo nie mogę się doczekać zakończenia, ale potem zawsze jest mi trochę żal... Dobrze że zawsze można zacząć jeszcze raz :) Niestety jeszcze nie czytałam żadnej książki tej autorki, ale cieszę się, że wszystkie trzymają równie wysoki poziom. Chyba trzeba znaleźć dla nich trochę czasu :))
OdpowiedzUsuńDrugi raz to już nie to samo. ;)
UsuńPolecam "Julitę i huśtawki"! Moją ukochaną książkę Kowalewskiej.
Świetna recenzja, czuję się bardzo zachęcona:)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńCzy to jest ta Pani od "Tego lata w Zawrociu"? Bo od 5 lat leży ta książka u mnie na półce i jakoś nie mogę się zmobilizować. Zamiast siąść i przeczytać błądzę po bibliotekach i księgarniach w poszukiwaniu nowych doznań.Jaka ja jestem łapczywa na nowe książki! Wstyd!
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Tak, tak. "Tego lata..." to pierwsza część cyklu, który kończy się "Przelotem bocianów".
UsuńTakich łapczywych jak Ty, jest dużo więcej. Stąd blogowa akcja "Z półki", która ma zmobilizować do czytania własnych książek. Na BiblioNETce też coś takiego działa. Od tego roku postanowiłam czytać przynajmniej jedną własną książkę miesięcznie. Na razie się udaje. ;)
Zachęcona Twoimi zachwytami przeczytałam pierwszy tom tej serii, ale niestety mnie aż tak nie zachwycił. Na pewno warto zwrócić uwagę na piękny styl autorki i książkę czyta sie bardzo przyjemnie. Nie polubiłam jednak bohaterów tej powieści. Zabrakło mi "normalnych" ludzi. Może to kwestia tego, że ja nie jestem estetką. Ich problemy emocjonalne, życiowe wybory były za bardzo oderwane od rzeczywistości, którą znam. Poza tym zabrakło mi jednoznacznego sensu, jakiegoś przeslania. Może dlatego, że to seria i trzeba by przeczytać całość, albo dlatego, że nie lubię powieści obyczajowych. Ale mojej mamie i jej koleżance książka już się bardzo podobała :)
OdpowiedzUsuńOch jej. :(
UsuńDla mnie obcy był motyw odkrywania tajemnic z przeszłości, ale uwielbiam takie historie, więc bardzo mnie to grzebanie w tajemnicach wciągnęło. No i niektóre problemy, które się pojawiają w tej serii, są mi bliższe niż bym chciała. Znam też ludzi podobnych do bohaterów książki, więc i w tym przypadku nie miałam Twojego problemu. Na pomysł szukania przesłań czy sensu nawet bym nie wpadła. Nie szukam tego we własnym życiu, nie szukam w cudzych - prawdziwych czy fikcyjnych. No i uwielbiam powieści obyczajowe. :)
Ale cieszę się, że chociaż styl autorki Ci się spodobał. ;)
Możliwe, że moja opinia wynika głównie z tego, że raczej nie czytam powieści obyczajowych. W kryminałach np. nie szukam przesłania, bo sensem książki jest dostarczenie rozrywki (choć ciekawa intryga nie musi wykluczać przesłania), a książki obyczajowe dotykają codziennego życia, nie mają tak oczywistego elementu rozrywkowego, więc zaczynam się w nich czegoś doszukiwać ;)
UsuńCoś w tym jest. Ale ja szukając sensu trafiam na bezsens, więc już wolę nie szukać, bo się niepotrzebnie dołuję. :P
Usuń