wtorek, 8 stycznia 2013

O psie, ktory ożył




Tim Burton od dawna należy do moich ulubionych reżyserów. Zdarzyły mu się co prawda słabsze filmy, jak choćby Planeta małp. Nie bardzo udane były też pozbawione oryginalności Mroczne cienie, których nawet Johnny Depp nie potrafił wznieść wyżej przeciętności. Wystarczy jednak przypomnieć takie perełki jak Duża ryba czy Gnijąca panna młoda i wszelkie wątpliwości pryskają. Tak, warto było ruszyć się z domu i wreszcie wybrać się do kina, gdy na ekranie gości Frankenweenie.

Tego roku, w którym rozgrywa się akcja orwellowskiej antyutopii, Górną Woltę przemianowano na Burkinę Faso, a na świat przyszła Katie Melua, miało też miejsce jeszcze jedno wydarzenie. Walt Disney nie zdecydował się na dystrybucję krótkometrażowego filmu aktorskiego Frankenweenie, uznając go za nieodpowiedni dla młodych widzów. I pewnie nikt by o tej produkcji nie usłyszał, gdyby nie to, że nazwisko jej twórcy jest obecnie jednym z popularniejszych w światowej kinematografii. Wyszło jednak jak wyszło. Burton zrobił karierę, a jego krótkometrażowa opowieść, wariacja na temat klasyki science-fiction za jaką niewątpliwie należy uznać Frankensteina Mary Shelley z 1818 roku, doczekała się swej pełnometrażowej, tym razem animowanej, odsłony.

Film opowiada o rodzinie Frankensteinów, która w zasadzie niczym się nie wyróżnia. Mama, tata, syn i pies. Nuda. Przestaje być tak zwyczajnie, gdy w wyniku wypadku wierna psina ginie. Victor, chłopiec lat około dziesięciu, nie może się pogodzić ze śmiercią Sparky'ego (którego jakiś geniusz w polskiej wersji nazwał Korkiem). Ale cóż, śmierć rzecz nie odwracalna (podobno). Sparky dostaje swoją kwaterę na pobliskim cmentarzu i wśród łez żegnany, spocząć ma w ziemi na zawsze. Victor wpada jednak na iście szalony pomysł. Wykopuje zwłoki przyjaciela, pakuje do wora i cichaczem przynosi na zagracone poddasze. Tam przeprowadza eksperyment, w wyniku którego czworonożny przyjaciel ożywa. Piesek stracił co prawda nieco na urodzie, tu i tam jego ciało poznaczone jest szwami, a ogon przy zbyt entuzjastycznym merdaniu, wypada niczym ten kłapouszkowy nadepnięty czyjąś kończyną, ale jakie to ma znaczenie w obliczu zmartwychwstania?

Radość Vistora jest ogromna. Pojawiają się jednak i komplikacje, bo choć sam Korek charakterem na szczęście nie przypomina mieszkańców Smętarza dla zwierzaków Stephena Kinga, to sytuacja nieco wymknęła się spod kontroli i spokój mieszkańców miasteczka zostanje zachwiany.

Frankenweenie ma mroczny burtonowski klimat i taki sam humor. Wizualnie bardzo mnie przekonał. Po ekranie ganiają charakterystyczne blade, niedospane postaci o długich, patykowatych kończynach. A wszystko to w czarno-białej wersji animacji poklatkowej. Sporo w tym filmie aluzji do klasyki kina grozy. Pojawiają się stwory żywo przypominające gremliny, godzillę czy narzeczoną Frankensteina. Scena w budce kojarzy się z Ptakami Alfreda Hitchcocka, postaci mają charakterystycznie mroczne imiona i nazwiska (Van Helsing, Igor czy Edgar). Lepiej zorientowani w klasyce widzowie, z pewnością dostrzegą tych powiązań znacznie więcej.


fragment ścieżki dźwiękowej


Wersja 3D jest słaba, ale dzięki okularkom na nosie obejrzałam trójwymiarowy zwiastun Życia Pi. Na mnie zrobił spore wrażenie i teraz mam jeszcze większą ochotę na wyprawę do kina na ekranizację powieści Martela. Ale, ale... Żeby nie odbiegać od tematu, wróćmy do naszej animacji, a konkretnie do muzyki. Nie trudno zgadnąć, że za ścieżkę dźwiękową odpowiedzialny był nie kto inni, a Danny Elfman, ten sam, który stworzył muzykę do Gnijącej panny młodej, Edwarda Nożycorękiego i całej masy innych burtonowskich dzieł. Duet Burton & Elfman i tym razem sprawdził się bez zarzutu.

Podobno pomysł ożywiania zwłok nie wszystkim odpowiada. Jeśli nie należysz do tej grupy możesz spokojnie zasiąść przed ekranem i po prostu dobrze się bawić. Tak jak ja.



zwiastun

(Dubbing jaki jest, każdy słyszy. Da się przeżyć, aczkolwiek gdybym miała wybór, to zdecydowałabym się na wersję z napisami).

67 komentarzy:

  1. Burtonowi bym wybaczyła nawet bajkę z Barbie w roli głownej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. tytuł przypomina mi jeden wątków z powieści Kinga Cmentarz zwierząt o ożywieniu kota - na film mam ochotę, ale nie wiem kiedy będę go miała okazje obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, o tym też jest w recenzji. ;)
      Obejrzyj, obejrzyj. Fajny. :)

      Usuń
  3. Wielbię Tima Burtona, przyznaje się. Szczególny sentyment mam do "Gnijącej Panny Młodej". Jak tylko będę mogła obejrzę ten film! Niestety w moim pseudo-mieście nie ma kina :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, "Gnijąca..." nie ma sobie równych. :)
      Nie martw się, i tak już go powoli ściągają z ekranów, więc może niedługo będzie na dvd.

      Usuń
    2. A, i tu masz link, książka do wyzwania :)

      http://recenzencki.blogspot.com/2013/01/lucyfer-moja-historia-victoria-gische.html

      Usuń
  4. Ale mi narobiłaś ochoty! Na pewno obejrzę, gdy będę miała ku temu okazję. Widzę, że jednak warto ;) Miło zapamiętałam "Gnijącą pannę młodą", więc i ten film mi przypadnie do gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melduję, że na hasło "Burton" tracę obiektywizm (chyba, że ktoś mi próbuje wcisnąć, że "Planeta małp" jest dobra), więc mojej opinii nie do końca można ufać. ;)
      "Gnijąca..." nadal jest bezkonkurencyjna.

      Usuń
    2. Ale ja ufam, lubię subiektywne opinie. Przecież różne są gusta. Co z tego, że mi obiektywnie powiesz, jak ja nadal nie będę wiedziała, czy warto. A teraz wiem, ze tak ;)
      A co do kociaków to z internetu kochana, w google. Jeżeli nie ma informacji, iż nie mogę wykorzystać zdjęcia to wówczas biorę na nagłówek nic nie zmieniając prócz rozmiaru. :)
      A do książki zachęcam, bardzo ciekawa. Musi Ci się spodobać!

      Usuń
    3. Pfff... To się nazywa odwrócić kota ogonem. =)

      Muszę pogrzebać za tymi zdjęciami. Zawsze mi się wydaję, że już ładniejszego nie będzie, a później zmieniasz fotkę i oczy znów mi na wierzch wychodzą. Cudne, fotogeniczne bestie. =D

      Ha! Książka jest w bibliotece. Nie to, żeby na półce. Ktoś był szybszy, ale ważne że jest. :)

      Usuń
  5. BURTON <3

    (przepraszam za nieskładny komentarz, ale inaczej się nie da ;d)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie się da, ale emotka wyraża wszystko. :P

      Usuń
  6. Na pewno obejrzę...Zwiastun "Życia Pi" też w kinie widziałam - robi wrażenie, ale trochę się boję, bo książkę bardzo lubię i ciężko mi sobie wyobrazić dobrą ekranizację. Jestem ciekawa, jak Ang Lee potraktował powieść Martela:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie... Książkę też bardzo lubię i nie da się ukryć, jest pewna obawa przed zniszczeniem mojej własnej wizji zdarzeń. Ale ten zwiastun jest taaaaaakiiiii ładny. ;)

      Usuń
  7. Burtonowski klimat uwielbiam, darzę też wielką sympatią "Gnijącą pannę młodą", takie dziwadełkowe obrazy są genialnie, dlatego żałuję, że nie wybrałam się na "Frankenweenie" :-/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Gnijąca..." pozostaje numerem jeden, ale "Frankenweenie" też jest świetny.
      Oj tam, nie ma co żałować. To nie jest super widowiskowy film, którego efekty specjalne powalają z wielkiego ekranu. Na komputerze czy innym mniejszym ekranie też się sprawdzi. :)

      Usuń
  8. Może za jakiś czas, zapisuję tytuł ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. A nie ma wersji z napisami? Niedobrze... Do kolejnych produkcji Burtona nie trzeba mnie zachęcać, lubię tego reżysera ze względu na jego specyficzny styl. "Mroczne cienie", swoją drogą, nie są aż takim złym filmem;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest. Ale jak się ktoś wybiera do kina przez miesiąc, to w końcu zostają mu seanse z dubbingiem o szesnastej trzydzieści w Nowy Rok. :P

      Nie, no... Aż takie złe nie były, ale przyznaję, że się zawiodłam. Spodziewałam się czegoś ciekawszego.

      Usuń
  10. Koniecznie muszę obejrzeć, pewnie w czasie ferii wybiorę się z córką :-)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny pomysł. Tylko się pospieszcie, bo z tego co widziałam, seansów jest już coraz mniej. =/

      Usuń
  11. Heh, ja też na hasło Burton tracę obiektywizm, podobnie jak na Allen i Almodovar :) Chociaż połączenie Burtona z Disneyem trochę mi zgrzyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Almodovarem mam identycznie. Allena też bardzo lubię, choć już może mnie fanatycznie niż Burtona i Almodovara.

      Nawet nie wiedziałam, że to jest produkcja Disneya. Dopiero w kinie mnie oświecono. Zapewniam, że nic nie zgrzyta. Chyba, że jakiś czający się w mroku potwor. Zębami. =)

      Usuń
  12. Burtona oglądałam tylko "Mroczne cienie" i bardzo przypadły mi do gustu. Nie wiem tylko jakie wnioski mam wyciągać, czytając w wielu miejscach, że to słabszy film Burtona - że mam inny gust niż wszyscy czy raczej, że to tak świetny reżyser,że nawet jego słabszy film może się podobać, zwłaszcza tym, którzy nie mają porównania z tymi lepszymi. Polskiego dubbingu nie mogłam na razie przesłuchać, ale często go lubię. Np. bardzo lubię Marcina Hycnara, który dubbingował Kung Fu Pandę, Artiego w trzeciej części"Shreka" (chyba nie pomyliłam imienia bohatera) oraz wiele postaci na Disney Channel ;) choć czasami dubbing zawodzi, pamiętam, że w Potterze średnio mi odpowiadał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, nie. Już wyjaśniam. "Mroczne cienie" mogą się wydawać słabsze tym, którzy już znają twórczość Burtona. Po prostu w czasie seansu można odnieść wrażenie, że reżyser korzysta z chwytów, które już kiedyś z powodzeniem stosował. Sam film nie jest zły. Po prostu słabiej wypada na tle wcześniejszych produkcji.

      No to teraz tak:
      po pierwsze: "Duża ryba"
      po drugie: "Gnijąca panna młoda"
      po trzecie: "Edward nożycoręki"
      po czwarte: "Sweeney Todd"
      po piąte: "Ed Wood"
      po szóste: "Charlie i fabryka czekolady"
      Dodałabym jeszcze po siódme: "Alicja w Krainie Czarów", ale dużo osób narzeka na ten film, więc tylko dyskretnie przemycę ten tytuł.
      No, to tydzień filmowy masz już zaplanowany. :P

      Usuń
    2. No to już rozumiem, dziękuję za wyjaśnienie :)
      Czy filmy są ułożone według kolejności od najlepszego do najgorszego?
      Co za ulga, bo już się bałam, że będę się nudzić wieczorami;P

      Usuń
    3. Ależ proszę. Zawsze do usług. =)

      Prawie. :) Właściwie chyba tak. Hm. Wszystkie je uwielbiam.
      Z tym, że np. "Po piąte", jest filmem specyficznym. Opowiada o najgorszym reżyserze horrorów wszechczasów. Co mi przypomniało, że miałam obejrzeć jakiś film tego reżysera w celach (roz)poznawczych. =)

      Jak dobrze, że masz mnie. =)

      Usuń
    4. Twój opis "Po piąte" bardzo mnie zaintrygował, więc chyba ten film na mojej liście zajmie czołowe miejsce ;)
      Też się z tego cieszę =) tylko jeszcze przydałby mi się ktoś, kto by mi pomógł zrealizować Twoje wytyczne :P

      Usuń
    5. To sobie jeszcze dopisz "po któreśtam" - obejrzeć film Eda Wooda. Ja jeszcze nie miałam tej przyjemności, ale podobno mocne wrażenia gwarantowane. :P

      Tzn. pooglądać za Ciebie? :P

      Usuń
    6. Nie wiem czy mocne wrażenia nadają się na moje słabe nerwy ;P

      Niekoniecznie. Może się za mnie pouczyć lub w najgorszym razie zorganizować mi dobrze czas i zmusić do trzymania się planu :P

      Usuń
    7. Dla Ed Wooda warto się poświęcić. W końcu w swoje filmy włożył tyle serca. :P

      Pouczyć? Faktycznie trzeba Ci przeorganizować czas, bo masz dziwne priorytety. :P

      Usuń
    8. Te priorytety zostały mi narzucone z góry ;P

      Usuń
    9. Zbuntuj się! Burton czeka! :P

      Usuń
  13. Będę musiała koniecznie obejrzeć ten film:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj tak, ten niedospany patykowaty klimat jest świetny i tutaj. Ale "Korek" mnie rozwalił. :D Na szczęście oglądałam przyzwoitą wersję, bez takich pomysłów... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo... Ja padłam jak to usłyszałam. Gdyby były napisy, można by to jakoś cudownie przeoczyć, ale dubbing na to nie pozwolił. =)

      Przyzwoitą. Taaaaaa... :P

      Usuń
    2. Cicho bądź. :P Ale po raz pierwszy nie zwróciłam uwagi na muzykę. Może jak kiedyś wrócę do niego, zwrócę. ;-)

      Usuń
    3. Póki co to zawróciłaś zwracaniem w mojej biednej głowie. =)
      A muzykę sobie z youtube puść. Gdzieś widziałam cały soundtrack w jednym pliku.

      Usuń
    4. Może masz za duży monitor i musisz ruszać głową, żeby przeczytać cały komentarz? :P

      Usuń
    5. Tia. Jak na meczu tenisa. Lewa. Prawa. Lewa. Prawa. =)

      Usuń
    6. Śmiej się, w pracy mamy takie wielkie monitory, że żeby zobaczyć, co mam po lewej stronie zdjęcia lub prawej, muszę ruszać głową. :P

      Usuń
    7. Fajnie. Wyraźniej widać kratki w saperze i kolory w pasjansie. :P

      Usuń
    8. nie próbowałam, ale to dobra myśl. :P

      Usuń
    9. Nie próbowałaś? To co tam robisz? =)

      Usuń
  15. Mam ochotę na ten film, odkąd przeczytałam o nim w gazecie. Muzyka rzeczywiście nastrojowa - a zwiastun narobił mi apetytu. Końcówka z ogonkiem i to "zaraz ci przyszyję" - cudne.
    Z Burtona widziałam dotąd tylko "Edwarda Nożycorękiego" - zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie (i ta muzyka!).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieśmiało odeślę Cię do mojego komentarza z rozmowy z Armalkolit i zaproponuję resztę "burtonów".

      A ogonek jest faktycznie rozbrajający. ;)

      Usuń
    2. Kiedyś się na pewno skuszę, więc będę miała w pamięci Twoją listę podpowiedzi, dzięki :)

      Usuń
  16. Strasznie mnie za tym Burtonem nosi, niestety, póki co nie ma czasu ani energii. Ale w końcu nadrobię, taką mam przynajmniej nadzieję ^^

    I w końcu mam pierwszy tytuł do wyzwania ^^
    http://owcadz.blogspot.com/2013/01/38-dziewiec-i-po-tygodnia-z-zycia.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że nadrobisz. Burtona nie obejrzysz? BURTONA? :P

      Usuń
  17. Filmy Burtona uwielbiam, także z chęcią obejrzę i ten ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Do kina raczej się już nie wybiorę, ale będę pamiętać o tym filmie. Klimat wydaje się absolutnie urzekający :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat to jest taki typ filmu, który niewiele traci, gdy się go ogląda na małym ekranie. :)

      Usuń
  19. Tim Burton już kiedyś zrobił film "Frankenweenie" z 1984, dla wytwórni Disneya, jednak ta uznała że film o psie który jest martwy, nie jest odpowiedni dla dzieci i zaprzestała dystrybucji. Filmowi też nie pomogło nazwisko reżysera, bo jego jeden z lepszych filmów "Sok z Żuka" powstanie za 4 lata, tym samym zaczynając jego karierę. Ogólnie film nie był godny uwagi, miał wiele błędów. Taka ciekawostka, że nie od razu robi się dobre filmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekhem. A mój tekst czytałeś? ;)

      Usuń
    2. Tak. Tylko chciałem powiedzieć że ile potrzeba przejść aby być później dobrym reżyserem :) A on ma wielką wyobraźnie i jeszcze nie raz nas zaskoczy :)

      Usuń
    3. :)
      Co racja to racja. Ot dowód na to, że nie warto się zniechęcać początkowymi niepowodzeniami.

      Usuń
  20. Przede mną "7 psychopatow", "Anna Karenina" i "Django", ale obejrzę, jasne! Z Burtonem nie mam zbyt wiele wspólnego, ale czas to chyba zmienić. "Smętarz dla zwierzaków" był średni, ale jeśli piesek jest fajniejszy od zdechłego kota, czemu nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Smętarz..." znam tylko z wersji książkowej i nie jestem pewna, czy chcę poznać filmową (horror to nie jest mój ulubiony gatunek ;).
      "Annę Kareninę" ogromnie bym chciała obejrzeć, ale na razie się wstrzymuję, bo liczę na to, że w końcu się w sobie zbiorę i przeczytam książkę.

      A Burtona koniecznie! To mówię ja, fanka. :P

      Usuń
    2. No właśnie ja też myślę o książce, ale już drugi miesiąc czekam w kolejce do niej w bibliotece, a film już czeka... A Burtona jasne, spróbuję kawałek! Skoro polecasz! :)

      Usuń
    3. A filmu "Smętarz.." nie widziałam, mówiłam o książce. Lubię horrory, ale sporo ekranizacji książek Kinga to jednym słowo dno, jest jakaś taka zależność, że albo ekranizacje są wyjątkowe udane (Zielona mila, Lśnienie itd) to inne są tak przerażająco kiepskie, że żal patrzeć... Na szczęście z książkami jest nieco lepiej, mało jest "niewypałów" ;)

      Usuń
    4. Boję się horrorów. Są krwiste, flakowate albo biegają w nich przerażające cosie, które wyskakują znienacka. Brrr...

      "Zieloną milę" i "Lśnienie" widziałam. Faktycznie dobre.
      "Mgła" ubawiła nawet mnie. :P
      Widziałam jeszcze "1408" - strasznie nierówny film. I to by chyba było na tyle.
      A książki Kinga w pewnym momencie przestały mi odpowiadać (albo trafiłam na te gorsze). Zamierzam do niego wrócić za jakiś czas, bo sporo z tych niby lepszych jeszcze przede mną, ale wiadomo - plany są spore, a czasu malutko.

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.