Herbert George Wells Wehikuł czasu Wyd. Amber 1985 111 stron |
Zwykle wyzwania czytelnicze nie są mi straszne. Tym razem było inaczej, bo do przeczytania miałam wybrać książkę z motywem science-fiction. Rzadko sięgam po fantastykę, a jeżeli już to zwykle jest to horror, ewentualnie jakieś bardzo polecane fantasy. Science-fiction omijam raczej szerokim łukiem, tkwiąc w przeświadczeniu, że zostanę zasypana gradem nudnych zagadnień z dziedziny matematyki, fizyki czy techniki. Skoro jednak postanowiłam wziąć udział w wyzwaniu, to słowa należało dotrzymać. Wybór lektury okazał się trudny, ale nie niemożliwy. Postawiłam na klasykę, czyli Wehikuł czasu autorstwa Herberta George'a Wellsa. Muszę jednak przyznać, że i niewielka objętość tej powieści nie była bez znaczenia.
Początek był trudny. Hasła typu płaszczyzna matematyczna czy geometria czterowymiarowa przypomniały mi czasy liceum, kiedy to podczas lekcji matematyki duchem odlatywałam daleko od świata wzorów i brył, a i ciałem nie zawsze byłam obecna. Z jeszcze większą radością uczestniczyłam w zajęciach fizyki czy chemii, więc sami rozumiecie, że przebywanie w towarzystwie Podróżnika objaśniającego znajomym zawiłości wymiarów przestrzeni nie sprawiało mi przyjemności. Na szczęście bohater od słów szybko przeszedł do czynów i już po chwili nudną przemowę zastąpiła pasjonująca przygoda.
Człowiek to takie stworzenie, które pozbawione skrzydeł zadzierało głowę do góry i marzyło o tym by latać. To taka istota, której Ziemia stała się naturalnym środowiskiem, ale ona wciąż chciała zgłębić tajemnice Kosmosu. To niezwykle ciekawski byt, który nieustannie bada swą przeszłość i w kółko myśli o przyszłości. Podróż w czasie to jedno z takich niespełnionych, ludzkich marzeń. Tak się jednak złożyło, że pewien człowiek dokonał niemożliwego...
Podróżnik w Czasie skonstruował wehikuł zdolny pomieścić człowieka. Lot testowy skończył się tym, że mężczyzna wylądował w roku 802 701, gdy Ziemię zamieszkiwały dwie ludzkie rasy: Elojowie i Morlokowie.
Z wyglądu Elojowie przypominali piękne porcelanowe figurki. Ich kędzierzawe włosy kończyły się nagle nad uszami i karkiem; najmniejszego śladu zarostu nie było na twarzy, uszy zaś mieli prawdziwie maleńkie. Usta także małe, ciemnoczerwone, z wąskimi raczej wargami; małe podbródki kończyły się ostro. Oczy zaś mieli duże i łagodne[1]. Podróżnik ze zdumieniem stwierdził, że cały czas spędzali ci ludzie na zabawie, na kąpaniu się w rzece, na półswawolnych romansach, na spożywaniu owoców i - spaniu[2]. Zdumienie wzbudzał fakt, że wśród ludu nie było starców, kalek czy ludzi chorych. Ponadto w oczy rzucał się brak fabryk czy warsztatów. Wyglądało na to, że człowiek tych czasów mógł się cieszyć niczym nieskrępowaną wolnością. Pozbawiony przymusu pracy i walki o przetrwanie skupiał się na własnych przyjemnościach.
Nad tą powieścią Wells pracował niemal siedem lat, ostateczną wersję publikując w 1895 roku. Autor podzielił się w niej swymi obawami co do przyszłości ludzkości, widząc w dążeniu do coraz większego postępu raczej zagrożenie niż powód do tryumfu.
Historia Wellsa doczekała się wielu adaptacji teatralnych, filmowych a nawet radiowych. Motyw wehikułu czasu przewijał się też przez literaturę, a sama książka doczekała się kontynuacji autorstwa Stephena Baxtera. Statki czasu zostały opublikowane w setną rocznicę wydania pierwszej części. Wells jest uznawany za jednego z pionierów gatunku science-fiction. Niektóre z jego powieści doskonale znane są z wersji filmowych jak choćby Wyspa doktora Moreau czy Wojna światów. Dla mnie powieść o podróży w czasie stanowi dowód na to, że w każdym gatunku literackim jesteśmy w stanie znaleźć coś dla siebie.
Wehikuł czasu każde zastanowić się nad tym, w którą stronę mogłaby potoczyć się ewolucja człowieka żyjącego w świecie wygodnym i bezpiecznym, nie wymagającym wysiłku i myślenia. W świecie, który ma być dla człowieka idealnym, lecz może okazać się pułapką.
Zwiastun filmu Wehikuł czasu (reż. Simon Wells) z 2002 roku
***
[1] Herbert George Wells, Wehikuł czasu, przeł. Feliks Wermiński, Wyd. ALFA, 1985, s. 27.
[2] Tamże, s. 44.
[3] Tamże, s. 57.
***
Książki nie chce mi się czytać, bo choć lubię fantastykę, to jednak jakoś tak... ;) Ale film w wolnej chwili sobie dorzucę do listy. :) Znaczy obejrzę, dorzucę teraz. :P
OdpowiedzUsuńTeż zamierzam obejrzeć. Przystojny aktor mnie przekonał. :P
UsuńNa to jeszcze nie patrzyłam, ale może być. :P
UsuńNa to się patrzy w pierwszej kolejności! :P
UsuńJak dam radę to też mam w planach tę książkę do wyzwania w Trójce :) czytałam ją wiele lat temu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSzybko się czyta, stron niewiele, więc może zdążysz. A ja chętnie porównam wrażenia. :)
UsuńObyś szybko odzyskała laptopa...
OdpowiedzUsuń"Wehikułu czasu" nie czytałam. Trochę wstyd przyznać, w końcu to klasyka... Idę dopisać powieść do listy na LC, może w ten sposób nie zapomnę, żeby rozejrzeć się za nią w bibliotece;)
Byłoby dobrze, bo już szału dostaję. A teraz jeszcze straciłam telefon. Jeszcze chwila i poczuję się jak w epoce kamienia łupanego. =)
UsuńJa do klasyki podchodzę zawsze z obawą (nieuzasadnioną, ale cóż...), a już klasyka science-fiction w ogóle mnie rusza. A tu - miłe zaskoczenie. Czyli jednak warto się przełamać.
czytając książki science-fiction przeżywam katusze. Jak nie muszę to nie sięgam. tak więc niestety nie skusze się :)
OdpowiedzUsuńJa też, ale tym razem warto było zaryzykować. :)
UsuńJestem fanką fantasy, ale po science-fiction sięgam zazwyczaj tylko, gdy jest wymieszane z tym pierwszym. Wyjątki robię tylko dla Lema. Wehikuł czasu raczej sobie odpuszcze.
OdpowiedzUsuńZa Lema nawet się nie biorę. Czuję, że by mnie to przerosło. ;)
UsuńKlasyka :) Sf bywa świetne np wedłg Aasimowa czy też Clarka seria o Ramie. Ja jestem za, ale jestem wielką zwoleniczką fantastyki w ogóle.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że nie czytałam, ale może kiedyś spróbuję. Skoro "Wehikuł..." mi się spodobał, to jest szansa, że znajdę w tym gatunku jeszcze coś dla siebie.
UsuńCzytałam, czytałam. Teraz zabieram się za klasykę polskiego science-fiction, Bohdana Peteckiego :)
OdpowiedzUsuńPrzyznać się, że nawet nie znam tego nazwiska, czy się nie przyznawać? :P
UsuńCzłowiek zawsze szukał sobie wszelkich wygód, starał się być idealny. Kochał patrzeć na piękne rzeczy, na rzeźby, na obrazy które były estetycznym dobrem. Nie ma pochwały brzydoty, widać to w telewizji i w prasie (głownie kolorowej). To co przedstawił Wells w swojej powieści, działo się, dzieje się i będzie się dziać.
OdpowiedzUsuńPrzykre jest to, że wizja Wellsa może okazać się prawdziwa i to dążenie do doskonałości odwróci się przeciwko nam.
UsuńTym razem nie mój klimat :)
OdpowiedzUsuńBywa i tak. ;)
Usuń