Robert McCammon Chłopięce lata Wyd. EM 1996 552 strony |
Cory Mackenson, bohater Chłopięcych lat[1] Roberta McCammona, ma lat dwanaście i wciąż jeszcze może się cieszyć beztroskim dzieciństwem. Wraz z rodzicami i psem Zbójem, mieszka w Zephyr, niewielkiej miejscowości w Alabamie. Spędza czas na typowych dla swego wieku zabawach. Ma grupkę przyjaciół i razem z nimi gra w baseball, włóczy się po miasteczku, chodzi do kina na filmy o potworach czy urządza biwaki w lesie. Cory nie cierpi matematyki, ale za to uwielbia tworzyć opowiadania. Zwykle pisze o tym, co podszeptuje mu bujna wyobraźnia. Pewnego dnia wydarzy się jednak coś, co okaże się o wiele bardziej pasjonującym tematem od zmyślonych historyjek o kowbojach, Indianach czy kosmitach.
Był rok 1964. Noc jeszcze się nie skończyła, gdy Cory i jego ojciec, Tom, wyruszyli furgonetką do mleczarni "Zielone Łąki". Tom jest mleczarzem i co rano rozwozi mieszkańcom Zephyr butelki z mlekiem, kartony świeżych jaj, kubki twarogu i sałatki ziemniaczano fasolowej, będącej specjalnością >>Zielonych Łąk<<[2] Tego dnia miał sporo pracy, więc zabrał syna ze sobą. Jechali właśnie w kierunku jeziora, gdy tuż przed nimi, z lasu wyskoczył samochód. Brązowy samochód miął nas o cal. Zobaczyłem, że zjeżdża z szosy numer 10 i stacza się z nasypu po prawej stronie drogi. Reflektory miał wyłączone, ale za kierownicą ktoś siedział. Opony z chrzęstem przedzierały się przez ściółkę; samochód wjechał na niewielką, urwiście zakończoną czerwoną skałę i zniknął w mroku. Bryzgi wody poleciały do góry i wtedy uświadomiłem sobie, że samochód właśnie zsunął się do jeziora[3] - opowiada nam Cory. Ojciec chłopca bez wahania ruszył na ratunek. Gdy kierowca brązowego samochodu nie zareagował na jego wołanie, Tom skoczył do wody. Podjęta w ułamku sekundy decyzja sprawiła, że tego dnia jeszcze długo nie będzie potrafił wymazać z pamięci.
Za kierownicą tonącego samochodu siedział mężczyzna. Był nagi, miał opuchniętą i zmasakrowaną twarz. Jego gardło omotano struną do pianina z taką siłą, że cienki, miedziany drut przeciął skórę, wrzynając się w ciało. Zwłok nie udało się wyciągnąć z samochodu ani w tamtej chwili, ani gdy na miejscu zjawiła się policja. Tożsamości denata nie ustalono i cała ta niewyjaśniona historia pewnie z czasem stałaby się jedynie krążącą po okolicach legendą, gdyby nie nocne koszmary Toma i ciekawość jego syna. Chłopiec podejrzewa, że mordercą może być ktoś z mieszkańców miasteczka, kto miał nadzieję, że głębokie jezioro ukryje jedyny dowód na popełnienie tej okrutnej zbrodni.
Wbrew temu, co może się nasunąć po przeczytaniu powyższych słów, nie jest to thriller czy powieść sensacyjna. Chłopięce lata to przede wszystkim wspaniała, magiczna opowieść o świecie widzianym oczyma dwunastoletniego chłopca. Zagadka często schodzi na drugi plan, a my obserwujemy codzienność Cory'ego. Narratorem jest sam chłopiec, który żywym, plastycznym językiem opisuje swoje przygody, niejednokrotnie zabierając nas ze sobą w pełną magii podróż. Wyobraźnia chłopca jest nieograniczona. Niekiedy trudno oddzielić fantazję od rzeczywistości. Elementy fantastyczne przeplatają się z szarą codziennością, groza miesza się z beztroską, a całość aż kipi od emocji.
Ogromnym plusem powieści jest jej wielowątkowość. Cory co rusz wpada w wir nowych wydarzeń. Przygoda goni przygodę, tajemnica tajemnicę. W tym magicznym świecie nic nie jest oczywiste i niewiele da się przewidzieć. W trakcie lektury spotkamy całe mnóstwo wyjątkowych postaci, jak choćby ekscentrycznego Vernona przemykającego nago po miasteczku czy tajemniczą, liczącą sto sześć lat Damę. Autor nie ucieka też od tematów poważnych. Znajdzie się w tym magicznym świecie miejsce na takie wątki jak segregacja rasowa, walka o prawa człowieka czy korupcja.
Gdyby Tim Burton szukał inspiracji do nowego filmu, powinien sięgnąć po "Chłopięce lata". Ta historia widziana oczami reżysera o tak nieograniczonej wyobraźni i specyficznym poczuciu humoru mogłaby się okazać prawdziwym filmowym majstersztykiem. Nikt nie zrobiłby tego lepiej. Burton mistrzowsko opowiada historie, w którym fantazja miesza się z rzeczywistością, bajka z grozą, a całość tworzy magiczny, niepowtarzalny świat. Skojarzenie z Burtonem nasunęło mi się m.in. gdy dotarłam do historii Zbója, która ogromnie przypominała tę, którą reżyser opowiedział w krótkometrażowym filmie Frankenweenie z 1984 roku.
Robert McCammon stworzył piękną i tajemniczą powieść, łączącą w sobie wiele gatunków. W powieść obyczajową, opisującą życie małego miasteczka, wplótł wątek morderstwa i tajemnicy, dorzucił lekkość powieści przygodowej, elementy grozy i magii. Wszystko to widzimy oczami chłopca o bujnej wyobraźni, który przenosi nas do świata swojego dzieciństwa jednocześnie sprawiając, że z nostalgią sięgniemy także do własnych wspomnień.
Podczas jednej z wypraw, Cory usłyszał takie słowa: Nie spiesz się do dorosłości. Staraj się pozostać chłopcem tak długo, jak to tylko możliwe, bo gdy raz stracisz moc magii, na zawsze pozostaniesz żebrakiem szukającym jej okruchów[4]. Mogę tylko życzyć Wam i sobie, byśmy nigdy nie utracili tej cząstki magii, która pozwala nam zachować dziecięcy entuzjazm i choć odrobinę tamtego spojrzenia na świat.
Był rok 1964. Noc jeszcze się nie skończyła, gdy Cory i jego ojciec, Tom, wyruszyli furgonetką do mleczarni "Zielone Łąki". Tom jest mleczarzem i co rano rozwozi mieszkańcom Zephyr butelki z mlekiem, kartony świeżych jaj, kubki twarogu i sałatki ziemniaczano fasolowej, będącej specjalnością >>Zielonych Łąk<<[2] Tego dnia miał sporo pracy, więc zabrał syna ze sobą. Jechali właśnie w kierunku jeziora, gdy tuż przed nimi, z lasu wyskoczył samochód. Brązowy samochód miął nas o cal. Zobaczyłem, że zjeżdża z szosy numer 10 i stacza się z nasypu po prawej stronie drogi. Reflektory miał wyłączone, ale za kierownicą ktoś siedział. Opony z chrzęstem przedzierały się przez ściółkę; samochód wjechał na niewielką, urwiście zakończoną czerwoną skałę i zniknął w mroku. Bryzgi wody poleciały do góry i wtedy uświadomiłem sobie, że samochód właśnie zsunął się do jeziora[3] - opowiada nam Cory. Ojciec chłopca bez wahania ruszył na ratunek. Gdy kierowca brązowego samochodu nie zareagował na jego wołanie, Tom skoczył do wody. Podjęta w ułamku sekundy decyzja sprawiła, że tego dnia jeszcze długo nie będzie potrafił wymazać z pamięci.
Robert McCammon źr. robertmccammon.com |
Wbrew temu, co może się nasunąć po przeczytaniu powyższych słów, nie jest to thriller czy powieść sensacyjna. Chłopięce lata to przede wszystkim wspaniała, magiczna opowieść o świecie widzianym oczyma dwunastoletniego chłopca. Zagadka często schodzi na drugi plan, a my obserwujemy codzienność Cory'ego. Narratorem jest sam chłopiec, który żywym, plastycznym językiem opisuje swoje przygody, niejednokrotnie zabierając nas ze sobą w pełną magii podróż. Wyobraźnia chłopca jest nieograniczona. Niekiedy trudno oddzielić fantazję od rzeczywistości. Elementy fantastyczne przeplatają się z szarą codziennością, groza miesza się z beztroską, a całość aż kipi od emocji.
Ogromnym plusem powieści jest jej wielowątkowość. Cory co rusz wpada w wir nowych wydarzeń. Przygoda goni przygodę, tajemnica tajemnicę. W tym magicznym świecie nic nie jest oczywiste i niewiele da się przewidzieć. W trakcie lektury spotkamy całe mnóstwo wyjątkowych postaci, jak choćby ekscentrycznego Vernona przemykającego nago po miasteczku czy tajemniczą, liczącą sto sześć lat Damę. Autor nie ucieka też od tematów poważnych. Znajdzie się w tym magicznym świecie miejsce na takie wątki jak segregacja rasowa, walka o prawa człowieka czy korupcja.
Gdyby Tim Burton szukał inspiracji do nowego filmu, powinien sięgnąć po "Chłopięce lata". Ta historia widziana oczami reżysera o tak nieograniczonej wyobraźni i specyficznym poczuciu humoru mogłaby się okazać prawdziwym filmowym majstersztykiem. Nikt nie zrobiłby tego lepiej. Burton mistrzowsko opowiada historie, w którym fantazja miesza się z rzeczywistością, bajka z grozą, a całość tworzy magiczny, niepowtarzalny świat. Skojarzenie z Burtonem nasunęło mi się m.in. gdy dotarłam do historii Zbója, która ogromnie przypominała tę, którą reżyser opowiedział w krótkometrażowym filmie Frankenweenie z 1984 roku.
Robert McCammon stworzył piękną i tajemniczą powieść, łączącą w sobie wiele gatunków. W powieść obyczajową, opisującą życie małego miasteczka, wplótł wątek morderstwa i tajemnicy, dorzucił lekkość powieści przygodowej, elementy grozy i magii. Wszystko to widzimy oczami chłopca o bujnej wyobraźni, który przenosi nas do świata swojego dzieciństwa jednocześnie sprawiając, że z nostalgią sięgniemy także do własnych wspomnień.
Podczas jednej z wypraw, Cory usłyszał takie słowa: Nie spiesz się do dorosłości. Staraj się pozostać chłopcem tak długo, jak to tylko możliwe, bo gdy raz stracisz moc magii, na zawsze pozostaniesz żebrakiem szukającym jej okruchów[4]. Mogę tylko życzyć Wam i sobie, byśmy nigdy nie utracili tej cząstki magii, która pozwala nam zachować dziecięcy entuzjazm i choć odrobinę tamtego spojrzenia na świat.
***
[1] W tym roku Wydawnictwo Papierowy Księżyc wznowiło książkę, wydając ją pod tytułem Magiczne Lata
[2] Robert McCammon, Chłopięce lata, przeł. Maria Grabska, wyd. EM, Warszawa, 1996, s. 15.
[3] Tamże, s. 18.
[4] Tamże, s. 447.
może na wolną chwilę? póki co chyba nie :)
OdpowiedzUsuńWolnych chwil Ci zabraknie. ;)
UsuńCiekawy nowy wygląd i czy to na nagłówku to Twoja półka? jeśli tak, to jest świetna! Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńMoja. Tylko najpierw musiałam trochę na niej posprzątać. ;)
UsuńWygląd bloga jest naprawdę świetny. Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do tematu głównego, czyli recenzowanej książki, podoba mi się pomysł na fabułę tejże pozycji. Mam wrażenie, że to niesamowita opowieść. Nie wiem kiedy dam radę przeczytać, ale zapiszę sobie tytuł do planowanych. Właśnie takich oryginalnych powieści szukam :)
Cieszę się. :)
UsuńZapisz koniecznie. Nie ja jedna się tą powieścią zachwycam, więc coś w niej musi być. ;)
Ooo, nowy szablon, bardzo fajny! Czytelny, a kolorystyka nie męczy wzroku :)
OdpowiedzUsuńA mnie się to mocno kojarzy z Zafónem - magiczny klimat, tajemnica, miszmasz gatunkowy, świat widziany oczami chłopca z bogatą wyobraźnią... Co prawda nie wiem, jak to będzie, kiedy już przeczytam samą powieść. Brzmi naprawdę zachęcająco, zwłaszcza po uwadze o Burtonie - bardzo lubię te klimaty. Także tytuł zapisuję i będę miała na uwadze przy okazji kolejnych zakupów ^^
No to good. :)
UsuńZafón wydaje mi się bardziej mroczny, taki z nieco cięższym klimatem. Kurcze, właśnie sobie uświadomiłam, że nadal i wciąż nie mam "ostatniego Zafóna". I to jest coś, co z kolei ja będę miała na uwadze przy okazji kolejnych zakupów. :)
Właśnie miałam pytać, czy to Twoja biblioteczka. ;) Kurczę, jestem dłużej o kilka dni na blogspocie, powinnam też wziąć się za siebie. :P
OdpowiedzUsuńAle masz rację, myślę, że to byłby dobry, burtonowski film. Ja wiem, że to okropne, ale pierwsze, co mi przyszło do głowy, to zanimowane zwłoki... :P
Moja, moja. Całą jedną półkę posprzątałam. Oczywiście tylko na potrzebę zdjęcia. =)
UsuńEj, ale rycerz ma zostać! =)
Jak tak przeanalizować twórczość Burtona, to skojarzenie ze zanimowanymi zwłokami nie jest takie dziwne. Mi się od razu nasunął Frankenweenie. :P
Hehehe, ja się wzięłam za malowanie drzwi i pokoju, bo doszłam do wniosku, że brzydko na zdjęciach wyglądają... :P
UsuńFaktycznie - "Gnijąca panna młoda", "Sok z żuka"... :D
Grunt to motywacja. =)
Usuń"Sok z żuka" muszę obejrzeć jeszcze raz. Coś mi się wydaje, że dawno temu bardzo go skrzywdziłam wystawiając ocenę na Filmwebie.
Podoba mi się nowy wygląd bloga - bardzo miłe kolory i ładny nagłówek;)
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o książkę..może to złe skojarzenie, ale przy czytaniu recenzji przypomniało mi się opowiadanie "Ciało" Stephena Kinga oraz nakręcony na jego podstawie film "Stań przy mnie" http://www.filmweb.pl/film/Sta%C5%84+przy+mnie-1986-9740 Nie wiem, na ile to jest adekwatne, bo "Chłopięcych lat" nie czytałam..
Cieszę się. :)
UsuńAkurat nie czytałam tego opowiadania (po "Marzeniach i koszmarach" w ogóle na długo odrzuciłam Kinga). Filmu też nie widziałam, więc też nie mam porównania. Opowiadanie sobie na razie odpuszczę, ale filmu będę poszukiwać. Na pierwszy rzut oka zapowiada się nieźle.
Ja zacznę od końca. :) Nowy wygląd - śliczny. Elegancki, estetyczny, przyjemny dla oczu. Ale w nagłówku zakochałam się bez pamięci... :)
OdpowiedzUsuńCo do książki - próbowałam ją czytać jakiś czas tamu, ale zupełnie mi nie przypadła. Nie czułam w niej kompletnie tej magii, wyjątkowości... Nie wiem dlaczego. Ale jako film też chętnie bym zobaczyła. Może bardziej by mi się podobał. :)
Cieszę się ogromnie. :)
UsuńTeż nie wiem dlaczego. Ja nudziłam się tylko przez kilka stron, a później ten świat mnie wciągnął i już do końca czytało mi się świetnie.
Najpierw pomyślałam, ze skoro wątek kryminalny schodzi na bok, to nie dla mnie, ale jednak te klimaty dzieciństwa i fantazji brzmią magicznie. Przypomina mi to film, który bardzo mi się podobał - Super 8. Ogólnie była to historia o UFO z wieloma efektami specjalnymi, ale głównymi bohaterami była grupa dzieci, która kręciła amatorski film. Akcja toczyła się w latach 70 i choć może nie jest to wybitna historia, film bardzo mnie zauroczył! Z chęcią obejrzalabym ekranizację Tima Burtona tej powieści, zwłaszcza po jego ostatnim świetnym filmie Mroczne Cienie. Nowy wygląd bardzo przytulny i biblioteczka klimatyczna ;)
OdpowiedzUsuńWątek kryminalny schodzi na bok tylko miejscami, po to, żeby dać chłopcu chwilę odetchnąć i żeby mógł wziąć udział w szkolnej bójce, albo wyskoczyć z kolegami do kina. A tak poza tym, to większość wydarzeń w jakiś sposób się z nim łączy.
Usuń"Super 8" nie widziałam. Co prawda za science-fiction nie przepadam, ale akurat (sądząc po opisie) ten film może być niezły.
Biblioteczka musiała być nieco klimatycznie-sepiowana, żeby się różowy Murakami za bardzo nie rzucał w oczy. :P