czwartek, 5 lipca 2012

Filmowe podsumowanie miesiąca - czerwiec 2012 (cz. 3)

25. "Różyczka" reż. Jan Kidawa-Błoński (2010); 7/10
(dramat)

Opowieść o pisarzu (Andrzej Seweryn), który wdał się w romans z Kamilą (Magdalena Boczarska), młodą dziewczyną pracującą dla UB zainspirowana została życiem Pawła Jasienicy. Kamila jest dziewczyną ubeka Romana (w tej roli znakomity Robert Więckiewicz) i to z miłości do niego decyduje się na udział w nieczystej grze. Z czasem jednak, jej stosunek do o wiele od niej starszego pisarza, ulega zmianie. Zaczyna dostrzegać różnicę, pomiędzy kulturalnym, inteligentnym, obytym mężczyzną, a brutalnym, emocjonalnie rozchwianym, niekiedy wręcz chamskim Romanem, oczywiście na niekorzyść tego drugiego. Igranie z uczuciami Romana nie może skończyć się dobrze dla nikogo.

Dobry film i kolejny dowód na to, że polskie kino nie jest złe.

26. "Lourdes" reż. Jessica Hausner (2009); 7/10
(dramat)

Cuda i miejsca kultu religijnego to raczej tematy nie z mojej bajki filmowej (życiowej zresztą też). Co nie zmienia faktu, że czasami lubię zajrzeć do cudzych bajek. Jeśli dodać do tego nominację do "Złotego Lwa" ("Lourdes" był uznawany nawet za faworyta konkursu, ale ostatecznie nagrodę zgarnął "Liban") to moje zainteresowanie wzrasta. 

Film opowiada historię jeżdżącej na wózku inwalidzkim, sparaliżowanej Christine, która właśnie w Lourdes szuka ratunku. Cuda się podobno zdarzają, a widzowie mają szansę ten cud zobaczyć. W tle przemykają ciekawe postaci mniej lub bardziej zaangażowane w proces cudotwórczy. Dla mnie ważne jest zakończenie filmu. Byłam ciekawa, co zrobi reżyserka. Utrzyma nas w przekonaniu, że cuda istnieją, czy pozbawi złudzeń? Oczywiście zakończenia nie zdradzę. Powiem tylko, że mnie usatysfakcjonowało.

27. "Szkolny chwyt" reż. Ryan Fleck (2006); 6/10
(dramat)

Danny (nominacja do Oscara dla Ryana Goslinga za rolę pierwszoplanową) jest nauczycielem, jakiego chciałby mieć niejeden uczeń: wyluzowany, z poczuciem humoru, sympatycznym podejściem do małolatów, potrafi słuchać, zmotywować do działania, zachęca uczniów do myślenia i dzielenia się poglądami. Ma jednak pewną wadę, nie bardzo radzi sobie w życiu prywatnym. Danny jest uzależniony od narkotyków, o czym dowiaduje się jedna z jego uczennic. To wydarzenie staje się początkiem ich przyjaźni.

"Szkolny chwyt" nie jest filmem, który na siłę stara się coś udowodnić, nie ma moralizatorskiego wydźwięku. Wielu rzeczy widz musi się domyślać. Niezły film, choć mnie akurat nie do końca przekonał.

28. "Zanim zapadnie noc" reż. Julian Schnabel (2000); 5/10
(biograficzny, dramat)

Historia kubańskiego pisarza - Reinaldo Arenasa (Javier Bardem). Marzenia, rozczarowania, pierwsze sukcesy, homoseksualne przygody, kłopoty z prawem, więzienie, wreszcie emigracja - niby dużo się dzieje, niby postać Arenasa sama w sobie jest bardzo ciekawa, ale film momentami ogromnie mi się dłużył.

Warto było jednak obejrzeć choćby dla tych kilku chwil, kiedy to Johnny Depp wcielił się w rolę Bon Bona. Tymi kilkoma minutami przyćmił całą resztę. Chciałam znaleźć dla Was fragment filmu na you tube i okazało się, że nie tylko mnie chwycił za serce jego występ. Powstało co najmniej kilka filmików złożonych ze scen, w których występuje Depp. Poniżej jeden z nich.


29. "Nic śmiesznego" reż. Marek Koterski (1995); 6/10
(komedia, dramat)

Jak w tytule. No, może nie było aż tak źle, ale "Dzień świra" podobał mi się o wiele bardziej. W roli nieboszczyka z prosektorium, który wspomina całe swoje życie, dochodząc do wniosku, że nie spotkało go w życiu nic śmiesznego, Cezary Pazura. 

Albo nie zrozumiałam, albo nie mój typ humoru, albo faktycznie - nic śmiesznego.

30. "Sami Swoi" reż. Sylwester Chęciński (1967); 6/10
(komedia obyczajowa)

Jakby na to nie spojrzeć - rzecz kultowa, a że już nieco się zestarzała i bawi nieco mniej niż kiedyś, to już inna sprawa.

O Kargulach i Pawlakach słyszeli chyba wszyscy, więc nie ma co się rozwodzić na temat potyczek przy płocie. Sąsiadów każdy z nas ma i doskonale wie, jak to z nimi źle, ale i bez nich bywa nie najlepiej.


31. "Wyznania zakupoholiczki" reż. P. J. Hogan (2009); 3/10
(komedia romantyczna)

Szukam dobrej komedii, a im bardziej szukam tym bardziej jej nie znajduję. Tym razem znowu się nie udało.

Rebecca jest dziennikarką. Bezrobotną, bo właśnie straciła pracę. Rebecca jest też zakupoholiczką, na dodatek mocno zadłużoną, co w połączeniu z bezrobociem nie wróży jej świetlanej przeszłości. Traf chce, że bohaterka, której życiowe potrzeby kręcą się wokół kolejnej pary butów, nowej torebki i czort wie której z kolei kiecki, znajduje zatrudnienie w firmie zajmującej się... finansami. Tak, od dziś Rebecca ma pisać o oszczędzaniu. Ponieważ jest to amerykańska komedia romantyczna, więc nikogo nie zdziwi fakt, że po pierwszej porażce bohaterka dostaje skrzydeł i radzi sobie świetnie, później nadchodzi załamanie, a im bliżej napisów końcowych tym... wiadomo.

Ani to ciekawe, ani realne, ani nawet zabawne. Od komedii romantycznej niewiele wymagam, ten film nie zbliżył się nawet do dolnej granicy mojej przyswajalności takich produkcji.

32. "Łowca Androidów" reż. Ridley Scott (1982); 7/10
(thriller, science-fiction)

Szok i niedowierzanie. Opowieść o łowcy androidów (robotów, które były dobre, jak były pożyteczne, a jak stały się niefajne, to postanowiono się ich pozbyć - jakie to ludzkie) naprawdę mi się podobała. Mnie, wielbicielce dobrych, realistycznych dramatów, której obce są światy z przyszłości, techniczne i technologiczne cudeńka, roboty, machiny i ogólnie pojęte science-fiction. W ramach małżeńskich kompromisów zdarza mi się oglądać produkcje tego typu, ale zwykle bez większego zainteresowania. I nagle trafia się "Łowca Androidów", który udowadnia mi, że nie można skreślać całego gatunku, bo w każdym z nich można znaleźć coś dla siebie.

Wspaniała muzyka, świetny klimat. W roli łowcy - Harrison Ford. W roli jednego z Androidów - niesamowity Rutger Hauer (rety, jakie on ma psychopatyczne spojrzenie!).

33. "Boski chillout" reż. David Gordon Green (2008); 1/10
(komedia)

Dwóch chłopców w ciałach mężczyzn wplątuje się w kryminalną aferę. Przez 90% filmu albo są już najarani, albo właśnie zapalają skręta, ewentualnie tylko o owym skręcie myślą. Przez pozostałe 10% biegają, wrzeszczą, strzęsą się ze strachu, dostają łomot i demolują okolicę. Czego jak czego, ale pomysłowości odmówić im nie można.

Dawno nie oglądałam filmu, który z każdą kolejną minutą staje się coraz głupszy i bardziej absurdalny, choć od pierwszych minut pocieszałam się, że gorzej już być nie może. Mogło i było.

Biorąc pod uwagę średnią ocen na Filmwebie i opinie o tym filmie jestem w mniejszości, tej która nie rozumie, nie widzi drugiego dna, nie docenia humoru, paradoksu, karykaturalności, nie jest wtajemniczona i ogólnie cechuje się znikomą inteligencją. Ot, cała ja.

34. "Medium" reż Jacek Koprowicz (1985); 7/10
(horror)

Polski horror z 1985 roku,  a w nim plejada gwiazd, m.in. Jerzy Stuhr, Michał Bajor, Grażyna Szapołowska, Jerzy Zelnik, Henryk Bista, Ewa Dałkowska, Władysław Kowalski i Piotr Machalica. Takiego filmu nie można pominąć.

W Sopocie dzieją się dziwne rzeczy. Kilka osób robi rzeczy, których nie kontroluje. Siostra parapsychologa wyczuwa działanie silnego medium. Komisarz wraz z aspirantem rozpoczynają śledztwo, które doprowadza ich do przerażających wniosków.

Ciekawy i klimatyczny film. Nieźle zrealizowany, ze świetnym (!) scenariuszem. Zakończenie jak najbardziej satysfakcjonujące. Aż dziwne, że ten film jest tak mało znany. Bajor z tą swoją teatralną manierą jest absolutnie rewelacyjny. Oczywiście nie jest to typowy horror, ale nie wiem jak inaczej go zakwalifikować. W każdym razie polecam tym, którym niestraszne stare, dobre polskie produkcje.

35. "Espectro" reż. Juan Felipe Orozco (2006); 6/10
(horror)

Jeszcze jedne z klimatycznych, niezbyt strasznych horrorów. Główna bohaterka, Vega, po tragicznych przejściach, postanawia odciąć się od świata i zamieszkać w samotności. Instaluje kamery i zamyka się, nie dopuszczając do siebie nikogo. Spokój dziewczyny zakłóca natrętna sąsiadka, a w samym mieszkaniu Vera wyczuwa coś dziwnego. Ma wrażenie, że jest z nią ktoś jeszcze, kto zginąwszy tragiczną śmiercią nie potrafi sobie znaleźć miejsca w zaświatach. Vera próbuje poznać przeszłość poprzednich lokatorów.

Pierwszy horror obejrzany przy zgaszonym świetle. To nic, że niestraszny. I tak jestem z siebie dumna. ;)

18 komentarzy:

  1. O tych filmach słyszałam, ale żadnego nie oglądałam :( Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystkie są warte uwagi, więc przynajmniej częściowo nic nie straciłaś. ;)

      Usuń
  2. Tym razem kojarzę oczywiście "Samych swoich". Jakże by tu nie znać tak świetnego filmu.
    "Wyznania zakupoholicznki" - tytuł słyszałam, nic więcej nie wiem. Widzę słaba ocena, więc nie warto się nawet fatygować, żeby obejrzeć.
    "Nic śmiesznego" - gdzieś coś obiło mi się o uszy.

    Poza tym nic już nie kojarzę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z "Wyznaniami zakupoholiczki" może być różnie. Dla mnie ten film był kiepski, komuś innemu takie lekkie kino z przymrużeniem oka może się spodobać. Zależy czego w danym momencie się potrzebuje.

      Usuń
  3. nie wiem czemu, ale bardzo lubię film "Wyznania zakupoholiczki", kilka razy już go oglądałam :)
    poza tym klasyka - "Sami swoi" ^^
    film z Pazurą był również nie zły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przy "Wyznaniach..." wymiękłam. Lubię czasami obejrzeć takie lekkie, zabawne kino, ale ten film jakoś wyjątkowo mi nie podszedł. Może też dlatego, że nie polubiłam głównej bohaterki, a zwykle gdy tak się dzieje, to i cały film gorzej mi się ogląda. Nie wiem. W każdym razie - to zdecydowanie nie dla mnie.

      Usuń
  4. Jestem usatysfakcjonowana. :P I zacznę robić listę filmów, których nie chcę obejrzeć. Never. :P Ale w sumie to racja, że nie należy żadnego gatunku skreślać. :) "Nic śmiesznego" ani "Samych swoich" nie widziałam. Ba, nawet "Rejsu"... :P Wstyd. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ogromnie. :P

      Tylko nie mów, że na tej liście znajdzie się "Boski chillout". :P

      "Rejs" widziałam. Zasnęłam, więc też powinnam się wstydzić. Na niektóre filmy jestem ewidentnie za głupia, ale już się z tym pogodziłam. =)

      Usuń
    2. No, przy "Boskim" się nie popisałaś, a musiał być świetny. :P Mnie "Rejs" polecały dwie osoby, ale z pewnymi zastrzeżeniami, dlatego tak wolno się za to zabieram. ;)

      Usuń
    3. Jak zalegalizują trawę, to spróbuję podejść do tego filmu bardziej na luzie. :P

      Z jakimi zastrzeżeniami? Mnie nikt nie ostrzegał i jest mi z tym źle.

      Usuń
    4. Aaa, to dlatego sąsiedzi tak cały tydzień koszą tę trawę... :P
      Ano na przykład, że jest tam sporo niezłych gagów, ale jako całość - niekoniecznie. ;)

      Usuń
    5. To ja się pod tą opinią podpisuję. Poszczególne sceny - tak. Całość - nie. Problem w tym, że jak mnie całość zaczęła nużyć, to i gagi mi umknęły, a trudno godzinny film oglądać w kilkunastu częściach. :P

      Usuń
  5. Chciałabym obejrzeć "Różyczkę" i "Espectro", natomiast do "Samych swoich" i ich kontynuacji wciąż wracam z przyjemnością pomimo, iż oglądałam ich dziesiątki razy, razem z rodzicami, od wczesnego dzieciństwa :) Jeżeli chodzi o "Wyznania zakupoholiczki" - nie mam nic więcej do dodania ponad to, co już napisałaś.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Samych swoich" oglądałam zawsze fragmentarycznie i dopiero teraz udało mi się zobaczyć całość, więc nie mam takiego sentymentu. Swoją drogą to ciekawe, że często ocenimy lepiej filmy czy książki, które pamiętamy z dzieciństwa. :)

      Usuń
  6. Kilka z nich obejrzałam, ale pozostała reszta jest mi zupełnie opcja, aż dziw!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze możesz nadrobić zaległości. W końcu są wakacje. :)

      Usuń
  7. Widziałam dużo z tego zestawu, ale tu akurat się podczepiam szczególnie pod Szkolny chwyt, film na który trafiłam przypadkiem na Ale kino, w dodatku nie od początku i zapadłam się w nim po uszy. Po jakimś czasie obejrzałam ponownie, bo chciałam zobaczyć tylko początek, a oglądać już nie mogłam przestać. Wszystko to przez Goslinga (bo sama fabuła nie jest jakaś specjalna). Facet mnie zahipnotyzował zwyczajnie. Już wcześniej go lubiłam, ale po Szkolnym zupełnie oczadziałam na jego punkcie, normalnie jak nastolata:)
    Zresztą jest tego ślad na blogu http://czarodziejskagoraksiazek.blogspot.com/2011/12/niedziela-z-ryanem-goslingiemciasteczko.html

    Coś mi się z tym postem stało. dziwne wygląda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat za Goslingiem nie przepadam, ale z każdym filmem coraz trudniej mi nie przyznać, że to jednak bardzo dobry aktor. W "Szkolnym chwycie" zagrał świetnie, podobnie jak w "Blue Valentine" (o czym już wiesz) i w "Drive". Z "Pamiętnika" go hm... nie pamiętam. Dawno już oglądałam ten film.

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.