środa, 28 lutego 2018

Jordi Sierra i Fabra "Cztery dni w styczniu"
[RECENZJA]

cykl z inspektorem Mascarellim, tom 1



Co robić, kiedy nic nie pozostało?
Pomyślał o dwóch kulach w pistolecie.
Otworzył drzwi balkonowe i mimo zimna wyszedł na zewnątrz. Dzień był pogodny, a cisza tak przerażająca jak ta, którą przerywał warkot samolotów lecących nad ich głowami w czasie bombardowań. Spojrzał na domu po przeciwnej stronie. Nikt nie pojawiał się ani w oknach, ani na balkonach. Życie się ukryło. Po lewej, w pustce otwartej przestrzeni, widać było krótki odcinek Avenida Diagonal. Ani jednego samochodu, ani roweru, ani tramwaju.
- Biedna Barcelona - szepnął[1].



Agonia Barcelony



Trzeba było premiery czwartego tomu, bym zdmuchnęła kurz z trzech pierwszych. Drobinki zawirowały w powietrzu, kot kichnął, a ja z kubkiem herbaty zasiadłam do lektury Czterech dni w styczniu, pierwszej części kryminalnej serii z inspektorem Mascarellem. 

Jordi Sierra i Frabra zabiera czytelników do Barcelony, do miasta jakiego nie znamy i jakiego znać byśmy nie chcieli. Jest poniedziałek, 23 stycznia 1939 roku. Republikanie przegrali w bitwie nad Ebro, nacjonaliści ruszają na Katalonię i ledwie cztery doby dzielą wojska generała Franco od wkroczenia do jej serca. W ciągu tych dni wiele się zdarzy w naszej kryminalnej historii, ale jeszcze ciekawsze o tego, co składa się na wątek kryminalny, okazuje się jego tło. Choć Kataloński pisarz nie stara się epatować przemocą i szokować na każdej stronie (a nawet na stronie co dziesiątej) to obraz miasta i jego mieszkańców łamie serce. 

Kto mógł, z Barcelony uciekł. Rząd wydał nakaz ewakuacji tych, którzy najbardziej są narażeni na represje. Pozostali kryją się w domach i drżą o życie. Matki ukrywają synów w wieku poborowym, a dziewczęta, by przetrwać, oddają swe ciała mężczyznom. Niektóre tylko dzięki temu mają co jeść. Głód doskwiera coraz mocniej, zimno wdziera się w każdy kąt, choć na chwilę odganiane palonymi w akcie desperacji meblami. Prąd jest albo go nie ma. Co jakiś czas ciszę przerywa huk bombardowań. 

Czy w takiej rzeczywistości kogokolwiek obchodzi czyjeś zaginięcie lub nawet morderstwo?


Matka i córka



Inspektor Miquel Mascarell nie zamierza uciekać z miasta. Kocha Barcelonę, a jeszcze bardziej kocha swoją żonę, która śmiertelnie chora nie przeżyłaby ucieczki. Mając przed oczami wizję porzucenia ciała ukochanej w jakimś rowie, inspektor woli, by ostatnie chwile spędziła razem z nim w domu. 

Gdy Mascarell po raz ostatni zagląda do opuszczonego komisariatu, odwiedza go tam prostytutka. Nie dopatrujcie się jednak w tym niczego niestosownego. Kobieta próbuje zgłosić zaginięcie nastoletniej córki.

Dzień później ciało matki znajdują przechodnie. Reme wypadła przez okno, a Miquel ma wątpliwości, czy nasuwające się w pierwszej chwili samobójstwo jest trafną oceną sytuacji. Matce inspektor już nie pomoże, ale wciąż może odnaleźć córkę. Choć nie ma funduszy, wsparcia, a w jego pistolecie znajdują się zaledwie dwie kule (przeznaczone dla niego i żony, w razie gdyby jedyną drgą ucieczki przed frankistami okazała się śmierć) zaczyna węszyć wokół zaginięcia Merche i śmierci Reme. 

Wędrując po wyludnionym mieście spotyka ludzi takich jak on, przerażonych, ledwie wiążących koniec z końcem, boleśnie dotkniętych koszmarem wojny. Prowadząc śledztwo dociera jednak i do tych, którym wiedzie się lepiej. I którym nie w smak będzie dochodzenie policjanta, a to może rodzić poważne problemy...


Głód, strach, beznadzieja



Ludzie gotowali, co tylko wpadło im w ręce, cokolwiek, byleby mogli poczuć coś w ustach. Słyszał kiedyś, że w Barcelonecie jedli gotowany piasek z plaży i dopiero bóle brzucha i rozwolnienie położyły temu kres[2].

Jordi Sierra i Fabra opowiada o ogromnie bolesnych, trudnych czasach. Portretuje zwykłych ludzi. Drżących o bezpieczeństwo swoje i swych bliskich, desperacko walczących o przetrwanie. Kolejne kadry z miasta przygnębiają, a obok opisów tego, do czego zdolni są głodni ludzie, by ów głód zaspokoić, nie da się przejść obojętnie.

Katalończyk pokazuje przy tym, że można pozostać wiernym własnym zasadom, można zachować się godnie, nawet w czasach z godności odzierających, że w obliczu wojny, w chwili, gdy cierpią niemal wszyscy, są jeszcze tacy, którzy przejmą się cierpieniem pojedynczego człowieka (podobny motyw znajdziemy u Marcina Wrońskiego, o czym pisałam przy okazji recenzji A na imię jej będzie Aniela). 

Cztery dni w styczniu to kryminał, ale ja bym go zaklasyfikowała jako "kryminał przy okazji". Zagadka nie jest przesadnie rozbudowana i szybko schodzi na drugi plan. Ta historia to przede wszystkim dramat. Dramat miasta i jego mieszkańców. Spisany starannym językiem, poruszający, sugestywny. Wypełniony bezradnością, głodem, strachem, pustką.

Z dala od Barcelony, od Katalonii, od Hiszpanii toczyło się życie, istniał świat. Tutaj życie zamarło.
Bez iskry nadziei[3].


Jordi Sierra i Fabra
Cztery dni w styczniu
Wyd. Albatros
2011
320 stron

***

[1] Jordi Sierra i Fabra, Cztery dni w styczniu, przeł. Elżbieta Sosnowska, Wyd. Albatros, 2011, s. 38-39.
[2] Tamże, s. 173.
[3] Tamże, s. 160.




31 komentarzy:

  1. Czytałam łącznie 3 książki z tej i serii i wywarły na mnie ogromne wrażenie. Szkoda, ze to tak mało popularna u nas seria.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie dziwi mnie ten brak popularności, bo seria jest świetna. :)

      Usuń
  2. Pierwszy raz słyszę zarówno o serii, jak i o autorze. Nie wiem czy się skuszę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za mną dwa tomy. Warto przeczytać, choć jak ktoś spodziewa się nacisku na kryminał, to może się zdziwić. ;)

      Usuń
  3. Nie słyszałam jeszcze o tej książce, ale zainteresowałaś mnie nią. Chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogłam obecnie pozwolić sobie na rozpoczęcie nowej serii, kiedy w kolejce czekasz tyle niedokończonych.

    OdpowiedzUsuń
  5. Taki trochę apokaliptyczny obraz Barcelony...

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka zdecydowanie odpowiednia dla mnie 😍

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejna kusząca książka, o której nigdy wcześniej nie słyszałam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chętnie zapoznam się z tą powieścią, a mam nadzieję, że również z całym cyklem. Nie przeszkadza mi, że wątek kryminalny schodzi niejako na drugi plan, wobec tak dramatycznego czasu akcji to zrozumiałe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to nawet lepsze niż kryminał. Autor ciekawie portretuje i miasto, i ludzi, i czasy.

      Usuń
  9. To muszę tą książkę sobie sprawić :) uwielbiam Barcelonę i miło ją wspominam. Fajnie będzie po raz kolejny przenieść się w zakątki tego miasta :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę, że książka mogłaby mi się spodobać :)

    OdpowiedzUsuń
  11. pierwszy raz słyszę o tej serii! ale to nic można nadrobić, bo widze, że jest pełna emocji :)))
    http://teczowabiblioteczka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. To ja w takim razie muszę zacząć dopiero od tomu pierwszego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy tom jest zdecydowanie najlepszym wyborem. :)

      Usuń
  13. Wydawało mi się, że już na swoim blogu zachęcałaś do przeczytania tej książki. Wydawało mi się nawet, że sięgnęłam po nią dzięki Tobie :) A może to była inna część? Czytałam ją dopiero niedawno. Bardzo to smutne poznanie Barcelony. Tak czy owak, jednak nie zawiodłam się. Co więcej, ta książka z jednej strony podniosła mnie z blogowej agonii :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej nie ja. Na pewno książki z tej serii pojawiły się w zestawieniu książek z Barceloną w tle, a zdjęcie autora w fotorelacji z WTK. Dopiero teraz czytam tę serię.
      Ale tak czy siak, cieszę się, że po nią sięgnęłaś i to z tak dobrym efektem. :)

      Usuń
    2. Przyjmij na klatę, że po prostu wszystko co hiszpańskie kojarzy mi się z Tobą :D

      Usuń
    3. Bardzo mi się to skojarzenie podoba i będę się starała stanąć na wysokości zadania i orientować w temacie jeszcze lepiej. :D

      Usuń
  14. Aniu, cieszę się, że o tej książce napisałaś, bo zdaje się powieścią bardzo sugestywną, a takie lubię. I ta Barcelona zdecydowanie kusi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj więc koniecznie. Najlepiej całą serię. :)

      Usuń
  15. Aż wstyd się przyznać, ale nie słyszałam o tej serii. Po przeczytaniu Twojej recenzji koniecznie muszę zapoznać się z tym cyklem :).

    Pozdrawiam
    zakladkadoksiazek.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu wstyd? Ale tak czy siak, warto przeczytać. :)

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.