piątek, 1 grudnia 2017

Marcel Woźniak "Mgnienie"
[RECENZJA]

trylogia z Leonem Brodzkim, tom 2


Gra toczy się wtedy, kiedy nic nie widać. Kiedy gracze patrzą sobie w oczy. Matematycznie rzecz biorąc, taka gra to ruletka. Oczywistym jest więc, że wszystko rozgrywa się na płaszczyźnie psychiki. Jeśli się zagotujesz, po tobie. Cała rzecz rozbija się o napięcie, spojrzenie, blef i pewność. W szachach, w kartach, w podrywie. Na przesłuchaniu[1].


Oczekiwania


Marcel Woźniak i niedoszły emeryt, detektyw Leon Brodzki, zapraszają czytelników do niebezpiecznej gry po raz drugi. Mgnienie jest kontynuacją bardzo dobrej, dynamicznej Powtóki i o tym, że jest to kontynuacja autor nie pozwoli czytelnikom zapomnieć. To jedna z tych kryminalnych trylogii, które trzeba czytać w kolejności powstawania poszczególnych tomów. Mgnienie jest jednym wielkim spojlerem poprzednika. Ku mojej rozpaczy, spojlerem okazała się dla mnie także... lista bohaterów występujących w sequelu znajdująca się na początku książki. Ot, rzuciłam na nią okiem i pomyślałam sobie, że... A później okazało się, że mam rację i to sprawiło, że w trakcie lektury przeżyłam o jedno zaskoczenie mniej. Jeśli więc chcecie dać się zaskoczyć (a jestem pewna, że chcecie), to na wszelki wypadek wróćcie do tej listy już po lekturze powieści. 

Powtórką byłam zachwycona. Wciągnęłam się w fabułę, wpadłam w wir zdarzeń. Autor kupił mnie humorem, opowiadaną historią, trochę postraszył, trochę zmusił do myślenia, w finale złamał serce, a ja niecierpliwie czekałam na wiadomości o premierze Mgnienia

Oczekiwania miałam spore, a wtedy, niestety, łatwiej o zawód.

Melancholia


To już nie to. Tempo akcji spadło znacząco, a wrażenie, że Mgnienie w wielu miejscach jest zwyczajnie przegadane, towarzyszyło mi od pierwszych rozdziałów. Akcja mocno zazębia się z treścią Powtórki, która skończyła się dramatycznie, a przy tym w sposób wręcz wymuszający pociągnięcie opowieści dalej. Kto jej nie czytał, nie będzie musiał, bo dostanie tamtą opowieść na tacy. Nie jest to wprawdzie duży zarzut, bo w końcu w przypadku serii należy się z takim zabiegiem liczyć, ale gdy ktoś pierwszy tom pamięta dość dobrze, będzie niecierpliwie przeskakiwał przez znane mu treści w oczekiwaniu na nowe wątki.


Marcel Woźniak, Poznań 2017



Tymczasem tom drugi rozkręca się dość wolno i nie osiąga tego tempa co pierwszy. Jest mniej zaskoczeń i zwrotów akcji. Zwłaszcza na początku Leon Brodzki chyba częściej snuje sowicie nasycone metaforami refleksje niż działa jako śledczy. A to niestety nuży, bo ich styl nijak nie pasuje do kryminalno-sensacyjnej konwencji, a objętość spowalnia akcję i wybija z rytmu. Toniemy więc w myślach w stylu: Dlaczego jesteśmy jak poeci, którzy dopiero po latach odkrywają, że należeli do jakiejś epoki? (...) Jeśli umocowani jesteśmy w społeczeństwie i historii, to jak, do cholery, żyć? Czy komuna była winą ludzi, czy systemu? Jeśli system zabiera ludziom kolejne szczeble z piramidy moralności i potrzeb, to jak przetrwać?[2], a akcja stoi w miejscu. Brodzki wpada w melancholijno-refleksyjne tony, snuje się, rozmyśla, analizuje, a gdzieś tam morderca realizuje swój paskudny plan, którego jednym z ogniw jest córka detektywa.

Zresztą nie tylko Brodzki nastroił się refleksyjnie, bo i narrator wpada w pełne metafor, melancholijne tony: W mieszkaniu detektywa pachniało wilgocią i smutkiem. Burzowy nokturn zostawił ślady w postaci nasączonych wodą ścierek pod przykrytym roletami oknem i w osobie Leona Brodzkiego, który na niezaścielonym łóżku zasnął w ubraniach. A może w okno nocą uderzał nie deszcz, a jego sny?[3] Gryzła mi się ta poetyckość z mrokiem fabuły, oj, gryzła.

Jakby inną ręką pisana


Melancholia melancholią, a tymczasem morderca prowadzi z Leonem paskudną grę, której początków należy szukać w przeszłości klanu Brodzkich. Gdzieś, kiedyś wydarzyło się coś, co sprowokowało psychopatę do działań. Teraz cierpią na tym detektyw i jego bliscy. Leon staje się cieniem samego siebie. Przytłoczony problemami podupada psychicznie, choć na szczęście wciąż potrafi wykazać się jako śledczy, a ciętym językiem kładzie na deski niejednego interlokutora. To ciekawie wykreowana postać, ale nie tak mocno zarysowana jak Szacki Miłoszewskiego, Wolski Chmielarza, Ybl Guzowskiej czy Maciejewski Wrońskiego. Wśród pozostałych bohaterów najciekawszy wydał mi się trzecioplanowy lichwiarz Szlomo, który wprowadza trochę kolorów i humoru do mrocznej fabuły.

Zniknął gdzieś ten cudny toruński klimat. Autor porzucił portretowanie miasta znane z Powtórki. Tym razem bardzo łatwo mi sobie wyobrazić, że ta historia rozgrywa się w jakimkolwiek polskim mieście. Szkoda.

Znajdziemy za to nawiązania do kolegów po piórze. Tu pojawi się wzmianka o Guciu, bohaterze Marty Matyszczak, tam zjawi się Marek Brener stworzony przez Roberta Małeckiego, innym razem padnie nazwisko Przemysława Semczuka. Nawiązań do literatury jest całkiem sporo, a muzycznym tłem zdarzeń stanie się Walkiria Wagnera. W nie wpasuje się dynamiczniejsza część akcji. Ta z wyścigiem z czasem i ciętymi dialogami, bo mimo wolniejszego tempa, znajdą się na szczęście i takie momenty.

W Mgnieniu Marcela Woźniaka mamy i mrok (mój typ, to świetna, bardzo filmowa scena  spotkania Nowaka i mordercy - jest moc!), i humor (scena z ochroniarzem i kotem kładzie na łopatki) i refleksje, i momenty bardzo dynamiczne. Nie przekonał mnie język powieści - zbyt ozdobny, pełny metafor, porównań. Całość straciła przez to i tempo, i pazur.

Mgnienie wydaje mi jakby napisane inną ręką niż Powtórka. Czekam na finał trylogii ciekawa w jaki sposób autor tę historię zamknie. Bo przecież wiem, że Marcel Woźniak potrafi opowiadaną historią chwycić za gardło i odebrać dech.


Marcel Woźniak
Mgnienie
Wyd. Czwarta Strona
2017
414 stron


[1] Marcel Woźniak, Mgnienie, Wyd. Czwarta Strona, 2017, s. 230.
[2] Tamże, s. 97.
[3] Tamże, s. 73.


Zobacz też:

trylogia z Leonem Brodzkim
2. Mgnienie
3. Otchłań (premiera: 2018) 




14 komentarzy:

  1. Nie ma to jak dobry kryminał, a jak już od Wydawnictwa Czwarta Strona to w ogóle super :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam twórczości autora, ale jakoś mnie nie kusi, by to zmienić.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam o tej książce i o tym autorze, ale chciałabym to zmienić. Szkoda, że kontynuacja nie jest tak dobra jak pierwsza część. Mimo wszystko pewnie jednak się skuszę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czy siak - warto. A ja liczę na to, że tom trzeci będzie bliższy pierwszemu.

      Usuń
  4. Nie czytałam książek autora, może zmieni się to za jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubię zbyt wiele metafor i ozdobników. Szkoda, że nie trzyma poziomu I części

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam książek tego autora, ale bardzo chętnie poznam :) Przed nami długie wieczory, więc i czas na czytanie się znajdzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, sezon na intensywne czytanie jest w pełni. :)

      Usuń
  7. Lubię serie książkowe bo bardziej zżywam się i poznaję z bohaterami, zastanowię się jednak nad tą książką ;) Ostatnio czytałam "Komisarza" P. Świst, też po części kryminalna książka ;p Mam nadzieję, że autorka również napisze większą serię, bo jej dwie książki już skradły moje serce :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu Twój komentarz tak bardzo, bardzo pachnie reklamą?

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.