Zamiast mdłego odoru zwłok, które leżały w płytkiej mogile, czuł intensywny zapach lasu.
Woń była gęsta i lepka jak mokra ziemia, którą przed chwilą odgarnął z folii przykrywającej ciało. Odsłonił tylko twarz i nie zamierzał więcej, tyle wystarczyło.
Wzrok przyzwyczaił się do ciemności i dzięki temu wyłapywał coraz więcej szczegółów, mimo że on wolałby w ogóle niczego nie widzieć i być gdzieś daleko stąd. Tymczasem klęczał w rozkopanej i zimnej glebie, która kleiła się do łydek i kolan.
(...)
Pod paznokciami wciąż czuł ziarna piachu. Mimo nocy wpatrywał się w swoje brudne ręce i pytał sam siebie, jak mogło do tego dojść[1].
Nareszcie jest!
Robert Małecki zadebiutował z przytupem. Wszedł na rynek książki z kryminalno-sensacyjnym dynamicznym debiutem, pokazał, że Toruń jest bardzo dobrym tłem zbrodniczych rozgrywek, a na końcu czytelnikom żądnym poznania odpowiedzi na wszystkie pytania pokazał język. I kazał czekać rok na kolejny tom.
Nie było wyjścia. Czekałam. A teraz czekam znów, bo cykl z dziennikarzem Markiem Benerem to trylogia, więc jak się pewnie domyślacie wciąż pewne pytania pozostają bez odpowiedzi.
Tym razem jest mniej szalenie. Nie to, żeby akcja straciła impet, dzieje się wiele, ale mamy też więcej momentów pozwalających na złapanie oddechu. Wyszło na plus. Porzuć swój strach to wciąż spora dawka sensacji, to nadal dynamiczna akcja, ale autor daje jasno do zrozumienia, że nie tylko potrafi tworzyć porywające fabuły, ale wie jak udanie wpleść w opowiadaną historię trudniejszy temat. Np. zjawisko, które pozwala bogacić się zamożnym i wpływowym, na którym tracą biedni i zdesperowani. Choć może zdarzyć się i tak, że i temu bogatemu powinie się noga. Wystarczy, że odwróci się od niego szczęście.
Zaginiona
Marek Bener, naczelny Echa Torunia, ma w sobie zacięcie detektywistyczne i skłonności do pakowania się w historie, które zapowiadają się na dużo mniej skomplikowane i niebezpieczne niż okazują się z czasem. Tym razem przyjmuje zlecenie od pewnego zamożnego typa (co nie jest bez znaczenia, bo wysokość honorarium okazuje się motywacją, której zignorować nie można). Ma odnaleźć córkę zleceniodawcy.
Bener wie jak boli utrata bliskiej osoby. Tęsknił za swoją żoną nieustannie. I bał się. W swoich oczach widział strach. Strach przed tym, że obraz Agaty w jego pamięci staje się coraz mniej wyraźny. Stopniowo wyparowywały również jej głos i zapach. Marek drżał na myśl, że pewnego dnia się obudzi, a wspomnienia Agaty już przy nim nie będzie, że zniknie dokładnie tak, jak sześć lat temu zniknęła z życia Benera ona sama[2].
Być może to właśnie ta osobista porażka sprawiała, że podejmował się podobnych spraw. Teraz skupia się na odnalezieniu Moniki Żelaznej. Czeka go tu wiele niespodzianek, a proste z pozoru zadanie zamieni się w grę, w której stawka jest wysoka. Grzebiąc w życiu rodziny Żelaznych nie tylko dotrze do spraw brudnych i niebezpiecznych, ale trafi także na nowy trop w sprawie zaginięcia żony. Stare rany się otworzą, ale pojawi się też nadzieja.
Błędne koło
Robert Małecki podkręca atmosferę i podnosi ciśnienie. Prywatny wątek Benera staje się coraz bardziej intrygujący. Pojawiają się nowe okoliczności, wychodzą na jaw kolejne tajemnice i aż ciarki przechodzą na myśl, co mogło spotkać Agatę. Nie da się podejść bez emocji do sytuacji Benera, nie da się przejść obojętnie wobec tego, co wyprawia jego koleżanka z redakcji, Aldona. Cieszę się, że autor rozbudował wątek tej drugiej postaci. Tak jak przypuszczałam, jest ona jak najbardziej warta uwagi. Charakter i ambicje nie pozwalają jej siedzieć z boku. Pracując nad materiałem dającym szansę na awans, pakuje się wprost do hazardowego podziemia, czyli mówi "dzień dobry" kłopotom, a one ochoczo otaczają ją ciasnym kręgiem.
To właśnie temat hazardu jest mocnym punktem kryminału Porzuć swój strach. Nie tylko zajrzymy tam, gdzie gra toczy się o bardzo wysokie stawki, będziemy mieli okazję się przyjrzeć jak gęsta jest sieć powiązań i jak bezwzględni gracze zasiadają do stołu, ale też przyjrzymy się co dzieje się w błędnym kole zwanym hazardem. Jak łatwo w to koło wpaść, jak trudno z niego wyjść bez szwanku. Spotkamy ludzi bezwzględnych i tych, którzy wierząc w łatwą wygraną wpakowali się w bagno długów, kłamstw, szantaży, strachu. Nęceni łatwą wygraną przegrywają czasami więcej niż oszczędności. Jest i o terapii, więc można powiedzieć, że Robert Małecki spojrzał na hazard z każdej strony i ten obraz, który stworzył, mocno działa na wyobraźnię.
Nie tylko mrok
Autor nie zapomina o miejscu akcji, co jakiś czas podsuwając nam toruńskie kadry, podrzucając nazwiska związane z miastem (oraz pewnego bohatera, którego spotkacie w kryminale Powtórka Marcela Woźniaka) lub komentując pewne zjawiska. Gdyby sarkazm miał moc kruszenia murów, pewien toruński kościół o bardzo długiej nazwie, z witrażem dowodzącym skromności inicjatora jego budowy, runąłby w mgnieniu oka.
W tej kryminalnej historii nie brakuje fragmentów ironicznych czy humorystycznych tekstów, a że poczucie humoru autora trafia do mnie bez pudła, to w czasie lektury bawiłam się wybornie. Kilka haseł zapewne przylgnie do mnie na dłużej.
(...) to kuzynka mojej żony, starsza, uczciwa kobieta, przy niej pieniądze mogą leżeć jak przy dobermanie[3].
Nie ściągnął okularów, wobec tego ilekroć Bener chciał spojrzeć mu w oczy, widział swoje odbicie. Jakby gadał sam ze sobą, chociaż był przekonany, że gdyby tak było, wówczas rozmowa byłaby milsza i na poziomie[4].
Nie wahał się, tylko wsunął nogi przez okno i wygiął plecy w łuk, żeby stanąć na betonowej posadzce. Minęło trochę czasu, zanim mu się udało, ale w kategorii oldbojów zgarnąłby oklaski za zwinność, a za jęki i stękania - nagrodę niemieckiego przemysłu porno[5].
Co tu dużo mówić. Porzuć swój strach jest jeszcze lepsze niż Najgorsze dopiero nadejdzie. Emocje rosną, oczekiwania także. Mam nadzieję, że Koszmary zasną ostatnie to będzie kryminał-petarda.
Robert Małecki Porzuć swój strach Wyd. Czwarta Strona 2017 448 stron |
[1] Robert Małecki, Porzuć swój strach, Wyd. Czwarta Strona, 2017, s. 11.
[2] Tamże, s. 23.
[3] Tamże, s. 55.
[4] Tamże, s. 122.
[5] Tamże, s. 347.
***
Zobacz też:
trylogia z Markiem Benerem
2. Porzuć swój strach
3. Koszmary zasną ostatnie (premiera: 2018 rok)
Ja dopiero planuję lekturę. Książka już czeka na kupce przy stoliku nocnym. 1. część benerowych przygód bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńTo druga też Ci się spodoba. :)
UsuńJeszcze lepsza? Ło matko, dobrze, że ją mam😆
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem tak. :)
UsuńDużo słyszałam o tym Autorze dobrego. Nie miałam jeszcze okazji przeczytać, ale na pewno chcę spróbować i zobaczyć czy przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńSprawdź koniecznie! :)
UsuńTeraz jesienią fajnie się czyta takie powieści. Koniecznie muszę przeczytać pierwszy tom, razem z tym zbierają same dobre opinie.
OdpowiedzUsuńWcale mnie to nie dziwi. :)
UsuńNie czytałam nic tego autora, ale z każdą recenzją na jaką trafiam coraz bardziej mnie ciekawi.
OdpowiedzUsuńTo najlepiej poczekaj na trzeci tom i przeczytaj całość za jednym zamachem. :)
UsuńBardzo dobra książka, muszę nadrobić pierwszy tom ;)
OdpowiedzUsuńMam w planach książki tego autora :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobry plan. :)
UsuńOd dawna mam w planach przeczytanie tych ksiazek, a chęć ta urosla jeszcze bardziej po Grandzie 🙂 a może poczekam na trzecią część i zrobie sobie maraton czytelniczy? To byłaby potrojna przyjemność 🙂 Świetna recenzja. Pozdrawiam K.
OdpowiedzUsuńJa bym poczekała i połknęła od razu trzy tomy. Zobaczysz, jak przeczytasz jeden, od razu będziesz chciała czytać kolejny. Ja teraz cierpię i czekam niecierpliwie na zamknięcie trylogii. :D
UsuńA Granda była super!