czwartek, 20 kwietnia 2017

Filmowa Kuba: "Hawana - miasto utracone"




Kolejne poszukiwania Kuby w filmach doprowadziły mnie do produkcji, którą wyreżyserował Andy García, z urodzenia hawańczyk, choć od piątego roku życia mieszkaniec USA. Obraz Hawana - miasto utracone powstał na podstawie scenariusza kubańskiego powieściopisarza Guillermo Cabrera Infante (jakiś czas temu pisałam wam o jednej z jego książek  - Ona śpiewała bolera). W tle mamy kubańską rewolucję, na pierwszym planie historię trzech braci 


Mamy 1958 rok, bardzo ważny dla Kubańczyków, bo to ostatni rok rządów Batisty, którego lada moment zastąpi Fidel Castro. Fico Fellove (Andy García) jest właścicielem dobrze prosperującego lokalu El Tropico. Gości nie brak, klub tętni życiem i muzyką. Do czasu. Nowy reżim to nowe zasady. Klub znajduje się na celowniku władzy, a w rodzinie Fellove następuje rozłam. Dalsze zdarzenia sprawią, że do stołu na cotygodniowym, rodzinnym uroczystym obiedzie zasiada coraz mniej osób. Dla Fico najlepszym rozwiązaniem byłoby opuszczenie kraju, ale jak to zrobić, gdy serce każe zostać. Mężczyzna zakochany w pięknej wdowie jest rozdarty pomiędzy miłością (która bryluje na "salonach" nowej władzy), a szansą na wolność, z dala od bliskich i swojego kraju.


Cuba Linda


Nad tym filmem Andy Garcia pracował szesnaście lat. We współpracy z Infante powstał film nieco sentymentalny, nostalgiczny, ale jednocześnie barwny, gwarny, portretujący Hawanę z dawnych lat. Z racji pozycji bohaterów w społeczeństwie, obserwujemy życie na wysokim poziomie, z przyjęciami, tańcami. Ten obraz się jednak zmienia, kadry robią się coraz bardziej niepokojące, a bohaterowie rozdarci wewnętrznie. Rewolucyjny dramat przybiera na sile.

Hawana - miasto utracone to emocje, barwy i dźwięki. Na ekranie oprócz Garcii zobaczymy m.in. Dustina Hoffmana i Billa Murray'a, a w roli miłości Fico - piękną Inés Sastre. Nie mogę powiedzieć, że ta produkcja wciągnęła mnie bez reszty, ale ma w sobie pewien magnes. Uwodzi klimatem, kadrami z ulic Hawany, tańcem, muzyką (w tym tą wybrzmiewającą z jakże groźnego dla nowej władzy... saksofonu). Jest więc uwodzicielski, magiczny, ale i brutalny, gdy rewolucja zbiera krwawe żniwo, powodując rozłam nawet wśród bliskich sobie osób.

To bez wątpienia bardzo osobiste kino. Do obejrzenia przy szklaneczce rumu z bliską osobą.




zwiastun filmu




Zobacz też:


8 komentarzy:

  1. Niedługo będę czytać książkę poświęconą Kubie, z przyjemnością wprowadzę się w klimat dzięki temu filmowi. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a co będziesz czytać? Bardzo mnie ciekawią książki i filmy dotyczące Kuby. :)

      Usuń
  2. Widziałam. Film godny polecenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem niezły, to fakt. Zwłaszcza, dla zainteresowanych Kubą.

      Usuń
  3. Elektryzujący i połyskujący magią obraz zakotwiczony w krwawym jeziorze rewolucji z pewnością stanowiłby doskonałe uzupełnienie refleksyjnego wieczoru. Obrazów mocno smagających brutalnością unikam, lecz widzę, że tutaj bolesny czas przełomu został uchwycony zupełnie inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka brutalnych scen znajdzie się i tu, ale chyba nie da się inaczej.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Tak czy siak, ani tu, ani tam raczej nie uda mi się dotrzeć. ;)

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.