sobota, 28 stycznia 2017

Ucz się skutecznie języków obcych,
czyli moje zmagania z hiszpańskim




Od nieskutecznej nauki jestem ekspertką. Tę skuteczną trenuję od niedawna. Dlatego właśnie powstał ten post. Z chęci podzielenia się własnymi pomysłami na to jak zacząć i nie skończyć zbyt szybko. I w nadziei na to, że i Wy dorzucicie coś od siebie.

Dziś będzie o hiszpańskim, bo zawsze chciałam się go nauczyć, a jakoś nie szło. Kupowałam kolejne podręczniki i płyty, korzystałam z rozmaitych stron i kursów, zaopatrywałam się w fiszki, czasopisma, książki. Zapał szybko mijał, materiały pokrywał kurz.


Dlatego punkt pierwszy dzisiejszego postu brzmi:

1. Znajdź dla siebie skuteczną metodę nauki!


U mnie żadna z wcześniej wymienionych się nie sprawdziła. Potrzebowałam decyzji o zapisaniu się na kurs stacjonarny, dwóch zajęć tygodniowo, spotkań z ludźmi, motywacji w postaci niechęci do zostania w tyle za innymi kursantami. Dzięki temu inne metody nauki wróciły do łask i naturalnie przykleiły się do tego, co robię w ramach kursu. Odkurzyłam fiszki, zalogowałam się do aplikacji, nie tylko słucham hiszpańskiej muzyki, ale także wsłuchuję się w teksty i z radością dostrzegam, że wyłapuję z nich coraz więcej znajomych słów i fraz.

Z czego korzystam obecnie? 

Głównie z czterech aplikacji, bo każda oferuje mi nieco inne możliwości. Napiszę Wam o nich w innym poście.

DUOLINGO
- do nauki hiszpańskiego potrzebna jest tu znajomość angielskiego; kolorowa, trochę przypominająca grę aplikacja pozwala ćwiczyć słownictwo, gramatykę, a nawet wymowę

FISZKOTEKA
- polski interfejs, ale trochę głębsza woda; kursy, z których korzystam w poszczególnych partiach do nauki zawierają zarówno słownictwo podstawowe jak i bardziej zaawansowane (np. kurs 1000 najważniejszych rzeczowników po hiszpańsku).





QUIZLET
- tę aplikację wykorzystuję do samodzielnego tworzenia zestawów fiszek; uczy mi się z nich o niebo lepiej i szybciej niż z tradycyjnych kartoników







MEMRISE 
- trzeba ostrożnie dobierać kursy, bo wśród tych tworzonych przez użytkowników zdarzają się niestety błędy; mimo to, jest to moja ulubiona aplikacja









Ponadto staram się m.in.:
- oglądać hiszpańskie filmy, co prawda jeszcze nie w oryginale, lecz z napisami polskimi, ale uważniej skupiając się na oryginalnych tekstach
- oglądać językowe filmy edukacyjne, jak np. te z SOL School of Language
- wsłuchiwać się w teksty hiszpańskich piosenek
- czytać krótkie teksty w internecie (obecnie np. ogłoszenie z noclegami, gdzie jest sporo słówek przydatnych w podróży) czy przeglądać menu hiszpańskich restauracji wyłapując nazwy potraw i składników

Próbujcie szukać pasujących metod do skutku! Wierzę, że każdy znajdzie taką dla siebie. Tylko musi chcieć. I w ten sposób przechodzimy do punktu drugiego.

2. Skup się na celu, znajdź motywację!


Odpowiedz sobie na pytanie, po co się uczysz? Od tego zależy w jakim tempie będziesz się uczyć i w jaki sposób. Inną formę przybierze nauka dla kogoś, kto chce potrafić zamówić obiad w hiszpańskiej knajpie, a inną ten, kto chce wykorzystać znajomość języka w biznesie.

Nie trać z oczu celu. To ważne. Ilekroć najdzie Cię chęć, by dziś odpuścić naukę, miej cel przed oczami.

Mnie przede wszystkim zależało na takim poziomie znajomości hiszpańskiego, który pozwoli mi dogadać się w czasie podróży. Początkowo więc skupiałam się na takim słownictwie, które mogłabym wykorzystać w tym celu. Teraz wiem, że hiszpański po prostu chcę znać. Móc porozmawiać na różne tematy, a kiedyś czytać w oryginale. Przede mną więc długa droga, ale mam nadzieję, że zapał mnie nie opuści.

3. Wyrób w sobie nawyk nauki.


Może komuś wystarczy usiąść do nauki raz na jakiś czas, ale bądźmy szczerzy: systematyczność to podstawa. Spraw więc, by nauka stała się częścią twojej codziennej rutyny. Niech będzie jak mycie zębów - po każdym posiłku, albo jak poranna kawa - obowiązkowa zanim zasiądziesz do pracy. Serio. To pomaga. Nawet nie zauważysz kiedy nauka stanie się tak naturalna, jak spanie, jedzenie, wyprowadzanie psa na spacer czy przeglądanie Facebooka. 

Pomocne, zwłaszcza na początku, mogą być aplikacje służące do nauki języków. Często, tak jak Duolingo, Fiszkoteka czy Memrise, mają opcję sumowania dni ciągłej nauki. Mnie to motywuje do nieprzerywania cyklu. Może i na Was zadziała?

4. Otaczaj się językiem.


Nawet jeśli wydaje Ci się, że słuchając tekstów piosenek niczego nie zapamiętujesz - mylisz się. Często chłoniemy wiedzę mimowolnie. Więc zanim włączysz film z lektorem zastanów się, czy nie lepiej uruchomić wersję z napisami. Warto osłuchać się z językiem, z jego naturalnym brzmieniem. Szkolny hiszpański nigdy nie będzie brzmiał tak jak ten uliczny.

5. Mierz siły na zamiary.


Nie chciej za dużo, ale i nie jedź po linii najmniejszego oporu. Ja chciałam na raz dużo, bardzo dużo i to sprawiło, że po pewnym czasie przyszła frustracja. Zmęczona nie zapamiętywałam tyle co z pierwszych lekcji, a to zniechęcało mnie do dalszej nauki. Choć cały czas wkuwałam nowe słówka, miałam wrażenie, że nie robię postępów, bo szło mi dużo wolniej niż na początku, kiedy pojawiały się słówka łatwiejsze i częściowo mi znane.

Z drugiej strony, poprzeczka nie może być ustawiona zbyt nisko, bo przecież mamy nie tylko się uczyć, ale i nauczyć.

6. Nie zapomnij o powtórkach!


I to systematycznych. Słówka czy gramatyka to nie nauka jazdy na rowerze - je się zapomina! Dlatego tak ważne jest, żeby w codziennym toku nauki planować też sesje powtórkowe. Tu również pomocne mogą być aplikacje niejako "wymuszające" powtórki. Wiele zestawów papierowych fiszek ma pudełka z odpowiednimi przegródkami, które umożliwiają odpowiednie podzielenie fiszek i opracowanie planu powtórek.

7. Myśl i mów w danym języku.


Zdarza mi się rozmawiać z mężem po angielsku. O tak, żeby sprawdzić, czy w codziennej konwersacji jestem sobie w stanie poradzić z moim zasobem słów.

Z hiszpańskim jest już trudniej, ale to nie przeszkadza mi rozmawiać... samej ze sobą. Głównie w myślach, więc raczej nie spotkacie mnie mamroczącej na ulicy. Nie jest to tak skuteczne jak rozmowa oko w oko z kimś znającym język, ale gdy tak w myślach idę np. do sklepu, to już po chwili wiem, że z kupnem pomarańczy sobie poradzę, ale już z mydłem czy szamponem będę miała problem, więc do listy słówek muszę je sobie dorzucić.

Dobrą opcją może być rozmowa w danym języku na czacie czy przez Skype'a, ale tego jeszcze nie próbowałam.



Zdaję sobie sprawę, że to nie jest odkrywczy tekst, ale z racji tego, że sama sobie potrzebowałam uporządkować pewne rzeczy, postanowiłam go napisać. A teraz muszę odkryć w jaki sposób najlepiej uczyć się gramatyki, bo ta wchodzi mi do głowy bardzo opornie.


Uczycie się języków obcych? Jak to wygląda w Waszym przypadku? Jeśli macie sprawdzone metody nauki, koniecznie się nimi podzielcie!

29 komentarzy:

  1. Jestem podobnym przypadkiem co Ty. Jeśli nie będę miała nad sobą bata w postaci kursu to zapał do nauki szybko mija. Skończyłam się uczyć hiszpańskiego 3 lata temu i całkiem sporo rozumiem, ale niestety niewiele potrafię powiedzieć. Planuję się zapisać na kurs od marca, mam nadzieję, że się uda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki! Ja już się zapisałam na kolejny semestr, ale niestety stracę pierwsze dwa tygodnie nauki. :(

      Usuń
  2. Hiszpański dla mnie to czarna magia, ale obiecuje sobie, że podszkolę swój angielski... tylko jakoś mi nie po drodze ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z angielskim mam podobnie. Łatwiej mi uczyć się hiszpańskiego od podstaw niż szlifować angielski.

      Usuń
  3. Wstyd się przyznać, ale tak naprawdę nie znam żadnego języka obcego - niemiecki mimo 13 lat nauki nie wszedł mi do głowy jakoś bardzo, a angielski ledwie liznęłam... Tego drugiego bardzo chciałabym się nauczyć na poważnie, ale do tej pory miałam milion nieudanych podejść z różnymi formami i nigdy nic z tego nie wyszło. Pewnie sprawdziłby się klasyczny kurs, gdzie będę zmuszona uczyć się z lekcji na lekcję, ale póki co nie mam na to środków. No i taka forma też ma swoje wady - nie jest tak indywidualnie dopasowana jak to, co możemy wybrać sobie sami. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda forma ma swoje wady, grunt to znaleźć optymalną.
      Owszem, kursy nie są dopasowane indywidualnie, ale czasami szkoły oferują dodatkowe możliwości. Np. u mnie, gdy zapłaci się za semestr w jednej racie, można skorzystać z dodatkowych 20 godzin oko w oko z lektorem. A to naprawdę świetna sprawa.

      Usuń
  4. W hiszpański zakochałam się na początku studiów. Zapisałam się na kurs, szło mi całkiem nieźle i wiedziałam, że ten język polubię co najmniej tak jak angielski. Niestety po niespełna dwóch latach nauki grupa się rozpadła, znalazłam inną szkołę językową, ale też grupa się wykruszyła. Potem miałam już więcej zajęć na uczelni i odpuściłam szukanie kursu. Efekt jest taki, że prawie nic już nie pamiętam i jestem zła na siebie, że porzuciłam naukę hiszpańskiego. Systematyczność to nie jest mocna strona. Dobrze, że angielskiego uczyłam się od pierwszej klasy i rodzice zmuszali mnie do dodatkowych zajęć, więc teraz nie mam problemów z tym językiem. Pewnie jakbym miała się sama uczyć i motywować to już nie byłoby tak kolorowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej... Pechowo. :/
      Angielskiego zazdroszczę. Ja właśnie nie potrafię się zmotywować do samodzielnej nauki, a drugi kurs to byłoby już za dużo, i czasowo, i finansowo.

      Usuń
    2. Pechowo, niestety mam taką obserwację, że nawet w wielkim mieście coraz trudniej znaleźć kurs języka na wyższym poziomie niż podstawowy. Oczywiście o ile nie jest to angielski. Przynajmniej tak było kilka lat temu. Niby Łódź duże miasto, szkół językowych pełno, a jak chciałam znaleźć grupę z interesującym mnie poziomem i w odpowiednich godzinach to już było trudno. Problemy z motywacją doskonale rozumiem. Jestem pewna, że gdyby rodzice nie kazali mi chodzić na dodatkowe zajęcia to nie znałabym angielskiego tak dobrze. Żałuję, że nie wmusili mi jeszcze jednego języka :P

      Usuń
  5. Do nauki polecam również oglądanie filmików na youtube w danym języku, mi naprawdę pomaga! :D Oprócz tego korzystam również z własnoręcznie zrobionych fiszek, aplikacji o których wspomniałaś oraz z innych tego typu pomocy naukowych. Dużo daje również czytanie książek i oglądanie seriali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to też! Na youtube można znaleźć różne cuda. :D

      Do robienia papierowych fiszek nie mam cierpliwości, dlatego cieszę się, że Quizlet mi je zastąpił.

      Usuń
  6. Moja siostrzenica zaczęła w tym roku szkolnym naukę w gimnazjum z wiodącym językiem hiszpańskim. Ale co innego z native speakerem, a co innego samemu. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Marzy mi się nauka hiszpańskiego, ale przede wszystkim brak mi motywacji, siły i troszkę czasu :( Słomiany zapał mam niestety. Korzystałam przez jakiś czas z Duolingo, bardzo fajna aplikacja faktycznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie musisz znaleźć solidną motywację do nauki. To chyba najlepsza droga do pokonania słomianego zapału.

      Usuń
  8. Ciągle tkwię we frustracji, bo kilkakrotnie podejmowałem się nauki języka angielskiego na własną rękę, ponad materiał szkolny i szło mi dobrze do czasu. Zaprzestawałem nauki, potem znów do niej wracałem i znów kończyłem. W koło Macieju. Myślę, że to dlatego, iż chciałem na raz posiąść zbyt dużo wiedzy, jak to opisałaś. I muszę sobie znaleźć motywację. Bo to też jest ważne. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motywacja jest ogromnie ważna. Podobnie jak ocenienie swoich możliwości. Lepiej wolniej i regularniej, niż dużo na raz, co zwykle kończy się wypaleniem.

      Usuń
    2. Oj tak, zgadzam sie. Motywacja jest chyba (obok systematycznej pracy) najważniejsza.

      Usuń
    3. Dopóki ma się przed oczami cel, łatwiej o zapał do nauki. :)

      Usuń
  9. Dla mnie nauka języków obcych jest niestety katorgą :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie znalazłaś jeszcze najlepszej dla siebie metody nauki?

      Usuń
  10. A ja poddałam się z nauką hiszpańskiego. Leniwa się stałam. A kiedyś było inaczej. Wytrwale czytałam po angielsku, ale gdy zauważyłam, że całe moje otoczenie nie męczy się tak, to i ja się poddałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda. :(
      Ale na innych wokół nie ma co spoglądać. Zwłaszcza, jeśli nie tylko nie motywują, ale wręcz przeciwnie...

      Usuń
  11. U mnie duolingo się sprawdziło, ale już przeszłam wszystkie poziomy. Czytam english matters, ale na pewno muszę poćwiczyć słuchanie- to u mnie zawsze gorzej idzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie ze słuchaniem też różnie. Zwłaszcza, jak trafi się jakiś kosmiczny akcent. ;)

      Usuń
  12. Ja z kolei nie znoszę kursów językowych. Brr.. Wolę dołożyć kilka złotych i mieć indywidualne lekcje najlepiej z native speakerem. Teraz tak się douczam hiszpańskiego i angielskiego, a ja w zamian uczę mojego nauczyciela niemieckiego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, to najlepsza opcja, ale póki co, nie mam kilku złotych do dołożenia, a grupę mam tak fantastyczną, że żal by mi było zrezygnować z zajęć. :D

      Taka wspólna nauka musi być świetną sprawą. :)

      Usuń
  13. Zgadzam się w zasadzie ze wszystkim, co tu napisałaś, ale najbardziej - z punktem pierwszym. Bo znaleźć idealną dla siebie metodę nauki to podstawa. Problem w tym, że nieraz trzeba najpierw przerobić całą masę metod, by stwierdzić: nie, te mi nie odpowiadają, potrzebuję czegoś innego. A to po drodze może niestety zniechęcić część językosympatyków.
    Mnie się najlepiej uczy samej, choć doceniam metody grupowe i też sporo z nich wyniosłam. Ale mam swoją słabość - gramatykę - i właściwie mogłabym cały czas wgryzać się tylko w nią. Przejście do słówek jest dla mnie zawsze pewnym kompromisem, bo gramatyka taka gorąca i podniecająca, a słówka takie, no... takie średnie w podniecaniu. Gdy uczę się sama, mogę dawkować sobie tej gramatyki, ile wlezie, i na własną rękę wyszukiwać jakieś analogie, różnice etc., dzięki którym różne rzeczy mi się lepiej w głowie ułożą.
    Tak, systematyczność i najlepiej wyznaczony konkretnie w tygodniu czas na naukę - to przydałoby mi się teraz, gdy po paru miesiącach zbytniego obciążenia pracą stwierdzam ze zgrozą: w zasadzie odstawiłam języki na boczny tor. Dobrze chociaż, że po angielsku ciągle coś czytałam, ale inne sprawy... Smutne. W 2017 musi być inaczej.
    Do nauki najbardziej motywują mnie książki w oryginale. Przeczytałam w styczniu trzy powieści Burnett, które kiedyś uwielbiałam - "Małą księżniczkę", "Małego lorda" i "Tajemniczy ogród" - tyle że tym razem po angielsku. Spotkanie z oryginałem to jednak zupełnie inne, pełniejsze spotkanie. Chcę takich spotkań jak najwięcej.
    Powodzenia z hiszpańskim! Jest na mojej liście "języków na uczenia się kiedyś"; będę się starać, by to "kiedyś" stało się jak najszybciej "teraz" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki za znalezienie czasu na języki!

      I zazdroszczę tego, że tak zaprzyjaźniłaś się z gramatyką, która dla mnie jest mega wyzwaniem. Nijak mi nie wchodzi do głowy. Słówka zapamiętuję w miarę szybko, ale gramatyka... Katastrofa!

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.