poniedziałek, 26 września 2016

Granda w Poznaniu - dzień pierwszy!



W ubiegłym roku, w Poznaniu, w kalendarzu imprez kulturalnych pojawiła się Granda. Poznański Festiwal Kryminału. Tańczyłam z zachwytu, bo bardzo mi brakowało takiej imprezy na lokalnym podwórku. Jak było? Ciekawie i różnorodnie. A co ważne - festiwal udał się na tyle, że na jednej edycji się nie skończyło.

Za mną trzy wspaniałe dni Grandy 2016. Zaserwuję sobie cykl postów "przeżyjmy to jeszcze raz" i jeśli tylko zechcecie mi towarzyszyć, to w trzech odcinkach opowiem Wam jak było.


Zmieniło się miejsce. Już nie dworzec w zimnym październiku, a budynek Nowej Gazowni we wrześniowym słońcu. Miejsce świetne, choć zachodzi obawa, że jak impreza rozkręci się jeszcze bardziej, to możemy się w sali NG nie zmieścić. Podczas wielu spotkań pękała w szwach, czemu trudno się dziwić, jeśli spojrzeć na nazwiska zaproszonych gości czy tematy spotkań.




Otwarcie Festiwalu było bardzo widowiskowe. Dzięki uczniom Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Poznaniu, mogliśmy na moment przenieść się do zwykłego, spokojnego miasteczka, ale ponieważ ne był to festiwal prozy obyczajowej, a kryminalnej, ów spokój zaburzyło wkraczające do miasta zło. Muzyka, dym, mrok, gra świateł, lasery, historia, no i oczywiście młodzi wykonawcy - to wszystko okazało się dobrą wróżbą.










Podczas Festiwalu bez problemu można było kupić książki zaproszonych gości. I tylko brak Lampionów rozczarował wielu, w tym samą autorkę - Katarzynę Bondę. Nawet jej urok nie podziałał na twarde serce wydawcy.


Kolorowy zawrót głowy.

Idealny profil Czwartej Strony. Wydawniczy, oczywiście.

Grandowe gadżety.

Punkt pierwszej pomocy dla cierpiących głód i pragnienie.


Gośćmi pierwszego grandowego spotkania organizowanego w Nowej Gazowni (co muszę podkreślić, bo w mieście zaroiło się od stacji-sensacji, w których odbywały się nie mniej interesujące spotkania) byli Gaja Grzegorzewska, Joanna Jodełka i Piotr Bojarski. Miał im towarzyszyć także i Mariusz Czubaj, ale jak to skomentowała jedna z pisarek - w drodze do Poznania zaliczył stłuczkę w warszawskim stylu. W korku. 


O zabawny wstęp do spotkania i wprowadzenie jego bohaterów, zadbał Vincent V. Severski.


Było ich więc troje, a nie czworo, ale prowadzone przez Przemysława Poznańskiego spotkanie pod tytułem Zabójcze tożsamości, wypadło całkiem interesująco, choć pewnie twórcy poznańskiego dworca nie byliby zadowoleni z jego przebiegu. Jednym z punktów spotkania było pewne opowiadanie, jakie o Gai Krakowskiej i Mariuszu Warszawskim, napisali wspólnie wielkopolscy pisarze - Joanna Jodełka i Piotr Bojarski. W tymże opowiadaniu, kryminalnym rzecz jasna, znaleziono trupa projektantki dworca. Zadaniem pochodzącej z Krakowa Gai Grzegorzewskiej i Przemysława Poznańskiego (dzielnie reprezentującego stolicę w zastępstwie nieobecnego warszawiaka - Mariusza Czubaja), było dopowiedzenie dalszego ciągu tej historii, najlepiej bazującego na stereotypach krążących po Polsce, a dotyczących poznaniaków. 


Przemysław Poznański


Zadanie było niełatwe, ale udało się je ukończyć przy wsparciu publiczności. Przy okazji wyszło na jaw, że obecny dworzec jest uważany za inwestycję nietrafioną zarówno przez mieszkańców Poznania, jak i przyjezdnych (tu nastąpiła wymiana anegdot dotyczących tego, kto, ile razy i w jakich okolicznościach zgubił się w tym miejscu).

Sama rozmowa krążyła m.in. wokół kreacji postaci, sposobu tworzenia fabuł, rozważań na temat tego, czy pisanie cykli jest łatwiejsze od tworzenia pojedynczych powieści, zbierania dokumentacji, sympatii i antypatii względem stworzonych przez siebie bohaterów.


Piotr Bojarski



Piotr Bojarski wywołał rozbawienie wyznaniem, że coraz bardziej upodabnia się do swego bohatera. Brzuch rośnie, włos się przerzedza, a kaszanka smakuje coraz lepiej. Z komisarzem Kaczmarkiem łączy go miłość do bezowego tortu. Stworzył postać pozornie nijaką, ale taką, która potrafi stanąć na wysokości zadania w sytuacji, która tego wymaga. Rekonstruowanie Poznania lat 30' sprawia mu ogromną frajdę, choć początkowo pisał nie kryminały retro, ale powieść będącą historią alternatywną.


Joanna Jodełka



Joanna Jodełka, właścicielka kapitalnych rajstop będących przedmiotem mojej dzikiej zazdrości, przyznała, że w jednej z powieści zabiła... nielubianą sołtysową. Zło jest atrakcyjne, stąd przyjemność z pisania o czarnych charakterach. Uważa, że z każdego można zrobić bohatera powieści. Wystarczy skierować na niego światło, uwypuklić pewne cechy.





Gaja Grzegorzewska na pytanie o to, po co w jej książkach jest tyle przemocy, odpowiada: dla czystej przyjemności. W jej powieściach próżno szukać "normalsów", a z zamierzenia pozytywne, lekkie opowiadanie kryminalne niejako samoczynnie zmienia się u niej w "orgię z krwi i szaleństwa". Uważa, że czytanie książek osób, które zna, odziera te powieści z magii.




Organizatorzy przygotowali dla gości świetną niespodziankę. U jednych wywołała ona nie lada zaskoczenie, u innych śmiech lub niedowierzanie. Pisarze mogli zobaczyć swoich bohaterów oczami artystki, która przygotowała dla nich pamiątkowe rysunki przedstawiające głównych bohaterów ich kryminałów.

I tak, Piotr Bojarski otrzymał podobiznę komisarza Kaczmarka, Joanna - pisarki Joanny, a Gaja - Julii Dobrowolskiej.






Po tym, podobnie jak i po kolejnych spotkaniach, można było spotkać się z gośćmi za kulisami. Porozmawiać, zrobić wspólne zdjęcie, wziąć autograf na książce lub... pocztówce. Grandziary przygotowały bowiem niespodziankę także i dla czytelników, udostępniając pocztówki z wizerunkami bohaterów kryminałów.




Kolejne spotkanie nosiło tytuł Gdy życie przerasta fikcję. Michał Larek, Przemysław Semczuk, Krzysztof M. Kaźmierczak i moderujący spotkanie Błażej Wandke rozmawiali o fikcyjnych opowieściach kryminalnych i o tych, które napisało życie. 



Błażej Wandtke



Było m.in. o Ziętarze i Marchwickim. Przemysław Semczuk, który zajmował się tą ostatnią postacią stwierdził, że chyba nigdy nie dowiemy się, czy to on rzeczywiście popełnił zbrodnie, o które go oskarżono. Rozważając kwestię tego, czy atrakcyjniejsze jest dla niego pisanie literatury faktu czy fikcji, wybrał to drugie twierdząc, że daje więcej możliwości. Póki co, autor m.in. Wampira z Zagłębia, daje się jednak poznać jako dziennikarz, reporter, a nie opowiadacz fikcyjnych historii.


Przemysław Semczuk



Krzysztof  M. Kaźmierczak, autor m.in. Krótkiej instrukcji obsługi psa, woli tworzyć literaturę faktu. W jego przypadku to ona się też lepiej sprzedaje. Nie lubi długich opisów, starając się opisywać wyłącznie to, co jest istotne dla fabuły. Opowieść o sprawie Ziętary oparł na relacjach świadków i nie potrzebował niczego dodatkowo wymyślać. O tym, że praca dziennikarza śledczego wiąże się z rozmaitymi nieprzyjemnościami niech świadczy fakt, że autor będzie miał sprawę karną z art. 112.


Krzysztof M. Kaźmierczak



Michał Larek pisze o prawdziwych sprawach, ale nadaje im powieściowego rysu (o czym możecie się przekonać czytając np. Mężczyznę w białych butach napisanego wspólnie z Waldemarem Ciszakiem). Niedawno podpisał umowę na cykl powieści kryminalnych, który zapowiada się bardzo ciekawie. Pisząc, interesuje się głównie relacjami między bohaterami, a nie tłem akcji. Lubi spoglądać na danego człowieka, bohatera powieści, pod rozmaitymi kątami.


Michał Larek


Tego dnia, na uczestników Grandy czekały jeszcze dwa wykłady. Jak się okazało - dwa ogromnie ciekawe wykłady, wygłoszone przez charyzmatycznych panów z poczuciem humoru. Choć trzeba przyznać, że z założenia tematy zabawne nie były. Zwłaszcza ten drugi. Na obydwa wstęp miały tylko osoby pełnoletnie.

Tematem pierwszego spotkania były Seks, zazdrość i zdrada. Wykład poprowadził psychoterapeuta i seksuolog - Michał Pozdał. To było świetne spotkanie! Z jednej strony interesujące i... wzbudzające refleksje, z drugiej - poprowadzone lekko, z humorem, bez zbędnych dłużyzn, przynudzania, naukowego bełkotu. 

Michał Pozdał opowiadał o przyczynach zdrady i to, czym właściwie owa zdrada jest. Jak się okazuje - nie ma tu jednej definicji. Zdradą jest to, co wykracza poza normę partnerską, a tę, będąc w związku, powinniśmy ustalić z tą drugą osobą jak najszybciej. A później oczywiście jej przestrzegać. Dla jednych zdradą będzie oglądanie pornografii czy masturbacja, inny za zdradę nie uzna seksu z byłym partnerem czy spotkań z prostytutką. Michał Pozdał przekonywał jak ważna jest rozmowa w związku i ustalenie zasad współżycia. Opowiadał też o skutkach zdrady, o partnerach, którzy próbowali radzić sobie z nią na różne sposoby. Nie zawsze skuteczne. 

Wszystkie teorie ilustrował przykładami z życia. A te, jak wiadomo, trafiają do wyobraźni o wiele bardziej niż definicje, klasyfikacje i wykresy.




Tematem ostatniego wykładu, poprowadzonego przez specjalizującego się w mitoznawstwie Mikołaja Kołyszko, były mordy rytualne, czyli odbierania życia w celach kultowych, czy to bogom czy demonom, czy też z innych powodów (np. składania ofiar towarzyszących - słynne indyjskie sati, czy zakładzinowych - składanych w fundamentach budowli). I o ile słuchanie o tym w kontekście starożytnego Egiptu, Rzymu, Mezopotamii, Fenicjan, Inków, Majów, Azteków czy Tolteków nie było szokujące, to już gdy dotarliśmy do współczesności, poczułam, że temat zaczyna mnie przerastać.

Mikołaj Kołyszko udowodnił nam, że ofiary z ludzi składane są do dziś. W 2003 roku, w indyjskim Uttar Pradesh małżeństwo, któremu do tej pory urodziła się "tylko" córka, zamordowali syna sąsiadów, by w ten sposób zapewnić sobie spłodzenie potomka płci męskiej. W 2011 roku, także w Indiach, siedmioletni Lalita Tati został zamordowany przez dwóch mężczyzn, którzy wykorzystując do rytuału wątrobę dziecka, chcieli zapewnić w ten sposób dobre zbiory. 

Obejrzeliśmy dramatyczne fragmenty nagrań dotyczące składania ofiar w Afryce, gdzie z ciała albinosa można "wyciągnąć" nawet 75 tys. dolarów, sprzedając je rozczłonkowane bogaczom, którzy skłonni są zapłacić wiele, by zapewnić sobie powodzenie w życiu odprawiając rozmaite hokus-pokus. Historie, jakimi częstował nas Mikołaj Kołyszko wywoływały i niedowierzanie, i obrzydzenie, i zwyczajny strach. Podczas wystąpienia padały takie nazwiska i pseudonimy jak Adrian Lim, Charles Manson, Jeffrey Dahmer, Ottis Toole, Henry Lee Lucas czy Zodiak. Zajrzeliśmy też w nasze okolice - do składających ofiary Łemków czy do współczesnej Rudy Śląskiej, Krakowa, Wrocławia...

To był zdecydowanie najcięższy wykład na jakim byłam, ale skłamałabym pisząc, że nie śledziłam dynamicznego wywodu Mikołaja Kołyszko z dużym zainteresowaniem.




W tym roku jeszcze bardziej cieszę się z istnienia Grandy. :)


Zobacz też:



23 komentarze:

  1. Gdy tylko dowiedziałam się o tym festiwalu, szalałam z zazdrości. I rozpaczy, że owszem mam rodzinę w Poznaniu, która przyjęłaby mnie na weekend, nawet ze mną pojechała, ale 500 km stąd!
    Dlatego czytałam teraz z dużym zainteresowaniem relację. Powtórzę się: zazdroszczę.
    I czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że więcej napisze się w najbliższym czasie.
      I może... do zobaczenia za rok? :)

      Usuń
  2. Napisał do mnie rzecznik tego festiwalu, ale musiałam odmówić udziału, gdyz już byłam w sanatorium.

    OdpowiedzUsuń
  3. Te portrety są fantastyczne, bardzo fajny pomysł. I prawda, spotkanie, które prowadził Pozdał było bardzo udane, ciekawie i zabawnie. :) Mimo że nie byłam na wszystkich wydarzeniach, to i tak nazbierało mi się całkiem sporo książek, które chciałabym przeczytać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wszystkie pocztówki! :D
      I kilometrową listę książek. :D

      Usuń
  4. Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś dotrzeć na chociażby podobne wydarzenie. To musi być wspaniałe przeżycie! A widowisko baletowe na początek... Oj zazdroszczę bycia tam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z pewnością to było świetne wydarzenie i łączyło się z wieloma emocjonującymi spotkaniami. Przepełnione sale zupełnie mnie nie dziwią :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam takie imprezy. Zawsze dają mi pozytywnego kopa energetycznego. :)

      Usuń
  6. Jak dobrze, że tam byłaś i wszystko opisałaś:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazdroszczę uczestnictwa w Grandzie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłam w Poznaniu,ale nie w Gazowni.Świadomy wybór.Wybrałam trzy stacje sensacje.W Collegium Juridicum można było obejrzeć kazamaty dawnego Urzędu Bezpieczeństwa.W Bibliotece Raczyńskich - ciekawa wystawa "Trujące książki".W Muzeum Poznańskiego Czerwca 56-spotkanie z Piotrem Bojarskim autorem kryminałów retro w Poznaniu,ale również powieści sensacyjnej "Ściema" o zamordowaniu przez zomowców poznańskiego studenta w stanie wojennym.Uważam,że pomysł ze stacjami rozrzuconymi po mieście był świetny.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo zastanawiałam się co wybrać, bo chciałam być w kilku miejscach na raz, ale ostatecznie uznałam, że najbardziej skorzystam zostając w NG i nie "tracąc" czasu na przemieszczanie się.
      A pomysł ze stacjami jest świetny, bo angażuje sporo ludzi i sprawia, że każdy uczestnik festiwalu może znaleźć atrakcję dla siebie. :)

      Usuń
  9. Byłam w Poznaniu,ale nie w Gazowni.Świadomy wybór.Wybrałam trzy stacje sensacje.W Collegium Juridicum można było obejrzeć kazamaty dawnego Urzędu Bezpieczeństwa.W Bibliotece Raczyńskich - ciekawa wystawa "Trujące książki".W Muzeum Poznańskiego Czerwca 56-spotkanie z Piotrem Bojarskim autorem kryminałów retro w Poznaniu,ale również powieści sensacyjnej "Ściema" o zamordowaniu przez zomowców poznańskiego studenta w stanie wojennym.Uważam,że pomysł ze stacjami rozrzuconymi po mieście był świetny.:)

    OdpowiedzUsuń
  10. jak ja tam chciałam być, a tu brak możliwości ;/ no nic zazdroszczę i czekam na kolejne relacje :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pocztówki fajna sprawa. Szkoda, że nie było Lampionów. Też chciałabym tam być, ale akurat miałyśmy wycieczkę do Wrocławia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, szkoda. Dużo osób czekało na tę książkę.

      A Wy to wiecznie w drodze. :D

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.