Ewa Wysocka Barcelona - stolica Polski Wyd. Marginesy 2016 232 strony |
W Barcelonie zakochałam się jeszcze zanim po raz pierwszy postawiłam nogę na lotnisku El Prat, oszołomiona jego ogromem, tłumem ludzi i sierpniowym upałem. Pobyt w tym mieście mnie nie rozczarował. Dowód? W tym roku byłam tam po raz trzeci, a w planach mam kolejne powroty. Wiele mam jeszcze tam do odkrycia, zobaczenia, przeżycia. Ta lista powiększyła się za sprawą książki Ewy Wysockiej Barcelona - stolica Polski i ogromnie żałuję, że nie zdążyłam jej przeczytać przed tegorocznym pobytem w Katalonii, by móc uwzględnić w planach wizytę w polskim barze Polka BarCeolna czy poszukiwania hotelu, w którym niegdyś zatrzymali się Fryderyk Chopin i George Sand.
Śledzikowi mówimy nie
Pozycja, jaką Ewa Wysocka proponuje polskim czytelnikom, to spojrzenie na Barcelonę pod kątem jej powiązań z Polską i Polakami. Jak się okazuje, takich mniej lub bardziej oczywistych pomostów między krajami wcale nie tak blisko położonymi, jest sporo, a Polacy i Katalończycy mają więcej wspólnego niż mogłoby się wydawać, choć przy śledziu z cebulą czy przy kiszonej kapuście raczej wspólnie nie zasiądą. Za to pierogi z mięsem mają szansę skruszyć ewentualne lody, choć Katalończycy dość powoli przyzwyczajają się do polskiej kuchni, a już kiszone ogórki czy kapusta są dla nich nie do przełknięcia.
Los polacos
Wiedzieliście, że Katalończyków często określa się mianem los polacos (Polacy?). Kwestia genezy tego sformułowania nie jest do końca jasna, o czym autorka opowiada w jednym z rozdziałów, ale fakt pozostaje faktem. Określenie początkowo pejoratywne, a nawet mocno obelżywe jak to było w czasach dyktatury generała Franco, na szczęście z czasem nabrało zupełnie innego wydźwięku.
Ewa Wysocka, Warszawa 2016 |
Ewa Wysocka opowiada głównie o tym co kiedyś. O czasach, w których Barcelona nie była jeszcze popularną destynacją wakacyjnych wojaży. Kto był w wakacje w tym mieście ten wie, że nie trzeba się specjalnie wysilić, by w międzynarodowej turystycznej zupie wyłowić polskie składniki. Na szczęście nie zawsze mają dopasowane do sandałów skarpetki, ale wystarczy wsłuchać się w ludzki gwar, by usłyszeć polskie słowa. Polaków w Barcelonie jest mnóstwo!
Także i tych mieszkających tam na stałe jest coraz więcej i w słowach Ewy Wysockiej dostrzegam nutkę nostalgii, tęsknoty za czasami, kiedy to u progu lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, w całej Katalonii było zameldowanych ledwie ok. trzystu pięćdziesięciu naszych rodaków, a spotkania polsko-katalońskie były na tyle wyjątkowe, by zajmowały ważne miejsce w pamięci obydwu stron.
Polskie tropy na katalońskiej ziemi
Przez to "kiedyś" autorka przeprowadza czytelników z dużą sympatią i zaangażowaniem. Wyłapuje wspólny mianownik losów obu narodów uciskanych przez wrogie siły, śledzi polskie tropy na katalońskiej ziemi, pokazując ją to okiem Witolda Gombrowicza (nieprzychylnym zresztą), to zabierając nas na mecz, w którym to dwóch polskich sportowców okazało się tymi, którzy jako pierwszy zagraniczni piłkarze strzelili Barçie gole na Camp Nou.
Będzie więc i o sporcie, i o sławnych Polakach, których ścieżki w mniej lub bardziej znaczący sposób wplątały się w barcelońską rzeczywistość. Dowiemy się gdzie chadzał Ryszard Kapuściński i co mają wspólnego Mury Jacka Kaczmarskiego z utworem L'Estaca katalońskiego pieśniarza Lluísa Llacha. Dowiemy się, dlaczego Katalończycy lubią twórczość Sławomira Mrożka i jaki problem mają radiowcy z wypromowaniem Uwikłania Zygmunta Miłoszewskiego. Spotkamy Jana Pawła II, Ignacego Paderewskiego i Krystiana Lupę, którego spektakle przyciągają tłumy, mimo przymusu wielogodzinnego siedzenia na twardych krzesłach.
Barcelona w Barcelonie |
Będzie i o jedzeniu, i historii, i kulturze, i katalońskim programie satyrycznym, którego tytuł brzmi Polònia. Zajrzymy do katedry, w której znaleźć można obraz Matki Boskiej Częstochowskiej i zobaczymy miasto w dniu, w którym zamienia się ono w raj dla książkoholików, na Rambli, Passeig de Gracia i Plaça de Catalunya pojawiają się stoiska z książkami, a zwyczaj nakazuje podarować bliskiej osobie książkę i różę. Chciałabym znaleźć się tam tamtego dnia, kiedy tydzień po premierze Gry anioła, książki podpisywał Carlos Ruiz Zafón.
Czytelnicza zachłanność
Zachwycona jestem książką Ewy Wysockiej. Ze względu na moją miłość do Barcelony, za podsunięcie ciekawych pomysłów na cele dalszej eksploracji Barcelony, za ciekawe polskie tropy na tamtejszej ziemi i odrobinę historii. Za zdjęcia uatrakcyjniające lekturę, za przybliżenie mi świata, którego już nie poznam i za to, że choć na chwilę, choć literacko, mogłam wrócić do mojego ukochanego miasta. Autorka ma lekkie pióro, nie nudzi, nie przytłacza informacjami. Czyta się dobrze. Czyta się szybko. Czyta z zainteresowaniem.
Barcelona - stolica Polski ma jednak jedną, za to poważną wadę. Jest zbyt krótka! Niewiele ponad dwieście stron, z czego sporo zajmuje grafika, to wspaniała przystawka, ale czuję po niej ogromny głód wiedzy. Chcę więcej, obszerniej! Budzi się we mnie zachłanność czytelnicza, budzi pazerność na kolejne anegdoty, fakty, wędrówki.
Ewa Wysocka, wieloletnia korespondentka Polskiego Radia w Hiszpanii, jest idealną osobą do tego, by opowiadać o stolicy Katalonii i mam nadzieję, że nie będzie to jej ostatnie słowo na jej temat. Rozbudziła apetyt wiedzy, ale go nie zaspokoiła.
Dziękuję i poproszę o więcej.
***
Książkę polecam
miłośnikom podróży
wybierającym się do Barcelony
szukającym polskich tropów w innych regionach świata
ciekawym co wspólnego mają Polacy i Katalończycy
***
Zobacz też:
Autorka rozbudziła w tobie apetyt na kolejne barcelońskie wojaże, a Ty we mnie obudziłaś apetyt na tę książkę :) Nie miałam pojęcia, że pomiędzy Polakami a Katalończykami są jakieś większe podobieństwa. Jestem też ciekawa tych opowieści sprzed czasów, gdy Barcelonę zalewały tłumy turystów :)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę Ci, żebyś przeczytała tę książkę z równie wielkim zainteresowaniem jak ja. :)
UsuńA później może sama ruszysz na podbój Barcelony?
Obawiam się, że jest podejście dość "elitarne" do tematu- ani Katalończycy tłumami nie walą na Mrożka, ani nie wiedzą dobrze, gdzie ta Polònia leży. Owszem, wiedzą, że gdzieś na wschodzie i mają w związku z tym cały worek przesądów. Zwłaszcza, że na początku lat 90tych Polaków w Hiszpanii było tysiące- pracujących nielegalnie- te 350 osób to po prostu śmieszne. Hiszpanie są bardzo kiepsko wykształceni - nawet ci z dyplomami uniwersyteckimi mają bardzo mgliste pojęcie o świecie, historii, literaturze czy nawet geografii politycznej Europy (sic!)- więc twierdzenie, że coś tam o Polsce wiedzą, jest bardzo dużym uogólnieniem. Ciekawe za to wydają mi się polonica katalońskie.
OdpowiedzUsuńO przesądach i położeniu Polski też było. :)
UsuńTe 350 to osoby zameldowane. Podejrzewam, że tych nielegalnych trudno by było policzyć. ;)
Co do wykształcenia - pozostaje mi wierzyć na słowo, bo nie mam bladego pojęcia jak to w Hiszpanii wygląda.
To książka dla mnie! Jak zapewne wiesz, jeżdżę śladami pisarzy i bardzo żałuję, że nie miałam jej, będąc w Barcelonie...
OdpowiedzUsuńBędzie okazja do powrotu. :)
UsuńJa za taką literaturą niekoniecznie przepadam, ale to mała objętościowo książeczka, więc może kiedyś po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńNo pewnie. A nuż Cię zainteresuje. Na pewno nic nie stracisz sięgając po nią, a możesz dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy.
UsuńBrzmi baaardzo ciekawie. Zdobyć autograf Zafona... Mmm, rozmarzyłam się ;-). Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńZaczytana do samego rana
Witam :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do LBA :)
Po pytania zapraszam na mojego bloga! :)
Dziękuję! Postaram się naskrobać coś w wolnej chwili. :)
UsuńEch... To także moje marzenie. :)
OdpowiedzUsuń