piątek, 6 listopada 2015

[22]
Spotkania autorskie
Ryszard Ćwirlej



O sobie mówi, że jest hodowcą liter, przemytnikiem historii. malarzem rzeczywistości (od tego roku nie tylko peerelowskiej). Dzięki niemu Poznań mocno zaznaczył się na mapie polskiej literatury kryminalnej.

Ryszard Ćwirlej ma na swoim koncie sześć tomów cyklu o poznańskich milicjantach (Upiory spacerują nad Wartą, Trzynasty dzień tygodnia, Ręczna robota, Mocne uderzenie, Śmiertelnie poważna sprawa, Błyskawiczna wypłata), jeden tom raczkującego cyklu osadzonego we współczesności (Jedyne wyjście), a niedawno pojawił się pierwszy tom nowej serii, tym razem o poznańskich policjantach z dwudziestolecia międzywojennego (Tam ci będzie lepiej). Jak się jednak okazuje, te pozornie różne cykle mają ze sobą wiele wspólnego, co uważni czytelnicy bez trudu zauważą.


tytka Inspektora Ćwirleja ze swą tajemniczą zawartością

Wtorkowe spotkanie z poznańskim autorem poprowadziła Kamilla Placko-Wozińska. W budynku obecnie mieszczącym m.in. Empik, w którym stawili się miłośnicy Teofila Olkiewicza i jego twórcy, w 1927 roku mieściła się pierwsza w Wielkopolsce stacja radiowa. W pierwszej połowie XX wieku znajdowała się tu także Cafe Esplanade, kawiarnia bardzo popularna w tamtym czasie. Często koło niej przechodził także Antoni Fischer, główny bohater Tam ci będzie lepiej, najnowszego kryminału Ryszarda Ćwirleja. W opisywanych czasach, po drugiej stronie ulicy znajdowało się Prezydium Policji.

Tyle historii i geografii miasta. Przejdźmy do spotkania.




Ryszard Ćwirlej podczas spotkań autorskich powtarza, że łatwo mu pisać o PRL-u, bo tamte czasy zna i pamięta. Skąd więc pomysł, by akcję swojej najnowszej powieści umieścić w latach 20' ubiegłego wieku? Otóż któregoś dnia do autora zadzwonił Marcin Wroński, pisarz kryminalny, który właśnie w tamte czasy, pierwszą połowę XX wieku, wprowadza czytelników za sprawą Zygi Maciejewskiego, lubelskiego komisarza. Padło pytanie o to, czy znany z cyklu milicyjnego Teofil Olkiewicz miał ojca. Owszem, miał, a co więcej, Olkiewicz senior przysłużył się krajowi, biorąc udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Marcin Wroński miał pewien pomysł i tak stary Olkiewicz dostał imię Anastazy i znalazł swoje miejsce w fabule Kwestji krwi. A skoro już Anastazy zaistniał w literaturze, nie stało nic na przeszkodzie, by powrócił tym razem w twórczości Ryszarda Ćwirleja. Wsiadł więc w pociąg jadący z Zamojszczyzny do Wielkopolski, po drodze poznając miłość swojego życia. I tak Teoś zyskał rodziców, a my łącznik pomiędzy cyklem milicyjnym, a latami dwudziestymi oraz pomiędzy twórczością autora poznańskiego i jego lubelskiego kolegi po piórze.




W czasie wtorkowego spotkania rozmowa krążyła wokół historii Wielkopolski, stosunków polsko-niemiecko-bolszewickich, poznańskiej gwary używanej w powieściach, słuchowisk na podstawie książek czy warsztatu pisarskiego. Autor podał przepis na kryminał (zabić kogoś, wiedzieć kto zabił i po prostu poprowadzić dobre, rzetelne śledztwo), przyznając, że od początku tworzenia każdej fabuły wie, kto zabił i nie zdarza mu się zmieniać zdania w trakcie pisania. Słuchaczy zelektryzował fakt, że Ryszard Ćwirlej,,, uśmiercił już ok. 30 osób! Na szczęście tylko na kartach powieści, ale na miano seryjnego mordercy zasłużył w pełni. Na dodatek zapowiada, że to nie jest jego ostatnie słowo. Do tej pory udaje mu się uniknąć odpowiedzialności. W areszcie śledczym siedział tylko raz i zaledwie przez 48 godzin, na dodatek w 1985 roku, czyli tak naprawdę jeszcze zanim zaczął zabijać. Jak się okazuje, były to bardzo dobrze wykorzystane godziny, bo historie jakie usłyszał od prawdziwych przestępców, w fabule wykorzystuje do dziś. Strach pomyśleć, jakie powieści napisałby, gdyby siedział tam dłużej...




Poznań był ważnym bohaterem tego spotkania, w końcu Ryszard Ćwirlej mocno osadza akcję swoich powieści w tym mieście. Prowadząca wspomniała o blogerce, która ruszyła w miasto śladami Olkiewicza i Brodziaka (bohaterów cyklu milicyjnego), co i mnie chodzi po głowie. Stolica Wielkopolski coraz mocniej zaznacza się na kryminalnej mapie Polski, tuż bok Wrocławia Marka Krajewskiego czy Lublina Marcina Wrońskiego. W końcu miejsc, które stanowią świetne tło okazji nie brakuje. Autor wspomniał m.in. o Chwaliszewie, Jeżycach czy Garbarach, można się więc spodziewać, że jeszcze niejednego trupa podrzuci poznaniakom. Za to nie bardzo mamy co liczyć na ekranizację przygód Olkiewicza. Zbyt wielki budżet byłby potrzebny, żeby można było należycie zadbać o odpowiednią oprawę.




Czytelnicy pytali autora o literackie inspiracje (chyba nie ma takiego spotkania, na którym takie pytanie nie pada), o to czy pisanie jest dla niego pasją czy zawodem, czy tworząc postaci, ustawia się w roli swoich bohaterów i czy...był dobrym uczniem (śpieszę donieść, że niekoniecznie). Wywiązały się żywe, ciekawe dyskusje. W Empiku zebrali się prawdziwi fani pisarza, skorzy do zadawania pytań, komentowania, wyrażania wątpliwości czy serwowania pochwał. Atmosfera była świetna.




Ryszard Ćwirlej opowiadał o fascynacji prozą Raymonda Chandlera i kryminałach w ogóle, o różnicach między współczesną polską literaturą tego gatunku, a pierwszymi książkami spod znaku zbrodni. Obecnie kryminały coraz częściej zajmują się opisywaniem jakiejś problematyki i nie służą jedynie rozrywce. Nasz wtorkowy gość określił siebie jako przemytnika historii. Chcąc nie chcąc, czytelnik zostaje rzucony w wir wydarzeń osadzonych w rzeczywistości zachowującej prawdziwe realia historyczne. Dobrym przykładem na to, że twórczość Ryszarda Ćwirleja ma także wartość edukacyjną, jest wypowiedź jednej z nauczycielek, która stwierdziła, że uczniowie więcej (i chętniej!) dowiedzą się na temat PRL-u z książek wielkopolskiego pisarza niż podręczników.




Ryszard Ćwirlej to człowiek-orkiestra. Z wykształceniem jest socjologiem, studiował też malarstwo. Przez lata biegał z mikrofonem jako dziennikarz, obecnie jest zastępcą redaktora naczelnego Radia Merkury. W ogólniaku występował na deskach teatru, w szkolnych kabaretach i przez pewien czas myślał o szkole aktorskiej. Gdy zastanawiał się co tak naprawdę sprawia mu większą frajdę, przedłożył literaturę nad malarstwo, a wcześniej także aktorstwo. Zamiast malować pędzlem, woli robić to za pomocą słów, czytelnikom pozostawiając możliwość wyobrażania sobie danej sceny po swojemu. Przy pisaniu świetnie się bawi i jest dla niego czymś w rodzaju "antidotum na nicnierobienie" 




Dla miłośników Olkiewicza (który jak zapewnia autor ma co najmniej dwie wątroby i długo będzie żył) i cyklu milicyjnego mam dobrą wiadomość. Mimo założenia, że cykl liczyć ma tomów dziesięć, wcale nie oznacza to, że na tylu się skończy. Ryszard Ćwirlej obiecuje, że tak długo jak czytelnicy będą chcieli sięgać po kolejne tomy, tak długo będą one powstawać.

Czy Ryszard Ćwirlej jest pisarzem znanym i lubianym wyłącznie przez poznaniaków? Wiemy na pewno, że nie. Świadczą o tym chętni ustawiający się po autografy w różnych miastach (ostatnio np. na Targach Książki w Krakowie), zapewnia o tym jedna z czytelniczek, która wspomniała o październikowym festiwalu literatury w Siedlcach, gdzie autora wszyscy znali, jego książki chętnie kupowali i nikomu nie przeszkadzał fakt, że był to festiwal... literatury kobiecej. Autor przyznał jednak, że jeszcze nigdy nie zorganizowano mu spotkania autorskiego w Warszawie (heloł, stolico!).




W tytce, której zdjęcie znajdziecie na początku relacji znajdowała się słynna już ćwirlejowa pieczątka.




Czytelnicy mogą liczyć na coś więcej niż sam autograf. Ryszard Ćwirlej własnoręcznie wydaje zgodę na czytanie (niestety zaliczyłam falstart, bo lekturę już mam za sobą... upss...) co uprawomocnia pieczęcią Komendanta Wojewódzkiego Inspektora Ćwirleja.




Pełne skupienie urzędnika państwowego przy pracy.




Komu tym razem wydajemy zgodę?




Chętnych nie brakuje!




A wśród nich oczywiście byłam też ja!








12 komentarzy:

  1. Ale macie poważne miny:)
    To ja na razie znam tylko "Tam ci będzie lepiej", a następne będzie "Jedyne wyjście", bo jest w bibliotece, tylko kolejka się stworzyła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo bardzo poważni z nas ludzie! :D

      A ja muszę w końcu nadrobić cykl milicyjny, ale nie mam wszystkich tomów, bo nie wszystkie doczekały się wznowienia. :/

      Usuń
  2. Boska pieczątka. Książek autora nie znam, do Poznania mi daleko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i daleko do Poznania, ale to przecież nie przeszkadza w czytaniu książek Ryszarda Ćwirleja czy innych poznańskich pisarzy. ;)

      Usuń
  3. Ostatnio mam ochotę na jego książki.Lubię taki klimat, a Poznań uwielbiam. Uważam, ze jedno z piękniejszych polskich miast, no i z Poznania pochodzi mój ukochany dziadek :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie tym bardziej warto tę książkę przeczytać. :)

      Usuń
  4. Uwielbiam spotkania autorskie. Jak dobrze, że dzięki takim wpisom jak Twój można być na nich wirtualnie. Nie znam twórczości tego autora, a tematyka wydaje się być moja, ale choć chciałabym obiecać sobie, że niebawem po niego sięgnę to pewnie skłamię. Tak dużo książek... i tak dalej, i tak dalej :)
    /Pozdrawiam,
    Szufladopółka

    OdpowiedzUsuń
  5. Taki sympatyczny pan z wyglądu i ma 30 trupów na koncie? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z takimi sympatycznymi najbardziej trzeba uważać. :P

      Usuń
  6. Szkoda, że nie mogłam być. Może będzie też spotkanie w moich okolicach ;) Pomysłowa pieczątka :) Nastała moda na stemplowanie książek - Bonda, Krajewski, teraz Ćwirlej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez wątpienia przyśpiesza to rozdawanie autografów (zwłaszcza, jak ktoś tylko stempluje), a przy okazji jest fajną pamiątką.

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.