środa, 5 sierpnia 2015

David Hewson "Pora na śmierć"
Zginąć jak męczennik

David Hewson
Pora na śmierć
Wyd. Marginesy
2015
408 stron
- Pani Farnese - powiedział cicho. Wszyscy, z którymi pani spała, są podejrzani. Wszyscy, z którymi pani spała, są potencjalnymi ofiarami. Potrzebujemy ich nazwisk. Także ze względu na nich, nie tylko ze względu na nas. Na pewno to pani rozumie[1].

Jakkolwiek dziwnie to brzmi, coś jest na rzeczy. Być może to przypadek, że wśród ofiar jakiegoś świra, są ludzie, których Sarah Farnese zna z miłosnych zapasów w alkowie, ale też nie można zignorować faktu, że każda kolejna skatowana ofiara swego czasu utrzymywała z tą kobietą bliskie hmm... stosunki. 

Tamtego dnia, gdy to wszystko się zaczęło, upał był taki, jaki nęka nas od poniedziałku. Ciężki, gęsty. Słońce grzało bezlitośnie. Sarah Farnese spędzała sierpniowe popołudnie w czytelni Biblioteki Watykańskiej. Na blacie mahoniowego biurka rozłożyła bezcenny manuskrypt, w ciszy oddawała się lekturze. Krzyk przerwał nagle ów spokój, a później zdarzenia potoczyły się już szybko. Do pomieszczenia wpadł kolega Sarah z uniwersytetu. Stefano szedł z bronią jednej ręce, reklamówką w drugiej, a na jego twarzy malowały się emocje, które równie dobrze mogły być strachem jak i gniewem.


Krew męczenników jest nasieniem Kościoła![2] - krzyknął mężczyzna cytując rzymskiego teologa Tertuliana, jednocześnie zrzucając z biurka manuskrypt, by w jego miejscu rozłożyć zawartość reklamówki. Upiorny był to widok, bo to, co przykryło blat okazało się ludzką skórą. Jasną, lekko opaloną, nierówno uciętą przy szyi, genitaliach, nadgarstkach i kostkach. Choć Sarah, walcząc ze strachem i obrzydzeniem zdołała zrozumieć, że mężczyzna nie chce jej zabić, a ze słów wyszeptanych przez niego pojęła, że on sam, znajdując się na granicy szaleństwa, potrzebuje pomocy, nie mogła go wesprzeć, nie mogła powstrzymać kuli wystrzelonej przez gwardzistę.

Stefano zginął. Przed nim zginęli też inni. Z czyjej ręki? Nie wiadomo. Śledczy znaleźli oskórowane ciało mężczyzny. Tuż obok niego na sznurze wisiały zwłoki kobiety. Był to początek serii makabrycznych zbrodni.

Akcja najnowszego kryminału Davida Hewsona Pora na śmierć osadzona jest w Rzymie i murach Watykanu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że lada moment na scenie pojawi się Robert Langdon, a akcja nabierze tempa. Bez tego pierwszego da się przeżyć, bo zamiast specjalisty od ikonografii, mamy policyjny duet (oczywiście kontrastowy - stary policyjny wyga i młodzik, który temu pierwszemu niekoniecznie przypadł do gustu). Tego drugiego trochę jednak brakuje. Kryminał dłuży się bardzo często, zamiast zwrotów akcji, pojawiają się dyskusje z pogranicza filozofii i teologii, może nie na tyle zaawansowane, by znudzić, ale na tyle liczne, że spowalniają tempo.

Mocny początek jest jak tak przysłowiowa pierwsza jaskółka, co to nie czyni wiosny. On niestety nie jest zwiastunem mocnego kryminału. A szkoda, bo temat wciąż działa na wyobraźnię, a instytucja kościelna jest pełna tajemnic i snutych po kątach intryg. Tymczasem całość jest niestety przegadana, rozwlekła. Tożsamość mordercy poznajemy stosunkowo szybko. Moim zdaniem zbyt wcześnie, bo odpada kolejny element podtrzymujący napięcie. Zostaje nam oczywiście kwestia motywacji i tu muszę przyznać, że rozwiązanie zagadki jest dość ciekawe

MFK, Wrocław 2015


David Hewson rezygnuje ze szczegółowych opisów scen przemocy, zaledwie szkicując każdą zbrodnię, choć są one na tyle wymyślne i spektakularne, że aż dziw, że autor wprowadzając je do fabuły, jednocześnie nie wykorzystał ich potencjału do zaszokowania czytelników. Z jednej więc strony kreuje postać psychopatycznego mordercy, szaleńca zdolnego do wszystkiego, z drugiej tnie sceny z jego udziałem, jakby bojąc się, że pokaże zbyt wiele. 

W tym samym czasie, kiedy Nico Costa i Luca Rossi prowadzą śledztwo, za murami Watykanu wpływowy kardynał Michael Denney czuje, jak grunt osuwa mu się spod nóg. Żegna się z kolejnymi przywilejami i coraz boleśniej przekonuje się, jak niewielu ma przyjaciół. Na wsparcie Kościoła nie ma co liczyć i lada moment może się okazać, że straci wszystko to, co zdobył dzięki licznym przekrętom i zhańbiony będzie musiał zwolnić ciepłą posadkę wymykając się cichaczem. Właściwie to i tak jest wariant optymistyczny, bo nie brak takich, którzy Denney'a chętnie widzieliby martwym.

Pytań jest wiele. Dotyczą one związku Sarah z morderstwami, tożsamości psychopaty, watykańskich przekrętów, powiązań spraw kardynała i seryjnych zbrodni oraz kilku innych kwestii. W tle przewijają się obrazy Caravaggia i jazz. Podoba mi się wprowadzona na początku fabuły cytowana już myśl Tertuliana krew męczenników jest nasieniem Kościoła i jej związek z fabułą, czyli odtwarzaniem przez mordercę makabrycznych śmierci męczenników chrześcijańskich. W zestawieniu z rozwiązaniem zagadki daje to całkiem niezłą historię. 

Właściwie im więcej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że wycięcie spowalniaczy akcji z Pory na śmierć, dałoby świetny efekt. Kryminał nabrałby dynamizmu, fabuła by nie ucierpiała, znużenie odeszłoby jak ręką odjął i łatwiej byłoby docenić ciekawą intrygę. Autor stworzył kilku ciekawych bohaterów. Moimi faworytami są postaci kobiece, zwłaszcza Szalona Teresa patolog o detektywistycznym zacięciu, ale i postać Sarah jest nieźle skonstruowana, dość kontrowersyjna by zaintrygować, na tyle tajemnicza, by przykuć uwagę na dłużej. Nico Costa, który będzie łącznikiem zapoczątkowanego Porą na śmierć cyklu rzymskiego kryminałów, w niczym nie przypomina często przewijającego się przez podobną literaturę zapijaczonego detektywa w średnim wieku nękanego przez demony przeszłości. Przeciwnie, nie ma nawet trzydziestu lat (a wygląda na jeszcze młodszego niż wskazuje metryczka), jest dociekliwy, lubi biegać, nie jada mięsa i interesuje się twórczością Caravaggia. Nie jest to jeszcze taka postać, która zapada w pamięć równie mocno jak choćby Harry Holle czy nasz rodzimy Zyga Maciejewski, ale być może i bez nałogów oraz kontrowersyjnych metod śledczych, młody Costa ma szansę znaleźć się wśród najciekawszych postaci kryminalnych. Poczekamy, zobaczymy.

W tle powieści przewijają się Rzym i Watykan. Może nie ma tu na tyle dużo opisów, by zaznaczona na mapie trasa śladami bohaterów obfitowała w liczne atrakcje, ale wystarczająco dużo, by zechcieć ruszyć na spacer taką trasą.

Choć Pora na śmierć jest najsłabszym kryminałem autora z czterech znanych mi do tej pory, to jednak muszę przyznać, że autor wykreował ciekawą intrygę i pozostaje mi liczyć na to, że w kolejnych tomach podkręci nieco tempo, oferując mi jazdę bez trzymanki podobną do tej, jaką odbyłam w Wenecji przy okazji lektury Cmentarza tajemnic.




John Coltrane Giant steps


***

Książkę polecam
miłośnikom nie tylko dynamicznych kryminałów
chcącym przenieść się na moment do Rzymu i Watykanu
poszukującym kryminałów z seryjnym mordercą
ciekawym intryg kryminalnych związanych z Kościołem

***

[1] David Hewson, Pora na śmierć, przeł. Karolina Iwaszkiewicz, Wyd. Marginesy, 2015, s. 134.
[2] Tamże, s. 11.

***

Przeczytaj także:

12 komentarzy:

  1. A ja czytając recenzję zaczęłam się zastanawiać, kiedy na Twoim blogu spotkam recenzję 'Okularnika' K. Bondy. Chyba jej nie przespałam :D (mam nadzieję). :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym chciała to wiedzieć. Książkę dostałam od męża na imieniny, ale jeszcze nie przeczytałam. ;)

      Usuń
  2. Nawet dla miłośnika Caravaggia nie skuszę się. Nie dla mnie taka powieść.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam twórczości pisarza, ale jeśli zdecyduję się poznać to raczej nie zacznę od tej powieści. Odstraszają mnie dłużyzny i brak szczegółowego opisu wymyślnych zbrodni, a poza tym wątki związane z kościelnymi spiskami, tajemniczymi manuskryptami itd. jakoś średnio mnie pociągają.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ksiązka w sam raz dla mnie. A dziś wieczorkiem zacznę czytać "Śmierć papieża. Thriller eklezjalny".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic mi to nie mówi, więc czekam na opinię. :)

      Usuń
  5. Ja planuję zacząć poznawać twórczość autora od "Dochodzenia" - nawet 2 pierwsze tomiska przyniosłam już do domu z biblioteki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat zaczęłam od trzeciego. Dwa pierwsze muszę nadrobić. A serial widziałaś?

      Usuń
  6. gmeram w pamięci i nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek przeczytała jakąś powieść Hewsona. niemniej jednak z tego co tu wyczytałam wnioskuję, ze jego literatura mogłaby przypaść mi do gustu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że te jego kryminały są na tyle różnorodne, że na pewno znajdziesz coś dla siebie.

      Usuń
  7. Muszę wreszcie przeczytać coś tego autora ;)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.