Dwa lata temu stałam tuż obok i miałam nadzieję, że jeszcze kiedyś wrócę do Barcelony i będę miała okazję wejść do środka. Udało się rok później, na dowód czego piszę tę notkę.
Najpierw kilka słów wstępu, a później już tylko zdjęcia. No, może z drobnym komentarzem tu i ówdzie.
Najpierw kilka słów wstępu, a później już tylko zdjęcia. No, może z drobnym komentarzem tu i ówdzie.
Poble Espanyol (Miasteczko hiszpańskie) znajdziecie na wzgórzu Montjuïc należącym do tych miejsc, których nie warto omijać podczas pobytu w Barcelonie.
Miasteczko powstało w 1929 roku z okazji światowej wystawy EXPO. Obecnie przyciąga turystów, którzy na powierzchni 4,2 ha mogą obejrzeć budynki, place i ulice charakterystyczne dla piętnastu autonomicznych regionów Hiszpanii. Oprócz próbek architektury, na turystów czekają miejsca, w których oczy się błyszczą, a portfele płaczą. Warto tu zajrzeć w poszukiwaniu pamiątek nieco innych niż magnesik z sukienką flamenco (łan juro, łan juro!). Gdyby nie to, że był to ostatni dzień naszego pobytu w Barcelonie, więc budżet był już mocno dziurawy, pewnie i ja wróciłabym z jakimś ciekawym efektem pracy rzemieślniczej. Zadowoliliśmy się butelkami sangrii, która co prawda z pewnością nie smakuje tak dobrze, jak w katalońskiej restauracji, ale w ponure, jesienne wieczory, pozwoli nam się choć na chwilę przenieść do słonecznej Hiszpanii.
Sangrią częstowali byliśmy bardzo często, przy okazji wizyt w kolejnych sklepikach. Najwięcej czasu spędziliśmy chyba w części andaluzyjskiej. Region ten najbardziej działa na moją wyobraźnię i już się nie mogę doczekać wyjazdu w tamte strony. Tymczasem zadowoliliśmy się łykiem sangrii i pysznościami wyczarowanymi przez jedną z pań sprzedających smakołyki w Poble Espanyol. Nigdy bym nie pomyślała, że z kawałka bagietki, przypraw i jakiegoś sosu (?) można stworzyć coś tak smacznego.
Mam taką cichą nadzieję, że kiedyś zjadę Hiszpanię wzdłuż i wszerz. Jeśli tak się stanie, na pewno zasypię Was toną zdjęć. A tymczasem zapraszam do Poble Espanyol, gdzie znajdziecie ten kraj w pigułce.
Torre de Utebo (Saragossa), którą koniecznie muszę zobaczyć na żywo! |
Dzień dobry! Mleko jest? A myszy? Tylko sangria... Aaa... Naleje pani szklaneczkę. Jak fiesta, to fiesta! |
Gdzie widoczek, tam Sagrada. |
Na tym placu kręcono kulminacyjną scenę do znanego filmu będącego ekranizacją powieści pewnego niemieckiego pisarza. Wiecie o jakim filmie mowa?
Równie zmęczona co szczęśliwa, z klasztorem Sant Miquel za plecami i pozą podpatrzoną u azjatyckich turystek, autorka bloga kłania się w pas i życzy słonecznego weekendu.
Równie zmęczona co szczęśliwa, z klasztorem Sant Miquel za plecami i pozą podpatrzoną u azjatyckich turystek, autorka bloga kłania się w pas i życzy słonecznego weekendu.
Czekam na relację z podróży po całej Hiszpanii, której na pewno się doczekam! Szczególnie ciekawa jestem Andaluzji (z naciskiem na Sevillę) i oczywiście na MADRYT :D Czemu wszyscy wolą Barcelonę... co prawda mają tam i wodę i zabytki i ciepełko, czyli wszystko czego potrzeba, podczas gdy Madryt jest głośny, tłoczny, brudny i nijaki, więc może dlatego ;-) Tak samo zawsze ciekawszy wydawał mi się nowoczesny Mediolan od klasycznego Rzymu. Co poradzić :-)
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała, żebyś się doczekała. :D
UsuńGdzieś już pisałaś o tym zamiłowaniu do nowoczesności. W Barcelonie też są takie miejsca, więc delikatnie sugeruję nawrócenie się na Barcę. ;)
Aaaa, wachlarze, obłędne są niektóre!
OdpowiedzUsuńNie chciałaś magnesika z sukienką? :P
Kiedyś sobie kupię taki super fajny, tylko nie wiem czy rozróżnię takie prawdziwy od robionego dla turystów. :P
UsuńYyyy... Nie. :D
Przepiękna porcelana :-)
OdpowiedzUsuńWiele było pięknych cudeniek. Szkoda, że nie na moją kieszeń. :P
UsuńFantastyczna wycieczka :))
OdpowiedzUsuńOj tak, chętnie bym tam wróciła. :)
UsuńMuszę się do czegoś przyznać. Twoje zdjęcia ostatecznie przekonały mnie do zakupu lustrzanki. Chciałabym, żeby zdjęcia z moich wakacje były tak piękne, jak Twoje, a trudno będzie to osiągnąć za pomocą telefonu komórkowego.
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo i myślę, że nie pożałujesz zakupu. No i zyskasz bezcenne pamiątki z każdego wyjazdu. :)
UsuńLubię Hiszpanię, ale latem jest tam za gorąco. Chyba najlepiej wybrać się tam wiosną lub jesienią.
OdpowiedzUsuńAkurat w tamtym roku zdarzyło mi się... zmarznąć.
UsuńMarzy mi się Andaluzja wiosną. Może kiedyś...
A ja żałuję, że tam nie byłam, chyba najbardziej z rzeczy, których nie widziałam w Barcelonie... Kiedyś tam jednak trafię :)
OdpowiedzUsuńPo pierwszym pobycie też żałowałam. Dlatego nadrobiłam za drugim razem.
UsuńTeraz za to męczy mnie Casa Mila i CosmoCaixa. I trochę Muzeum Picassa.
Świetne miejsce, muszę je odwiedzić :)
OdpowiedzUsuń