Milan Kundera Powolność Wyd. W.A.B. 2015 128 stron |
Dla kogoś, kto stara się z doby wycisnąć ile się da (nie zawsze skutecznie, ale cóż - nikt nie jest doskonały, a chwila zadumy nad losem wszechświata na moście z widokiem na światła miasta tańczące na rzece, przydaje się od czasu do czasu, o ile nie kończy się konkluzją, że wszystko to marność i skokiem w odmęty, co psuje innym radość ze snucia być może bardziej optymistycznych wizji), takie hasła jak powolność, cierpliwość, czy, o zgrozo!, poczekaj, psują krew i humor. Nic więc dziwnego, że pierwsze z wymienionych słów, stając się tytułem książki, wcale mnie do lektury nie zachęcało. I gdyby nie fakt, że autorem pod owym tytułem się podpisującym jest Milan Kundera, to moje spojrzenie prześlizgnęłoby się po Powolności jak jak humanista prześlizga się przez lekcje geometrii.
Powolność, rocznik 1993, stron ledwie sto dwadzieścia osiem, ale jak to u Kundery bywa, mieści w sobie i fabułę, i przemyślenia, i tropy literackie, i filozoficzne, i humor, i nawet dwa różne czasy - wiek XVIII i wiek XX, i w ogóle niesie sporo treści, tyle że tym razem tylko część trafiła do mnie. Reszta gdzieś obok. Zdarza się, niestety.
Minipowieść Powolność Milana Kundery w dużej mierze zbudowana jest z absurdalnych scen i specyficznego poczucia humoru. Tu księżyc pośrodku ciemnego nieba wygląda niczym dziurka w dupie, z której wychodzi blade światło wypełniające wnętrzności wszechświata[1], dialog z zawodzącym w ważnej chwili członkiem, co to nieszczęśliwie był mały jak zwiędła poziomka, jak naparstek prababci[2] w kontekście całości przestaje dziwić. Za to bawi, zwłaszcza gdy wyobraźnia podsuwa wizualizację owej sceny. Przypadkową znajomość, sprośności wykrzykiwane przy hotelowym basenie i nieudaną kopulację tamże (jej pozorność nie wykluczyła efektów dźwiękowych, potęgowanych dzięki całkiem niezłej akustyce sali).
W Powolności autor dotyka tytułowego tematu, szukając jego związku z pamięcią i zapominaniem. Wynotowała sobie taki oto, dający do myślenia, fragment:
Przywołajmy sytuację najzupełniej banalną: ulicą maszeruje mężczyzna, nagle chce sobie coś przypomnieć, lecz wspomnienie mu się wymyka. W takiej chwili mężczyzna machinalnie zwalnia kroku. Natomiast ktoś, kto próbuje zapomnieć o niemiłym incydencie, który właśnie przeżył, przyśpiesza mimowolnie swój chłód, tak jakby chciał oddalić się szybko od tego, co w czasie jest jeszcze zbyt bliskie[3].
Co tu dużo mówić: im szybciej żyjemy, tym mniej z tego życia zapamiętujemy. Jedne obrazy wypierają następne, podobnie dzieje się ze zdarzeniami, smakami, zapachami, ludźmi... Czasami zastanawiam się, czy chcąc przeżyć jak najwięcej, a więc i jak najszybciej, bo czas przewidziany dla mnie w tym życiu kurczy się nieustannie, przeżywam wszystko w pełni. Czy przeczytana w jedno popołudnie poruszająca powieść, zostanie we mnie tak długo, jak tkwiłaby w mej pamięci, gdybym delektowała się nią przez kilka wieczorów, analizując zdanie po zdaniu, odczuwając każdą frazę, wyobrażając sobie poszczególne sceny, rozmyślając nad motywami bohaterów, przykładając literacką fikcję do własnej rzeczywistości? Czy pędząc, by skorzystać z jak największej liczby możliwości, nie jestem na tym stratna, przedkładając ilość nad intensywność? Czy spacer nie jest przyjemniejszy niż trucht z jednym okiem stale uciekającym w kierunku cyferblatu zegarka?
wydanie francuskie |
Ten wątek najmocniej utknął mi w pamięci, bo i jest mi najbliższy, ale Kundera nie poprzestaje na nim. Sięga do filozofii epikurejczyków, bierze na tapet Niebezpieczne związki Choderlosa de Laclos i używając sformułowań nieco mniej potocznych, pyta czy w życiu chodzi o to by złapać króliczka, czy może by tylko go gonić i mieć z tego frajdę jakich mało. Czy chcemy przyjemności, czy raczej dążenie do niej samo w sobie nas satysfakcjonuje. Czy pragniemy zwycięstw, czy też przybliżanie się doń krok po kroku daje nam więcej emocji i w dniu koronacji będziemy rozglądać się za kolejnym celem?
Milan Kundera pisze o wybrańcach, sławie i utracie wolności, pamięci i zapominaniu, celach i ich realizacji. Dostaje się tu ludziom Zachodu, symbolizowanym przez postać francuskiego dziennikarza, których wiedza na temat państw środkowo-wschodniej europy, dawnego bloku komunistycznego, często pozostawia wiele do życzenia. Na nic zdają się protesty czeskiego entomologa, jednego z bohaterów powieści, według Francuza Adam Mickiewicz jest Czechem i basta.
Powolność jest bez wątpienia pozycją oryginalną, spisaną z typową dla Kundery dbałością o formę i celność wypowiedzi, choć miejscami może zbyt abstrakcyjną i przekombinowaną. Dziurka w dupie, na którą nie sposób nie zwrócić w tekście uwagi, bo jej temat powraca uparcie na kolejnych stronach, staje się sformułowaniem na tyle zaskakującym i drażniącym zmysł estetyczny, że odciąga uwagę od innych treści. Teraz księżyc nocą stanie się jakby mniej romantyczny.
Zestawiając historię sprzed trzech wieków z tą dziejącą się współcześnie, Milan Kundera pokazuje, jak na przestrzeni wieków zaczęliśmy tracić zdolność celebrowania wyjątkowych momentów. Ot, choćby wspomniany, nieudany stosunek seksualny przy basenie, groteskowy, śmieszny, odbyty przy wtórze udawanych jęków i krzyków, zestawiony z miłosnymi igraszkami pani de T. z kochankiem, starannie zorganizowanymi, na dłużej zostającymi w pamięci niż pośpieszny stosunek byle gdzie.
Mimo, że Powolność nie przypadła mi do gustu tak bardzo jak niedawno czytania Niewiedza, to skłamałabym mówiąc, że nie dała mi do myślenia. Może czasami warto jednak wcisnąć hamulec, nim okaże się, że przemknęliśmy przez własne życie jakby nie zawierało niczego, przy czym warto się zatrzymać.
Mimo, że Powolność nie przypadła mi do gustu tak bardzo jak niedawno czytania Niewiedza, to skłamałabym mówiąc, że nie dała mi do myślenia. Może czasami warto jednak wcisnąć hamulec, nim okaże się, że przemknęliśmy przez własne życie jakby nie zawierało niczego, przy czym warto się zatrzymać.
***
Książkę polecam
ceniącym erudycję
ciekawym nawiązań do Niebezpiecznych związków
żyjącym zbyt szybko
ceniącym trafne spostrzeżenia
poszukującym książek dających do myślenia
***
[1] Milan Kundera, Powolność, przeł. Marek Bieńczyk, Wyd. W.A.B., 2015, s. 82.
[2] Tamże, s. 100.
[3] Tamże, s. 35.
***
Przeczytaj też:
***
egzemplarz recenzencki |
Z Kunderą przyjemności jeszcze nie miałam, ale czaję się na "Nieznośną lekkość bytu".
OdpowiedzUsuńO tak, to świetny wybór! Czytaj koniecznie. A później obejrzyj film. :)
UsuńCzytałam tylko "Nieznośną lekkość bytu" - książkę tak oszałamiającą, że nie da się o niej nawet pisać... Muszę sięgnąć i po inne jego dzieła. Koniecznie.
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobry pomysł. :)
UsuńMoże uda mi się przeczytać, aby zwolnić trochę w biegu...
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za sukces. Powoli jest źle, ale żyć zbyt szybko to też nie jest dobrze.
UsuńSzczerze mówiąc za Kunderą nie przepadam, więc nie wiem czy się skuszę.
OdpowiedzUsuńNic na siłę. ;)
UsuńWłaśnie czytam "Powolność". Prawdę mówiąc owa słynna "Dziurka w..." stała się głośniejsza niż sama książka. A mi przydałaby się akurat możliwość zwolnienia tempa...
OdpowiedzUsuńMnie ona skutecznie odciągała od reszty. ;)
UsuńCzasy chyba mało sprzyjają powolności. Przynajmniej ja mam takie wrażenie.