[źródło] |
Trzy wygrane Złote Globy (w tym za najlepszy film) i dwie nominacje, pięć nominacji do nagrody BAFTA. Zauważono go w Berlinie, doceniono przy okazji innych konkursów i festiwali. Znalezienie się Boyhood na liście filmów nominowanych do Oscara, nie zdziwiło chyba nikogo. Owoc prawie dwunastoletniej pracy Richarda Linklatera ma szansę na sześć statuetek.
Wydawałoby się, że nakręcenie niemal trzygodzinnego dramatu obyczajowego, tu idealny sposób na to, żeby w okolicy drugiej godziny trwania filmu, uśpić mniej wytrwałych widzów. A jednak, mimo iż po takim czasie zwykle kręcę się już niespokojnie wyczekując napisów końcowych (w końcu dzieła na miarę Amadeusza nie powstają zbyt często), oglądając Boyhood nawet nie zauważyłam, kiedy kilkuletni bohater stał się młodzieńcem, a na ekranie pojawiła się lista płac zamiast malowniczych widoków, jakie można podziwiać w ostatnich scenach.
Głównym bohaterem jest Mason Evans (Ellar Coltrane), któremu towarzyszymy od słodkich lat dziecięcych, kiedy jako sześciolatek rzuca się na szyję powracającemu z Alaski ojcu (Ethan Hawke), aż do dnia, kiedy przestępuje mury koledżu i rozpoczyna dorosłe życie.
Póki co jest jednak rok 2002, Mason mieszka ze straszą siostrą (Lorelei Linklater) i matką (Patricia Arquette). W późniejszych latach czasem rodzina na moment się powiększa, gdy rodzicielce zaczyna brakować wsparcia męskiego ramienia. Ramię ex-męża, ojca Masona, nie jest przez nią brane pod uwagę.
Póki co jest jednak rok 2002, Mason mieszka ze straszą siostrą (Lorelei Linklater) i matką (Patricia Arquette). W późniejszych latach czasem rodzina na moment się powiększa, gdy rodzicielce zaczyna brakować wsparcia męskiego ramienia. Ramię ex-męża, ojca Masona, nie jest przez nią brane pod uwagę.
Czy do tej kolekcji błyskotek dołączą też Oscary? [źródło] |
Boyhood jest historią życiową, złożoną z elementów, z których składają się, jeśli nie nasze życia, to na pewno znanych nam osób. Miłosne rozterki, finansowe dostatki i niedostatki, rodzeństwo to irytujące, to znów najukochańsze, smutki, radości, serca złamane i targane romantycznymi porywami, chwile słabości i tryumfów, imprezy, używki, spacery, przejażdżki, przyjaźnie, rozstania, pasje, niechęci. Wszystko to, co znamy doskonale i co stało się także częścią życia Masona i jego bliskich. Na naszych oczach chłopak dorasta, a my stajemy się świadkami jego stopniowego wkraczania w dorosłość.
Nie jest to więc historia oryginalna ani zaskakująca. Skąd więc tak duże zainteresowanie nią znawców kina? Bez wątpienia wrażenie robi czas realizacji produkcji. Do tej pory to, jak zmieniają się bohaterowie-aktorzy w czasie, można było zaobserwować na przykładzie wielosezonowych seriali (mój ulubiony przykład to Rodzina zastępcza, portali plotkarskich chyba też). Teraz to samo można zobaczyć w filmie.
Aktorzy dojrzewają wraz ze swoimi bohaterami. Kręcenie filmu trwało dwanaście lat. Reżyser co roku zwoływał ekipę, by nagrywać kolejne sceny. Trzeba przyznać, że pomysł był świetny i na ekranie widać tego efekt. Byłam ciekawa jak będą zmontowane poszczególne sceny, które czasowo różnią się nie godzinami czy dniami, a wieloma miesiącami. I tu okazało się, że efekt jest naprawdę niezły, choć na początku nie było mi łatwo przestawić się na scenariusz, w którym to w jednej chwili mężczyzna jest zaledwie nauczycielem pani Evans, a chwilę później oboje wracają z podróży poślubnej. Mimo tych przeskoków łatwo zorientować się, w jakich latach osadzona jest akcja. Reżyser znaczy swój film akcentami, które nie pozwalają się pogubić. Jest małolata tańcząca i śpiewająca przebój Britney Spears Oops I Did It Again, nawiązanie do wyborów Obamy na prezydenta czy premiera Harry'ego Pottera i Księcia Półkrwi.
Dobry film? Dobry. Ale czy to nie jest tak, że hałas wokół niego spowodowany jest raczej skalą projektu niż efektem końcowym? Śmiały pomysł, ciekawy efekt, życiowa historia - ok, wszystko sie zgadza. Gdybym jednak miała przyznać mojego własnego Oscara (który nazywałby się AnnRK i ubrany był w czerwoną kieckę, a zamiast miecza trzymałby czarnego kota), to z pewnością nie powędrowałby on do Boyhood. Dlaczego? Bo to nadal tylko dobry film. A nagradzać powinno się kino wybitne.
---
Nominacje do Oscarów
Najlepszy film: Cathleen Sutherland, Richard Linklater
Najlepszy aktor drugoplanowy: Ethan Hawke
Najlepsza aktorka drugoplanowa: Patricia Arquette
Najlepszy reżyser: Richard Linklater
Najlepszy scenariusz oryginalny: Richard Linklater
Najlepszy montaż: Sandra Adair
---
Zobacz też:
Oscary 2015: Whiplash
Nie jest to więc historia oryginalna ani zaskakująca. Skąd więc tak duże zainteresowanie nią znawców kina? Bez wątpienia wrażenie robi czas realizacji produkcji. Do tej pory to, jak zmieniają się bohaterowie-aktorzy w czasie, można było zaobserwować na przykładzie wielosezonowych seriali (mój ulubiony przykład to Rodzina zastępcza, portali plotkarskich chyba też). Teraz to samo można zobaczyć w filmie.
dwanaście lat z Masonem [źródło] |
Aktorzy dojrzewają wraz ze swoimi bohaterami. Kręcenie filmu trwało dwanaście lat. Reżyser co roku zwoływał ekipę, by nagrywać kolejne sceny. Trzeba przyznać, że pomysł był świetny i na ekranie widać tego efekt. Byłam ciekawa jak będą zmontowane poszczególne sceny, które czasowo różnią się nie godzinami czy dniami, a wieloma miesiącami. I tu okazało się, że efekt jest naprawdę niezły, choć na początku nie było mi łatwo przestawić się na scenariusz, w którym to w jednej chwili mężczyzna jest zaledwie nauczycielem pani Evans, a chwilę później oboje wracają z podróży poślubnej. Mimo tych przeskoków łatwo zorientować się, w jakich latach osadzona jest akcja. Reżyser znaczy swój film akcentami, które nie pozwalają się pogubić. Jest małolata tańcząca i śpiewająca przebój Britney Spears Oops I Did It Again, nawiązanie do wyborów Obamy na prezydenta czy premiera Harry'ego Pottera i Księcia Półkrwi.
Family of the Year Hero
Dobry film? Dobry. Ale czy to nie jest tak, że hałas wokół niego spowodowany jest raczej skalą projektu niż efektem końcowym? Śmiały pomysł, ciekawy efekt, życiowa historia - ok, wszystko sie zgadza. Gdybym jednak miała przyznać mojego własnego Oscara (który nazywałby się AnnRK i ubrany był w czerwoną kieckę, a zamiast miecza trzymałby czarnego kota), to z pewnością nie powędrowałby on do Boyhood. Dlaczego? Bo to nadal tylko dobry film. A nagradzać powinno się kino wybitne.
zwiastun filmu
---
Nominacje do Oscarów
Najlepszy film: Cathleen Sutherland, Richard Linklater
Najlepszy aktor drugoplanowy: Ethan Hawke
Najlepsza aktorka drugoplanowa: Patricia Arquette
Najlepszy reżyser: Richard Linklater
Najlepszy scenariusz oryginalny: Richard Linklater
Najlepszy montaż: Sandra Adair
---
Zobacz też:
Oscary 2015: Whiplash
Ja jestem lekko zawiedziona nominacjami w tym roku... Ale filmy obejrzę, żeby się przekonać, czy słusznie myślę ;)
OdpowiedzUsuńA ja wręcz przeciwnie. Tegoroczny zestaw podoba mi się o wiele bardziej niż ten z zeszłego roku.
UsuńMam w planach, ale najpierw zobaczę ,,Whiplash" :)
OdpowiedzUsuńTak, tak, TAK!
UsuńZgadzam się całkowicie. To nie jest film na miarę Oskara, bo gdyby nie czas realizacji, nikt nie zwróciłby nań szczególnej uwagi. Ale przyjemnie się go oglądało, choć i mnie czasem irytowały te nagłe przeskoki w czasie.
OdpowiedzUsuńMnie nawet nie tyle irytowały, co czasami poczułam się nieco zdezorientowana, jak bohaterowie równie nagle się pojawiali, jak potem znikali. :D
UsuńDwanaście lat..?Nie wierzę. Gdzieś przeczytałam e Byhood jest przereklamowany, ale przekonam się o tym, gdy sama go obejrzę.
OdpowiedzUsuńOpinie są różne, najlepiej samemu sprawdzić.
UsuńPomysł na realizację filmu jest ciekawy. Najciekawszy jest ten czas kręcenia. Dla tego efektu z chęcią go obejrzę.
OdpowiedzUsuńJa jak zwykle daleko w tyle z filmowymi realiami :D
OdpowiedzUsuńTe popkulturowe wstawki, które pozwalają na osadzenie akcji w ramie czasowej to genialne rozwiązanie :). Co do samego filmu, to zgodzę się z tobą - jest dobry, ale na Oscara nie zasługuje. Wyróżnia go czas poświęcony na kręceniu i jasne, doceniam pracę ekipy, ale nie uważam, by film jako całokształt zasługiwał na wyróżnienie.
OdpowiedzUsuńMnie też się podobały. Trzeba przyznać, że reżyser miał fajny pomysł i efekt dało to ciekawy. Łatwo skopać takie przedsięwzięcie. Ale tak jak Ty - uważam, że są lepsze filmy.
UsuńSkala projektu zdecydowanie wprawia w oniemienie, a zarazem zaciekawienie. Dla tego efektu z chęcią obejrzę film. Najpierw chciałabym jednak przyjrzeć się Whiplash, którą to produkcją ogromnie mnie zaciekawiłaś.
OdpowiedzUsuńPS. Wyłowiwszy z ostatniego zdania Twoją statuetkę (bardzo plastycznie opisaną) zamiast Oskara - Ciekawa jestem, jakie filmy znalazłyby się na szczycie wg Ciebie :)
Mam nadzieję, że i Ciebie "Whiplash" zachwyci. Bo Simmons na pewno. :D
UsuńHmm... Ciekawy pomysł na notkę. Ale za ubiegłoroczne produkcje ciężko by mi było je wręczyć, bo widziałam za mało filmów. :(
Boyhood warto zobaczyć chociażby z czystej ciekawości. Drugi taki film już pewnie nie powstanie ;) Mnie się podobał, choć tyłka nie urywa, bo i urywać nie miał.
OdpowiedzUsuńWłaśnie. Nie urywa, więc tym bardziej nie rozumiem wskazywania go jako faworyta. Są lepsi.
UsuńCo ja bym bez Ciebie oglądała? Właśnie się zabieram za ten film. Ale moje serce już skradło "Yellow" na początku. <3
OdpowiedzUsuń:P
Pewnie jakieś angielskie Pythony. :P
UsuńW pełni zgadzam się z ostatnim zdaniem. Kiedyś Akademia wybierała spośród takich filmów, jak Forrest Gump, Skazani na Shawshank i Pulp Fiction, a teraz jest jakoś tak nijako...
OdpowiedzUsuńFakt. Nawet jak pojawiają się filmy dobre, to często daleko im do tych sprzed lat.
UsuńOgromny szacunek i podziw dla twórców oraz aktorów, którzy byli w stanie spotykać się przez dwanaście lat, żeby stworzyć takie dzieło!
OdpowiedzUsuńBardzo jestem zainteresowana tym filmem. Mój syn już widział i bardzo mu się ten obraz podobał.
OdpowiedzUsuńTak też przeczuwałam, że to wielkie halo wokół tego filmu wzbudza głównie czas powstawania. Ale i tak go obejrzę, z czystej, babskiej ciekawości.
OdpowiedzUsuńAch, te baby. :P
UsuńChyba nie dla mnie. Rzeczywiści nie wygląda na film na miarę aż tylu nagród. Jak tak patrzę na 12 zdjęć aktora, to na siódmym wygląda prawie zupełnie tak, jak pewien mój kolega :)
OdpowiedzUsuńW tej całej dyskusji nie można pominąć ekranizacji pięknej i mądrej książki Lisy Genova pt. "Motyl". ( vide Twoja recenzja z 2013 r.) Mam na myśli film "Still Alice". Nawet, gdy nie zdobędzie Oscara, to i tak jego przesłanie pójdzie w świat....i oświeci miliony ludzi, zanim na wszelką pomoc będzie za późno.
OdpowiedzUsuńObejrzę na pewno, mimo niechęci do Kristen Stewart. Książka jest wspaniała, liczę na to, że i film jest podobny, bo na pewno trafi do większej grupy ludzi niż powieść.
UsuńBosszz, mam nadzieję, że to rzeczywiście jest dzieło, które da się oglądać... Jak ja nie lubię obyczajowych filmów "o życiu"! Obawiam się, że wbrew wszelkim naszym nadziejom, to własnie tej film dostanie Oscara. Jakoś tak nie bardzo mam na niego ochotę...
OdpowiedzUsuńDa się, da. Moim zdaniem wyszło bardzo fajnie, ale gdzie tam tej produkcji do pozostałych nominowanych. Póki co, każda, którą widziałam była lepsza.
Usuń