niedziela, 29 czerwca 2014

Luke Harding "Polowanie na Snowdena"
Bohater czy zdrajca?

Luke Harding
Polowanie na Snowdena
Wyd. Wielka Litera
2014
352 strony
Przy całym zamiłowaniu do thrillerów, akurat ich szpiegowska odmiana nie należy do mojej ulubionej, więc niezbyt często po nią siegam. Ta historia różni się jednak od tych stworzonych przez Iana Fleminga, Johna le Carré, Grahama Greene'a czy Charlesa Cumminga. Czym? Otóż, wydarzyła się naprawdę. 

Czerwona okładka z sugestywną ilustracją i równie sugestywnym tytułem towarzyszyła mi przez kilka dni w drodze do i z pracy. Polowanie na Snowdena autorstwa Luke'a Hardinga, brytyjskiego dziennikarza, pracującego - co jest faktem nie bez znaczenia - dla dziennika The Guardian, teoretycznie kompletnie nie leży w moich literackich zainteresowaniach. Byłam jednak ciekawa postaci Edwarda Snowdena. Kim jest facet, o którym niedawno nikt nie słyszał, a który dziś jest jednym z najbardziej poszukiwanych ludzi na świecie? Co skłoniło go do ujawnienia sekretów amerykańskiego rządu? Jak do tego doszło? Ciekawość moja była ogromna.

Jest genialnym informatykiem. Pracował m.in. dla CIA, amerykańskiej agencji wywiadu wojskowego (DIA) i Agencji Bezpieczeństwa Krajowego (NSA). Raz jeszcze pytam: kim był, zanim jego nazwisko znalazło się na ustach całego świata? Nim za jego pośrednictwem wyszły na jaw tajne dokumenty NSA, co prasa szybko okrzyknęła największym wyciekiem w historii USA?

Edward Joseph Snowden urodził się 21 czerwca 1983 roku. Przyjaciele mówili na niego "Ed". Jego ojciec Lonnie Snowden i matka Elisabet - nazywana Wendy - zakochali się w sobie w liceum i pobrali w wieku 18 lat. Lon był oficerem amerykańskiej straży przybrzeżnej. Pierwsze lata życia Snowden spędził w Elizabeth City, miasteczku położonym na wybrzeżu Karoliny Północnej, gdzie straż przybrzeżna ma największą bazę lotniczą i morską[1]. Mały Ed miał gęstą blond czuprynę i szeroki uśmiech. To o takich dzieciach mówi się w kategoriach "słodki, będzie łamał dziewczęce serca, a w przyszłości na pewno zrobi karierę jako prawnik lub finansista". 

Tymczasem Snowden wraz z rodziną przeprowadził się na przedmieścia Waszyngtonu. Problemy rodzinne przełożyły się na kłopoty Edwarda w szkole. Oceny miał coraz słabsze, bywało tak, że przez wiele dni nie zjawiał się na lekcjach. Liceum nie ukończył, co przez lata będzie dla niego powodem wstydu i zażenowania. Zapisał się do dwuletniego college'u i na kursy informatyczne. Gdy miał dwadzieścia lat, jego zainteresowanie komputerami było raczej ogólne. Uważał, że internet był "najważniejszym wynalazkiem w historii ludzkości". Dyskutował na forach z ludźmi "o przeróżnych poglądach, których nigdy by nie spotkał osobiście". Całymi dniami surfował w sieci i grał w Tekken, japońską grę RPG. Nie był tylko i wyłącznie maniakiem komputerowym. Dbał o kondycję, ćwiczył kung-fu i, jak napisał w jednym z postów zamieszczonych na forum Ars Technika, "spotykał się z Azjatkami"[2].

Ot, przeciętniak, chciałoby się powiedzieć.

Wstąpił do amerykańskiej armii, co po miesiącu skończyło się złamanymi podczas szkolenia piechoty nogami. Po powrocie, pracował jako informatyk. Mimo braku wyższego wykształcenia, po pewnym czasie trafił do działu informatycznego CIA. Korzystał ze wszelkich możliwości, jakie oferowała praca w Centralnej Agencji Wywiadowczej, z podróży, ale także dostępu do poufnych informacji. Podobnie było, gdy zrezygnowawszy ze stanowiska w CIA, znalazł się w szeregach NSA. 

Spokojny, niczym się nie wyróżniający. Mijany na ulicy, nie zwróciłby na siebie uwagi. Przyjaciele żartobliwie nazywali go Edwardem Cullenem, wampirem, w którego postać wcielił się w sadze "Zmierzch" Robert Pattison. Był blady, tajemniczy, poważny i rzadko kiedy widywało się go w ciągu dnia. Rzadko pojawiał się na spotkaniach towarzyskich[3]. Od ośmiu lat miał tę samą dziewczynę, Linsday Mills, pasjonatkę fotografii, która miała za sobą doświadczenia jako tancerka baletowa, nauczycielka tańca, instruktorka fitnessu i specjalistka od... tańca na rurze. Mogli żyć razem. Mieć własny dom, zadbany trawnik, po którym biegałaby dwójka rozwydrzonych dzieciaków i swawolny labrador. W weekendy jeździć za miasto lub chodzić do kina. 

Edward Snowden przekreślił podobny obrazek. Dlaczego? Jak doszło do tego, że ścigany przez amerykański rząd zmuszony jest się ukrywać? Skąd pomysł, by ujawnić sekrety władz USA? Jak udało mu się ściągnąć dokumenty z pilnie strzeżonego miejsca, gdzie używanie pendrive'ów jest zabronione? Jak dotarł do dziennikarzy, by podzielić się z nimi posiadanymi rewelacjami, a przy tym nie zdradzić miejsca swego pobytu? Kim są dziennikarze, którym zaufał? Co dalej, czy kiedykolwiek bezpiecznie opuści Rosję, czy też do końca życia będzie nad nim ciążyć wizja aresztowania i wieloletniego więzienia?

Pytań jest sporo, a od momentu, w którym Snowden zorientował się jak wielka jest skala szpiegostwa w USA czy Wielkiej Brytani, do chwili, w której dziennikarze ujawnili pierwsze szokujące dane, wydarzyło się naprawdę wiele. Luke Harding z The Guardian, dziennika, za którego pośrednictwem Edward Snowden ogłaszał swoje rewelacje, przybliża kulisy zdarzeń, które doprowadziły do największego przecieku w historii Ameryki. Opowiada nie tylko o samym sprawcy całego zamieszania, ale także o dziennikarzach, którzy mu pomagali, a także nakreśla skalę zjawiska szpiegostwa, skalę, jaka przyprawia o zawrót głowy. 

Agencja [NSA] zbierała dane na temat milionów Amerykanów. Bez niczyjej wiedzy i zgody rejestrowano rozmowy telefoniczne, nagłówki e-maili i ich tytuły. Na tej podstawie możliwe jest skonstruowanie pełnego elektronicznego zapisu historii życia jednostek - określenie ich przyjaciół, kochanków, radości i smutków[4].

Polowanie na Snowdena jest książką niełatwą tematycznie i pewnie wiele niezainteresowanych tematem osób, nigdy po nią nie sięgnie. Moim zdaniem niesłusznie, bo w czasach, gdy tak mocno przywiązani jesteśmy do zdobyczy techniki i technologii, gdy od dawna kontaktujemy się ze sobą za pomocą połączeń i wiadomości, które tylko w pojęciu laika są prywatnymi, warto mieć świadomość tego, jak bardzo owa prywatność jest złudna. Dla wielu internautów, działania NSA stały się przedmiotem żartów i być może tyle nam pozostaje - śmiech. Trudno się bowiem łudzić, by człowiek, który ma chyba w geny wpisaną chęć kontrolowania innych, nie szukał stale sposobów sprawowania owej kontroli, zwłaszcza, jeśli zdobycze cywilizacji pięknie mu ją ułatwiają. Czy można temu zapobiec? Czy można się przed tym bronić?

Dużym plusem reportażu Luke'a Hardinga jest styl, w jakim jest on pisany - bardzo przystępny i zrozumiały także dla laika. Polowanie na Snowdena czyta się niemal jak powieść, pełną nazw, nazwisk i faktów, ale jednak bez trudu zrozumiałą. Mimo iż Harding jest związany z Guardianem popierającym Snowdena, nie wybiela wizerunku bohatera swego reportażu, pokazując go z różnych stron, nie tylko jako ogromnie inteligentnego informatyka, ale także zwykłego człowieka, nie zawsze idealnego. Dziennikarz nie ograniczył się do własnych komentarzy. Dopuścił do głosu także innych bohaterów tej historii. Dzięki temu książka wzbogacona jest o różne punkty widzenia, różne spojrzenia.

Skala szpiegostwa powoduje opad szczęki. Narzędzia, które miały pomóc w przeciwdziałaniu terroryzmowi, już dawno (a może od początku?) wymknęły się spod kontroli. Snowden nie sprzedał danych tajnym służbom obcych państw, przekazał je dziennikarzom, by prawdę mogli poznać wszyscy. Okazuje się, że o ile my wiemy o działaniach władz coraz mniej, oni o nas mają z dnia na dzień powiększający się bogaty zbiór informacji. Polowanie na Snowdena rodzi także pytania o rolę dziennikarzy we współczesnym świecie, o wolność mediów, wolność słowa, o to czy owa wolność istnieje, czy jest jedynie iluzoryczna, gdyż sięga dotąd, dokąd pozwalają na to władze. Na naszym rodzimym podwórku żyjemy obecnie kolejną aferą taśmową, nie łudźmy się więc, że są problemy, które nas nie dotyczą. Nasza niewiedza nie ogranicza cudzej wiedzy. Warto mieć tego świadomość.



***
Książkę polecam
czytającym literaturę faktu dotyczącą problemów współczesnego świata
zainteresowanym tematyką szpiegowską
ciekawym kim jest Edward Snowden i co doprowadziło do przecieku tajnych danych
przekonanym o własnej anonimowości w Sieci
nieświadomym użytkownikom nowoczesnych rozwiązań komunikacyjnych

***

[1] Luke Harding, Polowanie na Snowdena, przeł. Agnieszka Krenc, Katarzyna Rosłan, Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik, Wyd. Wielka Litera, 2014, s. 23.
[2] Tamże, s. 26.
[3] Tamże, s. 53-54.
[4] Tamże, s. 15.



33 komentarze:

  1. Zapewne przeczytam, ale obecnie mam ochotę na jakąś lżejszą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecę mojemu tacie. On bardzo lubi literaturę szpiegowską :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świadomość mam, nigdy o tym nie zapominam, natomiast do samej książki rzeczywiście nie bardzo mnie ciągnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jak wzięłam książkę do ręki, to zastanawiałam się, co mnie opętało, że wzięłam ją do recenzji. To przecież nie moja tematyka. Na szczęście książka jest naprawdę przystępnie pisana i szybko się wciągnęłam.
      A swoją drogą, niby zdaję sobie sprawę z tego, że w sieci nic nie jest bezpieczne, ale ciągle mam takie przeświadczenie, że przecież nie ma po co mnie śledzić. :P

      Usuń
  4. To mogłaby być książka dla mnie, bo i literaturę faktu cenię, i o szpiegostwie mogłabym poczytać, ale z jakiegoś irracjonalnego powodu strasznie mnie Snowden irytuje;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... Ciekawa jestem co się kryje za tą irytacją. :P

      Usuń
  5. Niespecjalnie lubię powieści szpiegowskie, ale jestem ciekawa jak taki niepozorny człowiek jak Snowden zdołał dostać się do CIA i wykraść im dokumenty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ze mną jest tak samo i dokładnie z tego samego powodu przeczytałam książkę. :D

      Usuń
  6. Bardzo ciekawa opinia. Bardzo zachęcająca. Nic więcej nie trzeba.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się, afera taśmowa sporo nam pokazała w tym temacie. Z chęcią zajrzę do tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Też zamierzam uderzyć w tę tematykę, ale z inną książką, mianowicie "Snowden. Nigdzie się nie ukryjesz".

    OdpowiedzUsuń
  9. Po szpiegowskie tematy w książkach nie sięgam zbyt często to myślę, że na ten tytuł mogłabym się pokusić. Tym bardziej, że jak piszesz dobrze się ją czyta i nie ma problemu ze zrozumieniem treści komuś, kto niekoniecznie jest ekspertem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie jest duży plus tej książki - naprawdę przystępny język.

      Usuń
  10. Najciekawsza wydaje się sama postać Snowdena. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. To raczej książka nie dla mnie. Choć wiem komu polecić.

    OdpowiedzUsuń
  12. Choć nie przepadam za literaturą szpiegowską, zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytałabym, bo mimo że wielokrotnie słyszałam to nazwisko, to nic o nim nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie też się nigdy w tę historię nie wgłębiałam, a okazuje się całkiem ciekawa.

      Usuń
  14. Jego postacią nie jestem szczególnie zainteresowana, ale taka lektura mogłaby mnie zaciekawić i z pewnością dowiedziałabym się czegoś nowego, bo o Snowdenie co nieco słyszałam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez wątpienia o Snowdenie jest tu sporo informacji. ;)

      Usuń
  15. Kiedyś czytałam dość dużo o szpiegowaniu za pomocą maili itp., ale stwierdziłam, że nieszczególnie mnie to obchodzi. Mam świadomość, że w Ameryce mają o mnie dużo informacji, ale co z tego, skoro nikt raczej nie będzie czytał moich maili, puki komputery nie natrafią na wyrażenia, mogące sprawić, że będę podejrzana? Nawet, gdyby ktoś to czytał, to co mnie obchodzi, że jakiś informatyk wie, że przesłałam nauczycielce pracę dodatkową z fizyki? Nie planuję żyć w przyszłości nielegalnie, ani być kimś, o kim informacje są ważne. Teraz jestem zwykłą nastolatką, a jak nie chcę, żeby ktoś wiedział o czymś, o czym nie powinien, to nie dzielę się tym nawet z kartką papieru.
    Acz nie twierdz że po książkę w przyszłości nie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzę z podobnego założenia. :D
      Choć sama świadomość tego, że ktoś ma dostęp do moich prywatnych danych, zdjęć, korespondencji itp. (nawet jeśli nigdy z tego dostępu nie skorzysta, bo i po co?) jest irytująca.

      Usuń
  16. Świetna recenzja, która (mam nadzieję), skłoni wiele osób nie tylko do przeczytania tej książki, ale także zwiększenia świadomości o świecie, w którym żyjemy. Tym bardziej, że to już nie tylko maile czy smsy, ale w ogóle korzystanie ze smartfonów jest pewnego rodzaju odkrywaniem siebie. W taki czy inny sposób... A po książkę bardzo chętnie sięgnę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :)

      Sposobów na udzielanie światu informacji o sobie przybywa, a świadomości chyba nie.

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.