Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.
Dziś przyszła pora na... Ultrapopularnych autorów, których jeszcze nie czytałam![źródło]
Zaryzykuję stwierdzenie, że każdy ma taką listę pisarzy, o których sporo słyszał, dużo czytał, ale jakoś tak się złożyło, że ich książek w ręce nie miał (przekładanie z półki na półkę, albo pobieżne kartkowanie w bibliotece się nie liczy!).
I ja mam. Jest na niej kilka nazwisk. A może kilkanaście. Na potrzebę dzisiejszej notki - dziesięć.
Na początek klasyka, czyli Marcel Proust. Mam pierwszy tom cyklu W poszukiwaniu straconego czasu, ale choć wiem, że czas poświęcony lekturze nie będzie czasem straconym, to jakoś tak trudno mi go znaleźć.
Choć nie czytuję fantastyki, to chętnie zapoznałabym się z twórczością trzech panów.
J R.R. Tolkien - filmy na podstawie jego trylogii bardzo mi się podobały. 2/3 ekranizacji Hobbita też wypadły nieźle i najzwyczajniej w świecie jestem ciekawa pierwowzoru.
George R.R. Martin - serial Gra o tron oglądałam dla towarzystwa. Efekt? Wszelkie zdarzenia przeżywam bardziej niż mój mąż i to ja nie niecierpliwie wyczekuję kolejnego odcinka.
Dmitry Glukhovsky - mąż bardzo mnie zachęca do lektury serii Metro. Zerkam czasem na stojące na półce egzemplarze i jestem pewna, że gdy w końcu zdecyduję się na lekturę, ta wciągnie mnie w swą podziemną otchłań.
Coś, a właściwie ktoś, z literatury polskiej? Owszem lista naszych rodzimych twórców jest długa i ciągle przybywa nowych nazwisk. Priorytety? Dwa.
Joanna Bator, laureatka Nagrody Literackiej Nike, podobno pisze świetnie i warto bliżej przyjrzeć się jej twórczości. Dwie książki już czekają. Mam nadzieję, że już niedługo.
Ignacy Karpowicz - podobno genialnie pisze. Nie mogę tego nie sprawdzić. Zawsze chciałam przeczytać książkę kogoś, kto zna język amharski.
Co jeszcze? Na pewno Philippa Gregory, którą wychwala kilka blogerek, a ja - choć to nie są moje klimaty - mam wrażenie, że dałabym się porwać magii minionych czasów.
Białą plamą w znajomości reportaży, jest dla mnie twórczość Terzani Tiziano. Z wielu stron słychać "czytaj!", "spodoba ci się!", ale jeszcze nie miałam okazji przekonać się na czym polega fenomen tego Włocha.
A na koniec: dwa nazwiska związane z obecnie najbliższym mi gatunkiem, czyli kryminałem. Do tej pory nie przeczytałam ani jednej książki Raymonda Chandlera i Fredericka Forsythe'a. Koniecznie muszę to nadrobić! Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku.
Powyższa lista, to taka trochę lista wstydu. Gorące nazwiska, które mają szansę znaleźć się na liście moich ulubieńców. O ile oczywiście, dam im w końcu szansę na to, by się zaprezentować.
Jak wyglądają Wasze listy?
Chciałabym coś przeczytać Michalak, bo komentarze dotyczące jej książek są sprzeczne, muszę się osobiście przekonać, co do jej twórczości :) A i na Tolkiena to przede wszystkim też mam chęć :)
OdpowiedzUsuńAkurat do tej pisarki mnie nie ciągnie. ;)
UsuńJa obiecuję sobie od dłuższego czasu zapoznanie się z twórczością Noblistów - jak do tej pory mi się nie udało :( Z wymienionych przez Ciebie pisarzy nie czytałam żadnego - znów wstyd. Mam w planie przeczytanie literatury rosyjskiej - plany, plany...
OdpowiedzUsuńO tak, ich twórczość też bym chciała nadrobić (tzn. Noblistów).
UsuńMoją listę już widziałaś:) A z powyższych zachęcam do sięgnięcia po Tolkiena. Nie jest on autorem dla każdego, ale mam nadzieję, że Ci się spodoba :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że Martin ma większe szanse. ;)
UsuńPhilippa Gregory jest autorką, na którą mam chęć (oczywiście by się wziąć za jej książki) od dłuższego czasu :)
OdpowiedzUsuńJa też, ale na razie nie miałam okazji.
UsuńTo ja Tolkiena czytałam, ale niewiele i pierwszy tom "W poszukiwaniu straconego czasu", więc mogłabym się pod tą listą podpisać.
OdpowiedzUsuńW pierwszej kolejności sięgnęłabym po Terzianego. Jestem ciekawa twórczości Bator, ale raczej "Japońskiego wachlarza", a nie "Chmurlandii". I Karpowicz zupełnie nieznany, a podobno bardzo dobry.
Bator i Karpowicz ogromnie mnie ciekawią. Tej pierwszej autorki mam już dwie książki, ale wiadomo - moje, więc nieprzeczytane.
UsuńPoza Tolkienem i Gregory też nie czytałam żadnego z tych autorów. A w obu wymienionych przypadkach też tylko po jednej książce, więc koniecznie muszę nadrobić braki :)
OdpowiedzUsuńO, jeszcze Prousta zapomniałam dopisać :P
UsuńProusta chyba zacznę podczytywać po kawałku.
UsuńGdybym pokusiła się o stworzenie własnej listy, chyba umarłabym ze wstydu... :D
OdpowiedzUsuńOj tam, przyznaj się, co masz na sumieniu. :D
UsuńNie znam twórczości żadnej osoby z twojej listy, a sama jeszcze nie zastanawiałam się na swoimi typowaniami.
OdpowiedzUsuńTo może się zastanów? Ciekawa jestem, co by się na niej znalazło.
UsuńZ Tolkienem i Martinem znam się bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńProusta czytałam kiedyś fragment jakiejś książki, ale było to lata świetlne czemu i nawet nie pamiętam jej tytułu ani o czym była. Ponadto chciałabym w końcu przeczytać coś Philippy Gregory :)
A ja tylko za pośrednictwem ekranizacji. :P
UsuńPhilippa Gregory - ja również chciałabym się zapoznać z jej twórczością. Jeśli chodzi o Fredericka Forsythe'a na początek mogę polecić krótką książkę o tytule "Pasterz" - jedno popołudnie, fantastyczna lektura. Do tej listy w swoim imieniu dopisałabym jeszcze Tołstoja :)
OdpowiedzUsuńZobaczę, co mają w bibliotece. Jak będzie "Pasterz" to wypożyczę.
UsuńNa mojej liście jest nie tyle sam Tołstoj, co "Anna Karenina".
Marcel Proust, Dmitry Glukhovsky - ich książki na pewno chciałabym przeczytać.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Ty, ale jak pewnie szybciej sięgnę po tego drugiego.
UsuńTo Ty Tolkiena jeszcze nic nie przeczytałaś? Jestem w szoku. :)
OdpowiedzUsuńTaaaa... Bo ja to taka fanka fantastyki jestem... :D
UsuńW wielu wypadkach moja lista pokrywa się z Twoją ;)
OdpowiedzUsuńNp. ? ;)
UsuńJaka tam lista wstydu, ja też nie czytałam książek tych autorów, no może poza jedną. Dawno, dawno temu rzuciłam coś na warsztat Fredericka Forsythe'a, ale miłości z tego nie było.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ekranizację "Władcy pierścieni", po kilka razy oglądałam wszystkie części, mimo to nie mogę się zabrać za książki i w sumie nie wiem czy to się zmieni, podobnie jak moje uprzedzenie do serii "Metro".
A skąd uprzedzenie do "Metra"?
UsuńMarcel Proust już od dawna mam zamiar zapoznać się z jego twórczością i Philippa Gregory też czeka na swoją kolej. Książkę już mam, teraz potrzebny jest czas :D
OdpowiedzUsuńNo tak, łatwiej zdobyć książkę niż czas. :D
UsuńZaczęłaś od wysokiej półki. Ja też Prousta nie czytałam. Próbowałam, poległam. Co gorsze, mam do tyłu paru jeszcze ważnych klasyków, nazwisk nie wymienię, żeby całkiem się nie kompromitować. Bo chociaż czytanie traktuję głównie jako rozrywkę służącą odprężeniu, to uważam, że jednak pewne książki po prostu wypada znać, a mimo to ciągle sięgam po łatwiejsze lektury, zamiast uzupełniać braki w kanonie literackim.
OdpowiedzUsuńA Forsytha bardzo polecam, ale nie wszystko jedno co, tylko "Psy wojny" (jedna z moich najulubieńszych książek) albo "Dzień szakala", ewentualnie"Czystą robotę" - zbiór fascynująco przewrotnych opowiadań.
Możesz mi wierzyć, że Twoja lista klasyków, których nie znasz, nie będzie wcale dłuższa od mojej. Mam szalone zaległości, ale co poradzić - podobnie jak Ty, sięgam po te odprężające książki, choć wyrzuty sumienia mam.
UsuńO "Dniu szakala" słyszałam, że dobry. Dopiszę sobie jeszcze "Psy wojny".
Znam jedynie Hobbita - zarówno z książki, jak i z filmu. Forsythe'a jedną ksiażkę mam w domu i na pewno ją przeczytam. Jestem go bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńKiedyś widziałam jakąś jego książkę w Biedronce, nawet prawie kupiłam, ale w końcu stwierdziłam, że przecież nie mogę kupować każdej książki, na którą mam ochotę. :D
UsuńZ Tolkiena mam za sobą Hobbita i trylogię, poza tym... nic. Masakra :)
OdpowiedzUsuńOj tam, jesteś do przodu o Tolkiena. Niektórzy nie mają tak dobrze. :D
UsuńNie czytałam Raymonda Chandlera, a mam ogromną ochotę na naprawienie tego. Mam dwie jego książki na półce : >
OdpowiedzUsuńJakie?
UsuńKilka książek z Twojej listy czytałam, ale mam swoją listę autorów, których twórczości jeszcze nie poznałam, a mam chęć np.: Suzanne Collins, Wojciech Tochman, Maria Ulatowska, Jacek Hugo-Bader i jeszcze wielu by się znalazło:)
OdpowiedzUsuńCollins, Tochmana i Hugo-Badera ogromnie polecam. Jak będziesz miała okazję iść na spotkanie autorskie tego ostatniego, to też warto. Marii Ulatowskiej jeszcze nie znam.
UsuńJa tylko "Hobbita" czytałem z tej listy ;) Ja z kolei nie czytałem nigdy nic od Agathy Christie. Choć bardzo bym chciał...
OdpowiedzUsuńOjej, Christie koniecznie! Najlepiej "Dziesięciu murzynków".
UsuńTolkiena i Martina z czystym sumieniem gorąco polecam. Uważam, że nie są tylko dla miłośników fantastyki.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że bardzo lubię prozę Ignacego Karpowicza. Przeczytałam już "Balladyny i romanse", "Niehalo" i "Gesty". "Ości", "Cud" i najnowsza "Sońka" stoją na półce. Niedługo się za nie zabiorę.
Mnie właśnie ciekawią "Ości" i "Sońka".
UsuńNiestety również nie miałam przyjemności poznania twórczości owych autorów, ale mam nadzieję, ze to tylko kwestia czasu. :)
OdpowiedzUsuńTeż na to liczę. :)
UsuńNie czytałam książek 8 autorów z Twojej listy, za to mogę polecić Tolkiena i Martina :) do mojej listy to się nawet przyznawać nie będę bo nie znam wielu klasyków :/
OdpowiedzUsuńJa też mam duże tyły w klasyce, ale co poradzić, skoro mój mózg o pracy prosi o lekkie lektury? ;)
UsuńTolkiena MUSISZ poznać :) resztę olej :P
OdpowiedzUsuńEeee... Bardziej mnie ciągnie do Martina. ;)
UsuńMartinem bym się za bardzo nie ekscytował, po 4 tomie porzuciłem cykl, bo wprowadzanie 576 postaci nie wiadomo po co mnie wyjątkowo rozsierdziło ;)
OdpowiedzUsuńJak to po co? Gdyby ich nie dorzucił, po dwóch tomach nie miałby kogo zabijać. :D
UsuńProusta, Tiziano, Chandlera i Forsythe'a też nie znam. Pozostałe nazwiska znam, choćby z jednego tytułu, ale znam :) Tolkiena i Bator sobie cenię, Karpowicza i Martina ciągle poznaję.
OdpowiedzUsuńBator i Karpowicz, to chyba dla mnie w tej chwili najbardziej działające na wyobraźnię polskie nazwiska.
UsuńPhilippa Gregory to nazwisko również znalazłoby się na mojej liście, a obok niego jeszcze dużo, dużo innych...
OdpowiedzUsuńZ twojej listy znam jedynie twórczość Forsythe'a:)
O tak, taką listę można rozciągnąć w nieskończoność.
UsuńTolkien, Bator, Karpowicz zaliczeni, że się tak wyrażę ;)
OdpowiedzUsuń"Sońka" Karpowicza przepiękna!
"Sońkę" miałam niedawno w rękach i gdyby nie przymus lekkiego przyoszczędzania i nadmiar lektur czekających w kolejce, to pewnie bym jej z rąk nie wypuściła.
UsuńPolecam Ci Tolkiena!!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńStoi na półce i czeka. ;)
Usuń"Choć nie czytuję fantastyki..." Ciekawe dlaczego? Pod względem literackim nie stoi niżej od kryminiałów. Co więcej, dość często wykorzystuje schemat kryminału by opowiedzieć ciekawą historię. Nie, bo nie?
OdpowiedzUsuńDlaczego? Póki co, nie czuję takiej potrzeby. To nie jest tak, że traktuję fantastykę jak gorszy gatunek i wiem, że z prawdopodobnie wciągnęłabym się w tego typu książki (czego dowodem jest to, że właściwie podobała mi się niemal każda z książek tego gatunku, jaka wpadła mi w ręce). Na razie dobrze się czuję w klimatach nieco bardziej hmm... realistycznych.
UsuńNa fantastykę przyjdzie jeszcze czas. To nie jest "nie, bo nie", tylko "jeszcze nie teraz".
"Metro" Glukhovsky`ego już mam, teraz tylko je przeczytać muszę. Po za tym Joanna Bator jest na mojej liście do przeczytania :) Z Twojej listy nie czytałam jeszcze oprócz nich Ignacego Karpowicza i o, o zgrozo, jakoś na chwile obecna nie chcę.
OdpowiedzUsuńJa też mam "Metro". Chyba nawet już mam całą serię. Ale od "mam" do "czytam" jest długa droga. :D
UsuńPolecam Martina, Tolkiena i... Karpowicza :)
OdpowiedzUsuńJest duża szansa, że niedługo wezmę się za tego ostatniego. ;)
UsuńPolecam Terzaniego. Nie zawiedziesz się na nim.
OdpowiedzUsuńDużo dobrego już o nim czytałam i to chyba nawet Ty mi go niedawno polecałaś, o ile dobrze kojarzę.
UsuńCzy mówiłam, jak bardzo nie lubię słowa ultra? - ultranowoczesny, ultrapopularny - istny koszmar ;)
OdpowiedzUsuń"W poszukiwaniu straconego czasu" też chciałam przeczytać i mam nawet na półce pierwszą część. Co do pozostałych "ultrapopularnych" (wrrrrrrr) autorów jakoś nie nie ciągnie. Może poza Chandlerem ;)
A tego nie mówiłaś. :D
UsuńSkąd taka awersja?
List z założenia nie tworzę. No, chyba, że teraz na Goodreads, ale to i tak nie są żadne rankingi.
OdpowiedzUsuńTolkien - raz do przeczytania. Hobbit (film) jest strasznie rozdmuchany, tylko, żeby kasę trzepać. Bez sensu.
G. Martin - może kiedyś czytałam, nie pamiętam. W ogóle mnie nie ciągnie ani do serialu ani do książki.
"Metro" też mnie nie przyciąga. Choć jeśli miałabym wybierać "Pieśni" czy "Metro" wybrałabym "Metro".
Joanna Batror jest po wsze czasy u mnie skreślona za te swoje pismadła o Japonii.
Ignacy Karpowicz, zapamiętam. Brzmi interesująco. Chętnie przeczytam o Etiopii widzianej jego oczyma, mam znajomych tam. W sumie chyba muszę ich podpytać o jakiś etiopskich autorów.
Przypomniałaś mi o Tiziano, dzięki.
Lista wstydu? Eeee... Bez sensu. Nie ma obowiązku znać i czytać wszystkich autorów, którymi akurat ktoś się zachwyca.
O, a czym konkretnie podpadła Ci Bator? Mam książkę o Japonii, więc tym bardziej jestem ciekawa.
UsuńPrzez te Twoje brazylijskie, indonezyjski, etiopskie i takie tak pomysły, sama nabrałam ochoty na coś egzotycznego. Jak się w końcu wybiorę do biblioteki (na razie chodzi tam za mnie mąż i tylko oddaje, bo ma zakaz wypożyczania), to sobie coś z takich mało znanych klimatów wybiorę.
Karpowicza ogromnie polecają wszem i wobec.
Całe szczęście, że nie ma obowiązku, bo wtedy z pewnością ich bym nie przeczytała. :P Tu wybrałam tych, których inni chwalą, a ja sama też jestem ich ciekawa.
Kupiłam raz "Książki" ten magazyn do czytania, bo miało być tam co czyta się na świecie. Bator pisała o Japonii. Pisała o trzęsieniu ziemi, Murakamim, ale nie o tym co czytają Japończycy, czyli całkowicie nie na temat. To był ostatni raz gdy kupiłam "Książki" bo stwierdziłam, ze nie jestem zainteresowana redakcją, która nie potrafi opublikować artykulików na temat.
UsuńŻeby ci powiedzieć dokładnie jakie mam zarzuty do Bator, musiałabym jeszcze raz przeczytać jej wypociny, a nie chce mi się. Po prostu lalunia pojechała tam "bez zaplecza" i wypisywała głupoty, także w artykułach do Gazety Wyborczej.
No ale po co "lista wstydu"?
Nie uważam, żeby te książki były jakieś egzotyczne. Nawet okładki jakoś normalnie wyglądają. Książki jak książki. ;)
A tu masz coś polskiego, co ja mam na oku: http://forculturessake.wordpress.com/2014/06/19/new-in-my-collections-2/ Znaczy na półce, nieprzeczytane.
W Japonii nie byłam, więc pewnie dam się złapać na ewentualne "głupoty". ;)
UsuńDla mnie fajnie brzmi. ;)
Egzotyczne z geograficznego punktu widzenia. ;)
Z geograficznego i świadomościowego punktu widzenia Polska i polscy autorzy są bardzo egzotyczni dla większości ludzi na świecie. ;) No i polski jest bardziej egzotyczny od indonezyjskiego czy portugalskiego, które mają kilka razy więcej użytkowników. :P
UsuńAle z tą egzotyką jestem akurat oswojona, więc szukam wrażeń gdzie indziej. :P
Usuń